Gigabitowa lodówka. Dlaczego urządzenia smart są tak głodne danych

Gigabitowa lodówka. Dlaczego urządzenia smart są tak głodne danych
Wykresy pracy smart-pralki LG transferującej gigantyczne ilości danych (prawie 12 GB tygodniowo) stały się internetową sensacją początku 2024 r. Krążyły na ten temat różne teorie - że pralka została zaprzęgnięta do kopania bitcoinów albo że jest częścią botnetu służącego cyberprzestępcom. Pojawiły się też podejrzenia, że producent chce zbyt wiele danych na temat naszej brudnej bielizny.

W spekulacjach na ten temat dominowało przekonanie, że urządzenia tego typu wydobywają dane od właścicieli, aby wykorzystać je do szkolenia AI lub ukierunkowanej, personalizowanej reklamy. Pogląd ten zdaje się wspierać niedawne oświadczeniem firmy LG w sprawie korzystania danych z milionów urządzeń gospodarstwa domowego w celu zwiększania użyteczności oprogramowania opartego na sztucznej inteligencji.

Sprawa nie została do końca wyjaśniona. Trudno znaleźć stanowisko firmy LG w tej konkretne sprawie. Kilka tygodni później pojawiła się w szwajcarskiej gazecie „Aargauer Zeitung” informacja odwołująca się do danych Fortinet zajmującej się cyberbezpieczeństwem, jakoby trzy miliony „inteligentnych szczoteczek do zębów” (1) zostało zhakowanych i użytych do ataku DDoS na inną firmę. Choć nie ma bezpośredniego związku pomiędzy tymi wydarzeniami ani też sama informacja o zniewoleniu szczoteczek do zębów nie jest w pełni wiarygodna, to jednak wskazuje, że masowe ataki na smart-urządzenia domowego Internetu Rzeczy (IoT) i tworzenie z nich botnetów są traktowane jako dopuszczalna możliwość. Nie jest wykluczone, że LG też została siłą inkorporowana do takiego cyberprzestępczego procederu, choć nie ma to dowodu.

1. Inteligentna szczoteczka do zębów Philipsa.
Zdjęcie: stock.adobe.com

Już we wrześniu ubiegłego roku brytyjska grupa konsumencka Which? ogłosiła alarm w sprawie inteligentnych urządzeń domowych gromadzących nadmierne dane użytkowników. Termostaty Google, pralki LG i telewizory Sony to tylko kilka przykładów urządzeń, które proszą (a czasem nie proszą, tylko po prostu biorą bez pytania) o więcej informacji niż to konieczne. Eksperci organizacji zwracają uwagę, że np. termostaty Google pytają użytkowników o lokalizację i kontakty podczas procesu konfiguracji, a pralki LG pytają nawet o datę urodzenia użytkownika. Dane gromadzone przez te urządzenia są często udostępniane zewnętrznym firmom, takim jak Meta, właściciel Facebooka i Instagrama, oraz platformie mediów społecznościowych TikTok.

Z ankiety przeprowadzonej przez Which? wynika, że jedna trzecia respondentów nie czyta polityki prywatności urządzenia, a większość tylko ją przegląda. Trudno się dziwić, bo np. dokumentacja polityki Google Nest ma ponad dwadzieścia tysięcy słów.

Zrozumieć znaczy zaakceptować

Urządzenia smart home, Smart things i IoT (Internet of Things), inteligentne żarówki, głośniki, termostaty, lodówki, zegarki, samochody czy nawet ubrania, łączą się z Internetem i komunikują ze sobą lub z innymi systemami. Są głodne danych z wielu powodów, nie tylko tych złowrogich i inwazyjnych. Przede wszystkim dlatego, że wykorzystują dane do realizacji swoich funkcji, takich jak sterowanie oświetleniem, temperaturą, muzyką, alarmami, przepisami, nawigacją, zdrowiem, bezpieczeństwem itp. Im więcej danych mają, tym lepiej mogą dostosować się do preferencji i potrzeb użytkowników, a także zapewnić im wygodę i oszczędność energii. Wymieniają te dane z innymi urządzeniami lub systemami, aby tworzyć zintegrowane i inteligentne sieci, które mogą współpracować i automatyzować różne zadania. Na przykład, inteligentny termostat może się komunikować z inteligentnymi żarówkami, aby dostosować oświetlenie do pory dnia i temperatury, lub z inteligentnym głośnikiem, aby odtwarzać muzykę relaksacyjną, gdy użytkownik wraca do domu. Aby to osiągnąć, urządzenia te muszą wysyłać i odbierać duże ilości danych przez Internet. Zbierają i przetwarzają dane, aby poprawiać swoje działanie, uczyć się z doświadczenia i dostarczać użytkownikom użytecznych informacji i wskazówek.

Podaliśmy wyżej przykłady ekstremalne, ale w rzeczywistości wiele urządzeń IoT zużywa niewiele danych. Inteligentne termostaty podłączone do Wi-Fi powinny zużywać więcej niż 50 MB miesięcznie. Podobnie inteligentne żarówki, ponieważ normalnie wykorzystują one dane tylko do aktualizacji systemu i bardzo krótkiego reagowania na polecenia włączania/wyłączania. W zależności od producenta można spodziewać się zużycia około 50 MB miesięcznie.

Transfer rośnie, gdy przechodzimy o szczebel wyżej i łączymy różne urządzenia, konfigurując kombinacje wielu systemów. Na przykład, jeśli poprosimy inteligentny głośnik o włączenie świateł, ustawienie timera lub odpowiedź na jakieś pytanie, wymaga to minimalnej ilości danych. Jeśli jednak zaangażujemy go do zamawiania przesyłu strumieniowego muzyki, sygnału stacji radiowej lub filmów z serwisu VOD, ilość danych rośnie do znaczących ilości. Nie jest to może problem, raczej dość oczywista konsekwencja, ale dobrze jest rozumieć, jak to działa i skąd się biorą duże transfery.

Zrozumienie - jak to czy tamto działa - pomaga w wielu przypadkach, np.  taki system jak Google Home wykorzystuje funkcję Cast, by działać popraw-nie. Oznacza to, że urządzenie wysyła pakiety danych w 20-sekundowych odstępach, gdy aktywnie działa, a jeśli zostanie wprowadzone w tryb uśpienia, to po wybudzeniu urządzenia pakiety będą dostarczane z bardzo dużą prędkością i w bardzo krótkich interwałach czasowych. Może to spowodować gwał-towny wzrost transferu danych. Aby temu zapobiec, należy zrestartować urządzenie lub wyłączyć funkcję Cast.

Kamery podłączone do Wi-Fi, do ochrony domu i monitorowania dzieci lub zwierząt domowych podczas nieobecności zużywają prawdopodobnie najwięcej danych ze wszystkich dostępnych obecnie urządzeń inteligentnego domu. Transfery zależą od kilku czynników, np. od ustawień rozdzielczości. Ustawienie średniej rozdzielczości w kamerze zużyje około 60 GB miesięcznie. Natomiast ustawienie wysokiej rozdzielczości zwiększy ją do 140 GB. Przy najniższej rozdzielczości będzie potrzeba około 18 GB miesięcznie.

Można znacznie zmniejszyć te wartości, zmieniając rozdzielczość na najniższe ustawienie lub planując włączanie kamery tylko w określonych godzinach. Kamery wideo do dzwonków do drzwi zazwyczaj wykorzystują wyższą rozdzielczość niż inne kamery, co oznacza, że mogą zużywać od 50 do 300 GB miesięcznie. Podobnie jak w przypadku kamer bezpieczeństwa, różni się to znacznie w zależności od ustawień rozdzielczości. Tak czy inaczej kluczem jest poznanie i zrozumienie zasad działania urządzeń. Gdy wiemy, dlaczego transfer jest tak duży, i powody mają techniczny charakter, to powinno nas uspokoić.

Twój dom może być szeroko znany - zadbał o to odkurzacz

Praktycznie każde inteligentne urządzenie gromadzi i przesyła dane o tym, jak z niego korzystamy - głównie to czyni je „inteligentnymi”. W przypadku większości urządzeń gospodarstwa domowego wykorzystanie danych jest możliwe do opanowania, choć nadal należy zwracać uwagę na aktualizacje oprogramowania i inne zdarzenia powodujące gromadzenie danych. Poza samą ilością transferu danych w przypadku tych urządzeń pojawia się inny ważny problem - prywatność.

Już w 2017 roku dyrektor generalny firmy iRobot wprawił klientów w zdumienie deklaracją, że jego firma jest otwarta na sprzedaż map domów generowanych przez odkurzacze Roomba (2) innym firmom. Chociaż później tłumaczył się z tego, zapewniając, że iRobot nie udostępni danych klientów bez zgody, incydent ten uświadomił wielu osobom, że inteligentne technologie potencjalnie zawsze stanowią zagrożenie dla prywatności i wrażliwych danych użytkowników.

2. Robot-odkurzacz korzystający z mapy mieszkania.
Zdjęcie: stock.adobe.com

Pod koniec 2019 roku badanie przeprowadzone przez Uniwersytet Princeton wykazało, że telewizory podłączone do Internetu, które pozwalają ludziom na strumieniowe przesyłanie filmów i programów z sieciowych serwisów VOD, mają wbudowane mechanizmy (tzw. trackery) śledzące dane użytkowników. „[Na podstawie tych danych] wiele firm potrafi stworzyć dość kompleksowy obraz tego, co oglądasz”, powiedział serwisowi „The Verge” Arvind Narayanan, jeden z autorów badań na Princeton.

W innym badaniu naukowcy z Northeastern University przyjrzeli się ponad osiemdziesięciu inteligentnym urządzeniom domowym i odkryli, że niektóre z nich, w tym dzwonek do drzwi Amazon Ring i Alexa oraz dzwonek do drzwi Zmodo, monitorują, kiedy użytkownik mówi lub porusza się, nawet gdy nie korzysta z urządzenia. „Aplikacja używana do konfiguracji dzwonka nie ostrzega użytkownika, że dzwonek do drzwi wykonuje takie nagrywanie w czasie rzeczywistym, dzwonek do drzwi nie oferuje żadnych wskazówek, że nagrywanie ma miejsce, a jedyne ujawnienie jest napisane drobnym drukiem jako część polityki prywatności”, czytamy w artykule naukowym na temat tych badań.

W badaniach na Princeton zauważono, że niektóre kanały wysyłały nawet niezaszyfrowane adresy e-mail i tytuły filmów do trackerów. Te mogą działać jak mechanizmy śledzące Google, których zadaniem jest precyzyjne celowanie reklam na podstawie wyśledzonych preferencji odbiorcy.

Niektórzy uważają, że gromadzenie danych nie jest z natury złe - może pomóc firmom zwiększyć wydajność urządzeń, zoptymalizować je pod kątem potrzeb użytkowników i opracować lepsze produkty. Jednak ogromne ilości danych, które generują o nas inteligentne urządzenia, mogą być również wykorzystywane w globalnej branży marketingowej. Asystenci głosowi inteligentnych głośników mogą być wykorzystywani do zadawania pytań o rzeczy, którymi jesteś zainteresowany lub które możesz chcieć kupić. Firmy produkujące pralki mogą wiedzieć, jak często pierzesz i w jakich temperaturach - to cenne dane dla firm produkujących detergenty i dostawców energii. Inteligentne kamery bezpieczeństwa mogą wiedzieć, gdzie mieszkasz, jak duży jest twój dom i czy masz fajny samochód, i mogą to wykorzystać do stworzenia profilu zamożności.

Producenci sprzętu zapewniają, że są uczciwi i przejrzyści a klienci sami decydują, jakie dane udostępniają. Wszystko jest na piśmie, w umowach, w warunkach użytkowania dostarczanych klientom. Są to jednak zazwyczaj owe przysłowiowe „małe druczki”, a klientom niestety bardzo nie chce się czytać obszernych dokumentów. 

Mirosław Usidus