Kosmos

Kosmos
e-suplement
Opisując trudy, czekające na śmiałków, którzy być może za mniej więcej dwie dekady porwą się z motyką na…. Marsa, często przywołuje się podróżników ery Kolumba czy Vasco da Gamy. Na przekór różnym przeciwnościom płynęli całymi miesiącami w siną dal, pozbawieni kontaktu z najbliższymi i z ojczyzną, narażeni na groźne żywioły, a także na znużenie i bunty załogi, której niektórzy członkowie wcale nie byli przekonani, że jest sens się narażać. Zwłaszcza, że w sumie brakowało gwarancji, iż Ziemia aby na pewno jest okrągła i okręt nie spadnie w końcu z płaskiej krawędzi w tajemnicze zamorskie otchłanie…

Podobnie z załogowym lotem na Czerwoną Planetę – na astronautów czeka kilka długich miesięcy podróży w każdą ze stron, spędzonych w zamknięciu na niezbyt dużej przestrzeni kosmicznego wehikułu, w stałym napięciu, że niemal byle głupstwo, ludzki błąd czy awaria sprzętu mogą tragicznie zakończyć eskapadę. Do tego dodajmy nieznany nikomu wcześniej trud ujarzmienia marsjańskiej „przyrody” tak zupełnie innej od naszej, bez możliwości szybkiego sięgnięcia do jakichkolwiek rezerw.

A jednak może okaże się, że te obawy są trochę na wyrost? Ścisłe przygotowywanie się już dziś do wyprawy, która odbędzie się za kilkadziesiąt lat, przypomina kupowanie dwulatkowi ubrania do szkoły podstawowej. Kto wie, na jakim etapie będą technologie w latach 30. tego stulecia? Czy nie zdarzą się przełomowe odkrycia, burzące nasze wyobrażenia na temat choćby napędów kosmicznych pojazdów? Od której strony by nie patrzeć, wszędzie więcej pytań niż odpowiedzi. Ciężki to kawałek tego kosmicznego chleba, ale przecież próbować trzeba. Bez snucia planów, choćby na wariackich papierach, pewnie do dziś wpatrywalibyśmy się w gwiazdy, siedząc na progu naszych jaskiń…

Przeczytaj także
Magazyn