F-86 Sabre. Szabelka

F-86 Sabre. Szabelka
e-suplement
Amerykańska przygoda z napędem odrzutowym rozpoczęła się już w 1942 roku wraz z oblataniem pierwszego myśliwskiego samolotu odrzutowego P-59 Airacomet. Maszyna była niezbyt udana, ale doświadczenia zdobyte przy jej konstrukcji wyznaczyły kierunek rozwoju amerykańskich samolotów odrzutowych na najbliższe lata. P-59 był napędzany dwoma silnikami umieszczonymi w gondolach przylegających do kadłuba.

Niemcy i Brytyjczycy budowali maszyny na potrzeby frontowe, wzięli pod uwagę niezbyt wielką moc pierwszych silników odrzutowych i ich pierwsze seryjnie budowane odrzutowce (Me 262, Gloster Meteor) miały po dwa silniki umieszczone w oddzielnych gondolach na skrzydłach, ale Amerykanie nie czuli się póki co zmuszeni do budowania szybko i w dużej ilości. Zdecydowali się na budowę kolejnych maszyn w układzie podobnym do P-59, ale z jednym centralnie umieszczonym silnikiem, licząc na nowe, mocniejsze jednostki napędowe. Kolejne amerykańskie maszyny, czyli Lockheed P-80 Shooting Star dla sił powietrznych i Grumman F9F Panther dla marynarki, powielały układ aerodynamiczny P-59 z prostymi skrzydłami i wlotami powietrza u nasady skrzydeł.

Kolejny wielki amerykański producent lotniczy, czyli North American opracowywał prototyp swojego pierwszego samolotu odrzutowego już od 1944 roku. Na szczęście dla siebie i dla USAF był zbyt zajęty bieżącą produkcją znakomitych P-51, by ukończyć projekt przed zakończeniem wojny. Dzięki temu inżynierowie firmy mieli szansę zajrzeć do materiałów niemieckich oraz obejrzeć zdobyczne samoloty, często bardzo ciekawe, choć nieukończone prototypy. Uważa się, że największy wpływ na kształt aerodynamiczny nowego XP-86, a szczególnie jego skrzydeł, miał zarówno Me 262 (profil aerodynamiczny, automatyczne sloty), jak i jego prototyp z nowymi skrzydłami o skosie powiększonym do 35 stopni. Amerykanie mogli również inspirować się eksperymentalnym, jednosilnikowym Messerschmittem Me P.1101 o zmiennym czy raczej przestawianym na ziemi skosie skrzydeł w zakresie od 35 do 45 stopni.

Nowy myśliwiec North American został oblatany 1 października 1947 roku. Czas, jaki upłynął od zakończenia wojny, i postęp technologiczny pozwoliły na wyposażenie go w silnik J-35-C3 o ciągu 16,7 kN. Me 262 miał dwa silniki po 8,8 kN i musiał oczywiście pokonywać opór aerodynamiczny kadłuba i dwóch gondoli. Niektórzy historycy twierdzą, że tego właśnie dnia pilotowany przez asa lotnictwa II wojny światowej i pilota oblatywacza ? George?a Welcha, XP-86 przekroczył barierę dźwięku. Byłoby to na 14 dni przed lotem Chucka Yeagera na eksperymentalnym rakietowym Bell X-1, ale rekord ten nie został odnotowany. Nowy myśliwiec przekroczył już oficjalnie barierę dźwięku w kwietniu 1948 roku i choć był jedynym wówczas samolotem zdolnym utrzymać prędkość naddźwiękową, to nie był projektowany do takich prędkości (obciążeń) i w egzemplarzach seryjnych ograniczono prędkość maksymalną do 0,95 Macha.

Seryjne maszyny F-86A Sabre (szabla) otrzymały nowe silniki General Electric J47-GE-1 o ciągu 21,6 kN, weszły do produkcji w 1948 roku, a w ciągu kolejnych kilkunastu lat w USA, Kanadzie, Włoszech i Japonii wyprodukowano blisko 10 000 samolotów wszystkich wersji. Były one używane nieprzerwanie od 1949 aż do 1994 roku, gdy boliwijskie siły powietrzne wycofały z linii ostatnie maszyny tego typu. Samoloty Sabre były używane przez siły lotnicze 38 państw na całym świecie, w tym przez wiele krajów Europy Zachodniej. Poza Włochami, Niemcami, Wielką Brytanią, Francją Grecją, Norwegią, Holandią, Hiszpanią i Portugalią 120 maszyn produkcji kanadyjskiej i nieznana ilość amerykańskich weszła do wyposażenia lotnictwa jugosłowiańskiego. ?Nu, pagadi Tito, prakliataja sabaka imperializma?.

Za Koreę waszą i naszą

Temat wojennych i powojennych polowań na niemieckich naukowców pojawił się już kiedyś w JPTZ, teraz chciałbym przypomnieć okolicznościach, w jakich amerykańskie ?niemieckie skrzydła? spotkały się z radzieckimi ?niemieckimi skrzydłami? w czasie wojny koreańskiej. Było to prawdziwe starcie Wschodu z Zachodem. Rosjanie weszli przy tej okazji do historii polityki międzynarodowej jako bohaterowie kompromitacji, bo zamiast wetować aż do utraty sił rezolucje Rady Bezpieczeństwa potępiające agresję Korei Północnej i legitymizujące interwencję, obrazili się i wyszli z sali.

Niezbyt liczne siły lotnicze Korei Północnej składały się początkowo z maszyn śmigłowych konstrukcji radzieckiej (Jak-9, Ła-9, Ił-10, Tu-2), rozpoczęły swoje działania od wspierania ataku wojsk lądowych na Koreę Południową (25 czerwca 1950), jednak poniosły ciężkie straty. Amerykanie, a w późniejszym okresie i wojska ONZ, dysponowali już maszynami odrzutowymi (F-80 Shooting Star, F9F Panther, Gloster Meteor) i w krótkim czasie osiągnęli całkowite panowanie w powietrzu. Mogli bezkarnie wysyłać formacje B-29 do ataków na cele strategiczne i przemysłowe w głębi Korei Północnej oraz używać maszyn śmigłowych (P-51D Mustang, F-4U5 Corsair i inne) do ataków na cele naziemne i do wspierania własnych wojsk. Mieszanka typów używana przez ONZ w Korei była imponująca i musiała przyprawiać o logistyczny zawrót głowy.

Sytuacja zmieniła się radykalnie w chwili, gdy Rosjanie zaoferowali Korei Północnej pomoc, składającą się zarówno z własnych jednostek Migów-15 wraz z załogami i personelem naziemnym, jak i dostaw samolotów dla chińskich i koreańskich sił powietrznych oraz programu szkolenia pilotów i obsługi. 1 listopada 1950 roku doszło do pierwszego starcia rosyjskich odrzutowców z samolotami USAF. Amerykanie stracili w nim trzy maszyny. Po tygodniu Migi zaatakowały formację P-80 i scenariusz powtórzył się, choć równocześnie zestrzelono wtedy pierwszego Miga. Po kilku kolejnych dniach Amerykanie zaczęli unikać nierównych starć, a do Korei pośpiesznie przerzucono 4 Skrzydło Myśliwskie, jedyną jednostkę USAF wyposażoną w najnowsze F-86A Sabre. 17 grudnia 1950 roku odnotowano pierwsze zestrzelenie rosyjskiego myśliwca, a szanse wyrównały się nieco, choć trzeba pamiętać, że 4 Skrzydło dysponowało początkowo tylko 50 samolotami, podczas gdy Rosjanie wysłali do walki 400 maszyn.

Bezpośrednie porównanie obu samolotów wypada na niekorzyść amerykańskiego, zwłaszcza w roli maszyny do wywalczenia przewagi powietrznej. Oba latały z podobną prędkością maksymalną (ok. 1000 km/h) i miały podobną zwrotność. Mig-15 miał jednak pułap wyższy o ok. 3000 metrów (F-86 ok. 13 000 m) i większą prędkość wznoszenia, mógł więc dyktować warunki starcia. Jedyną bezsprzeczną przewagą F-86 był płytowe stery wysokości, skuteczniejsze przy prędkościach przydźwiękowych od klasycznych sterów radzieckiej maszyny. Uzbrojenie Miga-15 składało się z rosyjskich odpowiedników niemieckiej broni lotniczej, tzn. dwóch działek kalibru 23 mm z zapasem 80 pocisków na działko i jednego działka kal. 37 mm z 40 pociskami, podczas gdy F-86 był uzbrojony tak, jak P-51 Mustang, czyli w sześć półcalowych wukaemów.

Rosyjski samolot dysponował ogromną przewagą, zarówno jeśli chodzi o wagę salwy, jak i zasięg skutecznego ognia ? uzbrojenie to miało jednak i swoje wady, zwłaszcza w walce z niewielkimi, szybko manewrującymi samolotami. Oba typy działek miały dość niską szybkostrzelność, a jednocześnie różniły się radykalnie balistyką, bo lżejsze działka strzelały ?szybko i prosto?, a te cięższe ?wolno i krzywo?. Rosjanie często obserwowali, że ich serie mijają cel, przy czym pociski kalibru 23 mm przelatują nad, a kalibru 37 mm pod amerykańskim samolotem. Amerykanie musieli z kolei podlatywać bliżej, ale ogień z sześciu wukaemów tworzył gęstą zasłonę, a trafienie ułatwiały zaawansowane celowniki z radarowym pomiarem odległości do celu, pokazujące precyzyjną poprawkę na wyprzedzenie. Kolejną techniczną nowością w F-86 Sabre były zastosowane po raz pierwszy na szeroką skalę stroje przeciwprzeciążeniowe dla pilotów.

Najważniejszą i najczęściej cytowaną przewagę ?Szabel? nad Migami-15 stanowili piloci. Byli to w dużej części weterani II wojny światowej, tacy jak James Jabara (15 zestrzeleń w Korei), Francis Stanley ?Gabby? Gabreski, czyli Franciszek Gabryszewski (6,5 zestrzelenia), Glenn Eagleston, Harrison Thyng oraz równie znakomici młodsi piloci jak Manuel J. Fernandez (specjalizował się w bardzo trudnym, precyzyjnym strzelaniu do celu pod kątem, 14,5 zestrzelenia w Korei) czy George Andrew Davis (zginął, atakując wraz ze swoim skrzydłowym formację kilkunastu Migów, 14 zestrzeleń).

Średni poziom wyszkolenia Amerykanów był o tyle wyższy od rosyjskiego, że i Stalin zdecydował się wysłać do Korei swoich najlepszych pilotów i weteranów wojny ojczyźnianej. Bitwy powietrzne nad Koreą Północną i w ?Alei Migów?, czyli w rejonie nad rozdzielającą chińską Mandżurię i Koreę rzeką Yalu ? Amerykanie mieli teoretycznie zakaz latania nad terytorium Chin, ale większość Sabre?ów i tak tam latała ? zaczęły się toczyć się ze zmiennym szczęściem. Rosyjskimi asami z największą liczbą zestrzeleń z Korei zostali: dowódca jednego z pułków lotniczych, Jewgienij Georgiewicz Piepieliajew z 19 potwierdzonymi zestrzeleniami, w tym 14 F-86 oraz Nikołaj Wasiliewicz Sutiagin z 21 zestrzeleniami, w tym 15 F-86.

Rosjanie i Amerykanie stawiali sobie początkowo zasadniczo różne cele, gdyż zadaniem Migów-15 było atakowanie B-29 i maszyn szturmowych, podczas gdy podstawowym i oczywistym zadaniem F-86 było zwalczanie Migów. Szybko okazało się, że USAF nie jest w stanie skutecznie bronić swoich formacji. 23 października 1951 roku stracono łącznie (zestrzelone, uszkodzone i spisane ze stanu) 10 maszyn B-29, w kolejnych operacjach Migi nadal niszczyły śmigłowe superbombowce przy nikłych stratach własnych i pomimo liczebnej przewagi amerykańskich myśliwców eskortowych. Wkrótce zaprzestano w ogóle nalotów dziennych, przerzucając się na działania nocne, a kolejne lata wojny upłynęły na starciach nad samą linią frontu, nie tak wielką aktywnością poza nią i wspomnianych już pojedynkach w ?Alei?.

Radzieccy piloci startowali z baz na terenie Chin i konsekwentnie udawali, że ich w ogóle nie ma, malując na samolotach chińskie lub koreańskie znaki rozpoznawcze i ubierając się w odpowiednie mundury. Na początku interwencji próbowali nawet porozumiewać się w powietrzu prostymi hasłami w języku koreańskim, ale odczytywali je z zapisanych fonetycznie cyrylicą karteczek. Łatwo domyślić się, że ta metoda kamuflażu nie zdała egzaminu i już w pierwszych walkach w słuchawkach rozbrzmiewał głośno i wyraźnie język rosyjski.

Rosjanie traktowali tajemnicę bardzo poważnie i znane były wypadki, że zestrzelony po niewłaściwej stronie frontu pilot popełniał po wylądowaniu samobójstwo bądź był zabijany przez swoich kolegów z powietrza. Sami Koreańczycy nie używali prawie w ogóle lotnictwa w roli szturmowej, bo je natychmiast tracili, a rzadkimi wyjątkami były np. nocne loty nękające na Po-2, jak w II wojnie światowej. Amerykanie polowali na te ostatnie z marnym skutkiem, w jednym przypadku odrzutowy Grumman Panther wypuścił pełne klapy oraz podwozie, zszedł wystarczająco nisko, przechwycił wlokący się dwupłat, strzelił, trafił, zniszczył i... zwalił się na ziemię wyhamowany odrzutem broni pokładowej.

W późniejszej fazie konfliktu amerykańskie bombowce nie zapuszczały się na Północ, bo nie zostało tam wiele celów strategicznych wartych wysiłku. Natomiast samoloty szturmowe ONZ w strefie przyfrontowej trzymały się nisko, bo tam z kolei nie latały Migi, nie chcąc narażać się na pojedynki z F-86 w niekorzystnych dla siebie warunkach. Powojenne statystyki obu stron są oczywiście diametralnie różne, bo Amerykanie twierdzą, że F-86 Sabre zestrzeliły nad Koreą blisko 800 Migów-15 i ponad 100 innych samolotów przy stratach własnych wynoszących 80 F-86. Podczas gdy Rosjanie i Chińczycy twierdzą, że zestrzelili 1377 samolotów ONZ, w tym ponad 800 F-86 przy stracie ok. 600 Migów-15 z wszystkich przyczyn. Prawda jest zawsze pierwszą ofiarą wojny, ale obecnie uważa się, że stosunek strat F-86 do Migów-15 wynosił od 1:3 do 1:1,5.

Przeczytaj także
Magazyn