W Internecie porządek musi być. Ma Huateng

W Internecie porządek musi być. Ma Huateng
Jego majątek wyceniany jest na niemal 20 mld dol. Dorównuje więc największym gigantom biznesu hi-tech. Jednocześnie pozostaje człowiekiem ukrytym w cieniu. Niewiele ma wspólnego z amerykańskimi celebrytami. Wiadomo o nim mało, a o jego rodzinie właściwie zupełnie nic.
CV: Ma Huateng
Data urodzenia: 29 października 1971 r., Shantou, Guangdong, China
Obywatelstwo: chińskie
Stan cywilny: żonaty, jedno dziecko
Majątek: 19,4 mld dolarów (stan na: marzec 2016 r.)
Wykształcenie: Uniwersytet w Shenzen
Doświadczenie zawodowe: chiński sektor telekomunikacyjny (1993-1998); założyciel i szef holdingu Tencent (od 1998 r. do dziś)
Zainteresowania: astronomia

Używa alternatywnego nazwiska „eksportowego” - Pony Ma. Jak sam wyjaśniał, pony (ang. „konik, kucyk”) wzięło się stąd, że rodowe nazwisko jego rodziny oznaczało „koń”. Urodził się w 1971 r. w dystrykcie Chaoyang, w prowincji Guangdong. Podobno w dzieciństwie marzył o zostaniu astronomem. Gdy ojciec dostał pracę w porcie w Shenzhenie, niedaleko Hongkongu, młody chłopak znalazł się tam także. Studiował informatykę na miejscowym uniwersytecie, który ukończył w 1993 r.

Zatrudnił się następnie w chińskim przedsiębiorstwie telekomunikacyjnym, pracując nad oprogramowaniem do pagerów. W 1998 r. założył firmę Tencent, wraz kolegą Zhangiem Zhidongiem, ponoć z kapitału zarobionego na grze na giełdzie w Hongkongu. Pierwszym dziełem jego nowej firmy był komunikator wzorowany na rozwiązaniu ICQ, opracowanym dwa lata wcześniej przez firmę z Izraela, ale nazwany na potrzeby rynku chińskiego OICQ.

Usługa, choć zdobyła w ciągu roku ok. milion użytkowników, była darmowa, więc Ma i spółka potrzebowali kapitału na dalszy rozwój firmy i produktów. Czterdzieści procent udziałów w jego firmie wykupiła firma Pacific Century CyberWorks z Hongkongu.

Po tym, jak America Online kupiła izraelską firmę - twórczynię oryginalnego rozwiązania ICQ, wystąpiła do sądu ze skargą na to, że adresy internetowe usługi Ma QICQ.com oraz QICQ.net naruszają prawa do własności intelektualnej. Przedsiębiorczy Chińczyk przegrał arbitraż, po czym zmienił nazwę oprogramowania na QQ. Zaczął też intensywnie poszukiwać innych dróg rozwoju biznesu.

 

Słodkie awatary

W 2000 r. nawet największe chińskie portale internetowe, takie jak Sina i Sohu, nie przynosiły zysków. Pozyskanie reklamodawców, którzy chcieliby się promować w usłudze sieciowego czatu było bardzo trudne. Ratunek dla firmy Ma Huatenga przyszedł ze strony telefonii komórkowej. Gdy dwaj krajowi operatorzy, China Mobile i China Unicom, otworzyli się na oprogramowanie zewnętrznych partnerów, Tencent stworzył mobilną wersję swojego komunikatora i porozumiał się z operatorami, by opłata za jego użytkowanie była doliczana do abonamentu. Dzięki dużej liczbie użytkowników to rozwiązanie przyniosło firmie duże pieniądze. W 2001 r. Tencent zanotował 1 200 000 dol. zysku.

W 2004 r. QQ miało już 300 mln klientów. Kolejnym pomysłem na zdobycie ich pieniędzy było wprowadzenie możliwości kupowania dodatków, upiększających konto QQ. Słodkie, kreskówkowe awatary okazały się przebojem. To było jedno z pierwszych w Chinach użycie modelu biznesowego z darmowym produktem i opcjonalnymi płatnościami. Dziś stało się rozwiązaniem bardzo popularnym, zwłaszcza w grach wideo.

Trzeba przyznać, że komunikator pod nazwą QQ rozwijał się doskonale. W 2004 r. Tencent miał trzy czwarte rynku na tego typu usługi w Chinach. Ma Huateng wprowadził firmę na giełdę w Hongkongu, zarabiając na tym 200 mln dol.

Paleta usług Tencenta
Paleta usług Tencenta

Jedną z nowych form zarabiania na usługach było wprowadzenie płatnej wersji premium. To w gruncie rzeczy nic niezwykłego. Tencent zrobił jednak jedną rzecz w sposób wyjątkowy. Posiadanie wykupionego konta VIP z każdym dniem zbliża użytkownika do osiągnięcia nowego poziomu, na którym przywileje związane z usługą premium stają się bardziej atrakcyjne. To motywuje klientów, by nie przerywać płatnej subskrypcji. Kluczem do rozwoju firmy okazali się właśnie zwykli użytkownicy, prawdziwe masy użytkowników. Mając setki milionów klientów, można dotrzeć z niemal dowolnym produktem czy usługą do szerokich mas. Powstała platforma gier online, na której oprócz dystrybucji gier zainaugurowano handel wirtualnymi dobrami, np. broniami do gier itp., a także ikonkami i dzwonkami do telefonów.

Ma naśladował nie tylko istniejące wcześniej produkty, ale również znane w świecie technologii techniki prowadzenia biznesu i zarządzania. Na wzór Microsoftu stworzył np. dwa konkurujące ze sobą zespoły programistów, każdy pracujący nad podobnym produktem. Tym sposobem w 2011 r. powstał komunikator Weixin (znany na Zachodzie jako WeChat),obecnie największa tego rodzaju platforma na świecie.

 

Z cenzurą za pan brat

Niestety, robienie biznesu internetowego w Chinach ma swoją cenę. Komunikacja w sieci, a zwłaszcza w serwisach społecznościowych, jest restrykcyjnie cenzurowana. Ma Huateng nie udaje, że walczy o wolność i swobodę wypowiedzi. Znane są jego komentarze o porządku jako najważniejszej wartości z punktu widzenia rozwoju cyberprzestrzeni.

„Wielu ludzi myśli, że może w Internecie mówić i pisać, co się im podoba i nie ponoszą za to żadnej odpowiedzialności”, mówił na jednej z konferencji w Singapurze. „Myślę, że tak nie może być.” Warto pamiętać, że Ma jest deputowanym w Kongresie Ludowym, czyli parlamencie Chińskiej Republiki Ludowej.

Uniwersytet w Toronto przeprowadził w 2015 r. badania, z których wynikało, że komunikator Tencenta, Weixin/WeChat, cenzuruje nie tylko komunikaty wzywające do antyrządowych protestów w Chinach, informacje o korupcji władzy czy wspomnienia o masakrze na Tiananmen, ale również wszelkiego rodzaju treści o charakterze plotek i dezinformacji. Cenzurą, wg kanadyjskich badaczy, objętych było w ub. roku prawie 4% wszystkich informacji rozpowszechnianych w komunikatorze.

 

Nikt nie rośnie tak szybko

Jeśli jednak odłożymy na bok politykę, nie sposób nie zauważyć, że Tencet to jedna z najbardziej dynamicznych firm technologicznych na świecie. Obecnie dzieli się na wiele różnych oddziałów, usług i firm. Duża część z nich znana jest jedynie w Chinach, np. wspomniane QQ, którą można uznać za chińską wersję Skype'a z 800-milionową rzeszą użytkowników, Weibo czyli chiński Twitter, QQLive nazywany chińskim YouTube, TenPay (oczywiście chiński PayPal) i mnogie inne serwisy. Firma ma również w portfolio kilka zachodnich firm. Ich własnością jest m.in. studio Riot czy Epic Games.

Riot tworzy słynną grę „League of Legends” - prawdziwą maszynę do zarabiania pieniędzy. Jej popularność nie ogranicza się do Azji, lecz obejmuje cały glob, z Polską włącznie. W 2015 r. produkcja przyniosła 1 628 000 000 dol. przychodu i była najlepiej zarabiającą grą w sektorze dystrybucji cyfrowej.

Epic Games, kolejny klejnot w koronie Tencenta, znany jest przede wszystkim z produkcji silnika graficznego Unreal, który udostępnia się twórcom gier jako podstawowe narzędzie tworzenia nowych tytułów. Na Unreal Engine stworzono m.in. takie tytuły, jak „Batman: Arkham Knight”, „Mirror's Edge”, „Mass Effect”, „Mortal Kombat X” czy polskie „Zaginięcie Ethana Cartera”. Od sprzedaży każdej gry, stworzonej na bazie Unreal Engine, twórcy tego oprogramowania pobierają 5% prowizji. I to jest zarazem prowizja Tencenta Ma Huatenga.

Tencent zakupiło też akcje amerykańskiego giganta, Activision-Blizzard, który produkuje i wydaje m.in. serię „Call of Duty”, „World of Warcraft”, cykl „Skylanders”, grę mobilną „Candy Crush Saga” (po przejęciu Kinga) i hitową sieciową karciankę „Hearthstone”.

Ma Huateng
Ma Huateng

Według danych za pierwszą połowę 2015 r. Tencent był najbardziej dochodową firmą, zajmującą się grami wideo na świecie. 4,2 mld dol. przychodu z samego segmentu gier Tencenta warto porównać z przychodem Microsoftu - 2,7 mld, Sony - 2,4 mld lub EA - 2,4 mld. Wzrost Tencenta rok do roku wynosił w tym okresie 23%, podczas gdy Microsoftu zaledwie 4, a Sony 12.

Większość gier, na których zarabia dalekowschodni kolos, nie jest popularna w Europie i USA. Niektórym może się wydawać, że doceniane tylko w Państwie Środka produkcje nie są czymś wartym uwagi. Jednak takie gry, jak „Cross Fire” i „Dungeon Fighter Online”, każda z ponad miliardem przychodu w samym 2015 r., doskonale wykazują, że Azja jest rynkiem, który wcale nie potrzebuje Zachodu, aby sięgnąć po prawdziwą wielkość.

W 2015 r. Ma Huateng zapowiedział założenie „internetowego szpitala”, który oferować ma diagnozy na odległość i dostawy leków w ten sam sposób. Być może z naszej perspektywy taka inicjatywa wydaje się dziwna, ale znając możliwości i siłę przebicia Ma w swojej ojczyźnie, można uwierzyć, że coś takiego powstanie i, co więcej, będzie sukcesem.

Przy całej swojej dyskrecji i tajemniczości, Ma dzieli jedną cechę z technologicznymi celebrytami z USA - na pewnym etapie dojrzał do tego, że zarobionymi pieniędzmi warto podzielić się z potrzebującymi. Wiosną tego roku zapowiedział przekazanie na cele charytatywne 2 mld dol.