Bezpilotowe samoloty pasażerskie

Bezpilotowe samoloty pasażerskie
Samolot pasażerski (1) pilotowany bez udziału człowieka na pokładzie odbył kilkanaście miesięcy temu swój pierwszy próbny lot - z miejscowości Warton w angielskim hrabstwie Lancashire na lotnisko w szkockim Inverness i z powrotem.

Jak podkreślają przedstawiciele konsorcjum ASTRAEA, prowadzącego testy bezzałogowej maszyny pasażerskiej, ok. 800-kilometrowy lot miał miejsce w cywilnej przestrzeni powietrznej.

W rzeczywistości lot nie był całkiem bezzałogowy. Na pokładzie odrzutowca znajdował się pilot, który brał udział w starcie maszyny, ale później usiadł na miejscu dla pasażera i przekazał kontrolę operatorowi na ziemi. Za sterami znalazł się ponownie podczas lądowania.

Samolot typu "biznesowy jet", z dziewiętnastoma miejscami, ochrzczony przez media "dronelinerem", czeka jeszcze wiele testów. Docelowo przewiduje się, że bez udziału pilota odbywać się będą także najtrudniejsze manewry, w tym start i lądowanie.

Samolot Jetstream, produkcji konsorcjum ASTRAEA - tzw. droneliner
1. Samolot Jetstream, produkcji konsorcjum ASTRAEA - tzw. droneliner

Piloci tylko doglądają?

Dramatyczne wypadki lotnicze, takie jak rozbicie się na Atlantyku samolotu linii Air France w czerwcu 2009 r. czy uderzenie w skały nadmorskie przed pasem lotniska w San Francisco maszyny Asiana Airlines w 2013 r., mają jedną wspólną cechę - piloci wierzyli, że automatyczne urządzenia pokładowe wybawią ich z kłopotów.

Eksperci twierdzą, że niejasna granica pomiędzy odpowiedzialnością człowieka i maszyny, w miarę postępującej automatyzacji procesów zachodzących na pokładzie, coraz częściej staje się przyczyną zagrożeń bezpieczeństwa lotów cywilnych.

Wbrew pozorom reakcja na ten problem nie musi wcale polegać na powstrzymywaniu technologii automatycznego pilotażu, tylko na czymś odwrotnym - całkowitej eliminacji człowieka za sterami na pokładzie.

Historycznie rzecz biorąc, jak podaje serwis Planecrashinfo.com, to właśnie błędy ludzkiej załogi były przyczyną co najmniej połowy wypadków lotniczych. Czy zatem zastąpienie ludzi automatami zmniejszy liczbę katastrof o połowę?

Kabina pilotów w Boeingu 747
2. Kabina pilotów w Boeingu 747

Trudno ukryć, że linie lotnicze byłyby zachwycone taką zmianą. Gdyby tylko okazała się możliwa, zapewne wprowadziłyby ją natychmiast, z satysfakcją licząc oszczędności na płacach, szkoleniach i nawet kosztach paliwa. A pasażerowie…?

No właśnie - zachodzi zasadnicze pytanie, jak na pozbawione ludzkiej załogi samoloty pasażerskie reagowaliby ludzie, którzy mieliby nimi podróżować? Czy niższa cena biletów byłaby dla nich wystarczającym argumentem?

Prawda jest jednak taka, że już obecnie piloci rzadko ingerują w pracę automatycznych systemów kontroli (2), które mogą przejąć maszynę tuż po oderwaniu się od ziemi i doprowadzić ją do bezpiecznego lądowania na lotnisku docelowym. Wszystko idzie gładko, o ile nie zachodzą żadne nadzwyczajne lub ekstremalne okoliczności.

W przypadku uszkodzeń konstrukcji samolotu lub gwałtownych zjawisk atmosferycznych komputery pokładowe potrafią bowiem nieoczekiwanie zrzucać całość zadań na pilotów. Mogą również zalać załogę powodzią alarmów i sprawdzających procedur, wprowadzając chaos w kokpicie.

Tak się stało np. w listopadzie 2010 r. w samolocie linii Qantas z 469 osobami na pokładzie. W pewnym momencie eksplodował silnik, odcinając 120 przewodów kontrolnych. Piloci, którzy skupieni byli na bezpiecznym lądowaniu w Singapurze, zalani zostali 120 listami procedur i instrukcji, które wyświetlały się im jedno po drugim na ekranach komputerów.

Jedna z wizji przyszłego pasażerskiego pojazdu latającego pozbawionego pilota
3. Jedna z wizji przyszłego pasażerskiego pojazdu latającego pozbawionego pilota

Ostatecznie udało im się wylądować bez ofiar. Gdyby więc projektować i programować komputery tak, aby sprawdzały się nie tylko w sytuacjach spokojnego lotu, kiedy wszystko przebiega normalnie, ale również potrafiły radzić sobie z nadzwyczajnymi zdarzeniami?

Miałoby to sens, choćby ze względu na szybkość reakcji. U człowieka o dobrym refleksie od bodźca do akcji w najlepszym razie mija pół sekundy. Komputer potrzebuje na to samo milisekund. Specjaliści uważają jednak, że do bezpilotowych samolotów pasażerskich jeszcze długa droga.

W pierwszej kolejności zacznie dochodzić do testów na liniach przewożących cargo, w samolotach firm kurierskich. Wstępem do dalszych działań będzie pewnie wyeliminowanie drugiego pilota, którego miejsce zajmie maszyna.

Dopiero potem przyjdzie czas na samoloty bez pilotów. Dla branży przewozów towarowych mogą to być lata 30. obecnego stulecia. Perspektywy czasowej dla lotów pasażerskich tego typu póki co nawet się nie nakreśla (3).

Mirosław Usidus