Jack Ma - Pieniądze to tylko kłopoty
Ma Yun, albo Jack Ma, urodził się w 1964 r. w Hangzhou i wychowywał w Chinach, w epoce Rewolucji Kulturalnej. Jego dom rodzinny znajdował się nad Jeziorem Zachodnim, jednym z najbardziej znanych miejsc w Chinach, obleganym co roku przez miliony chińskich i zagranicznych turystów.
Oboje rodzice byli wykonawcami ping tan - stylu opowieści i śpiewania ballad wywodzącego się z miasta Suzhou. Jedną z pasji nastoletniego Jacka stał się język angielski.
Do jej rozwinięcia przyczyniła się nauczycielka geografii ze szkoły średniej, która kiedyś opowiedziała historię o tym, jak to nad Jeziorem Zachodnim została zaczepiona po angielsku przez kilku turystów.
Dzięki temu, że znała angielski, była w stanie odpowiedzieć na ich pytania dotyczące geografii tego miejsca.
Morał, jaki przekazała swoim uczniom, był taki: ważne, by znać geografię, ale równie ważne, aby znać angielski - bez tego znajomość geografii zbytnio się nie przyda.
Gdy Chińczyk nie będzie w stanie odpowiedzieć na pytania obcokrajowców, utraci twarz. Po śmierci Mao Zedonga Ma już od 12 roku życia pracował w hotelu.
Dojeżdżał tam rowerem z daleka, bo zależało mu na nauce angielskiego w towarzystwie gości z innych krajów (2).
W zamian za edukacyjne konwersacje oprowadzał za darmo zachodnich turystów po swojej rodzinnej miejscowości, Hangzhou. Był słaby z matematyki i trzykrotnie nie dostał się na studia.
Próbował zdobyć pracę w miejscowej policji, a nawet w restauracji KFC.
Za każdym razem z marnym skutkiem. Marzył o studiach w USA, ale jego kandydatura została dziesięć razy (!) negatywnie rozpatrzona przez Harvard.
Udało mu się ostatecznie skończyć anglistykę w Instytucie Nauczycielskim w Hangzhou, po czym został nauczycielem z pensją 120 juanów miesięcznie, czyli ok. 15 dolarów.
Nastały jednak czasy silnego rozwoju gospodarczego Chin i otwarcia tego kraju na świat.
Jack założył firmę językową, która ułatwiała kontakty między przedsiębiorcami z Państwa Środka i Zachodu.
Odkrycie Internetu
Podczas wizyty w USA w 1995 r. Jack odkrył Internet. Jak sam opowiada, pierwszym hasłem, jakie wpisał w wyszukiwarkę, było "piwo". Zdziwił się, że wśród wyników nie było ani jednej chińskiej firmy.
Nie znalazł właściwie żadnych informacji pochodzących z Chin. Wkrótce powstała jego pierwsza firma internetowa, o nazwie "Chińskie Żółte Strony", uważana za pierwszą internetową firmę w Państwie Środka.
Była to przestrzeń, gdzie firmy miały wystawiać swoje wizytówki i w ten sposób zdobywać klientów i kontrahentów. Zdobycie zaufania użytkowników było trudne, ale powoli wszystko zaczęło sie układać. W ciągu trzech lat Jack zarobił na tym biznesie równowartość 800 tys. dolarów.
Chiny nie były jednak wówczas gotowe na prawdziwą internetową rewolucję. Do Ma zgłosił się rząd z zadaniem kierowania państwową spółką technologiczną o nazwie China International Electronic Commerce Center. Jack został jej szefem działu, ale w 1999 r. wrócił jednak do rodzinnego miasta i podjął kolejną próbę założenia własnej firmy.
Zebrał wspólnie z żoną 2 tys. dolarów i skrzyknął grupę 17 znajomych, zdradzając im swoją wizję rozwoju marki. Tak narodził się Alibaba (3). Nazwa powstaje nieprzypadkowo. Jack wiedział, że prędzej czy później jego strona stanie się międzynarodowa - potrzebował więc nazwy, która będzie bezproblemowo rozpoznawalna pod każdą szerokością geograficzną.
Jako że domena o nazwie Alibaba była już zarejestrowana, Jack mimo napiętego budżetu zdecydował się odkupić ją za 10 tys. dolarów od właściciela z Kanady. Nowy serwis oparty był na zasadach podobnych do amerykańskiego eBaya i naszego Allegro.
Chińscy eksporterzy zamieszczali na stronie Alibaba.com listę swoich produktów, a ich zagraniczni kontrahenci dokonywali zakupów. Biznes spodobał się inwestorom z amerykańskiego Goldman Sachs i japońskiego Softbanku, którzy zainwestowali w niego razem 25 mln dolarów. Gdy zaś eBay próbował wejść na chiński rynek, musiał wobec Alibaby skapitulować (nawiasem mówiąc, trochę podobnie było na polskim rynku przy konfrontacji eBaya z Allegro).
Losy firmy nie rysowały się jednak w pierwszych latach działalności wyłącznie w różowych barwach. Pęknięcie bańki internetowej piętnaście lat temu okazało się bolesne dla Alibaby. W 2001 r. Jack Ma musiał zwolnić wszystkich swoich zagranicznych pracowników.
Udało się jednak przetrwać najgorsze i już rok później Alibaba miał milion użytkowników i zaczął przynosić zyski. Ma rozwijał następne przedsięwzięcia. W kolejnych latach powstały TaoBao (co znaczy po chińsku "poszukiwanie skarbów"), czyli serwis aukcyjny dla zwykłych konsumentów, tym razem zupełnie taki sam jak eBay czy Allegro, a potem Alipay - internetowa platforma płatnicza.
Z obu serwisów korzystają współcześnie setki milionów Chińczyków. Do największych spółek grupy należą także AliExpress i Tmall. Udziały w Alibabie zdecydowała się nabyć jedna z największych firm internetowych, Yahoo!. Gdy we wrześniu 2014 r. wchodziła na nowojorską giełdę, ponad 22% akcji Alibaby wciąż znajdowało się w rękach Yahoo!, która na tej operacji zarobiła krocie.
Jednocześnie sam Jack przyznał w 2010 r. że w życiu nie napisał nawet linijki kodu, ani sam osobiście niczego nie sprzedał klientowi. Komputer po raz pierwszy zobaczył zaś, mając 33 lata. Nasz bohater nie jest postacią tajemniczą, milczącą i bezwzględną, jak często przedstawia się azjatyckich ludzi biznesu.
Pozwala sobie na całkiem spory, jak na Chiny i jego pozycję, luz i ekstrawagancję. Kiedy Alibaba świętował swoje 10 urodziny, Jack przed szesnastoma tysiącami pracowników firmy zaśpiewał piosenkę "Can You Feel The Love Tonight" Eltona Johna.
Podczas występu miał założoną perukę i strój sceniczny, a usta pomalował szminką (4). W ten sposób pokazał, jak duże ma poczucie humoru i dystans do siebie. Co roku w maju prowadzi również masowe ceremonie ślubne dla pracowników Alibaby - w ostatniej wzięło udział ponad sto par.
Nieprzyzwoicie bogaty, ale nie do końca szczęśliwy
Obecnie Alibaba obsługuje blisko 80 mln klientów na całym świecie. We wrześniu 2014 r. oferta publiczna (IPO) chińskiej spółki na amerykańskim parkiecie była warta 21,8 mld dolarów, czyli najwięcej w historii USA.
Na debiucie ceny firmy poszybowały w górę - od początku giełdowej sesji za jedną akcję płacono 92,70 dolara, czyli o ponad jedną trzecią więcej niż wynosiła cena emisyjna (68 dolarów). W ciągu pierwszych 15 minut sprzedano 127 mln akcji.
Na koniec sesji osiągnęły one poziom 93,89 dolara (+38,07%). Wartość rynkowa spółki przekroczyła 230 mld dolarów. Sam Jack stał się, jak w takich przypadkach niekiedy mawiamy, nieprzyzwoicie bogaty (5), posiadając majątek wyceniany na ponad 20 mld dolarów.
Wiadomo, że ludzie równie majętni, wzbogacający się w tak oszałamiający sposób, cieszą się zainteresowaniem mediów. I te oczywiście zaczęły pytać go, czy czuje się szczęśliwy. Jego odpowiedzi dalekie były od standardowych formułek.
Jak poinformował serwis CNN Money, podczas wystąpienia na konferencji Clinton Global Initiative przedsiębiorca stwierdził, że najbardziej radosny okres w jego życiu to był czas, kiedy był nauczycielem języka angielskiego i zarabiał grosze.
Jack Ma wspomniał również o swojej pierwszej wypłacie, która wynosiła zaledwie 20 dolarów i, jak powiedział, dzień jej otrzymania był najwspanialszym dniem w karierze. Ma twierdzi, że posiadanie skromnych zasobów finansowych zapewnia zadowolenie i spokój ducha, natomiast jeśli mamy na koncie 10 mln dolarów, wówczas zaczynamy się martwić, na co je wydać i jak odpowiednio zainwestować.
Prawdziwy kłopot, wg niego, pojawia się wtedy, kiedy zarobimy już miliard dolarów, ponieważ ludzie oczekują od nas, że będziemy wydawać pieniądze rozsądnie i z korzyścią dla innych osób. Mówił: "Jeśli masz kilka milionów, jesteś bogaty.
Jeśli masz 10 do 20 mln, masz kapitał. Ponad 100 mln to już zasoby społeczne. To nie są moje pieniądze. Nie sądzę, bym mógł je wydać. Mogę spać tylko w jednym łóżku. Mogę zjeść tylko trzy posiłki. To wszystko." Nie wspomina również dobrze chwil, gdy jego firma wchodziła na nowojorską giełdę, choć przecież ludzie z zewnątrz odbierali je za niezwykle radosne.
Właśnie wtedy zetknął się bowiem pierwszy raz z ogromną presją wynikającą z faktu, że cały świat zaczął obserwować ceny akcji serwisu i obarczać go odpowiedzialnością za ich wysokość. W 2005 r. Światowe Forum Ekonomiczne zaliczyło Ma do grona młodych liderów biznesu.
W 2007 r. "Businessweek" przyznał mu tytuł Biznesmena Roku. W 2009 r. znalazł się w setce najbardziej wpływowych osób w rankingu tygodnika "Time". Nie jest jednak obecnie jedynie człowiekiem biznesu. Nie zrezygnował z dawnych hobby - gry w pokera z przyjaciółmi czy medytacji w górach i ćwiczeń tai- -chi (6).
Uwielbia też książki o przygodach mistrzów kung-fu - nie tylko je czyta, ale także pisze, a nauki z nich wynikające przekazuje pracownikom firmy. Wraz z innym słynnym Chińczykiem - malarzem Zeng Fanzhi - namalował niedawno obraz "Raj" (7), przedstawiający Ziemię widzianą z kosmosu.
"Pierwszy raz zabrałem się za malowanie obrazów. Możliwość współpracy z Zeng Fanzhi przy tworzeniu tego dzieła była dla mnie zaszczytem" - napisał Jack Ma w aukcyjnym katalogu. Obraz sprzedano chińskiemu biznesmenowi Qian Fenglei, na aukcji zorganizowanej przez Sotheby's, za 5,4 mln dolarów.
Zwyczajem miliarderów, Ma coraz chętniej angażuje się w działalność charytatywną, a przykładem dla niego jest w tej kwestii Warren Buffett. W ubiegłym roku założył fundusz, którego celem jest wspieranie ochrony środowiska, opieki zdrowotnej oraz edukacji w Chinach.
Niedawno twórca Alibaby kupił wielką nieruchomość w stanie Nowy Jork za 23 mln dolarów, planując przekształcenie jej w obszar chroniony.