Nathan Blecharczyk. Pracowity miliarder

Nathan Blecharczyk. Pracowity miliarder
Ceni sobie prywatność. Tak naprawdę niewiele o nim wiadomo. W Internecie trudno znaleźć jego dokładną datę urodzenia. Wikipedia podaje, że urodził się „ok. 1984 r.” Nazwisko wskazuje polskie korzenie, ale dokładnie jakie – z tym już gorzej.
CV: Nathan Blecharczyk (1)
Data urodzenia: ok. 1984 r.
Obywatelstwo: amerykańskie
Stan cywilny: żonaty
Majątek: 3,3 mld dol.
Wykształcenie: Uniwersytet Harvarda
Doświadczenie zawodowe: Microsoft, od 2008 r. do dziś szef do spraw technologicznych (CTO) firmy Airbnb
Zainteresowania: praca, rodzina

Współtwórca dla niektórych kultowego, dla innych znów genialnego w swojej prostocie serwisu do dzielenia się miejscami noclegowymi, pokojami, mieszkaniami, a nawet domami - Airbnb. Nie chce być gwiazdą mediów. „Niektórzy pragną być sławni - ja nie”, mówi.

Wiadomo, że pochodzi z klasy średniej. Ojciec był inżynierem. Sam Nathan już od dzieciństwa interesował się komputerami i programowaniem. W wieku czternastu lat zarobił pierwsze pieniądze na programie, który napisał. Kilka lat później, jeszcze jako uczeń, dzięki swojej „firmie” miał już na koncie milion dolarów.

Ukończył akademię w Bostonie, a potem, z pieniędzy, które zarobił na pisaniu programów, sfinansował sobie studia na Uniwersytecie Harvarda na kierunku informatycznym. Jak widać, już od wczesnych lat nastoletnich zarabiał pieniądze i był finansowo niezależny. Po studiach zaś nadszedł czas na coś naprawdę wielkiego.

 

Od wolnego materaca do Airbnb

Ta historia zaczyna się od tego, że Brian Chesky i Joe Gebbia, dwaj kumple ze studiów z Rhode Island School of Design, mieli problem z opłaceniem czynszu za mieszkanie w San Francisco. Przy okazji konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Projektantów Przemysłowych, która akurat odbywała się w San Francisco, wpadli jednak na ciekawy pomysł - wynajmą ich uczestnikom łóżka w swoim mieszkaniu. Na szczęście mieli zapasowe materace.

Stworzyli stronę internetową, obiecali domowe śniadania. Znaleźli się chętni. Brian i Joe wynajęli dmuchane materace trzem osobom, które zamieszkały u nich przez kilka dni, płacąc 80 dolarów za noc. Dodatkowo Brian i Joe oprowadzali ich po mieście. Pomysł spodobał się, ale obaj potrzebowali kogoś, kto nadałby biznesowi rozpędu i miał doświadczenie w IT. I właśnie tu zjawia się Nathan Blecharczyk, absolwent Harvardu, którego znali z wcześniejszych lat. Pracował m.in. dla Microsoftu. Wnosi swoją wiedzę i talent programisty, dzięki czemu może powstać profesjonalny serwis.

Mapa pokazująca gości Airbnb w danym momencie
Mapa pokazująca gości Airbnb w danym momencie

Trójka zawiązała spółkę i stworzyła portal Airbedandbreakfast.com z ofertą wynajmu łóżek ze śniadaniem. Gdy startup zaczął zarabiać 400 dolarów tygodniowo, założyciele zwrócili się do siedmiu prominentnych inwestorów o wsparcie w wysokości 150 tys. dolarów w zamian za 10% udziałów. Pięciu z nich odmówiło, zaś dwóch… w ogóle nie odpisało.

Kolejnym wydarzeniem, które pomogło rozkręcić biznes, były wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. W 2008 r. Joe, Brian i Nathan kupili większą partię płatków śniadaniowych i zaprojektowali pudełka dla zwolenników obydwu kandydatów na prezydenta (Baracka Obamy i Johna McCaina) - „Obama O’s” dla zwolenników Partii Demokratycznej i „Cap’n McCain’s” dla popierających kandydaturę Partii Republikańskiej. Rozeszły się w liczbie 800 opakowań i po 40 dolarów każde.

Zarobili 32 tys. dolarów i stali się znani w mediach. Pomogło to w reklamie usług Airbed & Breakfast. Oprócz mediów projektem zainteresował się Paul Graham, współzałożyciel jednego z amerykańskich inkubatorów biznesu - Y Combinator. I choć nie był przekonany do pomysłu wynajmu miejsc noclegowych, podobała mu się innowacyjność pomysłu z płatkami. Dostali od niego 20 tys. dofinansowania.

Nazwa startupu była za długa, więc przemianowali go na Airbnb. Dalej poszło szybko. Minął rok i szefowie mieli już piętnastu pracowników. W każdym kolejnym roku podwajała się wartość firmy. Obecnie Airbnb.com to dziesiątki milionów ofert i tysiące miast na całym świecie, w 190 krajach. Całość biznesu szacowana jest na 25,5 mld dolarów. Eksperci oceniają, że działalność Airbnb wnosi niemal 190 mln euro do budżetu Paryża, a ponad 650 mln dolarów do kasy Nowego Jorku.

Oferta rozwija się nieustannie. Obecnie właściciele ogłaszających się mieszkań, domów i innych miejsc mogą skorzystać z fotografów. Zanim oferta zostanie wstawiona na portal, musi być zweryfikowana przez lokalne biuro Airbnb. Firma wchłonęła m.in. jedną z jej klonów w Niemczech - Accoleo. Twarzą i członkiem rady doradczej Airbnb stał się też aktor Ashton Kutcher.

 

Batalia z hotelarzami

Podobnie jak Uber Jasona Kalanicka Airbnb ma zaciekłych wrogów. W przypadku firmy Blecharczyka i kolegów główny atak nadchodzi ze strony lobby hotelarskiego, ale także władz miast - nie tylko w USA, ale i w Europie. Większość transakcji pomiędzy osobami udostępniającymi sobie wzajemnie miejsca noclegowe nie jest bowiem opodatkowana. Wynajmujący przez Airbnb nie płacą także tzw. opłaty klimatycznej, która jest istotnym źródłem dochodu dla wielu miejscowości.

Igloo – jedno z mniej typowych rodzajów lokum do wynajęcia w Airbnb
Igloo – jedno z mniej typowych rodzajów lokum do wynajęcia w Airbnb

Przeciw serwisowi wystąpiła np. burmistrz Barcelony Ada Cola. Bruksela zastanawia się nad uregulowaniem tego typu usług, jakie prezentuje Airbnb. Hotelarze w wielu krajach poczuli się na tyle zagrożeni, że zaczęli domagać się zamknięcia Airbnb, albo chociaż zmuszenia gospodarzy do przestrzegania szeregu uciążliwych przepisów, regulujących funkcjonowanie rynku zdominowanego przez duże sieci hotelarskie.

Nigdzie jednak na świecie walka nie jest bardziej zacięta niż na Manhattanie, gdzie ceny łóżek hotelowych sięgają poziomu dorównującego wysokością tamtejszym drapaczom chmur. Nowojorscy hotelarze burzyli się, bo ich zdaniem gospodarze z Airbnb nie spełniają tych samych norm bezpieczeństwa, co oni, a do tego użytkownicy unikają płacenia 15-procentowego podatku hotelowego. Wpływowe nowojorskie Stowarzyszenie Hotelarzy twierdziło nawet, że gospodarze zwyczajnie łamią prawo, zabraniające wynajmowania mieszkania na krócej niż 30 dni, jeśli samemu się w nim nie przebywa.

Kampania nowojorskich hotelarzy przyniosła w 2013 r. taki efekt, że stanowy prokurator generalny Eric Schneiderman zażądał, aby serwis ujawnił dane 15 tys. gospodarzy z okolic Nowego Jorku. Jak stwierdził, chce ustalić, czy zapłacili oni podatek hotelowy. Airbnb odmówił wydania informacji, twierdząc, że uzasadnienie wezwania jest zbyt ogólne. Jednak firma wzięła sobie do serca kwestię podatków. W następnym roku zwróciła się do Billa de Blasio, nowego burmistrza Nowego Jorku z prośbą, by zezwolił na zbieranie od gospodarzy Airbnb podatku i zbiorowe odprowadzenie go do kasy rządu, bez angażowania indywidualnych osób w biurokratyczne procedury.

Boje z hotelarzami i władzami toczyły się nie tylko w USA. W Amsterdamie władze miasta obawiały się, że właściciele nieruchomości będą zmuszać stałych lokatorów do opuszczenia mieszkań, by przekształcać je w lokale pod wynajem dla użytkowników Airbnb. Z czasem jednak zaczęły zmieniać zdanie. Wynajmując wolne pokoje, mieszkańcy miasta dorabiają do pensji, a dodatkowe pieniądze przeznaczają na regularne płacenie czynszu i w ten sposób unikają eksmisji, które w starzejącym się społeczeństwie powoli stają się plagą.

 

Trup w ogrodzie

Joe Gebbia, Nathan Blecharczyk i Brian Chesky
Joe Gebbia, Nathan Blecharczyk i Brian Chesky

W biznesie Airbnb zdarzają się sytuacje bardzo nieprzyjemne, nagłaśniane potem przez media. We francuskim Palaiseau grupa wynajmujących znalazła na terenie posesji rozkładające się zwłoki kobiety. „Ale co to tak naprawdę miało wspólnego z naszym serwisem?” śmiał się Blecharczyk w rozmowie z brytyjskim „Guardianem”. „Goście natknęli się na zwłoki, a że akurat byli to nasi klienci, to czysty przypadek.” Potem okazało się, że ciało kobiety znajdowało się w rzeczywistości poza terenem ogrodu, który został wynajęty.

Wcześniej, jeszcze w 2011 r. Airbnb miało trudniejsze momenty, kiedy jedno z udostępnionych mieszkań zostało zdewastowane i okradzione. Po tym wypadku wprowadzono całodobową obsługę klientów oraz gwarancje ubezpieczeniowe dla gospodarzy.

Blecharczyk z całej trójki założycieli Airbnb jest tym „cichym”, ale najważniejszym. Ma żonę, lekarkę i małą córkę, co sprawia, że obecnie pracuje nie sto godzin tygodniowo, ale najwyżej - 60. Z zewnątrz jest postrzegany jako typowy pracoholik całkowicie pochłonięty przez swoje zajęcia w firmie. Sam uważa, że to normalne, iż żyje swoją pracą, bo w końcu to najważniejsza - ale teraz już obok rodziny - rzecz w jego życiu.