Tonsil BOLERO 300
Wraz z reaktywacją oryginalnych Bolero 300, wprowadzono ich wersję aktywną - czyli wyposażoną w zintegrowany moduł wzmacniaczy i elektronicznej zwrotnicy. Jak pokazały pomiary AUDIO, „organizacja” współpracy przetworników (częstotliwości, podziały, filtrowanie) w systemie aktywnym jest zupełnie inna niż w systemie pasywnym, skutkiem czego charakterystyki przetwarzania obydwu wersji też bardzo się różnią. Co ciekawe, wersja aktywna, posługująca się przecież znacznie dokładniejszymi „narzędziami” kształtowania charakterystyki, nie wypadła w tym porównaniu wcale lepiej od solidnie zestrojonej wersji aktywnej. Próby brzmieniowe pokazały, że obydwie mają swoje atuty, ale zainteresowanych relacjami z odsłuchów odsyłamy do AUDIO.
Obydwie wersje wyglądają od frontu identycznie i niemal zgodnie z pierwowzorem. To dostojne skrzynie o jeszcze „normalnej” wysokości 100 cm, ale ponadprzeciętnej szerokości ponad 30 cm.
Największy głośnik na froncie ma 16 cm, ale niskotonowe schowane są w środku, a ciśnienie od nich wypromieniowane jest przez pięć otworów. To system pasmowo-przepustowy (band-pass), dzisiaj rzadko spotykany, ale w czasie projektowania Bolero 200 stosowany przez wiele renomowanych firm (KEF, Isophon, Jamo).
Obudowa jest wizualnie „przecięta” w połowie wysokości bruzdą, co może z kolei sugerować, że górna połówka służy zespołowi trzech przetworników widocznych na froncie, a dolna - systemowi niskotonowemu. Jest jednak inaczej - na wysokości bruzdy nie ma wewnątrz żadnej przegrody, cała tylna część tworzy jedną z komór systemu pasmowo-przepustowego.
Na długą historię tej konstrukcji wskazuje już to, że jest częściowo wyposażona w przetworniki Visatona. Niemiecka firma była 30 lat temu bardziej popularna niż obecnie, ceniona zwłaszcza wśród hobbystów (bardzo wiele projektów DIY, pełen asortyment komponentów), ale dostrzegana też przez producentów, którzy znajdowali w jej katalogu to, czego potrzebowali, i to za względnie umiarkowane ceny. Ówcześni konstruktorzy i decydenci Tonsilu chcieli stworzyć konstrukcję głośnikową o jakości wyższej, niż była możliwa do osiągnięcia na bazie przetworników własnej produkcji, więc zdecydowali się na współpracę z renomowanym Visatonem. Jego tytanowe kopułki - średniotonowe i wysokotonowe - były wówczas przetwornikami z najwyższej półki.
W zakresie niskich częstotliwości jakość przetworników też ma znaczenie, ale dobre podstawowe parametry są osiągane np. dzięki dużym układom magnetycznym, niekoniecznie bardzo wyrafinowanym. GDN 25/80/1 mają solidny „napęd”, a złożone w układzie push-pull uzyskują jeszcze lepsze parametry, do czego wrócimy. W obudowie pasmowo-przepustowej zakres pracy jest ograniczony do najniższych częstotliwości, więc można tę sekcję nazwać „zintegrowanym subwooferem”.
Powyżej ok. 100 Hz do gry wchodzi umieszczony już na froncie GDN 16/50/4. To specjalny typ produkowany przez Tonsil tylko na potrzeby Bolero 300. Jego membrana jest celulozowa, powlekana. Chociaż jest filtrowany górnoprzepustowo (ale bardzo nisko), przygotowano mu bardzo dużą komorę, zajmującą ok. ¼ całkowitej objętości obudowy, aby utrzymać niską częstotliwość rezonansową (poza zakresem pracy) i niską dobroć.
Kolejna częstotliwość podziału to dopiero 2 kHz, gdzie przetwarzanie przejmuje 50 mm średniotonowa kopułka Visatona DSM 50 FFL, a przy 4,5 kHz przekazuje je 25 mm kopułce wysokotonowej DSM 25 FFL. Ostatecznie więc Visatony nie przetwarzają całego zakresu średnio-wysokotonowego, raczej wysokotonowy z podzakresem „górnego środka”.
W czasach, gdy powstawały Bolero 300, z kopułkami średniotonowymi wiązano duże nadzieje; były one, podobnie jak obudowa band-pass, przejawem nowoczesności.
Jednak w układzie z band-passem, w którym nie jest możliwe bezpośrednie przejście między sekcją niskotonową a kopułką średniotonową, konieczne było dodanie czwartej drogi nisko-średniotonowej, a więc w konsekwencji powstanie układu czterodrożnego. I o to też chodziło - aby stworzyć coś skomplikowanego, awangardowego, a zarazem zupełnie logicznego. Podchodząc do sprawy współcześnie albo oszczędniej, podział przy 2 kHz pozwalałby przejść „bezpośrednio” do nowoczesnego, wytrzymałego głośnika wysokotonowego (wedle informacji Visatona, można tak potraktować nawet DSM 25 FFL), a więc wyeliminować kopułkę średniotonową.
System pasmowo-przepustowy jest typu „otwartego” - komory znajdujące się po obydwu stronach tandemu głośników niskotonowych pracują jako układy rezonansowe z otworami wyprowadzonymi na zewnątrz (w „zamkniętym” systemie pasmowo-przepustowym jedna komora jest zamknięta).
System „otwarty” pozwala osiągnąć wyższą efektywność, ale jest trudniejszy do zestrojenia.
Jest wiele wariantów obudowy pasmowo-przepustowej i opanowanie sposobów szybkiego projektowania za pomocą programów symulacyjnych, a niekoniecznie budowania prototypów, i badanie ich metodą prób i błędów, przyczyniło się do popularności band-passów w latach 90. ubiegłego wieku. Pod tym względem (przewidywalności uzyskiwanych charakterystyk) obudowy pasmowo-przepustowe okazały się łatwiejszym tematem niż trudniejsze do obliczenia i poskromienia linie transmisyjne. Konstruktorzy band-passów spotkali się jednak ze swoimi problemami. Wymagają dużych objętości, niełatwo utrzymać w nich dobrą odpowiedź impulsową i uzyskać niskie częstotliwości graniczne. Trzeba znaleźć sposób montażu głośników w środku obudowy, a fakt, że z zewnątrz ich nie widać, wcale nie zachęca wszystkich klientów…
Bolero 300 dodaje do tego pewne oryginalne komplikacje, które jednak nie zmieniają zasadniczych właściwości otwartego systemu pasmowo-przepustowego. Raczej z powodów estetycznych, niż szczególnych właściwości akustycznych, z obudowy wyprowadzono nie dwa (po jednym z każdej komory), ale aż pięć tuneli - oczywiście odpowiednio mniejszych, elegancko ustawionych w jednej linii, przy jednym z boków. Dwa górne tunele należą do komory strojonej niżej (do ok. 30 Hz), która w związku z tym jest większa, zajmując tylną część całej kolumny. Dłuższe tunele też pomagają niższemu strojeniu, „przebijają się” do tylnej komory przez mniejszą, przednią komorę, strojoną wyżej (do ok. 70 Hz). Bezpośrednio z niej zostały wyprowadzone trzy krótsze tunele, z których umieszczony najniżej jest najkrótszy (praktycznie tylko na grubość przedniej ścianki).
Głośniki znajdujące się wewnątrz są złożone „czoło do czoła”, ale oczywiście podłączone jak w układzie push-pull – nie sprężają powietrza pomiędzy sobą, lecz w każdym ruchu „przesuwają” je w tę samą stronę. Wymaga to „odwrócenia” polaryzacji jednego z nich (aby obydwa pracowały zgodnie fazowo). W takim układzie efektem pracy dwóch głośników (przy założeniu, że są połączone elektrycznie równolegle i że „ściągają” ze wzmacniacza dwa razy więcej mocy niż jeden) jest takie samo ciśnienie akustyczne jak z jednego. Taki układ ma więc dwa razy mniejszą efektywność (chociaż taką samą czułość) niż każdy z głośników go tworzących. Jaka jest więc zaleta? Trzeba zainwestować w drugi głośnik i pchać do niego drugie tyle mocy „po nic”? Korzyść jest jakościowa, a nie ilościowa. Taki tandem tworzy nowy układ akustyczny o dwa razy mniejszej podatności, a więc dwa razy mniejszej objętości ekwiwalentnej (Vas), co oznacza, że określone parametry i charakterystyki całego systemu wymagają dwa razy mniejszej objętości obudowy (w tym przypadku - każdej z komór systemu pasmowo-przepustowego); częstotliwość rezonansowa zespołu głośników nie wzrasta mimo zmniejszenia podatności, ponieważ dwukrotnie zwiększa się masa drgająca (a nawet bardziej - do mas membran dodaje się masa powietrza pomiędzy nimi).
Taki układ drgający osiąga też wyższą sztywność, a w wersji „czoło do czoła” (lub magnes do magnesu) wraz z układem napędowym zyskuje atut „symetryczności” (reaguje tak samo na pobudzenie w każdą stronę), co zmniejsza zniekształcenia.
„Podstawowe” głośniki niskotonowe, połączone w tandem push-pull, stają się jakby jednym, lepszym przetwornikiem.
Układy push-pull nie są nierozerwalnie związane z obudowami pasmowo-przepustowymi, mają opisane właściwości w połączeniu z każdego rodzaju obudową, ale w band-passach stosowane są relatywnie częściej, zarówno ze względu na większe znaczenie dwukrotnego zmniejszenia potrzebnej (zwykle znacznej) objętości, jak też możliwość „ukrycia” głośników złożonych „czoło do czoła” wewnątrz obudowy.
Andrzej Kisiel