e-Technologie: Internet bez IP

e-Technologie: Internet bez IP
Od miesięcy słyszymy informację, że Starlink, masowa satelitarna szerokopasmowa usługa internetowa, która ma zostać zaoferowana przez SpaceX Elona Muska w niedalekiej przyszłości, ma całkowicie zrezygnować z systemu adresów IP. Tak przynajmniej postuluje jej pomysłodawca sam Musk.

W odpowiedzi na pytanie, z jakiej techniki komunikacyjnej będzie korzystać sieć, przedsiębiorca technologiczny wyjaśnił, że Starlink nie będzie korzystał ze standardowych połączeń IPv6. Utrzymuje on, że technika jego sieci "będzie prostsza niż IPv6" i "na pewno" korzystać będzie z połączeń typu peer-to-peer.

Nieco później, w odpowiedzi na inne pytanie na Twitterze, w jaki sposób sprawi, że to połączenie peer-to-peer pozostanie bezpieczne, Musk omówił technologię, którą planuje zastosować w Starlink. Na poziomie bazowym przewiduje "szyfrowanie typu end-to-end zakodowane na poziomie oprogramowania sprzętowego".

IPv6

Uważa, że "jest mało prawdopodobne, aby taka technologia została zhakowana przy użyciu obecnej technologii obliczeniowej", a jeśli zostanie ona zhakowana, "poprawka kryptograficzna zostanie natychmiast wprowadzona za pomocą aktualizacji oprogramowania sprzętowego od razu dla całej sieci". Oznaczałoby to, że terminale Starlink otrzymywałyby aktualizacje w locie w bardzo podobny sposób, jak robi to marka samochodów Tesla z oprogramowaniem swoich aut.

Jeżeli odniosłaby sukces, Starlink byłby pierwszą prawdziwą satelitarną siecią szerokopasmową ale nie jest to łatwe zadanie. Obecnie uważa się, że do zapewnienia zasięgu globalnego potrzebnych będzie około 12 tys. satelitów. Jeśli ta liczba nie robi odpowiedniego wrażenia, to wystarczy dodać, iż w tej chwili krąży wokół Ziemi mniej niż 4300 satelitów.

Internet żywo dyskutuje na temat wykonalności i opłacalności systemu globalnego internetu opartego na czymś innym niż system IP. Wielu komentatorów dochodzi do wniosku, że problem nie jest aż tak istotny, ponieważ sieć Muska i tak musiałaby łączyć się z przekaźnikami naziemnymi.

W dłuższej perspektywie infrastruktura internetowa na ziemi może się zmienić, ale na razie będziemy mieli do czynienia z adresami IP naszych domów, biur i urządzeń łączących się z przekaźnikami naziemnymi, zanim ruch dotrze do sieci satelitów SpaceX.

 

Nie wchodzić Chinom w drogę

Prawdziwie interesująco zacznie się robić, gdy ludzie będą mieć własne urządzenia do odbierania niefiltrowanych połączeń bezpośrednio z satelitarna siecią Muska. I tu pojawiają się wątpliwości jak do koncepcje Muska podejdą rządy krajów świata. Mogłaby powstać infrastruktura bez IP i, jak się wydaje, nagle ruch w Internecie stałby się niemal niemożliwy do śledzenia. Rozbija to plany dotyczące przepisów regulujących Internet, które wprowadza wiele rządów i może oznaczać, że projekt Muska nigdy nie ruszy tak naprawdę z miejsca.

Rozmawiając w 2016 roku z serwisem "BusinessInsider", Musk przyznał, że wiele krajów może sprzeciwić się wprowadzeniu naziemnej infrastruktury do łączności ze Starlink na ich terytorium, jeśli nie spodoba im się sposób, w jaki Starlink zamierza zarządzać swoją siecią. Jednym z państw, które miał wówczas na myśli, były Chiny. "Oczywiście, każdy kraj może powiedzieć, że połączenie naziemne jest niezgodne z prawem. A my i tak moglibyśmy prawdopodobnie nadal nadawać," mówił Musk . "Jeśli się jednak za bardzo naszą działalnością zdenerwują, mogą wysadzić w powietrze nasze satelity," zauważył Musk. "Chiny, jak dobrze wiadomo, mogą to zrobić. Prawdopodobnie więc nie powinniśmy wchodzić im w drogę".

 

Już za cztery lata

SpaceX chce zbudować kosmiczny Internet na zupełnie nowych zasadach, które trudno jest wprowadzić na jego ziemskiej wersji, z której korzystamy na co dzień i przy tym borykamy się z wieloma poważnymi problemami.

Pod koniec lutego bieżącego roku, wraz z misją hiszpańskiego satelity PAZ, z kalifornijskiej bazy Vandenberg Air Force Base wystartowała rakieta Falcon 9 z parą mikro-satelitów systemu StarLink. Zapytany w maju na Twitterze o funkcjonowanie mikro-satelitów o nazwie TinTin A i TinTin B, napisał, że działają doskonale, zaś opóźnienie dostępu do sieci nie przekracza 24 ms. Musk napisał też, że takie parametry pozwalają grać nawet w najbardziej wymagające gry.

Testy StarLinka w kosmosie i na Ziemi rozpoczną się jeszcze w tym roku. W 2019 powoli zacznie się rozruch kosmicznego Internetu dla pierwszych mieszkańców naszej planety. W tej chwili sztab inżynierów eksperymentuje na Ziemi, przygotowując również plany kolejnych etapów budowy systemu. Cały projekt ma być ukończony dopiero po ok. czterech latach. Satelity systemu mają być umieszczone na wysokości 1200 kilometrów i stworzyć sieć okalającą całą planetę, dzięki czemu dostęp do sieci uzyskamy wszędzie, gdzie tylko będziemy mieli na to ochotę.

Nieoficjalne logo projektu Starlink
 

SpaceX chce, aby prędkość Internetu dochodziła do 1 Gb/s, przy pingu na poziomie 25 ms. Firma ocenia, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to pierwsi komercyjni użytkownicy powinni łączyć się normalnie z globalną siecią za pośrednictwem małych satelitów w 2020 roku.

Przypomnijmy, że podobne plany ma również firma OneWeb. Richard Branson i Greg Wyler chcą wykorzystać rakietę LauncherOne, która wystrzeliwana byłaby z mikro-satelitami na orbitę z statku powietrznego WhiteKnightTwo, a cięższe ładunki z Boeinga 747 od Virgin Galactic.

 

Rewolucja większa niż wprowadzenie IPv6

Problem IP znaliśmy do tej pory od innej strony. Już dekadę temu obawiano się, że zabraknie adresów IP w Internecie. Dlatego 6. czerwca 2012 r. uruchomiona została IPv6, nowa wersja protokołu dla internetu, która oferuje niewyobrażalnie wielką liczbę adresów IP – 340³⁶. Adres IPv6 zapisany jest na 128-bitach, co czyni go czterokrotnie dłuższym niż adres IPv4. W przypadku IPv4 mieliśmy do dyspozycji 232 kombinacji adresowych. Szóstka zapewnia aż 2128 wariantów.

Światowy start IPv6, koordynowany przez Internet Society, był w czerwcu 2012 r. wydarzeniem symbolicznym - nie oznaczał zmiany z automatu ale również nie był prawdziwym początkiem ery IPv6. Niektóre firmy na długo przed tamtą datą świadczyły usługi z wykorzystaniem nowego protokołu.

Odejście od systemu adresów IP byłoby rewolucją na jeszcze większą skalę o konsekwencjach, które nawet trudno w całości ogarnąć. Niektórzy nie zgadzają się, że dało by to prawdziwą wolność, lecz raczej totalną kontrolę, skupioną w jednym ośrodku centralnym, co zaprzeczałoby idei internetu, takiej, z jakiej był znany od samych początków.