Latanie po nowemu - powerbocking i wingsuit flying

Latanie po nowemu - powerbocking i wingsuit flying
e-suplement
Unieść się i zapomnieć o grawitacji? Skakać sobie, ot tak, trzy metry nad ziemią? Przeskakiwać auta, płoty? Biec 30-40 km/h? Kto by tak nie chciał? Dziś, aby tego spróbować, nie trzeba być superbohaterem z komiksu o rozmaitych mocach, ani nawet kangurem. Wystarczy sprzęt, który kosztuje nieco ponad tysiąc złotych i, tu trzeba sobie szczerze powiedzieć, trochę solidnego treningu. To jest właśnie powerbocking.

Zaliczamy ten sport do powietrznych, bo jest bez najmniejszej wątpliwości wyrazem odwiecznej tęsknoty człowieka do oderwania się od ziemi. Powerbocki, bocki, w Polsce zwane też łajzerami, lub po prostu szczudłami, to logiczna kontynuacja różnych wynalazków, które pozwalały wydłużać krok, jak szczudła, a także dalej skakać, jak wszelkiego rodzaju sprężynujące kije i nawet tyczki.

Skuteczność bocków w spalaniu kalorii jest pięć razy wyższa niż podczas biegania.

Powerbocking - zabacz film

Frajda - jak Batman albo wiewiórka

Wyglądającym równie atrakcyjnie z zewnątrz, lecz także równie wymagającym sportem są loty w specjalnych, "wiewiórkowych" kombinezonach, znane na świecie jako wingsuit flying. Dlaczego mówimy o wiewiórkach? Bo inspiracją do stworzenia szybujących kombinezonów z mocnymi błonami, rozpostartymi pomiędzy kończynami, był pewien gatunek południowo-amerykańskich wiewiórek, które "latają" pomiędzy drzewami dzięki błonom, w które wyposażyła je natura.

Wingsuit flying - zobacz film

Ciąg dalszy artykułu znajdziesz w lipcowym numerze magazynu Młody Technik

Przeczytaj także
Magazyn