Chipy wszczepiane pod skórę. Za pięćdziesiąt lat
Implanty wielkości ziarenka ryżu zostały po raz pierwszy zastosowane w 2015 r. w Szwecji i kilku innych krajach. Okazało się, że Szwedzi dość chętne się chipują, a wątpliwości i publiczna debata na ten temat nie jest zbyt ożywiona, co nie znaczy, że nie ma tam przeciwników tego rodzaju rzeczy. Szwedzkie państwowe przedsiębiorstwo kolejowe SJ zdołało przekonać już grupę użytkowników swojej usługi rezerwacji za pomocą mikroczipów. Konduktorzy w pociągach skanują ręce pasażerów po dokonaniu przez nich rezerwacji biletów online. Nowość ta wpisuje się w obowiązujące tam rozumienie udostępniania danych osobowych, jako oznaki przejrzystego systemu społecznego.
Wprowadzane w Szwecji implanty wykorzystują technologię Near Field Communication (NFC), stosowaną również w kartach kredytowych. Są "pasywne", co oznacza, że przechowują dane, które mogą być odczytywane przez inne urządzenia, ale same nie mogą odczytać informacji.
Jednak nawet w Szwecji, w miarę rozpowszechniania się wszczepianych w ciało chipów pojawiają się obiekcje. Np. dla cytowanego przez agencję AFP, Bena Libbertona, mikrobiologa pracującego w Laboratorium MAX IV w Lund na południu kraju, zagrożenie jest realne. Ostrzega, że implanty chipowe mogą powodować "infekcje lub reakcje układu odpornościowego". Ale największe ryzyko, jak dodaje, jest związane z danymi zawartymi w chipie.
"W chwili obecnej ilość danych zbieranych i udostępnianych za pomocą implantów jest niewielka, ale jest prawdopodobne, że się zwiększy," mówi. Prawdziwym problemem w jego ocenie, jest to, jakiego rodzaju dane są gromadzone i kto ma do nich dostęp. „Jeśli pewnego dnia chip będzie w stanie wykryć np. problem medyczny, kto i kiedy się o tym dowie?” pyta. Martwi się, że "im więcej danych jest przechowywanych w jednym miejscu, jak to może się zdarzyć z chipem, tym większe ryzyko, że może on być użyty przeciwko nam".
Ani szwedzkie ani inne znane obecnie implanty dla ludzi nie są urządzenia namierzającymi z GPS, czego od dawna obawiało się wielu krytyków. Wielu z nich nie ma jednak wątpliwości, że w przyszłości chipy będą śledzić każdy nasz ruch, podobnie jak znane już urządzenia wszczepiane zwierzętom.
Specjaliści w dziedzinie bezpieczeństwa ostrzegają, że podskórne chipy mogą stać się obiektem ataków cyberprzestępców. Dane umieszczone w nośnikach są zaszyfrowane, jednak to nie znaczy, że nie da się ich wykraść. Hakerzy udowodnili, że można nie tylko przejąć sam sygnał pochodzący z chipu, lecz także skopiować go, czy zmodyfikować. Ktoś z zewnątrz może wejść w posiadanie danych osobowych, informacji biometrycznych, kontaktów lub kodów dostępu do określonych punktów danej jednostki, a następnie wykorzystać je w złośliwym celu.
Z tego i wielu innych powodów, eksperci oceniają, że na wszczepiane do ciała ludzkiego chipy jest jeszcze za wcześnie. Wypowiadając się w jednym z sierpniowych wydań "USA Today" z 2017 r., Gene Munster, inwestor i analityk z firmy Loup Ventures, wyraził pogląd, że chipy wszczepione w ciało są nieuchronna przyszłością (2), ale w dłuższej perspektywie, dopiero za 50 lat. "Za 10 lat Facebook, Google, Apple i Tesla nie będą jeszcze mogły zaimplantować swoich pracowników," mówi. "Zdecydują się na to niektórzy techno entuzjaści i mniejsze firmy". Jak wyjaśnia pomysł taki budzi "zbyt wiele negatywnych skojarzeń", ale do 2067 roku, jak uważa Munster, znieczulimy się na to..
Dla pracowników i sportowców
Pierwszą osobą, której wszczepiono pod skórę chip RFID był Kevin Warwick, profesor cybernetyki Uniwersytetu w Reading. Dzięki implantowi mógł swobodnie poruszać się po budynku bez konieczności posiadania kluczy, kart czy innych urządzeń niezbędnych do otwierania pomieszczeń. Wydarzenie to miało miejsce w 1998 roku i zapoczątkowało nowy etap myślenia o chipach w ludzkim organizmie. W 2001 roku firma Applied Digital Solutions zaproponowała „VeriChip” w celu uzyskania dostępu do dokumentacji medycznej, jednak potem zrezygnowała z projektu.
W 2004 media pisały o hiszpańskiej dyskotece, która zaoferowała swoim klientom chipowanie. Miało to umożliwić bawiącym się bezgotówkowe płacenie w barze, czy wstęp do strefy VIP po wcześniejszej identyfikacji. Temat nie jest więc tak całkiem świeży, ale wraz doniesieniami o nowych projektach chipowania ludzi, wraca. Z biegiem czasu popularność chipów RFID wzrastała. Coraz więcej firm, przedsiębiorstw, a także pojedynczych jednostek oraz innych organizacji decydowało się na chipowanie, motywując to różnymi względami – od komfortu i wygody po możliwość kontroli pracowników. Wspomniana szwedzka Biohax powiadomiła, że prowadzi właśnie negocjacje z kilkoma korporacjami w Wielkiej Brytanii w sprawie sprzedaży swoich urządzeń. Mikroczipy mają zapewnić lepszą kontrolę nad pracownikami. Zainteresowanie podobnymi technikami wykazują również firmy amerykańskie, co wzbudza oczywiście ogromne kontrowersje.
I to nie jest nowość. W 2015 roku szwedzka spółka Epicenter, jako pierwsza wszczepiła swoim pracownikom chipy RFID. Rok później argentyński klub piłkarski Atlerico Tigre wprowadził tzw. "Passion Ticket". Był to bilet umieszczony w chipie wszczepianym pod skórę kibiców, dzięki czemu nie musieli oni posiadać ze sobą żadnych dokumentów oraz tradycyjnych, papierowych biletów. Rok temu, belgijska spółka Newfusion przeprowadziła akcję chipowania swoich pracowników, po tym jak wzrosła liczba przypadków zgubienia elektronicznych kluczy. Nadajnik wielkości ziarnka ryżu wszczepiano ochotnikom pomiędzy kciuk, a palec wskazujący.
Są inne pomysły, które według niektórych, maja nawet spory sens. W 2017 r. dyrektor generalny Światowego Stowarzyszenia Olimpijczyków Mike Miller oświadczył, że dzięki mikroczipom wszczepianym sportowcom dowiemy się wreszcie dokładnie i bez badań, kto oszukuje i zażywa substancje dopingujące. "Jeśli jesteśmy gotowi zaczipować nasze psy i nie wydaje nam się, aby miało to wyrządzić im krzywdę, więc dlaczego nie jesteśmy jeszcze gotowi, aby sami się zaczipować?" mówił. "Niektórzy twierdzą, że jest to atak wymierzony w prywatność. Cóż, sport jest klubem a ludzie nie muszą dołączać do klubu jeśli tego nie chcą, jeśli nie mogą przestrzegać zasad."
Innym przykładem, który nawet bardziej niż walka z dopingiem może przekonać ludzi do stosowania wszczepianych implantów są czujniki medyczne, np. glukometry, dla ludzi cierpiących na cukrzycę. Badacze idą dalej i chcą np. wszczepiać do mózgu chipy wspomagające pamięć, do walki z choroba Alzheimera itd. Za chipami można znaleźć wiele argumentów, jednak barierapsychologiczna jest ogromna.