Pożegnanie z armatą

Pożegnanie z armatą
e-suplement
O, ileż to razy zabierałem się do pisania kolejnego JPTZ o jakiejś kolejnej artylerii?! Modele nowych armat, armatek, haubic i dział kolejowych pojawiają się co i już. Niektóre naj... zostały dawno osiągnięte, bo i co można jeszcze zrobić skoro firma Soar Art wyprodukowała niemieckie działo kolejowe ?Ciężki Gustaw? (drugie działo nazwano ?Dora?) kal.700mm w skali 1/35? Model jest rekordzistą jeśli chodzi o wielkość, ciężar i podobno także ilość błędów. Każdy rekord można oczywiście pobić, było już wiele pięknych modeli armat, będzie ich jeszcze mnóstwo a jeśli Dragon lub inny dalekowschodni producent utrzyma ?lalkarską? skalę 1:6 w swoim katalogu to doczekamy się tego w najbliższej przyszłości. Taki np. amerykański ?Long Tom? w skali 1:6 miałby ponad dwa metry długości...

Pierwszym powodem dla przezwyciężenia oporów wewnętrznych były względy natury estetycznej, okazało się bowiem, że kolejne generacje nowoczesnych dział robią się coraz brzydsze. Armata, jaka jest, każdy widzi, jak to już kiedyś pisałem na tych łamach w krótkiej historii artylerii samobieżnej, ma lawetę, koła i lufę. Okazuje się, że już niekoniecznie, bo nowe amerykańskie M 777, w opisie zupełnie normalne haubice holowane mają, i owszem, standardowy kaliber NATO 155 mm, lufa wygląda mniej więcej zwyczajnie, ale już te porozkładane na wszystkie strony łapy, te karykaturalne kółeczka...

Użycie tytanu w konstrukcji pozwoliło na zbudowanie haubicy o zbliżonych parametrach ogniowych do jej poprzedniczki, M198 czyli bohaterki tego JPTZ ale M777 jest od niej o blisko połowę lżejsza. Waży niewiele ponad 3 tony, może być w związku z tym przenoszona już nie to, że przez wielkie śmigłowce w rodzaju CH-53E Super Stallion ale i przez MH-60 Black Hawka więc po co jej duże koła? Wspomniany już wyżej, stary, porządny, drugowojenny M1 Long Tom to i owszem, wielka laweta, osiem potężnych kół, strzelał tylko nieco wolniej ale na taki sam dystans, na około 22 kilometry, bo to prawie taka sama amunicja, tyle że ważył swoje 14 ton...

Duuuża wtyczka do działa

Drugim i głównym... wybierzmy stosowne słowo, impulsem do napisania czegoś o artylerii współczesnej teraz i zaraz, była wiadomość o udanych amerykańskich i brytyjskich testach armaty, która już prochu nie powącha czyli działa elektromagnetycznego, zwanego także szynowym. Nie chodzi tu oczywiście o żadne działo kolejowe ale ta paralela znaczeniowa jest jednocześnie zabawna i przysparza kłopotów zwłaszcza w języku angielskim, bo jedno i drugie to ?rail gun?.

Ogromne działa kolejowe umieszczano na rozbudowanym, wielokołowym podwoziu, bo tylko stalowe szyny oparte na setkach podkładów mogły wytrzymać ogromny ciężar jak też przenieść siłę odrzutu na podłoże. Lufa działa elektromagnetycznego to z kolei dwie równoległe przewodzące prąd elektryczny szyny, pomiędzy którymi umieszcza się pocisk zbudowany z dobrego przewodnika lub co najmniej pokryty warstwą materiału przewodzącego. Musi być ona dość gruba bo do skutecznego strzelania potrzebny jest prąd o gigantycznej energii, która powoduje powstawanie plazmy na styku pocisku z szynami. Lufa musi być również odpowiednio solidna bo poprzeczne pole magnetyczne usiłuje rozsunąć obie szyny ale ponieważ jedynym ruchomym elementem układu jest pocisk więc siła elektrodynamiczna wykonuje pracę tylko wobec niego.

Sam wynalazek działa szynowego jest dość stary, bo pierwszy ?Elektryczny aparat do wystrzeliwania pocisków? opracował w 1918 roku Francuz Louis Octave Fauchon-Villeplee. Pomysł odżył w Niemczech w czasach II wojny światowej, do roku 1944 rozpracowano teorię na tyle by Dowództwo Obrony Przeciwlotniczej mogło napisać specyfikację działa szynowego, które miało wystrzeliwać pocisk z półkilowym ładunkiem wybuchowym z prędkością początkową 2000 m/s. Nowe działo miało być zbudowane na lawecie najcięższej ówczesnej armaty przeciwlotniczej FlaK 40 kal. 12,8 cm ale prace nie wyszły poza fazę początkową. Po wojnie dokumentacja została przeanalizowana przez Amerykanów, którzy w raporcie z 1947 roku stwierdzili, że takie urządzenie mogłoby działać, tyle tylko że pożerałoby prąd potrzebny do zasilania sporego miasta.

Nowe działa szynowe są zupełnie nieprzypadkowo opracowywane przez amerykańską i brytyjską marynarkę wojenną, bo do ich zasilania jest potrzebna gigantyczna energia, taką będą w stanie wytworzyć odpowiednio duże generatory a te z kolei muszą być przenoszone przez wielkie okręty. Za optymalne uważano jeszcze niedawno projekty nowych amerykańskich krążowników rakietowych o wyporności, bagatela, 25 000 ton i napędzie nuklearnym przy czym reaktory miały być wykorzystywane do generowania prądu dla silników elektrycznych napędzających śruby. Docelowe działa szynowe mają mieć energię strzału 64 MJ (Megadżuli) a 1 MJ to mniej więcej energia jednotonowego pojazdu poruszającego się z prędkością 160 km/h. Rekordowy, jak dotąd, wystrzał eksperymentalny miał energię 32 MJ.

Pociski do nowych dział będą ważyły niewiele, w eksperymentach z 2008 roku Centrum Wojny Nawodnej US Navy strzelało z działa o energii 10,6 MJ pociskami ważącymi 3,2 kilograma osiągając prędkość początkową 2520 m/s. Od armat wprowadzanych do służby oczekuje się prędkości początkowej 5800 m/s a wówczas można podobno trafiać w cel wielkości 5X5 metrów z odległości 370 km... autor JPTZ wstawia czasem w tekście wykrzykniki, czasem znaki zapytania ale w tej sytuacji to może Szanowni Czytelnicy zrobią to sami w wybranych miejscach. Dla porównania można dodać, że najszybsze, podkalibrowe pociski przeciwpancerne, takie strzałki ze zubożonego uranu wystrzeliwane przez współczesne czołgi osiągają prędkości rzędu 1700 m/s.

Szybkostrzelność nowej broni ma wynosić do 10 strzałów na minutę, największą wadą jest już nie tyle prądożerność co szybkie zużywanie się szyn prądowych wymagające bardzo częstych wymian, ale system ma też swoje niebanalne zalety. Przy tej prędkości początkowej pociski są wykonane z jednorodnego materiału, bez żadnego wypełnienia materiałem wybuchowym a i tak docierają do celu z dostateczną energią kinetyczną, by skutki trafienia porównywać z uderzeniem sporej bomby lotniczej. Po raz pierwszy od czasów starożytnych amunicja stanie się bezpieczna dla samych strzelających lub nawet bardziej bezpieczna, bo strzałą do łuku można się było skaleczyć a nowe pociski muszą sobie poradzić z oporem powietrza przy prędkościach Ma 18+ co niekoniecznie oznacza ostre czubki.

Jedyne co będzie musiało teraz dotrzeć na okręt to lite kawałki metalu jakie można bez żadnego ryzyka przewozić, nie ma problemu niewypałów, łusek a przede wszystkim bezpiecznego magazynowania amunicji. To ostatnie zagadnienie jest niebanalne bo, jak dowodzi statystyka, broń produkuje się głównie po to by ją długo przechowywać w bezpiecznym zamknięciu a następnie sporym kosztem dezaktywować.

Działa szynowe mają wejść do służby na okrętach po 2020-25 roku ale już teraz rozważa się możliwość budowania szynowych dział przeciwlotniczych do zwalczania pocisków balistycznych oraz budowę dużego działa do wystrzeliwania ładunków użytkowych na orbitę okołoziemską. Pomysł taki pojawił się już u Jules Verne'a w jego ?Z Ziemi na Księżyc? z 1865 roku a w niewiele ponad sto lat później usiłował zrealizować go zupełnie klasycznymi technologiami kanadyjski konstruktor Gerald Bull. Zmodyfikował najpierw amerykańską armatę morską kal. 406 mm wydłużając jej lufę do 100 kalibrów w ramach amerykańskiego projektu HARP a w niewiele lat potem usiłował bez powodzenia zbudować 1000-milimetrowe działo ?Babylon? wykorzystując wielkomocarstwowe ambicje Saddama Husseina.

Jednym z poważnych problemów, z którym musiał zmierzyć się Bull było gwałtowne przyspieszenie na jakie narażony jest pocisk i jego ładunek. W 1903 roku Konstanty Ciołkowski skrytykował książkę Jules Verne'a, bo obliczył, że przyspieszenie przy starcie-wystrzale wyniosłoby 22 000 g a Verne wysyłał w swoim pocisku ludzi. Bull wywiązał się z zadania zatapiając kruchą elektronikę z lat sześćdziesiątych w mieszaninie piasku i żywicy epoksydowej, opracował ponadto nową formułę wolniej spalającego się ładunku miotającego. Kosmiczne działo szynowe miałoby tę wielką zaletę, że pocisk przyspieszałby równomiernie na całej długości lufy a ta mogłaby być bardzo długa, np. zbudowana ?metodą Verne? czyli umieszczona w wykutym szybie lub ?metodą Bulla? czyli ułożona na wyrównanym stoku góry.

Ilość energii elektrycznej potrzebnej do strzelania z dział szynowych wyklucza na razie możliwość budowania armat, które po ustawieniu w baterię ? kolejne stosowne słowo ? będzie się podłączać grubymi kablami do jakiegoś generatora ustawionego na wielkim transporterze opancerzonym. Postęp w technologii materiałowej jest jednak tak gwałtowny, że nie można wykluczyć scenariusza, w którym za 20 lat zaskoczeni w czasie napadu na bank i ostrzeliwujący się z jego wnętrza przestępcy poddadzą się policji klnąc przy tym swojego kompana, który do ich elektromagnetycznych pistoletów kupił jakieś stare, najwyraźniej używane akumulatorki.

Przeczytaj także
Magazyn