Oceanotechnika... Kierunek: wielka woda!

Oceanotechnika... Kierunek: wielka woda!
W filmie „Waterworld”, z Kevinem Costnerem w roli głównej, w apokaliptycznej wizji oceanicznego świata ludzie są zmuszeni do życia na wodzie. Nie jest to przyjazny i optymistyczny obraz ewentualnej przyszłości. Na szczęście, póki co ludzkość nie stoi przed takim problemem, choć na własne życzenie niektórzy z nas szukają możliwości przeniesienia życia na wodę. W wersji mini będą to oczywiście barki mieszkalne, które np. w Amsterdamie pięknie wpisują się w miejski krajobraz. W opcji XL – choćby projekt Freedom Ship, czyli statek o długości 1400 m, szerokości 230 m i wysokości 110 m, na pokładzie którego znajdą się: minimetro, lotnisko, szkoły, szpitale, banki, sklepy itp. Statek wolności w rejs zabierałby 100 tys. osób! Jeszcze dalej poszli pomysłodawcy Artisanopolis. To już ma być prawdziwe pływające miasto, którego podstawowym założeniem będzie to, by być jak najbardziej samowystarczalnym (np. woda filtrowana z oceanu, rośliny hodowane w szklarniach…). Obydwa fascynujące pomysły z wielu względów ciągle pozostają w fazie projektowania. Człowieka, jak widać, ograniczać może tylko wyobraźnia. Tak samo jest z wyborem studiów. Zapraszamy na kierunek, który zajmuje się organizowaniem życia człowieka na wodzie. Zapraszamy na oceanotechnikę.

Zainteresowani studiowaniem w naszym kraju oceanotechniki nie mają zbyt dużego pola manewru, gdyż do wyboru są tylko dwie uczelnie. Można więc starać się o miejsce na politechnice w Gdańsku lub na uniwersytecie technicznym w Szczecinie. Lokalizacja nie powinna nikogo zaskakiwać, bo przecież ciężko poważnie rozmawiać o okrętach w górach lub na wielkiej równinie. Tak więc kandydaci z całej Polski pakują walizki i jadą nad morze, zgłębiać wiedzę na temat konstrukcji pływających.

Trzeba dodać, że nie jest ich zbyt wielu. Kierunek nie należy do obleganych, stanowiąc stosunkowo wąską specjalizację. To oczywiście bardzo dobra wiadomość dla wszystkich fascynatów tej tematyki i dla każdego, kto chciałby związać swoje życie z wielką wodą.

Tym samym można uznać, że pierwszy etap niemal mamy za sobą. Najpierw zdajemy maturę (wskazane jest, by wśród przedmiotów maturalnych były matematyka, fizyka, geografi a), potem składamy dokumenty i bez większych problemów jesteśmy już na studiach.

Wielki błękit dzielony na trzy

Zgodnie z systemem bolońskim, nauka na oceanotechnice w trybie dziennym podzielona jest na trzy etapy: inżynierski (7 semestrów), magisterski (3 semestry), doktorancki. Po trzecim semestrze studenci wybierają jedną z kilku specjalności.

I tak na Politechnice Gdańskiej można zdecydować się na: Budowę okrętów i jachtów; Maszyny, siłownie i urządzenia okrętów i obiektów oceanotechnicznych; Zarządzanie i marketing w gospodarce morskiej; Inżynierię zasobów naturalnych.

Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny oferuje natomiast: Projektowanie i budowę okrętów; Budowę i eksploatację siłowni okrętowych; Budowę obiektów offshore i konstrukcji wielkowymiarowych. Absolwenci twierdzą, że ostatnia z wymienionych specjalności zasługuje na chwilę uwagi. O ile bowiem budowa statków w Polsce stanowi temat niepewny, to już przygotowanie zaplecza do ich obsługi, a także rozwój transportu paliw mogą dostarczyć inżynierom miejsc pracy na długie lata.

Szczęki, czyli przedmiotowy zgryz

Zaczynamy studia i tu pojawiają się pierwsze kłopoty. Nie da się bowiem ukryć, że to kolejny kierunek określany jako wymagający – głównie za sprawą dwóch przedmiotów: matematyki i fi zyki. Kandydat na oceanotechnikę powinien zaliczać je do grupy ulubionych.

Pierwszy semestr zaczynamy od dużej dawki matematyki z fizyką, które delikatnie przeplatane są inżynierią jakości i zarządzaniem środowiskowym. Potem znowu trochę fizyki z matematyką, odrobina psychologii, podstaw oceanotechniki, trochę komunikacji personalnej - i znowu matematyka i fizyka. Dla pocieszenia trzeci semestr przynosi zmianę (niektórzy powiedzą, że dobrą). Dominować zaczyna technika, a więc: konstrukcja maszyn, mechanika płynów, teoria drgań, elektrotechnika, automatyka, termodynamika itp. Wiele osób już się pewnie domyśliło, ale na wszelki wypadek dodamy, że każdy z tych przedmiotów wykorzystuje wiedzę z… matematyki i fizyki - tak więc jeśli sądziliście, że się od nich uwolniliście, to jesteście w wielkim błędzie.

Zdania na temat tego, który semestr pozostaje najbardziej wymagający, są podzielone, ale przeważają opinie, że poważnie dać w kość potrafią pierwszy i trzeci. Zobaczmy, jak to wygląda w liczbach: matematyka 120 godzin, fizyka 60, mechanika 135. Dużo też czasu poświęca się na przyswojenie wiedzy z projektowania, konstrukcji i budowy okrętów.

 

Tak to wygląda na studiach pierwszego stopnia. Jeśli nie czujecie się zaskoczeni, to bardzo dobrze o Was świadczy – poradzicie sobie. Jeżeli zaś myśleliście, że będzie więcej pływania żaglowcem i rysowania projektów stylowych motorówek, to poważnie przemyślcie swój wybór.

Mówiąc o uczelnianym dniu codziennym, studenci ze Szczecina twierdzą, że wiedza jest tu przekazywana w bardzo teoretyczny sposób. Brakuje im odniesienia do praktyki, tym samym przedmioty kierunkowe niektórzy uznają za nudne i niewiele wnoszące. Natomiast w Gdańsku mówi się, że teoria jest dobrze zrównoważona z praktyką, a wiedza okazuje się być wykładana w sposób adekwatny do potrzeb.

Ocena studiów to oczywiście opinia subiektywna, poddawana różnym zmiennym. Na pewno jest tu jednak sporo nauki, bo wiedza, którą musi posiąść inżynier oceanotechniki, wydaje się jak ocean - głęboka i szeroka. Do treści kierunkowych i podstawowych można jeszcze dodać takie przedmioty, jak np.: elektrotechnika i elektronika, grafika inżynierska, materiałoznawstwo i technika wytwarzania, ekonomia i zarządzanie, inżynieria jakości i ochrony środowiska czy systemy energetyczne i pomocnicze okrętów. To wszystko po to, by móc budować statki, obiekty pływające oraz eksploatować zasoby mórz i oceanów. A jak komuś będzie mało, to obie uczelnie oczekują również od studentów umiejętności w dziedzinie np. marketingu czy własności intelektualnej. Nie nam oceniać, czy przedmioty te uzupełniają wiedzę w odpowiednim dla tego wydziału kierunku, ale faktem jest, że gros studentów narzeka na ich obecność i konieczność zaliczenia. W tym miejscu widzieliby więcej zajęć praktycznych.

Wodny świat

Praca po oceanotechnice oznacza przeważnie zatrudnienie w szeroko rozumianej gospodarce morskiej i oceanicznej. To projektowanie, budowanie, remontowanie i obsługa statków oraz instalacji nad- i podwodnych. Dla absolwentów tego kierunku przeznaczone są stanowiska w biurach projektowo-konstrukcyjnych, instytucjach nadzoru technicznego, branży wydobywczej i eksploatacyjnej, a także w zarządzaniu i marketingu gospodarki morskiej. Wiedza, którą uda się posiąść na studiach, jest bardzo szeroka i rozległa, co daje możliwości pracy w wielu dziedzinach – choć ograniczonych jednak do stosunkowo wąskiego wycinku rynku. Po ukończeniu studiów trzeba więc będzie włożyć sporo wysiłku w znalezienie satysfakcjonującego zajęcia.

Jeśli jednak ktoś zdecyduje się na wyjazd z kraju, to jego możliwości stają się naprawdę spore. Głównie w Azji, ale w portach i biurach projektowych inżynierów chętnie zatrudniają również Niemcy i Duńczycy. Tu barierą może być tylko język, który, myśląc o „saksach”, należy nieustannie szlifować.

Podsumowując, oceanotechnika to kierunek dla ludzi z pasją, dlatego tylko takie osoby powinny o nim myśleć. To bardzo oryginalny wybór, bo i oryginalna praca czeka na wszystkich, którzy o nim marzą. Jest to jednak droga trudna. Zdecydowanie odradzamy więc ją wszystkim nie do końca przekonanym, że właśnie to chcą w życiu robić. Na tych zaś, którzy się zdecydują i wykażą się cierpliwością, z pewnością czeka fascynujące zajęcie z odpowiednim wynagrodzeniem.

Osobom niepewnym proponujemy wydziały, na których również zmierzą się z techniką i konstrukcją – np. mechanikę i budowę maszyn. Oceanotechnikę pozostawmy osobom rzeczywiście zainteresowanym tematem