Stwórca snapów - Evan Spiegel

Miał bogatych rodziców. Jego kariera nie opiera się więc na schemacie „od pucybuta do milionera”. Być może właśnie owe bogactwo i luksus, w jakich wyrastał, miało wpływ na jego decyzje biznesowe, gdy łatwo i bez wielkich wahań czy rozterek odrzucał miliardowe oferty.
CV: Evan Thomas Spiegel
Data i miejsce urodzenia: 4 czerwca 1990 r.,
Los Angeles (USA)
Adres zamieszkania: Brentwood, Los Angeles (USA)
Obywatelstwo: amerykańskie
Stan cywilny: wolny
Majątek: 6,2 mld dol. (stan na: marzec 2017 r.)
Kontakt: evan@snapchat.com
Wykształcenie: szkoła średnia Crossroads School for Arts and Sciences (Santa Monica, USA); Uniwersytet Stanforda (USA)
Doświadczenie zawodowe: założyciel i szef Snap Inc. - firmy właścicielki aplikacji Snapchat
Zainteresowania: książki, szybkie
samochody

Urodził się 4 czerwca 1990 r. w Los Angeles. Jego rodzice, oboje renomowani prawnicy, zapewnili mu beztroskie dzieciństwo w przepychu i doskonałą edukację. Uczęszczał do renomowanej szkoły Crossroads School for Arts and Sciences w Santa Monica, a potem trafił na jedną z najlepszych uczelni na świecie - Uniwersytet Stanforda. Jednak, podobnie jak Bill Gates i Mark Zuckerberg, bez wahania porzucił prestiżowe studia, gdy wraz z kolegami wpadł na nietuzinkowy pomysł…

 

Starsi nie łapią

Tym pomysłem był Snapchat. Aplikacja stworzona przez Evana i jego kolegów (w ramach firmy o tej samej nazwie, założonej w 2011 r., przemianowanej w 2016 r. na Snap Inc.) szybko stała się hitem na całym świecie. W 2012 r. jej użytkownicy wysyłali średnio 20 mln wiadomości (snapów) dziennie. Rok później ta liczba się potroiła, a w 2014 r. sięgnęła 700 mln. W styczniu 2016 r. użytkownicy wysyłali już każdego dnia średnio 7 mld snapów! Tempo zwala na kolana, choć trzeba przyznać, że obecnie nie jest już wcale tak oszałamiające. Wielu osobom trudno zrozumieć fenomen popularności Snapchata, czyli aplikacji do wysyłania zdjęć, które po 10 sekundach… znikają. Wykładowcy ze Stanforda też nie "łapali" tego pomysłu, podobnie zresztą jak wielu kolegów Evana. On sam i inni entuzjaści appki tłumaczyli, że istota pomysłu tkwi w tym, by użytkownicy zdali sobie sprawę, jaką wartość w komunikacji stanowi jej ulotność. Spiegel stworzył narzędzie, które pozwala zobaczyć, co słychać u przyjaciółki, gdy budzimy się rano, albo podzielić się ze znajomym jakąś zabawną chwilą złapaną w postaci krótkiego filmu, który zaraz zniknie, bo tak naprawdę nie warto go zapisywać. Kluczem do sukcesu Snapchata była zmiana schematu. Najogólniej rzecz biorąc, komunikatory i serwisy społecznościowe opierały się wcześniej na komunikacji tekstowej. Spiegel razem ze współzałożycielami firmy postanowili, że ich aplikacja, początkowo nazwana Picaboo, będzie napędzana nie słowem, a obrazem. Według zagorzałych zwolenników, Snapchat przywraca utraconą w sieci prywatność i bezpieczeństwo - czyli to, na czym pierwotnie zbudowano serwisy społecznościowe, nim twórcy Facebooka i Twittera ulegli pokusie wykreowania nowego Google’a i zaczęli pozyskiwać użytkowników za wszelką cenę. Różnicę widać, gdy porównamy średnią liczbę znajomych w konkretnym serwisie. Na Facebooku jest to grono ok. 150-200 bliższych i dalszych znajomych, snapami dzielimy się natomiast z paczką 20-30 przyjaciół.

 

Zuckerberg dostał kosza

Co do tego, kto tak naprawdę był pomysłodawcą Snapchata, krążą różne wersje. Ta najbardziej oficjalna mówi o tym, że pomysł aplikacji zgłosił Spiegel, jako projekt w ramach zajęć na studiach. W realizacji pierwszej wersji appki pomogli mu Bobby Murphy i Reggie Brown.

Evan Spiegel i Mark Zuckerberg
Evan Spiegel i Mark Zuckerberg

Według innych opowieści pomysł zrodził się podczas imprezy bractwa studenckiego, a jego autorem nie był wcale Evan tylko Brown. Zażądał on podobno 30% udziału, ale Evan się nie zgodził. Brown podsłuchał jego rozmowę z innym współpracownikiem, z której wynikało, że Evan planuje pozbyć się go z firmy. Gdy Spiegiel poprosił go, aby zajął się opatentowaniem Snapchata, Brown postanowił wykorzystać tę sytuację na swoją korzyść, podpisując się wszędzie na pierwszym miejscu, jako najważniejszy inwestor. Niedługo potem Evan odłączył go od informacji z firmy, poprzez zmianę haseł do wszystkich stron, serwerów oraz zerwanie kontaktu. Wtedy Brown zmniejszył swoje wymagania i powiedział, że zadowoli się 20% akcji. Spiegel jednak pozbył go się całkowicie, nic mu nie dając.

Mark Zuckerberg który w podobnych okolicznościach kilka lat wcześniej założył Facebooka, próbował kilka razy odkupić Snapchata. Na początku zaproponował miliard dolarów. Spiegel odmówił. Nie skusił się również na kolejną ofertę - 3 miliardy. Niektórzy pukali się w głowę, ale Evanowi nie chodziło o pieniądze. W końcu, w odróżnieniu od Zuckerberga był "bogaty z domu". Wystarczyło jednak kilkanaście miesięcy, by nowi inwestorzy spółki, wśród których znaleźli się m.in. Sequoia Capital, General Atlantic i Fidelity, przyznali rację pomysłodawcy Snapchata, a nie Zuckerbergowi, który go najwyraźniej nie docenił.

Przez cały 2014 r. do firmy dołączali kolejni menedżerowie, z doświadczeniem w Google czy Facebooku. Najistotniejszym wzmocnieniem okazało się jednak zatrudnienie w grudniu 2014 r. Imrana Khana. Ten bankier, który wprowadzał na giełdę takich gigantów jak Weibo czy Alibabę (największy debiut w historii), w Snapchacie obejmuje stanowisko Chief Strategy Officera. I to właśnie Khan stoi za inwestycją w fi rmę Evana chińskiego potentata e-handlu - Alibaby - który kupił udziały za 200 mln dolarów, co podniosło wartość spółki do 15 mld dolarów. Przed komercją nie da się uciec, ale pierwsza reklama pojawiła się na Snapchacie dopiero 19 października 2014 r. Był to specjalnie przygotowany, 20-sekundowy trailer filmu "Ouija". Evan zapewniał, że reklamy w jego aplikacji będą dostarczały informacji w zabawny i ciekawy sposób. W 2015 r. ruszył więc w trasę po największych agencjach reklamowych i dużych klientach, tłumacząc, jaki potencjał ma obecność na Snapchacie. Wabikiem ma być dostęp do młodych ludzi w wieku 14-24 lata, którzy są mocno związani z aplikacją i spędzają na niej średnio 25 minut dziennie. To ogromna wartość dla firmy, bo ta grupa jest bardzo atrakcyjna, choć łatwo wymyka się większości reklamodawców.

 

Trzy czwarte ruchu mobilnego to Snapchat

W USA ze Snapchata korzysta 60% posiadaczy smartfonów w wieku 13-34 lat. Co więcej, 65% wszystkich użytkowników jest aktywnych - każdego dnia wysyłają fotki i wideo, a łączna liczba oglądanych filmów to ponad dwa miliardy dziennie, czyli połowa tego co na Facebooku. Kilkanaście miesięcy temu w sieci ukazały się dane brytyjskiego operatora komórkowego Vodafone, wg których Snapchat odpowiada za trzy czwarte danych przesyłanych we wszystkich aplikacjach do komunikacji, w tym Facebooka, Whatsapp itd.

Siedziba Snap Inc.
Siedziba Snap Inc.
 
 

Ambicją szefa Snap Inc jest od pewnego czasu udowodnienie, że Snapchat może być poważnym medium informacyjnym. Temu miał służyć uruchomiony w 2015 r. projekt Discover, czyli serwis z krótkimi relacjami wideo dostarczanymi przez CNN, BuzzFeed, ESPN czy Vice. Dzięki temu Snapchat zyskał więcej uznania w oczach potencjalnych reklamodawców, co pomogło w zawarciu pierwszych kontraktów. Zresztą pokazywanie się firm na Snapchacie trudno nazwać typową reklamą - to raczej dialog między marką a potencjalnym klientem, interakcja, wciąganie go w świat producenta. Na razie ze Snapchata korzystają reklamowo głównie branże telekomunikacyjne i spożywcze, którym zależy na early adopters, czyli użytkownikach, którzy najwcześniej eksplorują nowe platformy i wyznaczają trendy.

Spiegel siedzibę Snap Inc. umieścił w pobliżu Muscle Beach w Los Angeles, rozsławionej w latach 70. XX wieku m.in. przez Arnolda Schwarzeneggera. Centrala firmy to dwupiętrowy loft, jeden z dziesiątków budynków wynajmowanych przez firmy w Venice, dzielnicy Los Angeles. W okolicy znajduje się mnóstwo skateparków i niewielkich sklepów, ciągnących się wzdłuż drogi nad oceanem. Na ścianach budynku widać wielkie murale z portretami celebrytów, autorstwa lokalnego artysty, kryjącego się pod pseudonimem ThankYouX.

 

Giełdowy sprawdzian

W 2016 r. przyrost nowych użytkowników istotnie wyhamował, a inwestorzy zaczęli domagać się od firmy Evana wejścia na giełdę. Spółka wynajęła do tego Goldman Sachs i Morgan Stanley. Plan był taki - znaleźć się na giełdzie w marcu 2017 r., by załapać się jeszcze na amerykańską hossę. Inwestorzy obawiali się, by Snap Inc. nie podzielił losu Twittera, któremu nie udało się zbudować trwałego modelu zarabiania pieniędzy i który od giełdowego debiutu w listopadzie 2013 r. stracił ze swojej kapitalizacji 19 mld dol. (58%). Debiut, który odbył się zgodnie z planem 2 marca 2017 r., był bardzo udany. Cena, po której firma sprzedawała 200 mln sztuk akcji przed wejściem na giełdę, wynosiła zaledwie 17 dolarów. To oznacza ponad 8 dolarów zysku na akcji. Snap Inc. pozyskał od inwestorów 3,4 mld dolarów.

Nowojorska giełda w dzień premiery giełdowej Snap Inc.
Nowojorska giełda w dzień premiery giełdowej Snap Inc.
 

Snapchat wszedł do pierwszej ligi i aspiruje do konkurowania z największymi serwisami tego typu, takimi jak Facebook czy Instagram. Najnowsze statystyki wskazują, że z portalu Marka Zuckerberga dziennie korzysta blisko 1,3 mld użytkowników, a na Instagramie loguje się 400 mln osób, a więc odpowiednio ośmio i ponaddwukrotnie więcej niż na Snapchacie. Firma Snap Inc. na razie nie zarabia na interesie - w ciągu ostatnich dwóch lat biznes przyniósł netto prawie miliard dolarów straty. Nawet w prospekcie giełdowym Spiegel, a raczej jego analitycy, napisali wprost: "spółka może nigdy nie osiągnąć rentowności".

Zabawa się skończyła, a akcjonariusze wkrótce zaczną pytać o dochody. Jak zaledwie 27-letni Evan Spiegel sprawdzi się w roli szefa poważnej spółki giełdowej z akcjonariuszami, radą nadzorczą, presją na zyski i dywidendy itd.? Przekonamy się chyba szybko.

Przeczytaj także
Magazyn