Nowe sporty, nowe technologie i materiały
Sensory, wszędzie sensory
W ostatnich latach rośnie przede wszystkim popyt na czujniki i mini sensory, zwykłe układy typu RFID, które wspomagają wyczynowców w trakcie treningów i zawodów sportowych. Sensory można znaleźć wszędzie – w butach biegaczy, w starterach na basenach pływackich, na liniach kortów tenisowych i w piłeczkach, w kostiumach łyżwiarzy szybkich oraz narciarzy. Do pomiarów prędkości piłek stosuje się radary dopplerowskie, które mierzą prędkość obiektów poprzez porównywanie częstotliwości fal nadawanych i odbitych od piłki oraz czasu od odbicia. W rowerach i innych wehikułach do wyścigów instaluje się bezprzewodowe przekaźniki, które śledzą pozycję i ruchy sportowców. Prawie wszyscy znają historię dotyczącą stosowania sensorów w piłkach futbolowych.
Są dyscypliny i dziedziny które od dekad, stanowią poligon testowy dla nowatorskich rozwiązań technicznych. Wynalazki przetestowane w jednym sporcie, wykorzystywane są w innych, o zupełnie odmiennym charakterze. Np. technologia firmy McLaren Applied Technology, wykorzystywana jest w wyścigach Formuły 1 i służy do określania położenia i wzajemnego ruchu kierowcy, wyścigówki i toru względem siebie. Zastosowano ją podczas Olimpiady w Londynie - w konkurencji wioślarstwa do rejestracji wzajemnych ruchów wioseł, łodzi oraz wioślarzy i w kolarstwie. Zapisy owych ruchów bezprzewodowo przesyłane są do odpowiednich serwerów. Następny etap to specjalistyczna analiza i obróbka otrzymanych danych, która pomaga sportowcom osiągać lepsze wyniki.
Gdybyśmy chcieli napisać o wszystkich wynalazkach i ścieżkach, którymi podąża rozwój technologii w sportach, moglibyśmy poświęcać im przez cały rok kolejne wydania MT i zapewne nie wyczerpalibyśmy tematu. Ponieważ jednak jest mnóstwo innych dziedzin życia, nauki i techniki, o których chcemy donosić czytelnikom, skoncentrujemy się tylko na niektórych nowych sportach, wynalazkach i rozwiązaniach całkiem świeżych, zdobywających w ostatnich latach największą popularność.
Mogą skakać czołgi, możemy i my
Tak całkiem nowe i nieznane nie są np. skoki na linie bungee (2). Wciąż jednak budzą niemało emocji i uznawane są za "dyscyplinę" nad wyraz ekstremalną. Nawet, jeśli dekady temu komuś przyszedł do głowy pomysł spadania na linie w kilkudziesięciometrową przepaść (a tak było, bo skoki wg tego pomysłu uprawiali już kilkaset lat temu mieszkańcy jednego z pacyficznych archipelagów), to zapał większości studził od razu brak odpowiedniej technologii i materiałów nadających się do wykonania liny w taki sposób, aby nie zabiła skoczka.
Dopiero wytworzenie odpowiednio wytrzymałego lateksu, którego pasma skręca się zazwyczaj wewnątrz liny bungee w mocne i elastyczne sploty - pozwoliło skoczkom na realizację marzeń. Alternatywnie, obok naturalnej gumy lateksowej w konstrukcji lin do skakania używa się neoprenu, czyli kauczuku syntetycznego. Warkocz elastyczny powleka się wzmocnioną tkaniną bawełnianą lub częściej syntetyczną (nylon). Przeciętna, używana do skoków lina ma zazwyczaj około 1,6 cm średnicy. 30 m tej liny waży ok. 6 kg i nie ma prawa zerwać się przy wadze do 227 kg. Bez jakichkolwiek uszkodzeń powinna wytrzymać, 50 000 skoków. Oczywiście to tylko przeciętna wartość, bo do niektórych wyczynowych pokazów używa się lin o grubości sięgającej nawet kilkunastu cm.
Do bungee w Polsce stosuje się zazwyczaj trzy rodzaje grubości lin: cienka dla wagi skoczka 40-65 kg, średnia 66-90 kg, gruba 90-120 kg. Lina jest najważniejsza, ale nie tylko jej grubość i wytrzymałość decydują o bezpieczeństwie. Do udanego skoku potrzebujemy również odpowiednich zabezpieczeń - taśmy lub uprzęży na kostki, korpus czy biodra.
Kolorystyka lin, przynajmniej wg międzynarodowych norm, nie jest przypadkowa. Kolory oznaczają lata i miesiące produkcji. Te reguły powstały w USA, ale niestety nie wszędzie są przestrzegane. Czasem kolorystyka pokrycia używana jest do oznaczania wytrzymałości liny w kg. Niekiedy zaś po prostu dla ozdoby.
Być może wszystkich niezmiennie zaniepokojonych wytrzymałością bungee i bezpieczeństwem skoków, uspokoi informacja, że liny typu bungee używane są w wojskach desantowych do amortyzacji szarpnięć przy otwieraniu spadochronów z podwieszonymi czołgami! Bo oczywiście, jak wiele wynalazków, bungee opracowano najpierw na potrzeby armii.
Jak się staczać, to tylko w zorbie
W przezroczystej kuli wykonanej z elastycznego, ale trwałego tworzywa sztucznego PVC (polichlorek winylu) lub TPU (poliuretan termoplastyczny) zamyka się człowieka, czasem, kilka osób i jazda, z górki na pazurki - to jest właśnie zorbing.
Może to być staczanie się ze zbocza lub spływanie rwącą rzeką. Kula, a właściwie dwie kule, bo wewnątrz sfery zewnętrznej znajduje się kula - kabina dla pasażerów. Teoretycznie pasażerowie mają być przypięci pasami bezpieczeństwa, ale jak wiadomo, niektórzy wolą jeszcze więcej wrażeń podczas zjazdów i staczają się nieprzypięci.
Warstwa pomiędzy sferą zewnętrzną a wewnętrzną, służy do amortyzacji i pochłaniania uderzeń zorba w nierówności terenu. Ta powietrzna poduszka, o grubości 50-60 cm, poprzetykana jest setkami nylonowych nici. Przezroczyste tworzywo używane do konstrukcji powierzchni kuli ma grubość ok. 0,8 mm. Pasażerowie wchodzą do kuli wewnętrznej przez tunel o średnicy ok. 60 cm. Oczywiście, otwory te nie mogą być szczelnie zamykane, bowiem pojawiłby się problem braku powietrza w środku i amatorzy tej rozrywki mogliby się udusić. Kule do zorbingu są wykonywane ręcznie i testowane przed dopuszczeniem do użycia, otrzymują atest bezpieczeństwa i przechodzą okresowe przeglądy.
Na pomysł takiego "wehikułu" wpadli Zorbs Dwane i Andrew Akers z Nowej Zelandii. Pierwsza plastikowa kula miała zaledwie 1 m średnicy. Szybko jednak powiększono ją do ok. 3,2 m w znanym obecnie układzie "kula w kuli". Tym co odróżnia zorbing od wcześniej znanych konstrukcji podobnego rodzaju, np. sztywnej "chomiczej" kuli, jest elastyczność i podatność dość złożonej plastikowej konstrukcji. Kule do zorbingu będą wykorzystane jako symbol Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2014 roku w Soczi, w Rosji.
Rekordowe zjazdy w zorbie przekraczają pół kilometra długości i prędkość 50 km/h. Oprócz staczania się ze stoku lub poruszania się w poziomie popularny jest aqua zorbing. Jednak w wodzie znacznie częściej widzimy kule typu "chomik", o miękkiej powierzchni. W zawodach, bo ma się rozumieć, są takie, zawodnicy w kulach pokonują tory przeszkód, ścigają się równolegle lub rywalizują w grach podobnych nieco pod względem reguł do komputerowych zręcznościowych zabaw w zbieranie baz i punktów.
W Polsce znacznie częściej można spotkać "mokrą" wersję zorbingu, czyli turlanie się do wody i dalsze ewolucje na jej powierzchni w zwykłej sferze wykonanej z przezroczystego tworzywa sztucznego. Rozrywka ta dedykowana jest zazwyczaj dzieciom, co trudno uznać za sport ekstremalny. Zainteresowani prawdziwym zorbingiem powinni dobrze poszukać. Coraz częściej zdarza się, że w ośrodkach turystycznych w Polsce lub w krajach sąsiednich oferowane są takie zjazdy. Ostatecznie można zorba zrobić samemu. Gotowe półfabrykaty da się zamówić w Internecie, a instruktaż składania można obejrzeć na zaproponowanym przez nas filmie wideo.
Ciąg dalszy artykułu znajdziesz w lipcowym numerze magazynu Młody Technik