Od bohaterów po ofiary wypadków drogowych
Podstawową, choć rozłożoną na wiele lat, konsekwencją katastrofy Columbii i śmierci całej załogi (1) było ostateczne wycofanie się przez USA z programu lotów promów kosmicznych i podjęcie prac nad zupełnie nowymi systemami wynoszenia w przestrzeń kosmiczną. Oczywiście – powie ktoś i będzie miał rację – główną przyczyną były zbyt wielkie koszty wysyłania i utrzymywania wahadłowców, ale o nich wiedziano wcześniej i dopiero tragedia Columbii spowodowała przełom. Kolejne skutki to rozpoczęcie prac nad statkiem kosmicznym Orion i rakietą SLS (Space Launch System), przeznaczoną do wynoszenia na orbitę pojazdów załogowych i bezzałogowych. Inne efekty to rozwój prywatnej kosmonautyki, której dano szansę w sytuacji, gdy NASA nie ma własnej, pełnej infrastruktury do wynoszenia ładunków (i ludzi) na orbitę. Kosmiczne katastrofy, mimo strat i traumy, jaka im towarzyszy, mają ogromny wpływ na postęp wiedzy. Na szczęście w ostatnich kilku latach wypadki i katastrofy w przestrzeni kosmicznej nie wiązały się ze śmiercią ludzi. Mniej też dotyczyły NASA i Amerykanów. Najgłośniejsze stawały się porażki rosyjskie, takie jak awaria sondy Fobos-Grunt (2), zanim opuściła ziemską orbitę, zgubienie satelity komunikacyjnego Express-AM4 czy katastrofa statku transportowego Progress 44. Problemy, i to w ogromnej skali, mieli też Chińczycy, którzy tylko w ciągu jednego sierpniowego tygodnia w 2011 r. zaliczyli aż trzy nieudane próby wystrzelenia rakiet, w tym dwie w ramach rozwoju programu stacji kosmicznej. To było i tak zresztą nic w porównaniu z katastrofą rakiety Długi Marsz z 1996 r., która zmieniła podczas startu kurs i w sposób niekontrolowany przeleciała nad lądem, rozbijając się w ogromnej eksplozji (3). Chińskie władze podały, że zginęło wówczas 6 osób, niektóre szacunki mówią o nawet pięciuset rannych. Było to jedno z najtragiczniejszych wydarzeń związanych z programami kosmicznymi w historii.
Ciąg dalszy tematu numeru znajdziesz w czerwcowym numerze magazynu Młody Technik.