Na sprężynce do historii
Richard Thompson James lubił się bawić (1), a poza tym miał smykałkę do mechaniki oraz ciekawość i determinację typową dla odkrywców. We wspomnieniach jego brata znalazła się anegdota z dzieciństwa chłopców. Opowieść świetnie pokazuje charakter Richarda.
„Pamiętam wędrówkę w niedzielę rano, kiedy Richard znalazł stary opuszczony samochód Buick z 1923 r. W aucie było pełno pestek dzikiej wiśni oraz myszy. Panował tam wielki bałagan. Richard miał wtedy zaledwie trzynaście lat, ale był zdeterminowany, aby naprawić samochód. Zmusił auto do ruszenia i sprzedał je”, wspominał Samuel James w 1976 r., w piśmie „Daily County”, wydawanym w Delaware.
Wynalazek z przypadku
To właśnie w tej miejscowości na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych urodził się 1 stycznia 1914 r. Richard T. James, inżynier marynarki wojennej, twórca Slinky i milioner. Zanim rozpoczął pracę dla wojska, ukończył Westtown School w Pensylwanii, a w 1939 r. uzyskał dyplom inżyniera mechanika na Uniwersytecie Stanowym Pensylwanii. W świecie przygotowującym się do konfliktu zbrojnego młody inżynier bez trudu dostał pracę w stoczni William Cramp & Sons w Filadelfii, gdzie otrzymał zadanie budowania narzędzi do okrętów podwodnych i statków marynarki wojennej. Pracując dla wojska, w 1943 r. wynalazł jedną z najpopularniejszych zabawek na świecie.
Sprężynami zajmował się zawodowo, pełno miał ich na biurku, leżały na regałach i podłodze, płaskie, spiralne, śrubowe, wielkie, małe i całkiem niewielkich rozmiarów. Były mu potrzebne do eksperymentów wykonywanych w celu opracowania systemu, który mógłby wspierać i stabilizować czułe przyrządy na pokładzie statku nawet w czasie sztormu. W ciasnym pomieszczeniu James przypadkiem strącił z wysokiej półki puszkę pełną części zamiennych. Kiedy zaczął zbierać rozsypane drobiazgi, zauważył, że jedna ze sprężynek chwiejnie przeskoczyła ze stosu książek na blat biurka, po czym spadła na podłogę, gdzie zwinęła się i stanęła pionowo.
Dość skoordynowane ruchy sprężyny tak rozbawiły młodego naukowca, że jeszcze tego samego dnia po powrocie do domu powiedział żonie Betty o swoim pomyśle na zabawkę-sprężynkę.
– Sądzę, że gdybym uzyskał stal o odpowiednich właściwościach i napięciu, mógłbym sprawić, by chodziła – miał powiedzieć żonie rozemocjonowany odkrywca.
Pomysł wymagał jednak dopracowania, czyli czasu i wielu prób. Richard przez ponad rok eksperymentował z różnej wielkości i grubości sprężynami. Codziennie w domu powstawały nowe rodzaje sprężynek, które inżynier tworzył w czasie wolnym od pracy zawodowej.
Na początku 1945 r. okazało się, że wśród kolejnych sprężyn znajduje się ta właściwa. Trzyletni wówczas syn państwa Jamesów przewrócił się przy schodach i wypuścił z rąk sprężynkę, która zaczęła „schodzić” po stopniach. To była pierwsza zabawka Slinky. Teraz należało tylko ruszyć z produkcją, bo oboje Jamesowie wierzyli w sukces wynalazku (2).
Za pożyczone przez Betty pieniądze James skonstruował maszynę do zwijania ponad 80 m płaskiego drutu w spiralę o średnicy 6,35 cm i długości tylko 5,7 cm. Na początek wyprodukował czterysta sprężynek i pokazał je dzieciakom z sąsiedztwa. Maluchy były zachwycone magiczną zabawką, która potrzebowała teraz nazwy. Imię Slinky nadała „chodzącej” sprężynie Betty. Żona Jamesa przeszukała słowniki w poszukiwaniu wyrazu, dobrze oddającego urok tej zabawki. Slinky poruszały się naprawdę czarująco (3).
Pierwsze zabawki Slinky, które wyprodukowała LLC – James Spring and Wire Company, były wykonane z wysokogatunkowego niebiesko-czarnego szwedzkiego drutu stalowego i owinięte w pergamin. Jednak początkowo nikt ich nie chciał ich sprzedawać. James słyszał od handlowców mniej więcej wciąż to samo:
– Mamy w zabawkach wiek atomowy. Dzieci pragną dużych, jasnych, fantazyjnych rzeczy z dużą ilością kolorów i świateł.
W końcu, po wielu negocjacjach dom towarowy Gimbels w Filadelfii zgodził się na włączenie Slinky do swojej świątecznej oferty. W listopadzie 1945 r. stalowe Slinky zadebiutowały w dziale zabawek, gdzie położono je między pluszowymi miśkami i wagonikami kolejki elektrycznej. Zaskoczenia nie było. Zgodnie z opiniami specjalistów od sprzedaży, metalowe sprężyny nie wzbudzały zainteresowania.
Richard wziął sprawy w swoje ręce – pamiętał przecież zachwycone oczy dzieciaków, bawiących się Slinky. Przygotował specjalną akcję promocyjną zabawki w domu handlowym. Jamesowie na wszelki wypadek zadbali o pierwszego klienta i poprosili przyjaciela o „drobną przysługę”. Dali mu dolara, aby kupił jeden egzemplarz ich produktu. Okazało się to jednak zbędne. Poruszająca się po równi pochyłej sprężyna wzbudziła entuzjazm. W ciągu 90 minut klienci wykupili czterysta sztuk zabawki, płacąc dolara za sztukę.
Wieść o nowym, niezwykłym i tanim produkcie rozeszła się błyskawicznie. Do świąt Bożego Narodzenia James sprzedał 20 tys. egzemplarzy zabawki, opartej na prostym prawie fizyki – prawie Hooke’a (odkształcenie jest wprost proporcjonalne do wywołującej je siły; dzięki temu sprężyna może poruszać się po równi lub po schodach, aż dotrze do płaskiej powierzchni, gdzie się zatrzyma). To był ledwie początek wielkiego sukcesu. Gdy w kolejnym roku Jamesowie pokazali Slinky na targach American Toy Fair w Nowym Jorku, setki sklepów złożyło zamówienia.
Pod koniec 1947 r. Ameryka oszalała na punkcie Slinky. Każde dziecko po prostu musiało ją mieć, zresztą nie tylko dziecko. W „New York Timesie” polecano Slinky jako świąteczną dekorację roku. Rosnący popyt wymusił udoskonalenie produkcji. James skonstruował nowe, bardziej wydajne urządzenie fabryczne i uruchomił produkcję w stanie Nowy Jork. Zasada działania maszyny była podobna jak wcześniej – stalowy drut wsuwano przez szczelinę, następnie był rozklepywany i szybko zwijany wokół grubych metalowych prętów. O ile jednak dotąd wyprodukowanie jednej sprężynki zajmowało kilka minut, teraz wystarczyło mniej niż 5 sekund. James zmienił również opakowanie – zabawkę umieszczano w czarnym tekturowym pudełku. Utrzymał przy tym cenę 1 dolara. W efekcie sprzedał 100 milionów sztuk w ciągu dwóch lat i stał się milionerem.
Kolejne zyski czerpał ze sprzedaży patentu, bo zainteresowani sprężynką byli niemal wszyscy – od agencji rządowych po rolników. Ogromny sukces finansowy umożliwiał rozwijanie firmy i wprowadzenie na rynek kolejnych zabawek. W latach 50. James proponował więc klientom także pociąg Slinky Loco, robaka Slinky Suzie i okulary z ruchomymi gałkami ocznymi Slinky Crazy Eyes.
Stery przejmuje żona
Biznes wytracił impet na początku lat 60. James w owym czasie potajemnie przekazał większość swojej fortuny dogmatycznym, ewangelickim grupom religijnym. Tak naprawdę, rozdał więcej niż miał, gdyż okazało się, że jego rodzina jest zadłużona na… siedmiocyfrową kwotę! Co gorsza, moda na Slinky zaczęła pod koniec lat 50. przemijać i dochody ze sprzedaży nie były już tak wysokie jak kiedyś.
James popadł w poważne kłopoty finansowe. Wówczas… wyruszył z sektą religijną w podróż do Boliwii. Nikt z rodziny – ani żona, ani żadne z szóstki dzieci – nie zamierzał mu towarzyszyć. W tej sytuacji Betty wzięła jednak sprawy w swoje ręce (4) i ostatecznie uratowała firmę przed bankructwem, wychowując jednocześnie dzieci. Wyprodukowała w sumie ok. 5 mln drutu sprężynowego do Slinky, wystarczająco dużo, by 121 razy opleść Ziemię (oczywiście po rozciągnięciu).
Sprężyna Slinky przeżyła kolorowe odrodzenie wraz z wprowadzeniem na początku lat 70. wersji z tworzywa sztucznego w barwach tęczy. Na pomysł ten wpadł pewien robotnik z Minnesoty zajmujący się produkcją plastikowych przedmiotów i zgłosił się z nim do Betty James. Ta postanowiła włączyć plastikową kolorową Slinky do oferty rynkowej, reklamując ją jako „bezpieczniejszą, mniej podatną na plątaninę alternatywę” dla metalowych zabawek firmy. Barwne sprężynki znów sprzedawały się jak gorące bułeczki.
– Prostota Slinky. To sprawiło, że odniosła taki sukces: prostota projektu, reklamy i cena –powiedziała w 1995 r. Betty James.
Na Ziemi i nie tylko
Slinky to niewątpliwie także jedna z ulubionych zabawek naukowców, którzy przeprowadzili przy jej pomocy szereg badań i eksperymentów. Działanie sprężyny poddano analizie nie tylko na Ziemi, lecz również w kosmosie. Od 1985 r. Slinky uczestniczyła już kilka razy w misjach kosmicznych, a astronomowie sprawdzali na niej m.in. prawa fizyki elementarnej przy zmniejszonej grawitacji (seria eksperymentów przeprowadzonych 13-19 stycznia 1993 r. przez członków załogi misji STS-54).
Wśród pomysłów NASA na wykorzystanie Slinky znajduje się oryginalny projekt żagli słonecznych w formie sprężynki (mogłyby rozciągać się w przestrzeni kosmicznej, co skutkowałoby zwiększeniem prędkości bez zużycia paliwa). Płaskie zwoje Slinky okazały się też niezwykle przydatne do zwiększenia wydajności chłodzenia w niektórych urządzeniach mikroelektromechanicznych, w spintronice oraz w gruntowych wymiennikach ciepła niezbędnych do działania pomp ciepła. A to z pewnością jeszcze nie koniec zaskakujących pomysłów na wykorzystanie genialnego w swej prostocie wynalazku inżyniera Richarda T. Jamesa.
Krótko przed sprzedażą firmy James Industries w 1998 r. przeżyła ona jeszcze jeden wzlot. Związany był z popularnością filmu „Toy Story”, w którym jedną z głównych ról odgrywał przypominający jamnika Slinky Dog (5). Postać ta debiutowała jako zabawka firmy Jamesów w 1952 r. Psa-sprężynkę wymyśliła i zaprojektowała jedna z fanek Slinky, a za swojego zwierzaka otrzymywała od firmy Jamesa 65 tys. dolarów rocznie przez siedemnaście lat.
Richard zmarł w Boliwii na atak serca w 1974 r.
Mirosław Usidus