Od Internetu Rzeczy, przez Internet Ciał, po Internet of Me. Człowiek w centrum świata inteligentnych rzeczy
Według orędowników raczej hasła niż konkretnego rozwiązania technicznego brzmiącego "Internet of Me" (ang. dosłownie "Internet Mnie", a inaczej "Mój Internet", "Ja jako ośrodek sieci") jedynym logicznym rozwiązaniem jest umieszczenie ludzkiej jednostki w centrum tego wszystkiego (1). Wszystkie urządzenia i systemy muszą odnosić się do nas, a nie my do każdego z nich. A to będzie wymagało od nas posiadania i kontrolowania naszych danych w sposób, który ułatwi tym urządzeniom i systemom zrozumienie nas, tak aby mogły działać bardziej autonomicznie, w ramach ustalonych przez nas parametrów, by robić to, co chcemy, bez konieczności mikrozarządzania. To jest właśnie istota Internet of Me.
Obecnie Internet Rzeczy polega na tym, że moje urządzenie rozmawia przede wszystkim ze swoim producentem. Ten daje mi konto, a ja dostaję aplikację na telefon, która komunikuje się z serwerem producenta. Dane przepływają od producenta do mnie. Połączenie tego wszystkiego w działający system i kontrola za pomocą aplikacji jest dla nas niewygodna. Jeśli dałoby się to wszystko umieścić w czymś, co zwykliśmy nazywać osobistą chmurą (jedna z definicji "Internet of Me") to mógłby powstać mój osobisty interfejs aplikacyjny, nazywany czasem "API of Me".
Wszystko dookoła myśli tylko o tobie i twoich potrzebach
To jeden z pomysłów, jak radzić sobie ze złożonością, co dobrze opisano w książce "Trillions" autorstwa Mickeya McManusa, Petera Lucasa i Joe Ballaya (2). Według autorów, eksplozja połączonych urządzeń doprowadzi do powstania sieci z bilionami węzłów, która przyćmi Internet, jaki znamy. Będziemy musieli nauczyć się zupełnie nowych technik, aby nad tym wszystkim zapanować
W sieci Internet of Me może być twój dom, wraz z wszelkiego rodzaju podłączonymi urządzeniami. W powiązanym z IoT systemie IoM pozwalamy np. samochodowi i domowi komunikować się ze sobą autonomicznie, bez zbędnej interakcji z nami samymi. Przenosimy po prostu nasze zaufanie na te autonomiczne inteligentne rzeczy w naszej sieci. Samochód informuje dom, że musi się często ładować i że zużywa dużo energii.
W domu jest wielu innych użytkowników energii, więc przedstawia im samochód. Istnieją oni jako społeczność zaufanych urządzeń, która ma cel wyznaczony przez właściciela - utrzymać zużycie energii w określonych granicach, aby zmniejszyć koszty. Tak więc społeczność żądnych energii urządzeń musi negocjować o dostęp do zasilania. Jeśli więc klimatyzacja działa, gdy samochód chce się naładować, będzie musiał poczekać lub zmusić klimatyzator do zatrzymania się. Jeśli utrzymanie chłodu w domu jest najwyższym priorytetem, klimatyzacja może przeważyć. Decydują o tym informacje z innych urządzeń, czujników obecności domowników, czujników temperatury itd.
IoM wstępuje jednak na wyższy poziom, gdyż priorytetem są w nim potrzeby właściciela sieci. Jeśli pomimo wszystkich wskazać czujników samochód "wie", że właściciel musi dotrzeć gdzieś w określonym czasie, czyli pojazd musi naładować akumulator, aby go tam dostarczyć, ten priorytet może przeważyć nad klimatyzacją. A jeśli utrzymanie chłodu przed jazdą jest absolutnie niezbędne, społeczność może zdecydować, że koszt dodatkowego zużycia energii jest uzasadniony. Istnieje wiele rodzajów sytuacji, w których trzeba żonglować bardzo złożonymi priorytetami i pętlami logicznymi typu "jeśli to, to tamto".
W swoim raporcie "2016 Top 10 Strategic Technology Trends", firma Gartner prognozuje, że niezbędne w tym świecie jest uczenie maszynowe. Bez tego żaden system nie poradzi sobie w zarządzaniu eksplozją złożonych informacji, która będzie towarzyszyć ogromnemu wzrostowi IoT. "Eksplozja źródeł danych i złożoność informacji sprawia, że ręczna klasyfikacja i analiza stają się niewykonalne i nieopłacalne", twierdzą analitycy Gartnera.
Uwaga, inteligentny pampers nadaje
Koncepcja Internet of Me jest powiązana ze znanym już od dłuższego czasu światem technologii, która łączy nasze umysły i ciała ze światem online, przekształca ona nasze biologiczne i poznawcze życie w strumienie danych, które można monitorować, udostępniać i kształtować. Techniki śledzenia tych danych są dostępne już od jakiegoś czasu. Wszechobecne są np. urządzenia fitness, takie jak opaski FitBit lub Jawbone, które śledzą ruchy, sen i inne funkcje biologiczne, takie jak tętno. Byliśmy świadkami fali inteligentnych zegarków służących nie tylko przeglądania internetu, sprawdzania kalendarza i poczty elektronicznej ale również do rejestrowania parametrów biologicznych.
Pojawiają się już urządzenia, które skanują mózg użytkownika. Jedno z takich przykładowych urządzeń o nazwie Melomind śledzi fale mózgowe i oferuje dopasowaną do nich muzykę. Można nawet kupić urządzenia do noszenia dla swoich zwierząt, które pozwalają na śledzenie ich funkcji biologicznych i neurologicznych. W ślad za prostymi urządzeniami śledzącymi funkcje biologiczne (takimi jak krokomierz), idzie wiele nowych rozwiązań pozwala na szybkie dzielenie się naszymi najbardziej intymnymi informacjami biologicznymi i poznawczymi.
Czasami oznacza to, że ludzie przesyłają i dzielą się danymi na temat swoich wzorców snu, dystansu, jaki przebiegli (i dokładnej trasy) lub dziennego spożycia kalorii. Zbieranie danych o nas samych w ten sposób tworzy ogromne zasoby danych, na które jest wielu chętnych. Pracodawcy mogą zechcieć śledzić swoich pracowników, nie tylko w pracy, ale przez cały czas. Firmy ubezpieczeniowe otrzymają pełny wgląd w to, jak ludzie żyją. Firmy będą mogły śledzić nasze zachowania konsumenckie, dowiadując się w ten sposób o nas najbardziej prywatnych rzeczy.
W ramach IoT powstaje coraz większa branża urządzeń, które monitorują ludzkie ciało i przesyłają zebrane dane przez Internet. Sfera ta nazywana bywa Internetem Ciał (Internet of Bodies, IoB). Należy do niej coraz szerszy wachlarz urządzeń, które łączą w sobie oprogramowanie, sprzęt i możliwości komunikacyjne w celu śledzenia osobistych danych zdrowotnych, zapewnienia niezbędnej opieki medycznej lub poprawy komfortu ciała, funkcji, zdrowia lub samopoczucia. Jednakże, urządzenia te komplikują również dziedzinę, która już jest pełna zagrożeń prawnych, regulacyjnych i etycznych.
Znaną badaczką IoB jest Mary Lee, matematyk z thinktanku RAND Corporation. Analizuje ten wyłaniający się zbiór technologii skoncentrowanych na ludzkim ciele i połączonych z Internetem; bada korzyści, zagrożenia dla bezpieczeństwa i prywatności oraz implikacje etyczne oraz przedstawia zalecenia mające na celu zrównoważenie ryzyk i korzyści związanych z IoB. Przygotowane przez nią studium RAND definiuje IoB jako urządzenie, które zawiera oprogramowanie lub możliwości obliczeniowe i może komunikować się z urządzeniem lub siecią podłączoną do Internetu, które zbiera dane zdrowotne lub biometryczne wygenerowane przez osobę i/lub może zmienić funkcjonowanie ludzkiego ciała.
Obecny ekosystem IoB obejmuje takie urządzenia jak FitBits, inteligentne rozruszniki serca i pompy insulinowe sterowane za pomocą urządzeń mobilnych. Urządzenia IoB są podłączone do sieci i są noszone, połykane lub chirurgicznie wszczepiane w ciało człowieka, umożliwiając mu przekazywanie informacji przez Internet. W oparciu o te informacje, ciało lub urządzenie może w niektórych przypadkach być bezpośrednio modyfikowane (jak w przypadku inteligentnego rozrusznika serca lub pompy insulinowej).
Technologie Internetu Ciał mieszczą się w szerzej rozumianym pojęciu IoT. Ale jak sama nazwa wskazuje, urządzenia IoB wprowadzają jeszcze bardziej intymną interakcję pomiędzy ludźmi a gadżetami. Urządzenia IoB monitorują ludzkie ciało, zbierają dane dotyczące zdrowia i inne informacje osobiste, a następnie przesyłają te dane przez Internet. Wiele urządzeń, takich jak trackery fitness, jest już w użyciu. Potoki danych o wszystkim, od diety po interakcje społeczne, mogą pomóc w poprawie profilaktycznej opieki zdrowotnej, zwiększeniu produktywności pracowników i zachęceniu ludzi do aktywnego udziału w dbaniu o swoje zdrowie. Sztuczne trzustki mogłyby zautomatyzować dawkowanie insuliny dla diabetyków. Interfejsy mózg-komputer mogłyby umożliwić osobom po amputacjach sterowanie protezami kończyn za pomocą umysłu. A inteligentne pieluchy mogłyby ostrzegać rodziców za pomocą aplikacji Bluetooth, kiedy muszą być zmienione (3).
Inwazja na prywatność
Jednak nie wszystkie przypadki zastosowania Internetu ciał są związane z opieką zdrowotną. Firma Biohax, zajmująca się bioinżynierią, wbudowała chipy w ponad 4 tys. osób, głównie dla wygody. W jednym z szeroko komentowanych przykładów, 50 pracowników Three Square Market zgodziło się na wszczepienie mikrochipu RFID wielkości dużego ziarna ryżu (podobnego do tego, który jest wszczepiany zwierzętom domowym, aby móc je zidentyfikować i zlokalizować, gdy się zgubią). Chip ten pozwala tym pracownikom uzyskać dostęp do budynku bez klucza, płacić za przedmioty machnięciem ręki przy automacie, odliczając kwotę natychmiast z konta, zamiast używać pieniędzy, oraz logować się do swoich komputerów.
IoB dzieli się na trzy kategorie, nazywane również generacjami.
Pierwsza to urządzenia funkcjonujące na zewnątrz ciała. Do tej kategorii należą urządzenia noszone, takie jak Fitbit czy zegarek Apple, a także urządzenia typowo medyczne, jak np. inteligentna pompa insulinowa. Tylko w 2020 roku sprzedano prawie 400 milionów urządzeń wearable, a przewiduje się, że do 2024 roku liczba ta wzrośnie do ponad 600 milionów.
Kolejna kategoria to urządzenia umieszczone wewnątrz ciała. Mogą być połykane lub wszczepiane w celu monitorowania lub kontrolowania różnych aspektów naszego zdrowia. Zaliczają się do tego rodzaju m.in. implanty ślimakowe, inteligentne pigułki cyfrowe, a nawet sztuczna trzustka.
Trzecia grupa to urządzenia wbudowane w ciało. W tym wariancie wbudowane maszyny i ludzkie ciało są połączone "funkcjonalnie" i mają zarazem połączenie w czasie rzeczywistym ze zdalną maszyną. Do takich systemów należy Brain Computer Interface (BCI), gdzie mózg jest bezpośrednio połączony z zewnętrznym urządzeniem, które może monitorować i kontrolować funkcje ciała w czasie rzeczywistym.
Potencjalne zastosowania techniki IoB są bardzo liczne. To m.in. implanty mózgu, które mogą umożliwić osobom po amputacji sterowanie inteligentną protezą lub sztuczne organy wewnętrzne zoptymalizowane do wydzielania enzymów w określonych interwałach czasowych. Niestety, wszystkie upatrywane w tym korzyści są osłabiane przez rozliczne zastrzeżenia prawne, etyczne i związane z ochroną prywatności. To bogactwo danych budzi w szczególności fundamentalne obawy związane z indywidualnym prawem do prywatności i autonomii.
Główne obawy związane z danymi IoB dzielą się znów na trzy kategorie:
To przede wszystkim bezpieczeństwo. Podobnie jak każde urządzenie z dostępem do sieci, urządzenia IoB są podatne na naruszenia bezpieczeństwa. Jednak w przypadku urządzeń i danych IoB stawka jest znacznie wyższa. W szczególności w przypadku wbudowanych urządzeń medycznych, manipulacja danymi lub zablokowanie dostępu do konta może skutkować poważnymi obrażeniami ciała, a nawet śmiercią. Wyobraźmy sobie, że rozrusznik serca światowego przywódcy z dostępem do sieci Wi-Fi został zhakowany przez wroga. Skutki mogłyby być jeszcze poważniejsze niż tylko szkody wyrządzone osobie korzystającej z urządzenia.
Prywatność. Urządzenia, które tworzą ekosystem IoB oznaczają niezliczone obawy związane z prywatnością, ponieważ śledzą, rejestrują i przechowują takie rzeczy jak miejsce pobytu użytkowników, funkcje organizmu, a także to, co widzą, słyszą, a nawet myślą. Czy firma ubezpieczeniowa może odmówić odszkodowania na podstawie informacji uzyskanych za pomocą cyfrowej pigułki? Określenie, kto może mieć dostęp do tego rodzaju danych osobowych i zdrowotnych, gromadzić je lub wchodzić z nimi w interakcje, jest kluczowym zagadnieniem w przypadku każdego urządzenia IoB.
Wykrywalność. To aspekty rozwijające problemy związane z prywatnością. Im więcej urządzeń IoB tym większy obszar tego, co było dotychczas całkowicie intymną sprawą, jest odsłonięty.
W 2017 roku amerykańska agencja Food and Drug Administration zatwierdziła pierwszą cyfrową pigułkę z wbudowanymi czujnikami, które rejestrują, że lek został przyjęty. Pigułka okazała się skuteczna w leczeniu schizofrenii i niektórych form zaburzeń dwubiegunowych i depresji - stanów, w których przestrzeganie leczenia przez pacjentów ma kluczowe znaczenie dla zapobiegania nawrotom. Pacjenci mogą udostępnić te informacje swoim opiekunom i lekarzom za pośrednictwem portalu internetowego.
Oczywiście pojawiło się od razu mnóstwo obaw co do możliwości przejęcia tych danych przez niepowołane osoby. Ewolucja inteligentnych urządzeń w służbie zdrowia powoduje, że linia między człowiekiem a maszyną się zaciera i tworzy nowe obawy o bezpieczeństwo konsumenta i prawa do prywatności. Nietrudno sobie wyobrazić, że taka ilość szczegółowych informacji, którymi "dysponują" urządzenia bez odpowiedniej kontroli jednocześnie niesie ze sobą wiele zagrożeń np. naruszenie prywatności, wykorzystanie danych bez autoryzacji. Są też inne obawy, wykraczające poza sferę opieki medycznej.
Wiążą się one z wynalazkami takimi jak technika firmy Amazon, która opatentowała opaski zaprojektowane do śledzenia i rejestrowania lokalizacji pracowników oraz ruchów ich rąk. Jeśli opaska wyczuje zastój w produktywności, będzie wibrować, aby zachęcić pracownika do skupienia się. Choć nie wiadomo, czy Amazon kiedykolwiek wyprodukuje to urządzenie, zdaniem jej zwolenników, takie rozwiązanie mogłoby pomóc firmom zwiększyć wydajność i zmniejszyć podatność na błędy. Ponieważ jednak w ten sposób pracodawcy otrzymywaliby bardzo prywatne informacje o swoich pracownikach, np. informacje o przerwach na toaletę, istnieją oczywiste obawy, że to narusza ich prawo do prywatności.
Okazuje się, że, być może mając świadomość, jak kontrowersyjne jest zbieranie danych o aktywności ciał, Big Tech szuka sposobów by zachęcić ludzi do korzystania z takich rozwiązań. Za taki pomysł można chyba uznać patent Microsoftu pt. "Cryptocurrency system using body activity data". Polegałoby to na wydobywaniu kryptowaluty przez określona aktywność ciała, mierzona oczywiście za pomocą odpowiednich urządzeń. Zatem użytkownik tego rozwiązania byłby wprawdzie inwigilowany w każdym swoim ruchu, ale jednocześnie "kopałby" kryptowalutę dla siebie.
Dochodzimy więc do tego, że wymarzony Internet of Me byłby środowiskiem biznesowym w którym dzielimy się swoją intymnością z Wielkim Bratem w zamian za wynagrodzenie. Czy o to chodziło marzącym o "uczłowieczeniu" Internetu Rzeczy?
Mirosław Usidus