Twórcy zrewoltowani przeciw AI. Hollywood walczy z AI dla nas?

Twórcy zrewoltowani przeciw AI. Hollywood walczy z AI dla nas?
Organizacja skupiająca amerykańskich scenarzystów i innego rodzaju twórców piszących, Writers Guild of America (WGA), zrozumiała dość szybko, jak wielkim zagrożeniem jest rozwój generatorów AI, od ChatGPT po kolejne coraz bardziej zaawansowane modele językowe, dla zrzeszonych w organizacji ludzi. I ogłosiła strajk (1).

W efekcie wiele produkcji filmowych i telewizyjnych musiało zostać przerwanych i odłożonych, co dowodzi, że ludzcy autorzy są wciąż mimo wszystko niezbędni. Jednak, dotyczące głównie stawek i wynagrodzeń, negocjacje z Sojuszem Producentów Filmowych i Telewizyjnych (AMPTP) na razie nie dają efektu. O roztrzygnięciu konfliktu płacowego i, jak to określają skupieni w gildii autorzy, „egzystencjalnego”, w momencie zamknięcia tego wydania MT nic nie było wiadomo.

W tej walce chodzi nie tylko o AI, ale nas interesuje głównie ten element. Twórcy twierdzą, że gdy za pierwszym razem, gdy przedstawiciele WGA zaczęli w rozmowach z AMPTP poruszać kwestię sztucznej inteligencji, przedstawiciele studiów i firm producenckich udawali, że nie rozumieją, o co chodzi. Reprezentanci twórców przypominają w mediach, że podobnie zachowywali się podczas poprzedniego wielkiego strajku autorów w 2007 r., udając, że nie rozumieją potencjału internetu. Ostatecznie, stojąc przed groźbą strajku, koalicja przemysłu filmowo-telewizyjnego przyznała, że korzystanie z AI jest w planach branży.

Kierownictwo WGA w licznych wypowiedziach medialnych opowiada, że już od roku bada sytuację na rynku twórczości graficznej. Jak się okazało, duże kontrakty wciąż trafiają do artystów - ludzi, ale mniejsze zlecenia szybko przesuwają się do generatorów AI, takich choćby jak Midjourney. Oprócz realnych strat w zarobkach jeszcze bardziej irytuje plastyków, grafików i malarzy to, że podstawą działania generatywnej sztucznej inteligencji są ich własne prace, wykorzystywane i przetwarzane przez AI na miliony sposobów. Artyści oceniają to tak, że nowa generacja AI plądruje domenę publiczną z całego Internetu, żerując na materiałach chronionych prawem autorskim, aby następnie wygenerować z tego coś, co wydaje się oryginalne, ale w rzeczywistości jest kradzieżą na szeroką skalę.

Gniew artystów

Pisaliśmy w MT już kilka miesięcy temu, że agencja Getty Images pozwała Stability AI, twierdząc, że twórcy generatora obrazów skopiowali miliony zdjęć chronionych prawem autorskim, aby wytrenować model sztucznej inteligencji, robiąc to „bez pozwolenia... lub rekompensaty... w ramach swoich wysiłków zmierzających do zbudowania konkurencyjnego biznesu”. Potem grupa artystów pozwała twórców generatorów obrazów Stable DiffusionMidjourney za bezprawne wykorzystanie ich sztuki do szkolenia AI. Według nich, np. Stable Diffusion pozwala podrobić styl danego artysty. Za pomocą prostej podpowiedzi użytkownicy mogą wygenerować dowolną liczbę obrazów, które przypominają charakterystyczny język wizualny do-wolnego twórcy. Ewentualny wyrok może ustanowić precedens prawny, gdyż prawo autorskie nie chroni „stylu artysty”, lecz konkretne dzieła.

Jak się zresztą okazało, przeprowadzenie dowodu, że Stable Diffusion i inne firmy AI naruszają prawa autorskie, może nie być łatwe. Zestawy danych LAION, z których korzystali twórcy modeli, to po prostu listy adresów URL do oryginalnych obrazów wraz ze znalezionymi tekstowymi opisami obrazów.

Chociaż zatem wynik tych pozwów jest niepewny, wielu artystów z całego świata jest poruszonych, wręcz oburzonych (2), że ich praca jest wykorzystywana do trenowania algorytmów AI bez pytania lub wynagrodzenia. Może się to zmienić bez potrzeby procesowania. Według CNN, firmy rozwijające generatory AI podjęły rozmowy z artystami w celu wypracowania sposobu wynagradzania za wykorzystanie ich prac. Stability AI ogłosiło w grudniu 2022, że pozwoli artystom na usunięcie ich dzieł z zestawów danych szkoleniowych w wydaniu Stable Diffusion 3.0.

Prawo jednak chyba nie nadąża za zmianami w świecie techniki. Pomijając kontrowersje dotyczące ochrony stylu, prace wygenerowane przez sztuczną inteligencję nie mają autora-człowieka, więc, nawet jeśli zachodzi podejrzenie kopiowania dzieła 1:1, to  prawo nie bardzo wie kogo ścigać. Z kolei twórcy modelu AI tworzą jedynie narzędzie. To może autora tania wpisanego do generatora? Ale przecież nie wiadomo dokładnie, co osoba wprowadzająca podpowiedź chciała osiągnąć.

Ferment udzielił się także branży muzycznej, choć generatory dźwięków są jeszcze w powijakach i dzieła przez nie tworzone raczej śmieszą niż straszą autorów. Mimo to Recording Industry Association of America (RIAA) już wyraziło obawy, że generatory muzyczne napędzane przez AI mogą zagrozić zarówno portfelom, jak i prawom ludzkich artystów.

Wracając do autorów piszących dla Hollywood - dzwonkiem alarmowym było dla nich wydarzenie z lutego 2023 r., gdy magazyn science fiction i fantasy „Clarkesworld” zamknął zgłoszenia nowych prac z powodu zalewu dziełami generowanymi przez sztuczną inteligencję. Udowodniło to, że ludzie aktywnie wykorzystują sztuczną inteligencję do generowania materiałów w celu zarabiania pieniędzy, co ma oczywiste konsekwencje dla twórców pracujących dla Hollywood. Dla WGA stało się jasne, że może zostać wykorzystana przez producentów, studia i inne podmioty oferujące treści filmowo-telewizyjne do całkowitego zastąpienia autorów ludzkich. W najlepszym przypadku zostaliby zredukowani do roli korektorów i redaktorów ostatecznej wersji dzieła AI, poprawiających niedociągnięcia i  błędy w skrypcie wygenerowanym przez model językowy.

Paul Kedrosky, inwestor i wybitny myśliciel AI, powiedział magazynowi „Vanity Fair”: „Strajk autorów jest zbyt łatwo zbywany jako problemy elity, której wygodne i dostatnie życie jest zagrożone. Jednak należy to postrzegać jako pierwszą potyczkę w wojnie nowego typu, w której ponad połowa wszystkich miejsc pracy jest zagrożona na rzecz modeli językowych”. W  tym ujęciu walka związków twórczych Hollywood może doprowadzić do ustanowienia standardów postępowania w sytuacji ekspansji algorytmów i zagrożeń dla miejsc pracy. 

Mirosław Usidus