Patent co miesiąc - Jerome H. Lemelson

Patent co miesiąc - Jerome H. Lemelson
Tym razem przypominamy wynalazcę, który wprawdzie wzbogacił się na swoich pomysłach, ale wiele osób - a zwłaszcza wielkie korporacje - traktowało go jako tzw. patentowego trolla. Sam uważał się za rzecznika sprawy niezależnych wynalazców.

CV: Jerome „Jerry” Hal Lemelson

Data i miejsce urodzenia: 18 lipca 1923 r. w Staten Island, USA (zm. 1 października 1997 r.)

Obywatelstwo: amerykańskie                        

Stan cywilny: żonaty, dwoje dzieci

Majątek: trudny do oszacowania, gdyż nie wszystkie spory patentowe zostały rozstrzygnięte

Wykształcenie: Uniwersytet Nowojorski

Doświadczenie zawodowe:               niezależny wynalazca (1950-1997), założyciel i szef firmy Licensing Management Corporation

Zainteresowania: technika, życie rodzinne

Jerome Lemelson, nazywany przez przyjaciół i rodzinę po prostu "Jerry", uważał wynalazczość i innowacyjność za podstawy "amerykańskiego snu". Był posiadaczem ok. sześciuset patentów! Jak obliczono, daje to średnio jeden patent miesięcznie przez pięćdziesiąt lat. I wszystko to osiągnął samodzielnie, bez wsparcia uznanych instytucji badawczych czy działów badań i rozwoju wielkich firm.

Automatyczne systemy produkcji oraz czytniki kodów kreskowych, technologie wykorzystywane w bankomatach i telefonach bezprzewodowych, kamkorderach i komputerach osobistych - nawet płaczące lalki dla niemowląt, to pomysły w całości lub częściowo Lemelsona. W latach 60. XX wieku udzielał on licencji na elastyczne systemy produkcyjne, w latach 70. - na głowice taśm magnetycznych dla japońskich firm, a w latach 80. - na kluczowe komponenty komputera osobistego.

 

"Wizja maszynowa"

Urodził się 18 lipca 1923 r. w Staten Island, w stanie Nowy Jork. Jak podkreślał, od wczesnych lat wzorował się na Thomasie Edisonie. Zdobył tytuł licencjata i magistra inżynierii lotniczej, a także dodatkowo magistra inżynierii przemysłowej na Uniwersytecie Nowojorskim, który ukończył w 1951 r.

Zanim jeszcze poszedł na studia, projektował broń i inne systemy dla Wojskowego Korpusu Lotniczego, podczas II wojny światowej. Po zdobyciu dyplomów inżynierskich i udziale w pracach nad projektem marynarki wojennej przy budowie silników rakietowych i pulsacyjnych, miał krótki epizod zatrudnienia w zakładzie przemysłowym na stanowisku inżyniera. Zrezygnował jednak z tej pracy na rzecz zajęcia, które mu się znacznie bardziej podobało - niezależnego wynalazcy i "wymyślacza" pracującego na własny rachunek.

Od 1950 r. rozpoczął składanie patentów. Większość jego wynalazków z tamtego okresu była związana z przemysłem zabawkarskim. Były to lukratywne innowacje. Branża ta w okresie powojennego baby-boomu szybko się rozwijała i wciąż potrzebowała nowości. Później przyszedł czas na "poważniejsze" patenty.

Wynalazkiem z tamtych czasów, z którego Jerome był najbardziej dumny i który w specyficzny sposób przyniósł mu wielki majątek, był uniwersalny robot, potrafiący mierzyć, spawać, zgrzewać, nitować, transportować i sprawdzać pod kątem jakości. Opracował ten wynalazek szczegółowo i w Wigilię Bożego Narodzenia w 1954 r. złożył 150-stronicowy wniosek patentowy. Opisywał w nim precyzyjne techniki wizualne, w tym tzw. widzenie maszynowe, które wówczas nie były znane, a na ich wdrożenie trzeba było - jak się okazało - czekać jeszcze cale dekady. Dopiero o współczesnych zrobotyzowanych fabrykach można powiedzieć, że realizują w pełni idee Lemelsona.

W dzieciństwie, ze swoim bratem i psem - Jerome po lewej

W dzieciństwie, ze swoim bratem i psem - Jerome po lewej

 

Jego zainteresowania zmieniały się w miarę rozwoju technologii. Zgłaszane przezeń patenty dotyczyły faksów, magnetowidów, przenośnych magnetofonów, skanerów kodów kreskowych. Inne jego wynalazki to m.in. podświetlane znaki drogowe, termometr głosowy, wideo-telefon, urządzenie do weryfikacji wiarygodności kredytowej, zautomatyzowany system magazynowy oraz np. system monitorowania pacjentów.

Pracował w rozmaity sposób. Gdy np. wraz z żoną przeprowadzał ręczne poszukiwania archiwów w amerykańskim Urzędzie Patentowym, zmęczony żmudną pracą zaczął myśleć o sposobach zmechanizowania systemu. W rezultacie powstała koncepcja przechowywania dokumentów i materiałów wideo na taśmie magnetycznej. W 1955 r. złożył odpowiednie zgłoszenie patentowe. System archiwizacji wideo wg jego opisu miał dawać możliwość odczytywania klatka po klatce obrazów na monitorze telewizyjnym. Lemelson opracował również projekt mechanizmu do obsługi taśmy, który później stał się podstawowym elementem składowym dyktafonów kasetowych. W 1974 r. na podstawie posiadanych patentów Lemelson sprzedał firmie Sony licencję na budowę miniaturowego napędu kasetowego. Później wykorzystano te rozwiązania w kultowym Walkmanie.

Rysunki z wniosku patentowego Lemelsona
Rysunki z wniosku patentowego Lemelsona

Licencjodawca

Sprzedawanie licencji to był nowy pomysł biznesowy wynalazcy. Pod koniec lat 60. założył w tym celu firmę Licensing Management Corporation, która miała sprzedawać jego wynalazki, ale także innowacje innych niezależnych wynalazców. Jednocześnie ścigał firmy bezprawnie korzystające z jego opatentowanych rozwiązań. Po raz pierwszy uczynił to, gdy pewne przedsiębiorstwo zajmujące się handlem zbożem nie wyraziło zainteresowania zaproponowaną przez niego konstrukcją skrzynki, a po kilku latach zaczęło stosować opakowania wg jego wzoru. Złożył pozew, który został oddalony. W wielu późniejszych sporach udawało mu się jednak wygrać. Przykładowo, po walce prawnej z firmą Illinois Tool Works wygrał zadośćuczynienie w wysokości 17 mln dolarów za naruszenie patentu na narzędzie ze spryskiwaczem.

Był znienawidzony przez swoich sądowych przeciwników. Został jednak uznany za prawdziwego bohatera przez wielu niezależnych wynalazców.

Głośne stały się jego boje o prawa do patentów na wspomniane "maszynowe widzenie", związanych z pomysłem z lat 50. Chodziło o skanowanie danych wizualnych przez kamery, zapisywane następnie w komputerze. W połączeniu z robotami i kodami paskowymi, owa technologia może być wykorzystywana do sprawdzania, manipulacji lub oceny produktów przemieszczających się po linii montażowej. Lemelson pozwał wielu japońskich i europejskich producentów samochodów i elektroniki za naruszenia dotyczące tego patentów. W wyniku porozumienia zawartego w latach 1990-1991, producenci ci uzyskali licencję na wykorzystanie jego rozwiązań. Szacuje się, że branżę samochodową kosztowało to grubo ponad 500 mln dolarów.

W 1975 r. dołączył do amerykańskiego Komitetu Doradczego Urzędu Patentowego i Znaków Towarowych, aby pomóc w doskonaleniu systemu patentowego. Jego spory sądowe z korporacjami doprowadziły do dyskusji nad amerykańskim prawem w tej dziedzinie, a potem do jego zmian. Dużym problemem były długotrwałe procedury rozpatrywania wniosków patentowych, które w praktyce prowadziły do blokowania innowacji. Niektóre z wynalazków zgłoszonych przez Lemelsona jeszcze za życia zostały oficjalnie uznane dopiero dekadę po jego śmierci.

Krytycy zarzucają firmie Lemelsona, że przez dziesięciolecia manipulowała amerykańskim Urzędem Patentów i Znaków Towarowych. Oskarżają wynalazcę o wykorzystywanie luk prawnych, które zmusiły aż 979 firm - w tym Forda, Della, Boeinga, General Electric, Mitsubishi czy Motorolę - do zapłacenia 1,5 mld dolarów z tytułu opłat licencyjnych.

"Jego patenty nie mają żadnej wartości - są literaturą science-fiction", mówił przed laty Robert Shillman, założyciel, przewodniczący i dyrektor naczelny Cognex Corp., największego na świecie producenta rozwiązań wizyjnych do maszyn. Nie można jednak tej opinii traktować jako wypowiedzi niezależnego eksperta. Firma Cognex przez wiele lat procesowała się z Lemelsonem o prawa do patentów na systemy wizyjne…

Spór o Lemelsona dotyczy właściwie samej definicji wynalazku technicznego. Czy patentem powinien być objęty jedynie pomysł, bez szczegółowego uwzględniania wszystkich detali i metod wykonania? Czy przeciwnie - prawo patentowe dotyczyć ma gotowych, działających i sprawdzonych urządzeń? Łatwo sobie przecież wyobrazić sytuację, w której ktoś wpada na pomysł zbudowania czegoś lub opracowuje ogólną metodę produkcji, ale nie umie tego wykonać. O koncepcji dowiaduje się jednak ktoś inny i realizuje ów cudzy pomysł. Który z nich powinien otrzymać patent?

Lemelson nigdy nie zajmował się budową modeli, prototypów ani tym bardziej firmy wcielającej jego innowacje w życie. Nie taki miał pomysł na karierę zawodową. Nie tak pojmował rolę wynalazcy. Amerykańskie władze patentowe zresztą nie wymagały dostarczania fizycznych realizacji pomysłów, lecz odpowiedniego opisu.

"Jerry" z żoną
"Jerry" z żoną

W poszukiwaniu najważniejszego patentu…

Swój majątek "Jerry" przeznaczył w dużym stopniu na Fundację Lemelsona, założoną w 1993 r. wraz z żoną Dorothy. Ich celem była pomoc w promocji wynalazków i innowacji, inspiracja oraz edukacja następnych pokoleń wynalazców, a także zapewnianie im środków na przekształcanie pomysłów w przedsiębiorstwa i komercyjne technologie.

Fundacja opracowała kilka programów mających na celu motywowanie i przygotowywanie młodych ludzi do tworzenia, rozwijania i komercjalizacji nowych technologii. Ich zadaniem było także kształtowanie świadomości społecznej na temat roli, jaką wynalazcy, innowatorzy i przedsiębiorcy odgrywają w podtrzymywaniu i umacnianiu rozwoju gospodarczego swoich państw, jak również w kształtowaniu codziennego życia. W 2002 r. Fundacja Lemelsona uruchomiła dotyczący tego program międzynarodowy.

W 1996 r., gdy Lemelson zachorował na raka wątroby, zareagował na to po swojemu - zaczął szukać wynalazków i technologii medycznych, które pozwoliłyby leczyć ten rodzaj nowotworu. W ostatnim roku życia złożył prawie czterdzieści zgłoszeń patentowych. Niestety, nowotwór to nie korporacja, która dla szybkiego wdrożenia pójdzie na ugodę sądową.

"Jerry" umarł 1 października 1997 r.