Śmigłowiec po polsku - Frank Piasecki

Śmigłowiec po polsku - Frank Piasecki
Fascynowało go lotnictwo. Wiedział, że będzie pilotem. Ale dla młodziutkiego potomka polskich emigrantów, nie tylko samo latanie było pociągające. Intrygowały go też zasady konstrukcji maszyn latających. I to im poświęcił praktycznie całe swoje życie.

Urodzony w 1919 roku w Filadelfii Frank Nicolas Piasecki (1). Jeszcze w szkole średniej dostał pracę w fabryce wiatrakowców, hybrydowych samolotów-śmigłowców, wtedy nazywanych częściej autożyrami. Zatrudniono go jako fotografa, ale mógł obserwować imponujące maszyny z napędem wirnikowym.

Nowinki technologiczne rozpalały wyobraźnię, więc wbrew radom i woli ojca, zamiast kariery muzycznej, wybrał studia inżynierskie. Studiował w Towne School na Uniwersytecie w Pensylwanii, a następnie przeniósł się do Guggenheim School of Aeronautics na stanowym Uniwersytecie Nowego Jorku, gdzie w wieku 20 lat uzyskał licencjat z inżynierii lotniczej.

Od razu wraz z grupą kolegów założył na przedmieściach Filadelfii małą firmę PV Engineering Forum. Litery PV w nazwie oznaczały nazwiska - Piasecki i Venzie. Howard Venzie, kolega Piaseckiego z uczelni, podzielał lotniczą pasję i, jak pozostali współpracownicy tego "startupu" był gotowy ciężko pracować w  nadziei na  przyszłe zyski. Firma funkcjonowała praktycznie bez kapitału, a wszyscy współpracownicy zmuszeni byli dorabiać w innych firmach. Łączyło i motywowało ich przekonanie, że śmigłowiec VS-300 Igora Sikorskiego można jeszcze poprawić. A Frank Piasecki miał pomysł, jak to zrobić.

Jeszcze w czasie studiów Piasecki zaprzyjaźnił się z wykładowcą E. Burke Wilfordem, niemieckim konstruktorem i pionierem budowy wiatrakowców. Wspólnie śledzili dokonania Sikorskiego i innych konstruktorów, spędzili godziny na dyskusjach o stosowanych rozwiązaniach. To pozwoliło młodemu inżynierowi, który świetnie rozumiał, że kluczowe dla płynności jazdy są dobrze wyważone łopaty wirnika, opracować własny śmigłowiec PV-2.

Drugi po Sikorskim pokonuje Sikorskiego

W 1943 roku grupa Piaseckiego miała gotowy prototyp jednowirnikowej maszyny latającej dla jednej osoby, czyli pilota. Pierwszy bezpieczny przelot techniczny wydarzył się zresztą przypadkowo. Maszyna zerwała się z linki, zaś siedzący za sterami Piasecki pokonał trasę i bezpiecznie wylądował. PV-2 okazał się drugą, po śmigłowcu Sikorskiego, udaną konstrukcją tego typu w USA. Teraz należało pokazać go światu.

PV-2 zaprezentowano w filmie reklamowym pt. "An Air Flivver w każdym garażu". Piasecki ubrany w garnitur, z szykowną muchą pod szyją (2), zasiadł za sterami śmigłowca, wyjechał maszyną z garażu, a następnie wzbił się w  powietrze, by po krótkim przelocie wylądować na polu golfowym. Podczas przelotu odbyło się międzylądowanie na stacji benzynowej, gdzie pilot przetarł szyby. Piasecki z ekipą liczyli, że wygodny i łatwy w obsłudze PV-2 zachwyci bogatych klientów indywidualnych i zapewni firmie tak wyczekiwane zyski. Życie jednak podsunęło inną szansę. Śmigłowców potrzebowało także amerykańskie wojsko, a Kongres promował inwestycje w tę technologię.

2. Piasecki podczas lotu śmigłowcem PV-2

Piasecki zorganizował publiczną prezentację PV-2 jesienią 1943 roku na lotnisku w Waszyngtonie, gdzie publiczność entuzjastycznymi brawami doceniła śmigłowiec. Do Filadelfii Piasecki wracał z kontraktem od Marynarki Wojennej USA, która zleciła mu zaprojektowanie dużego śmigłowca ratowniczego, z dwoma wirnikami, zdolnego do przenoszenia ciężkich ładunków i transportowania kilku osób. Nie oczekiwano wiele po konstruktorze, który miał dużo entuzjazmu ale jednak z dość ograniczone doświadczenie.

Tymczasem Piasecki zabłysnął pomysłowością i zaskoczył wszystkich. Po zaledwie trzynastu miesiącach miał gotowy, oblatany śmigłowiec PV-3, lepiej znany pod nazwą HRP-1 Rescuer lub potoczną nazwą "latający banan". HRP-1 był najlepszym dostępnym wówczas śmigłowcem - latał płynnie, mógł wznosić się wyżej, a na pokład zabierał więcej osób i ładunku (prawie 900 kg). Wyposażona w dwa wirniki maszyna miała charakterystyczny wygięty w łuk tył, co  gwarantowało synchronizację pracy wirników i stabilność.

Charakterystycznie wyglądające maszyny, pomalowane na żółto od 1947 roku stanowiły wyposażenie jednostek ratowniczych US Marine Corps. Sikorskiego. Konstrukcja "latającego banana" została potem wykorzystana przez firmę Boeing przy projekcie śmigłowców wielozadaniowych CH-46 Sea Knight oraz CH-47 Chinook.

Firma konstruktora zmieniła nazwę na Piasecki Helicopter Corporation i stała się poważnym konkurentem firmy Sikorskiego w walce o kontrakty rządowe. Jeszcze w 1945 roku Piasecki otrzymał kolejne zlecenie od wojska. Tym razem chodziło o śmigłowiec dostosowany do pokładów lotniskowców i okrętów wojennych. Marynarka amerykańska oczekiwała, że łopaty wirnika będą składane, aby maszyny mogły być łatwiej przechowywane w hangarach.

W marcu 1948 roku Piasecki przedstawił komisji konkursowej prototyp krótkiego śmigłowca dwuwirnikowego HUP-Retriever, która pokonała konstrukcję Igora Sikorskiego. Maszynę wyposażono oczywiście w wirniki, których łopaty można było złożyć. Rok później maszyny weszły do produkcji seryjnej w wersjach dopasowanych do potrzeb różnych wojsk, m.in. powstała wersja do walk z okrętami podwodnymi. Wyprodukowano w sumie ok. 330 tego typu maszyn, z których korzystało również wojsko francuskie i kanadyjskie.

Druga połowa życia pełna wizji i pomysłów

W 1955 roku firmę Piaseckiego odkupił Boeing. Piasecki założył kolejne przedsiębiorstwo - Piasecki Aircraft Corporation, której głównym celem była działalność projektowa i badawcza w dziedzinie śmigłowców oraz generalnie technologii pionowego startu z lądowaniem (VTOL).

Piasecki w 1956 roku skonstruował ogromny śmigłowiec XH-16 Transporter (niemal 24 m długości, ponad 7 m wysokości, średnica wirnika głównego 25 m). Z załogą i czterdziestoma żołnierzami piechoty w pełnym rynsztunku na pokładzie śmigłowiec ważył 14 ton. Ustanowił też nieoficjalny rekord świata prędkości - 270 km/h. Nigdy jednak nie wszedł do wyposażenia armii z powodu katastrofy lotniczej jednego z prototypów.

Piasecki przygotowywał zresztą już kolejny projekt dla armii. W 1958 roku światło dzienne ujrzał VZ-8 Airgeep -  odpowiedź na pomysł wojska, które chciało mieć latający jeep. Piasecki stworzył trójkołową platformę dla dwóch osób, z  napędem wirnikowym i możliwością pionowego startu-lądowania do wznoszenia się na niewielką wysokość (3), co miało zapewnić ochronę przed radarami. Platforma 3. VZ-8 Airgeep podczas lotu testowego Piaseckiego mogła dodatkowo unosić się na wodzie. Niestety także tego projektu armia po wstępnych testach nie kontynuowała.

3. VZ-8 Airgeep podczas lotu testowego

Konstruktor-wizjoner otrzymał kolejne wyzwanie - śmigłowiec do przenoszenia dużych ciężarów. W odpowiedzi na zamówienie Piasecki wymyślił niezbyt udaną koncepcję - Helistat PA-97, sterowiec z czterema helikopterami pod spodem, przeznaczony do podnoszenia ogromnych ładunków drewna w trudno dostępnych terenach. Konstruktor otrzymał w sumie 24 patenty na swoje rozwiązania oraz wiele nagród i wyróżnień, w tym najważniejsze amerykańskie odznaczenie dla inżynierów - National Medal of Technology, który otrzymał w 1986 roku od prezydenta Ronalda Regana. W 2002 roku został wprowadzony do Narodowej Galerii Sław Lotnictwa Muzeum Sił Powietrznych USA.

Zmarł w 2008 roku w wieku 88 lat w Pensylwanii. Chętnie podkreślał swoje polskie korzenie i angażował się działalność na  rzecz ojczyzny swoich przodków, to m.in. dzięki jego zaangażowaniu polski śmigłowiec PZL W-3 Sokół uzyskał amerykański certyfikat Federal Aviation Administration. W 1993 roku otrzymał Krzyż Komandorski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Spośród siedmiorga dzieci Franka Piaseckiego, czwórka związała swoje zawodowe życie z lotnictwem. 

Mirosław Usidus