Już nic nie będzie takie, jak było
Mówi się od niedawna o rozejmie między Big Tech a politykami w Brukseli, Paryżu i Berlinie. Jak piszemy gdzie indziej, Netflix, Google, Facebook i inni zgodzili się na obniżenie jakości swoich filmów, aby uniknąć zatorów w europejskim Internecie. Zdaniem Thierry’ego Bretona, komisarza ds. rynku wewnętrznego UE, może to być punkt zwrotny w unijnych relacjach z wielkimi z sektora IT.
- Po raz pierwszy firmy technologiczne działają w taki sposób - powiedział Breton w rozmowie z serwisem POLITICO. - Zareagowały natychmiast i podjęły bardzo ważne, praktycznie spontaniczne decyzje.
W czasie gdy linie lotnicze i hotele proszą o po - moc rządową, zarówno Facebook, jak i Netflix ogłosiły, że przekażą 100 mln dolarów na pomoc małym firmom i kreatywnym grupom. Google uruchomiło narzędzia online dla nauczycieli. Facebook, niegdyś krytykowany w UE za zbieranie zbyt wielu danych osobowych, teraz jest proszony o udostępnienie anonimowych metadanych Komisji Europejskiej, aby można było przewidzieć szczyt epidemii.
We Francji wczorajsi wrogowie zdobyli bardzo potrzebne punkty. Netflix i Disney - firmy, które do niedawna toczyły spór o poziom francuskojęzycznych produkcji - zyskują wizerunek odpowiedzialnych partnerów. Disney zgodził się nawet na utratę części dochodów, odkładając na prośbę rządu uruchomienie swojej usługi streamingowej.
Ze złowrogiego oligopolu Dolina Krzemowa i amerykańskie konglomeraty rozrywkowo-technologiczne przekształciły się szybko w pożyteczne, potrzebne i odpowiedzialne podmioty.
Zmiany i przyspieszenia
Yuval Noah Harari, izraelski historyk i profesor na Wydziale Historii Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, wygłosił podczas epidemii taką opinię:
- Ta burza minie. Ale wybory, których teraz dokonujemy, mogą zmienić nasze życie na wiele lat.
Przyspiesza wiele procesów. Decyzje podejmowane w normalnych czasach całymi latami są teraz zatwierdzane w ciągu kilku godzin. Niedojrzałe, a nawet postrzegane jako niebezpieczne technologie wprowadza się ekspresowo do użytku, ponieważ ryzyko zaniechania wydaje się większe niż lęk przed nimi. Całe społeczeństwa służą jak o króliki doświadczalne w eksperymentach społecznych na dużą skalę, przeprowadzanych niejako samoistnie.
Nie wiemy, co wyniknie z tego, że tylu ludzi pracuje w domu i komunikuje się wyłącznie na odległość. Co się stanie, gdy całe szkoły i uniwersytety wchodzą do sieci? W normalnych czasach rządy, przedsiębiorstwa i rady pedagogiczne nigdy nie zgodziłyby się na wdrażanie takich testów. Ale to nie są normalne czasy.
A jak zmieni się świat, w którym żyjemy? Epidemie - o czym może nie każdy wie - od wieków miały wpływ na kształtowanie miast. Wał Wiktorii, który biegnie wzdłuż Tamizy, to dla wielu ludzi kwintesencja Londynu. Jednak ten nasyp, teraz już na stałe wpisany w miejski krajobraz stolicy Wielkiej Brytanii , jest w całości produktem epidemii. Bez serii wyniszczających globalnych ataków cholery w XIX wieku - w tym jednego w Londynie na początku lat 50. tamtego stulecia, który pochłonął ponad 10 tys. istnień ludzkich - nie powstałaby idea nowoczesnego systemu kanalizacyjnego. Niezwykłe dzieło inżynierii lądowej i wodnej Josepha Bazalgette’a zostało zaprojektowane tak, aby bezpiecznie odprowadzać ścieki w dół rzeki i z dala od zapasów wody pitnej (2).
Implikacje obecnej pandemii dla dużych miast będą ogromne. Jeśli np. bliskość miejsca pracy nie stanowiłaby już kluczowego czynnika przy podejmowaniu decyzji o wyborze miejsca zamieszkania, wówczas niewykluczone, że zmniejszy się atrakcyjność przedmieść. Możemy więc zmierzać w kierunku świata, w którym zyskują na znaczeniu centra miast i odległe "nowe wsie", natomiast tradycyjne pasy dojazdowe zanikają. Innym potencjalnym skutkiem działania koronawirusa może być intensyfikacja miejskiej infrastruktury cyfrowej.
Korea Południowa, jeden z krajów najbardziej dotkniętych tą chorobą, odnotowała jedne z najniższych wskaźników śmiertelności. Częściowo przypisuje się to serii innowacji technologicznych, w tym - co kontrowersyjne - mapowaniu i publikowaniu ruchów zakażonych pacjentów.
W Chinach władze skorzystały z pomocy firm technologicznych takich jak Alibaba i Tencent, aby śledzić rozprzestrzenianie się COVID-19. Rządzący wykorzystują tam analizę big data do przewidywania, gdzie pojawią się następne klastry przesyłowe. Jeśli wynika z nich, że "inteligentne miasta", w tym Songdo lub Shenzhen, są z punktu widzenia zdrowia publicznego i bezpieczeństwa epidemicznego bezpieczniejszymi aglomeracjami od innych, tradycyjnych, to możemy spodziewać się większych wysiłków na rzecz cyfryzacji miejskich systemów społeczno-gospodarczych.
Klimatowi pomoże, a nawet zaszkodzi
Jest jeszcze jeden ciekawy aspekt globalnej epidemii. Wydaje się stosunkowo prawdopodobne, że pandemia koronawirusa ograniczy w tym roku emisję gazów cieplarnianych - z powodu osłabienia aktywności przemysłowej i transportowej. Z drugiej strony, istnieje obawa, że skomplikuje się walka z ociepleniem klimatu.
Ze względu na kryzys gospodarczy mogą bowiem pojawić się problemy z finansowaniem zielonych zrównoważonych projektów. Spadły ceny ropy (nawet do niespotykanego dotąd ujemnego poziomu!), co zmniejsza konkurencyjność odnawialnych źródeł energii. Zaburzone też zostały produkcja i łańcuchy dostaw np. paneli słonecznych z Chin. Zatem w efekcie w energetyce może dojść nie tyle do oczyszczenia atmosfery, ile do wielkiego odwrotu od nowych zielonych technologii…
Mirosław Usidus