Awantura o drukowaną broń
Sprawa wzbudziła ogromne kontrowersje. Drukarki 3D są dostępne w miejscach publicznych, więc istnieje prawdopodobieństwo, że wydrukowana broń może trafić w nieodpowiedzialne ręce, a jej użycie doprowadzi do nieodwracalnego uszkodzenia ciała - wyjaśniał swoją decyzję sąd.
Projekt w 3D stworzyła firma Defense Distributed z siedzibą w Teksasie. To ona miała zamieścić na swojej stronie internetowej instrukcję, jak broń wydrukować i złożyć. Założyciel przedsiębiorstwa, Cody Wilson, jest zwolennikiem prawa do posiadania broni, twierdząc, że to fundamentalne prawo człowieka. Jeszcze w 2013 r. stworzył swój pierwszy projekt broni palnej w technologii 3D, o czym informowaliśmy wówczas w "MT". Krótko po tym opublikował w Internecie instrukcję, którą, jak twierdzi, pobrało 400 tys. osób. Departament Stanu nakazał jednak Wilsonowi usunięcie instrukcji ze strony. Ten w odpowiedzi pozwał Departament, stwierdzając, że podjęta decyzja stoi w sprzeczności z wolnością słowa oraz z drugą poprawką do amerykańskiej konstytucji, gwarantującą obywatelom USA prawo do posiadania broni.
Walka Defense Distributed z amerykańskimi władzami, wsparta przez organizacje broniące drugiej poprawki, trwała ponad cztery lata. W lipcu br. firma wygrała sądową batalię. Departament Sprawiedliwości orzekł, że Amerykanie mogą "mieć dostęp do technicznych danych Defense Distributed, a także mogą o nich rozmawiać, korzystać z nich i je powielać". Decyzja ta wywołała oburzenie ze strony przeciwników prawa do posiadania broni, a potem przyszła decyzja sądu w Seattle. To jednak wcale nie koniec, bo… została ona zaskarżona.
Zwolennicy broni w technologii 3D twierdzą, że sprzęt tego rodzaju nie stanie się powszechny i popularny, a to z powodu bardzo wysokich cen drukarek. Ich zdaniem będzie również nietrwały i zawodny, więc nie ma powodów do obaw związanych z bezpieczeństwem.