Dla wszechstronnych team leaderów. Zarządzanie i inżynieria produkcji
Zarządzanie i inżynierię produkcji można studiować na politechnikach, uniwersytetach, akademiach i w niepublicznych szkołach wyższych. Opcji wyboru jest bardzo dużo. W zasadzie niemalże na terenie całej Polski każdy znajdzie coś dla siebie.
Jak przekonują nasi rozmówcy, czas spędzony na "ZiPie" należy raczej do miłych i przyjemnych, tak więc nie należy nastawiać się na studiowanie ponad plan. Większości osób wystarczy regulaminowe pięć lat (inżynier/licencjat + magister). Oczywiście zdarzają się też osoby na dłużej zapuszczające korzenie na uczelni - i nie mamy tu na myśli urodzonych naukowców podejmujących się skończenia studiów III stopnia, a raczej jednostki, które zbytnio dały się porwać życiu studenckiemu, co odbiło im się czkawką w trakcie sesji.
Nim przejdziemy do samej nauki i związanych z nią przygód, należy podjąć próbę dostania się na uczelnię, dobrze przeliczając siły na zamiary. Tu może być różnie, a zależy to w dużej mierze od placówki, do której będzie się składało dokumenty. Jeśli jednak średnia liczba trzech kandydatów na miejsce stanowi zbyt wysoki próg, istnieje duże prawdopodobieństwo, że na uczelni "za rogiem" będzie mniej chętnych, co otworzy drzwi do studiowania wielu chętnym.
Bądź miękki, ale nie odpuszczaj
Po wyborze uczelni można się już spokojnie wziąć za studiowanie. Powinno być ciekawie i interesująco, gdyż nie jest to typowy kierunek techniczny. W trakcie nauki zdobywa się tu również wiedzę z zakresu ekonomii, zarządzania oraz kompetencje społeczne potrzebne do skutecznego i efektywnego zarządzania ludźmi. Co za tym idzie, na "ZiPie" najlepiej radzą sobie osoby, które poza zdolnościami analitycznymi i wiedzą z zakresu przedmiotów ścisłych dysponują całym zakresem "kompetencji miękkich", takich jak np. komunikatywność, umiejętność pracy w zespole i zarządzania nim, kreatywność czy zdolność panowania nad czasem. Ta ostatnia umiejętność szczególnie przyda się już w trakcie studiowania, bo jest to kierunek gromadzący bardzo rozrywkowe grono studentów, a więc trzeba umiejętnie podzielić czas na zabawę i edukację - tak, by wilk był syty (relacje towarzyskie) i owca cała (zaliczona sesja).
Na studiach inżynierskich edukacja to: 120 godzin matematyki, statystyki i badań operacyjnych, 60 godzin chemii lub fizyki - do wyboru, 75 godzin mikro- i makroekonomii, 30 godzin prawa gospodarczego, 30 godzin marketingu oraz 45 godzin ekologii i zarządzania środowiskiem. To tylko treści podstawowe, które wzbogacone zostaną o 600 godzin treści kierunkowych, będących mieszanką zarządzania, inżynierii i informatyki. W zależności od wyboru specjalizacji przedmioty kierunkowe mogą ulegać zmianie. Szkoły oferują różne specjalności. I tak np. na Politechnice Warszawskiej są to: Innowatyka i Zarządzanie Zespołem oraz Bezpieczeństwo i Zarządzanie Ciągłością Działania. Dla porównania na Politechnice Śląskiej znajdziemy: Zarządzanie Jakością, Środowiskiem i Bezpieczeństwem w Inżynierii Produkcji oraz Zarządzanie Systemami Produkcyjnymi.
Tak jak wspominaliśmy, szkoły nie starają się utrudnić życia studentom i nie stawiają przed nimi wymagań nie do zrealizowania, ale pewne jest to, że dla tych, którzy odpuszczą sobie naukę, nie będzie tutaj miejsca. Jeśli nie matematyka lub projektowanie inżynierskie to obiboka "wykończą" finanse i rachunkowość.
Nie wystarczy świeże upieczenie
Szeroki zakres materiału i interdyscyplinarny charakter studiów powoduje, że jest to kierunek, który zapewnia duże możliwości pracy. Jednak by je sobie stworzyć, należy zadbać o dokształcanie i zdobywanie dodatkowego doświadczenia. Większość ofert pracy skierowana jest właśnie do osób z doświadczeniem, o które ciężko świeżo upieczonemu absolwentowi.
Znajomość języka angielskiego na poziomie B2 to absolutne minimum. Swoje szanse zwiększą osoby, które będą mogły się pochwalić znajomością dwóch języków. Dlatego już w trakcie studiów warto zainwestować czas i pieniądze na szlifowanie zdolności lingwistycznych. Przygotowując się do pracy zawodowej, należy też uwzględnić praktyki. Są one oczywiście obowiązkowe dla każdego studenta, ale wyjście poza programową liczbę godzin może bardzo poprawić notowania kandydata na wymarzone stanowisko. Sprawę ułatwia fakt, że wiele firm chętnie zatrudnia w okresie letnim praktykantów, często wypłacając im za to wynagrodzenie. Poświęcenie wakacji to nie tylko inwestycja w zdobywanie doświadczenia, ale także poszerzanie znajomości, które - jak to zwykle bywa - mogą okazać się nieocenione. Ciężka praca na studiach i poświęcanie wolnego czasu na zwiększanie kompetencji i kwalifikacji powinno się więc opłacić.
Zarobki w tej branży dosyć dynamicznie wzrosły. Na początek można liczyć na ok. 3 tys. zł brutto. Specjalista dostanie już ok. 5 tys. zł brutto, a kierownik ok. 9 tys. zł brutto. Na stanowisku dyrektorskim można się spodziewać pensji powyżej 12 tys. zł brutto. Jest więc o co walczyć i się starać. Oczywiście droga od szeregowego pracownika do dyrektora pozostaje odległa, ale bywa do przejścia. O ile skupimy się na prawidłowym zarządzaniu swoim czasem - tak by jak najlepiej go wykorzystać i pokierować własnym rozwojem w celu osiągnięcia maksimum oczekiwań.
Kto może strzelić?
Zarządzanie i inżynieria produkcji to kierunek ciekawy, bo łączy ze sobą wiedzę i umiejętności z zakresu nauk ekonomicznych oraz technicznych. Dzięki temu absolwent jest uzbrojony w bogaty zasób informacji, co pozwala mu pracować nie tylko na różnych stanowiskach, ale także w wielu branżach. Interdyscyplinarny charakter studiów daje więc duże możliwości. Dla osób, które mają wrodzone zdolności interpersonalne, przywódcze i organizacyjne, z pewnością okaże się strzałem w dziesiątkę. Z daleka od "ZiPu" powinny się jednak trzymać osoby o typowo ścisłym umyśle oraz te, które mają na pieńku z "Królową nauk". Polecamy ten kierunek wszystkim otwartym na wiedzę i ludzi. Michał Pacholski