Rozmach miał imponować, a może stać się koniecznością. Futurystyczne megaprojekty i wizje sięgają poza Ziemię

Rozmach miał imponować, a może stać się koniecznością. Futurystyczne megaprojekty i wizje sięgają poza Ziemię
Japońska firma kolejowa JR West postanowiła zaangażować wielkiego robota, podobnego do bohaterów komiksów, z głową przypominającą filmowego WALL-E, do naprawy linii kolejowych. Pilotowany jest przez prawdziwego człowieka noszącego zestaw VR. Skoro zamierzamy mówić o wielkich projektach, to niewykluczone, że do ich budowy i obsługi potrzebne będą takie właśnie megaboty.

Budowlany gigantyzm znamy dobrze już od starożytności, egipskich piramid, Wielkiego Chińskiego Muru, Kolosa z Rodos czy monumentalnych figur Buddy z Azji. Wielkie skale często mają racjonalne uzasadnienie, np. wysokościowce - ceny gruntów, ogromne kompleksy biznesowe czy handlowe - potrzeby komercyjne. Jednak elementy „ideowe”, a czasami po prostu dążenie do ustanowienia rekordu i pobicia innych mają często decydujące znaczenie.

Największymi pojedynczymi budowlami pod względem powierzchni są kompleksy związane z przemysłem lotniczym, od zajmującej 398 tys. m2 Boeing Everett Factory, zbudowanej pierwotnie do montażu boeingów 747, dominującej także pod względem kubatury z 13,3 mln m³ i hali Jean-Luca Lagardère w Tuluzie o powierzchni 122 500 m² do montażu Airbusa A380 po liczącą 70 000 m² halę Aerium w Halbe w Niemczech, pierwotnie do budowy gigantycznych sterowców, w której ulokowano rekreacyjny Tropical Islands Resort.

Nie ma to jak wielka infrastruktura

Kilka lat temu Chiny otworzyły swój imponujący megaprojekt - most łączący Hongkong, Makau i miasto Zhuhai. Ma prawie 55 kilometrów długości i jest najdłuższym na świecie mostem morskim. Nowa droga nad morzem pozwoli skrócić czas podróży pomiędzy metropoliami o połowę. Ilość stali zużytej do budowy tej konstrukcji pozwoliłaby zbudować sześćdziesiąt wież Eiffla. Na przeprawę składają się cztery tunele, w tym jeden podmorski. W ramach prac zbudowano również sztuczną wyspę, która służy jako podstawa konstrukcji.

Kraj Środka do długiej listy swoich megaprojektów architektonicznych i infrastrukturalnych dołącza kolejne, np.  realizowany już od lat projekt transferu wody południe-północ. W północnych Chinach mieszka 50% populacji kraju, ale populacja ta jest obsługiwana przez zaledwie 20% chińskich zasobów wodnych. Aby doprowadzić wodę tam, gdzie jest potrzebna, Chiny budują trzy ogromne kanały długości nieomal tysiąc km każdy, które będą dostarczać wodę na północ z największych rzek w kraju. Oczekuje się, że projekt zostanie ukończony w ciągu 48 lat i będzie dostarczał 44,8 miliarda m³ wody każdego roku.

W Chinach powstaje również gigantyczne lotnisko. Oczekuje się, że po ukończeniu budowy, Międzynarodowy Port Lotniczy Daxing w Pekinie (1) przewyższy Międzynarodowy Port Lotniczy Al Maktoum w Dubaju, który też jeszcze nie został zbudowany, pod względem kosztów budowy, powierzchni oraz liczby pasażerów i samolotów. Pierwsza faza projektu została ukończona w 2008 roku, a dalsza rozbudowa ma zostać zakończona do 2025 roku.

Z piętnastu rekordowych mostów dziesięć znajduje się właśnie w Chinach. Najdłuższym mostem obecnie jest most Danyang–Kunshan ma aż 164,8 km długości (2). Most znajduje się na trasie kolejowej łączącej Szanghaj i Nankin w chińskiej prowincji Jiangsu. Przebiega przez deltę rzeki Jangcy, którą cechują nizinne pola ryżowe, kanały, rzeki i jeziora. Most biegnie niemal równolegle do rzeki Jangcy, od 8 do 80 km na południe od jej biegu. Część mostu o długości 9 kilometrów rozciąga się nad jeziorem Yangcheng. Most otwarto w roku 2011 i aktualnie do niego należy rekord Guinnessa w kategorii najdłuższy most na świecie.

2. Most Danyang-Kunshan,
zdjęcie: By MNXANL - Own work, CC BY-SA 4.0, commons.wikimedia.org

Wciąż jednak nie wszystkie megarekordy należą do Chin. Najdłuższym mostem wiszącym na świecie (mierzonym przez długość środkowego przęsła) jest japoński Akashi Kaikyō, znany również jako Most Perłowy - ma długość 3911 m, w  tym jego środkowe i zarazem najdłuższe przęsło wynosi 1991 m, zaś bezwzględna wysokość pylonów mostu to 298,3 m, co przewyższa warszawski Pałac Kultury i Nauki. Najwyższym wiaduktem jest wciąż Millau, zbudowany w ciągu autostrady A75 nad doliną rzeki Tarn w południowej Francji. Jego najwyższy filar ma wysokość 341 m. Projekt powstał w  pracowni projektowej Foster and Partners brytyjskiego architekta lorda Normana Fostera. Został otwarty w 2004 r.

Most, w którym jezdnia znajduje się w największej odległości od lustra wody, zbudowano nad wąwozem Royal Gorge, w którym płynie rzeka Arkansas (stan Kolorado, USA). Most leży 321 m nad poziomem wody. Jest to most wiszący, którego główne przęsło ma 268 m. Został oddany do użytku w 1976 r. Najwyższym mostem kolejowym na świecie jest wiadukt Mala Reka w Kolaśinie na trasie Belgrad-Bar. Ma on 198 m wysokości i został otwarty w 1976 r. Najszerszym z kolei mostem długoprzęsłowym jest mający 48,8 m szerokości Sydney Harbour Bridge (Australia). Przez most biegną dwie linie kolejowe, ośmiopasmowa droga, ścieżka rowerowa i chodnik dla pieszych. Najdłuższym tunelem w ogóle jest mający 137 km Delaware Aqueduct w Nowy Jorku, kolejowym - St. Gotthard Rail Tunnel w Szwajcarii o długości 57 km, drogowym zaś tunel Lærdal w Aurland, w Norwegii - 24,5 km.

Być może znów wszystkich przebiją Chińczycy. Tamtejsze władze rozważają bowiem budowę podwodnego tunelu między miejscowościami Dalian i Yantai, który, jeśli powstanie, będzie najdłuższą tego typu konstrukcją na świecie. Tunel przebiegający pod Morzem Żółtym będzie miał 125 km długości. Koszt jego budowy oszacowano na 43 mld dolarów. Rząd chiński chce też wybudować jeszcze dłuższy podwodny tunel łączący Chiny z Tajwanem. Tunel kolejowy, o wstępnej nazwie Chunnel, miał mieć docelowo co najmniej 135 kilometrów długości. Inwestycja składałaby się z trzech tuneli, a mianowicie dwóch tuneli głównych i jednego mniejszego leżącego pośrodku nich. W sytuacji gdy w ostatnim czasie mamy napięcia polityczne w tym regionie, projekt wydaje się dość odległą i mglista perspektywą.

Wygląda na to, że inne kraje Azji pozazdrościły tych imponujących skali państwom Półwyspu Arabskiego i Chinom i również podejmują megaprojekty. Na pewno należy do tej ligi korytarz przemysłowy Delhi–Mumbai, w ramach którego powstać ma ponad dwadzieścia regionów przemysłowych, osiem inteligentnych miast, dwa lotniska, pięć projektów energetycznych, dwa systemy szybkiego transportu masowego i dwa węzły logistyczne. Pierwsza faza projektu, korytarz towarowy łączący dwa największe miasta Indii, została opóźniona i może być gotowa dopiero w 2030  r., natomiast zakończenie ostatniej fazy planowane jest na 2040 r.

Natomiast Japonia, już od dawna słynąca w kolei dużych prędkości, buduje nową magistralę magnetycznej kolei maglev Chuo Shinkansen (3), która pozwoli podróżować jeszcze szybciej. Oczekuje się, że pociąg będzie poruszał się z prędkością do 505 kilometrów na godzinę i przewiezie podróżnych z Tokio do Nagoi, czyli na dystansie 286 kilometrów, w 40 minut. W planie było ukończenie projektu do 2027 roku. Około 86% nowej linii Tokio–Nagoja będzie przebiegać pod ziemią, co wymaga budowy wielu nowych długich tuneli.

3. Projekt magistrali Chuo Shinkansen,
zdjęcie: By Hisagi (氷鷺) - Own work, CC BY-SA 3.0, commons.wikimedia.org

Tradycyjnym polem rozwoju megaprojektów są wizje infrastrukturalne, np. wielkich mostów i tuneli. Na świecie zbudowano i wciąż buduje się wiele imponujących budowli tego typu. Wizjonerów jednak to wciąż nie zadowala. Kreślą projekty już nie „mega”, ale wręcz „giga”. Do tego rodzaju wizji należy choćby most przez Cieśninę Beringa, czyli drogowe połączenie Ameryki Północnej z Azją, nieco mniejszy, ale wciąż ambitny most omijający Przesmyk Darién pomiędzy Ameryką Północną i Południową, którego nie można przebyć w tej chwili żadnym pojazdem i trzeba opływać drogą morską, mostowo-tunelowe połączenie Gibraltaru z Afryką, tunel łączący Szwecję i Finlandię bez konieczności korzystania z promu lub objeżdżania Zatoki Botnickiej, tunele łączące Japonię i Koreę, Chiny z Tajwanem, Egipt z Arabią Saudyjską pod Morzem Czerwonym a także tunel Sachalin–Hokkaido, łączący Japonię z Rosją.

Te projekty są w tej chwili głównie fantastyką. Zwykle jednak już sama zapowiedź megaprojektu daje spory efekt propagandowy i dające się odczuć efekty gospodarcze, wynikające ze zwiększonego zainteresowania, skupienia uwagi mediów wokół miasta, regionu, państwa.

Można dodać też inne, poza polityczno-społecznymi, pozaekonomiczne korzyści z realizacji megaprojektów. Mowa tu o całej sferze inspiracji technologicznych, powstałych przy okazji innowacji, racjonalizacji itp. Inżynierowie w tego rodzaju projektach maja pole do popisu, kreatywnie przesuwają granice możliwości technicznych i know-how. Nie należy zapominać, że wiele z tych wielkich przedsięwzięć prowadzi do tworzenia rzeczy pięknych, trwałego dziedzictwa kultury materialnej ludzkości.

Licząc na skupienie zainteresowania zapewne, Indie rozpoczęły lata temu budowę najwyższego na świecie posągu, liczącego 182 metry wysokości pomnika Sardara Patela, który był pierwszym ministrem spraw wewnętrznych i wicepremierem niepodległych Indii. Dla porównania, powstający od dekad posąg wodza Szalonego Konia w Dakocie Południowej, ma mieć nieco ponad 170 metrów. Indyjska statua została ukończona. Pomnik w USA nie wiadomo, kiedy powstanie.

Projekty nakreślone już przed laty, które mają powstać w przyszłości, to Wielki Kanał w Nikaragui (alternatywa dla Kanału Panamskiego), kolej maglev Tokio–Osaka w Japonii, międzynarodowy Eksperymentalny Reaktor Termojądrowy [ITER] we Francji (który ma ostatnio problemy), najwyższy budynek świata w Azerbejdżanie, korytarz przemysłowy Delhi–Mumbai w Indiach czy miasto-ściana w Neom, w Arabii Saudyjskiej.

Są wizje o charakterze politycznym. Lider Chin Xi Jinping ogłosił ponad dekadę temu projekt Jedwabnego Szlaku, który ma na nowo zdefiniować szlaki handlowe Chin z krajami Eurazji, czyli około połowy ludności świata. Stary Jedwabny Szlak tworzony był jeszcze w czasach Cesarstwa Rzymskiego pomiędzy Chinami a krajami zachodnimi. Ten nowy projekt jest uważany za jeden z największych projektów infrastrukturalnych, którego szacowany koszt to 900 mld dolarów. Nie ma jednak jednego konkretnego projektu, który można by nazwać Nowym Jedwabnym Szlakiem. To raczej cały kompleks inwestycji, wiodących różnymi drogami. Dlatego uważa się, że to bardziej plan polityczny niż precyzyjnie określony projekt infrastrukturalny.

Geoinżynieria z niewyjaśnionymi skutkami

Kolejny krok to futurystyczne megaprzedsięwzięcia klimatyczno-pogodowe, np. kontrola ekstremalnych zjawisk atmosferycznych, jak tornada i huragany, burze gradowe i piaskowe oraz także panowanie nad trzęsieniami ziemi. Podejmujemy za to wielkie projekty mające na celu „zarządzanie” pustynnieniem, czego przykładem jest tworzenie wielkiej zielonej ściany, czyli masowego sadzenia drzew w jedenastu państwach Afryki Subsaharyjskiej. Do tej kategorii można zaliczyć również wielkie farmy słoneczne pływające na wodzie (4), które nie tylko produkują czystą energię, ale w duże skali chłodzą akweny.

4. Pływająca farma słoneczna, zdjęcie: stock.adobe.com

Od sadzenia lasów na skalę kontynentalną do sztucznego wywoływania opadów deszczu naukowcy zaczęli proponować, testować, a w niektórych przypadkach realizować zakrojone na szeroką skalę projekty geoinżynieryjne mające na celu radykalną transformację planety. Projekty te  mają rozwiązać problemy, takie jak pustynnienie, susza lub nadmiar dwutlenku węgla w atmosferze, ale same są problematyczne.

Zaproponowana przed wielu już laty technika rozpylania wysoko w atmosferze związków siarki, znana też pod skrótem SRM (ang. solar radiation management), polega na odtwarzaniu warunków zachodzących w przypadku wielkich erupcji wulkanicznych, które wyrzucają m.in. te substancje aż do stratosfery. Sprzyja to m.in. tworzeniu chmur i redukcji promieniowania słonecznego docierającego do powierzchni Ziemi.

Naukowcy dowiedli, że wielka erupcja wulkanu Pinatubo na Filipinach doprowadziła do spadku temperatury na całej planecie o ok. 0,5 stopnia Celsjusza na co najmniej dwa lata. Żeby zrównoważyć efekt koncentracji dwutlenku węgla w ziemskiej atmosferze, trzeba by wypompować do stratosfery, jak szacują badacze, przynajmniej pięć milionów ton, lub więcej, SO2 i innych substancji. Niestety metoda siarkowa ma jeszcze jedną wadę. Schładzanie działa dobrze w rejonach cieplejszych. W okolicach biegunów zaś - prawie w ogóle. Zatem, co łatwo wywnioskować, proces topnienia lodów i podnoszenia się poziomu mórz może nie zostać zahamowany. Straty wynikłe z zalewania nisko położonych, nadmorskich terenów mogą więc nie być wcale mniejsze.

Są inne znane projekty tego typu np. pomysł wystrzelenia gigantycznego parasola w przestrzeń kosmiczną w celu ograniczenia ilości promieniowania słonecznego uderzającego w Ziemię. Idea ta istnieje już od dziesięcioleci. Teraz jest twórczo rozwijana. Artykuł opublikowany w 2018 r. w czasopiśmie „Journal of Aerospace Technology and Management” opisuje projekt, który autorzy nazywają Huge Space Shield. Planuje się umieszczenie cienkiej, szerokiej wstęgi włókna węglowego w punkcie Lagrange’a, który jest stosunkowo stabilnym punktem w złożonym systemie ciągnień grawitacyjnych pomiędzy Ziemią, Księżycem i Słońcem. Arkusz blokowałby tylko niewielką część promieniowania słonecznego, ale mógłby wystarczyć, aby obniżyć globalne temperatury poniżej granicy 1,5 stopnia Celsjusza wytyczanej przez Międzynarodowy Panel ds. Klimatu.

Trochę podobny pomysł to wielkie lustra kosmiczne. Został zaproponowany na początku XXI wieku przez astrofizyka Lowella Wooda z Lawrence Livermore National Laboratory w Kalifornii. Aby było to skuteczne, odbiciu musi ulec co najmniej 1% światła Słońca a lustra musiałyby mieć powierzchnię 1,6 miliona km2.

Inni chcą zablokować Słońce poprzez stymulowanie tworzenia się chmur, procesu znanego jako zasiewanie chmur. Do generowania kropelek potrzebne są „zarodki”. Naturalnie, krople wody tworzą się wokół cząstek kurzu, pyłku, soli morskiej, a nawet bakterii. Wiadomo, że mogą do tego posłużyć też substancje chemiczne, takie jak jodek srebra czy suchy lód. Do tych znanych już i stosowanych metod dojść może rozjaśnianie i wybielanie chmur, co zaproponował fizyk John Latham w 1990 roku. Projekt rozjaśniania chmur morskich na Uniwersytecie Waszyngtońskim w Seattle proponuje osiągnięcie efektu wybielania przez rozpylanie wody morskiej w chmury nad oceanem.

Inne znane propozycje zwiększenia albedo Ziemi to również malowanie domów na biało, sadzenie roślin, które są jasne i być może nawet układanie odblaskowych arkuszy na pustyni.

Cały czas entuzjazm pomysłodawców majstrowania przy klimacie, zjawiskach atmosferycznych i oceanicznych na globalną skalę natrafia na pytania, czy naprawdę wiemy wystarczająco dużo, aby bez obaw oddać się geoinżynierii? Co się stanie, jeśli na przykład zasiew chmur na dużą skalę zmieni strumień wodny i opóźni sezon monsunowy w Azji Południowo-Wschodniej? Co by się stało z uprawami ryżu? Albo co  by było, gdyby wyrzucenie ton żelaza do oceanu zniszczyło populację ryb wzdłuż wybrzeża Chile? I tak dalej…

Na przykład, jeśli chodzi o wysiewanie żelaza w oceanie, po raz pierwszy wykonane u wybrzeży Kolumbii Brytyjskiej w Ameryce Północnej w 2012 roku. Szybko zauważono negatywne konsekwencje w postaci zakwitów glonów na dużą skalę. Powstają martwe, śmiertelnie niebezpieczne dla prawie całego życia oceanicznego. Jeszcze wcześniej, w 2008 r., 191 krajów ONZ zatwierdziło zakaz dotyczący nawożenia oceanów z obawy przed nieznanymi skutkami ubocznymi, możliwymi modyfikacjami łańcucha pokarmowego lub tworzenia się rejonów o niskim stężeniu tlenu. W październiku 2018 r. ponad sto organizacji pozarządowych potępiło geoinżynierię jako „niebezpieczną, niepotrzebną i niesprawiedliwą”.

Jak zauważył Brad Plumer w „Washington Post”, po podjęciu projektów geoinżynieryjnych trudno się zatrzymać. Ponieważ jak tylko przestaniemy rozpylać te odblaskowe cząsteczki do atmosfery, Ziemia zacznie się nagrzewać bardzo szybko. A nagłe zmiany klimatyczne są znacznie gorsze niż powolne.

Od gigantycznego teleskopu po mózg matrioszka

Także sferze nauki udzieliła się gigantomania. Budowany obecnie, położony ponad trzy kilometry nad poziomem morza na chilijskiej pustyni Atacama, kosztujący 1,1 mld USD Ekstremalnie Wielki Teleskop, ELT stanie się największym optycznym teleskopem, jaki kiedykolwiek zbudowano. Obiekt ten będzie większy niż rzymskie Koloseum i przyćmi wszelkie istniejące instrumenty astronomiczne na Ziemi. Jego główne zwierciadło, utworzone z 798 mniejszych luster, osiągnie niewiarygodną średnicę 39 metrów. Budowa rozpoczęła się w 2017 roku i ma potrwać osiem lat. Pierwsze światło jest obecnie planowane na 2025 rok. Obsługiwany przez Europejskie Obserwatorium Południowe, które już prowadzi jeden z największych na świecie obiektów astronomicznych w pobliskim Bardzo Dużym Teleskopie (VLT), Ekstremalnie Wielki Teleskop będzie badał egzoplanety.

W budowie we Francji jest też ITER, czyli Międzynarodowy Eksperymentalny Reaktor Termojądrowy. To megaprojekt, w który zaangażowanych jest 35 krajów. Szacowany koszt tego projektu wynosi około 20 miliardów dolarów. Ma to być przełom w budowie wydajnych źródeł energii termojądrowej. Budowane z kolei w Lund w Szwecji od 2014 roku Europejskie Źródło Spalacyjne (ESS) będzie najbardziej zaawansowanym obiektem badawczym w dziedzinie neutronów na świecie, gdy będzie gotowe 2025 roku. Jego działanie przyrównywane jest do mikroskopu pracującego w skali subatomowej.

Trudno nie wspomnieć tu o projekcie następcy Wielkiego Zderzacza Hadronów w Genewie, który nazywany jest Future Circular Collider i chińskim projekcie trzykrotnie większego od LHC akceleratora Circular Electron Positron Collider. Pierwszy miałby powstać do 2036 roku, a drugi ma być gotowy już w 2030. Jednak te naukowe megaprojekty, w odróżnieniu od wyżej opisanych (i już budowanych), są raczej dość mglistą perspektywą.

Jeśli chodzi o superkomputery, to kilka lat temu wydawało się, że rządzić będą tu w sposób trwały Chińczycy. Jednak to  się zmieniło. Obecnie pierwszy na liście jest amerykański Frontier, uruchomiony przez Departament Energii Stanów Zjednoczonych, który zawiera procesory AMD EPYC (8 730 112 rdzeni) i ma moc obliczeniową 1,194 eksaflopsa (jako jedyny wchodzi w skalę eksa). Drugi w rankingu, japoński Fugaku, mieszczący się w RIKEN Center for Computational Science w  Kobe w Japonii, uzyskał wynik 442,01 PFLOPS, mając 7 630 848 rdzeni obliczeniowych, a trzeci jest LUMI w centrum EuroHPC w CSC w Kajaani, w Finlandii, którego wydajność wynosi 309,1 PFLOPS, a opiera się on na procesorach AMD i może pochwalić się 2 220 288 rdzeniami.

Gdy dotarliśmy do superkomputerów, a mówimy tutaj o futurystycznych, wybiegających czasem daleko w przyszłość projektach, to warto wspomnieć koncepcji tzw. mózgu matrioszka, mającego związek z wizją czegoś, co określa się obecnie często jako sfera Dysona. Koncepcja ta pochodzi z twórczości autora science fiction Raya Bradbury’ego, jednak wizje sfer wokół gwiazd traktuje się obecnie jako całkiem możliwy kierunek ewolucji rozwiniętej cywilizacji poziomu II w skali Kardaszewa. Zwykle zwraca się uwagę jedynie na inżynieryjną część wizji - zbudowanie ogromnej, zamykającej Ziemię i naszą gwiazdę konstrukcji kosmicznej, która wykorzystywałaby docelowo całą energię Słońca, czyli 3,8×1026 watów energii. Energia ta zasilać miałaby superkomputer będący mózgiem służącym całej ludzkości. Taki mózg matrioszka to w założeniu coś innego niż sfera Dysona - jego celem jest stanie się maszyną myślową, warstwową strukturą, która może przeprowadzać obliczenia przez setki miliardów lat. Czas życia tego „mózgu” jest ograniczony jedynie czasem trwania gwiazdy-gospodarza, a być może nawet nie musi mieć takiego ograniczenia, gdyż po wygaśnięciu gwiazdy może zostać przeniesiony na inną gwiazdę.

Skonstruowanie takiego gigamózgu w Układzie Słonecznym oznaczałoby, jak to wyobrażają sobie pomysłodawcy, dekonstrukcję całych planet, najpierw Merkurego, potem Wenus i być może innych ciał kosmicznych. Materia tych obiektów posłuży do budowy kolektorów słonecznych i innych elementów systemu. W ten sam sposób przekształcimy asteroidy, księżyce, a w końcu gazowe olbrzymy. Budowa od początku do końca zajęłaby tysiące lat. W sumie superkomputer będzie wymagał 1026 kg materiału. Zdaniem proponujących budowę takiego superkomputera najbardziej efektywną metodą tworzenia konstrukcji byłyby nanofabryki z samoreplikacją. Ten pomysł był szeroko badany w latach 80. przez naukowców i inżynierów NASA. Samoreplikujące się maszyny mogłyby namnażać się z wielką szybkością jak bakterie, które ewoluują w kolonie złożone z setek tysięcy członków w ciągu zaledwie kilku godzin.

Jakkolwiek niezwykła jest sama konstrukcja takiego superkomputera i pomysły na gospodarowanie w nim energią, najbardziej frapuje pytanie, do czego miałby służyć mózg matrioszka. Wizjonerzy twierdzą, że mógłby symulować światy w czasie rzeczywistym, które zaludniane byłyby przez miliardy bilionów ludzi. Ludzi takich jak my, którzy nie mieliby pojęcia, że ich Wszechświat jest symulacją.

Mózg Matrioszki to odległa, jeśli w ogóle realna, przyszłość. Dziś wielkimi i ambitnymi projektami w skali kosmicznej są np. budowa wind na orbitę, farmy słoneczne w przestrzeni, emitujące energię na Ziemię i do baz na innych ciałach kosmicznych. Bazy na Księżycu to nieco bliższa perspektywa, na Marsie - dalsza. Jest przy okazji jedna wizja, która szczególnie działa nam na wyobraźnię. To terraformowanie, czyli przeobrażanie planet w taki sposób, abyśmy mogli na nich bezpiecznie przebywać, osiedlić się i czynić je sobie poddanymi. Zwykle myśli się tu o Marsie, który mógłby być pierwszą wprawką w terraformingu. Jedną z pierwszych rzeczy, których mu brakuje, jest odpowiednio silne pole magnetyczne, które pozwoliłoby nam tam dłużej przebywać bez obawy, że zaszkodzi nam promieniowanie ze Słońca. Jeśli więc chcemy uczynić z Marsa drugą Ziemię, będziemy musieli zapewnić mu sztuczne pole magnetyczne.

Wczesny Mars miał gęstą, bogatą w wodę atmosferę, która jednak stopniowo zanikała bez ochrony silnego pola magnetycznego. Nasze pole jest generowane przez efekt dynamo w jądrze Ziemi, gdzie konwekcja płynnego żelaza generuje ziemskie pole geomagnetyczne. Wnętrze Marsa jest mniejsze i chłodniejsze, więc dynamo magnetyczne działa tam dużo słabiej. Istnieje jednak kilka pomysłów na wytworzenie sztucznego pola magnetycznego. Jeden z nowszych polega na tworzeniu pierścienia naładowanych cząstek wokół Marsa, dzięki jego księżycowi Fobosowi. Fobos jest większym z dwóch marsjańskich księżyców i krąży wokół planety dość blisko, okrążając Marsa co 8 godzin. Zespół proponuje więc wykorzystanie Fobosa poprzez jonizację cząstek z jego powierzchni, a następnie przyspieszenie ich tak, aby utworzyły torus plazmowy wzdłuż orbity Fobosa. Stworzyłoby to pole magnetyczne wystarczająco silne, aby chronić powierzchnię Marsa (5).

5. Plan wytworzenia pola magnetycznego wokół Marsa

Jak wynika z innego tekstu w tym numerze MT mówiącego o długofalowej perspektywie przetrwania naszej cywilizacji, jesteśmy chyba w dłuższej perspektywie skazani na projekty na kosmiczną skalę. Na pewnym etapie mogą stać się wręcz koniecznością. 

Mirosław Usidus