Nobel na cenzurowanym
Jak powszechnie wiadomo, noblesse oblige, czyli szlachectwo zobowiązuje. Zadziwiające podobieństwo francuskiego rzeczownika do nazwiska fundatora słynnej Nagrody może wcale nie jest przypadkowe? Poświęcenie się nauce, dajmy na to – fizyce, podporządkowanie swojego życia poszukiwaniom praw rządzących światem, zasługuje z pewnością na szacunek i podziw. Gdy zaślata mrówczej pracy, często niewdzięcznej,czasem niemal darmowej, owocują dla nielicznych wybrańców laurem w postaci Nagrody Nobla, możemy śmiało mówić o naukowym szlachectwie. Czy przyznanie takiego nieśmiertelnego wyróżnienia, a nawet samo dążenie do niego, do czegoś zobowiązuje? Pewnie tak, ale każdy z biorących udział w tej rywalizacji rozumie to po swojemu.
Niektórzy szlachetnie (wszak szlachectwo itd.), a inni samolubnie, bez pardonu walcząc o swoje – np. zasługi z odkryć zespołowych przypisują tylko sobie, eliminują współodkrywców, spieszą się, by pierwsi dotrzeć do mediów i ogłosić własny sukces. Albo nawet samemu zgłaszają swoją kandydaturę do Nobla… Przy okazji nauka idzie jednak cały czas do przodu, zmieniając nasze codzienne życie. Fizyka nie jest wyjątkiem. Noblowskie postaci fizyków i towarzyszący ich wysiłkom rozwój ich naukowego poletka to temat na wiele długich opowieści. Podejmujemy to wyzwanie. Ciąg dalszy tematu numeru znajdziesz w listopadowym numerze magazynu Młody Technik.