Jan Koum. Od biedaka do miliardera - Facebook, WhatsApp

Jan Koum. Od biedaka do miliardera - Facebook, WhatsApp
Pod koniec ubiegłej dekady Jan Koum i jego późniejszy partner biznesowy Brian Acton starali się o pracę w Facebooku. Nie zostali przyjęci. Ukraiński imigrant niepowodzeniem się chyba bardzo nie przejął. Do znajomych napisał, że wyrusza "na poszukiwanie następnej przygody". Kilka lat później sprzedał Facebookowi efekt swoich poszukiwań za miliardy dolarów…
CV: Jan Koum
Data urodzenia: 24 lutego 1976 r., Kijów, Ukraińska Republika Radziecka
Obywatelstwo: amerykańskie
Stan cywilny: wolny
Majątek: 8,6 mld dol. (wg szacunków z lutego 2016 r.)
Doświadczenie zawodowe: przedsiębiorca pracujący w wielu własnych i cudzych firmach
Kontakt: e-mail: jan@whatsapp.com

 

Urodził się w małej wsi pod Kijowem na radzieckiej jeszcze wtedy Ukrainie. W jego domu nie było ciepłej wody, a rodzice unikali rozmów telefonicznych w obawie przed podsłuchami tajnych służb. Kiedy miał 16 lat, jego matka postanowiła uciec za granicę.

Jan wraz z matką i babką znaleźli się w USA. W Mountain View dostali w ramach pomocy społecznej mieszkanie z dwiema sypialniami. Jedną zajmowała matka, drugą - jej nastoletni syn. Ojciec Jana nigdy nie zdecydował się na wyjazd do USA. Kiedy wyjeżdżali z Ukrainy, matka spakowała do walizek stosy zeszytów i długopisów, by uniknąć kupowania drogich pomocy szkolnych w USA. Na miejscu podjęła pracę jako pomoc domowa, a przyszły miliarder pomagał jej zamiatać podłogi w sklepie warzywnym, by jakoś związać koniec z końcem. Kiedy u matki Kouma rozpoznano nowotwór, utrzymywali się z otrzymywanego zasiłku chorobowego.

Jan dobrze mówił po angielsku, ale w szkole trzymał się na uboczu. Nie odpowiadał mu błahy charakter szkolnych przyjaźni. „Na Ukrainie chodziło się przez dziesięć lat do szkoły z tymi samymi ludźmi. Wtedy mogłeś powiedzieć, że naprawdę kogoś znasz”, wspominał Koum. Jako nastolatek nie był wzorowym uczniem, ale po lekcjach uczył się z kupowanych w antykwariacie podręczników działania sieci komputerowych. Dołączył do grupy hakerów o nazwie w00w00, włamał się na serwery Silicon Graphics i w firmowej sieci czatował ze współzałożycielem Napstera Seanem Fanningiem.

Aby opłacić studia na Uniwersytecie Stanowym w San Jose, podjął pracę w Ernst & Young jako tester bezpieczeństwa. W 1997 r. - tym samym, w którym zatrudnił się w Yahoo! i z tego powodu rzucił studia - zmarł jego ojciec, a trzy lata później matka. Koum został sam. W tych trudnych czasach pomagał mu mu Brian Acton, którego poznał w Yahoo!. Był jego przyjacielem, a po latach stał się partnerem biznesowym, z którym współzakładał WhatsApp.

Jan Koum z Brianem Actonem
Jan Koum z Brianem Actonem

Olśnienie z iPhone’a

Przez kolejne dziewięć lat obaj uczestniczyli we wzlotach i upadkach Yahoo! Dbali o poprawne funkcjonowanie reklam, co do dziś pozostawiło im niesmak. Acton przyznaje, że ich praca „nie uczyniła niczyjego życia lepszym”, zaś Koum na swoim profilu na LinkedIn podsumowuje tamten okres w Yahoo krótko: „Zrobiłem parę rzeczy”. W 2007 r. obaj z Actonem zdecydowali się na rok przerwy w pracy. Za odłożone pieniądze wybrali się w podróż po Ameryce Południowej. Jak już wiemy, planowali dołączyć do zespołu Facebooka, ale ich podania zostały odrzucone.

Kiedy w 2009 r. Jan kupił iPhone’a, olśniła go myśl o możliwościach, jakie daje rozwijający się rynek aplikacji mobilnych. Podczas spotkania z Aleksem Fishmanem, przywódcą społeczności rosyjskiej w West San Jose, podzielił się pomysłem na aplikację, która wyświetla na liście kontaktów indywidualne statusy, w rodzaju „pada mi bateria” czy „jestem na treningu”. Koum wiedział, jak napisać kod, ale potrzebował kogoś, kto ma doświadczenie w robieniu interfejsu dla iPhone’a. Fishman przedstawił mu Igora Solomennikova, dewelopera, którego znalazł w serwisie RentACoder.com.

Projekt aplikacji WhatsApp i własnej firmy miały trudne początki. Jan był bliski rezygnacji i zamierzał poszukać sobie pracy. Acton skłonił go, by popracował nad projektem jeszcze kilka miesięcy.

Całe tygodnie zajęło mu sprawdzanie telefonicznych numerów kierunkowych w poszczególnych regionach, tak by aplikacja działała na całym świecie. Początkowo zainstalował ją Fishman i paru jego przyjaciół. Wieszała się, blokowała, ale pozwalała wysyłać powiadomienia typu push, świeżo uruchomione przez Apple. Przyjaciel wysyłał mu informacje o błędach, które Koum skrupulatnie zapisywał w jednym z radzieckich notatników, wciąż przechowywanych w domu. Tymczasem znajomi Fishmana, zamiast pisać SMS-y, zaczęli do krótkich wiadomości używać WhatsApp. Koum zorientował się, że niechcący wymyślił darmowy komunikator. Prace nad nim doprowadziły do rychłego powstania firmy WhatsApp Inc. w Kalifornii. W tamtych czasach jedyną konkurencję stanowiły komunikatory BlackBerry, Gtalk i Skype. Na ich tle WhatsApp imponował prostotą działania.

Wkrótce aplikację zaczęło pobierać 10 tys. osób dziennie. Użytkowników przybywało, a tymczasem główna siedziba firmy znajdowała się w starym magazynie. Na biurze nie było nawet plakietki z nazwą. Jak mawiał sam Koum, pracownicy i tak wiedzą, gdzie pracują, więc szyld nie jest potrzebny. Kiedy jednak obroty firmy stały się poważne, Koum wreszcie postanowił wybudować trzypiętrową siedzibę dla WhatsApp.

Pisemna deklaracja niechęci do reklam podpisana przez Kouma
Pisemna deklaracja niechęci do reklam podpisana przez Kouma

Zapewne to właśnie wspominana niechęć Jana i Briana do reklam, trwająca od czasu ich pracy w Yahoo!, sprawiła, iż WhatsApp od początku z założenia całkowicie rezygnuje z reklam jako źródła przychodów. Dzięki tej strategii firma może skoncentrować się na stworzeniu produktu łatwego w użyciu, maksymalnie funkcjonalnego i przyjaznego internautom, a nie na szukaniu nowych sposobów zbierania informacji o użytkownikach, które można potem zaoferować reklamodawcom. Właściciele nie zatrudniają też nikogo do marketingu czy PR - opierają się tylko na tzw. marketingu szeptanym. Produkt jest tak prosty i dobry, że ludzie polecają go sobie wzajemnie.

Na początku 2011 r. WhatsApp była już w pierwszej dwudziestce najczęściej pobieranych aplikacji w AppStore. Inwestorzy oczywiście zauważyli nową aplikację rozpowszechniającą się w błyskawicznym tempie i zaczęli pukać do drzwi Kouma, gotowi obejmować udziały. Ostatecznie Acton i Koum przyjęli ofertę funduszu Sequoia, który w pierwszej rundzie doinwestował projekt kwotą 8 mln dol. Dwa lata później, w lutym 2013 r., biznesmeni zatrudniali już pięćdziesiąt osób i mieli 200 mln użytkowników. Sequoia wsparła ich projekt kwotą 50 mln dolarów, wyceniając WhatsApp na 1,5 mld dolarów.

Aplikacja do wysyłania krótkich wiadomości tekstowych, z której korzysta obecnie około miliarda osób na całym świecie, była wg pierwszych założeń darmowa przez pierwszy rok korzystania z niej. Za każdy następny płaciło się zaledwie 99 centów. Jednocześnie WhatsApp stawał się coraz popularniejszy, szczególnie w Europie, gdzie uderzył w rynek drogich SMS-ów i MMS-ów, oferowanych przez operatorów telekomunikacyjnych. WhatsApp pozwala na znacznie tańszą i szybszą komunikację z bliskimi, znajomymi i przyjaciółmi. Przy okazji oczywiście nie stosuje reklam, co użytkownicy bardzo cenią.

Duży wpływ na podejście do biznesu i projekty Jana Kouma miała inwigilacja, której doświadczyła jego rodzina, gdy był dzieckiem. Tak twierdzą osoby, które go znają. „Jan dorastał w kraju, gdzie działała tajna policja, a linie telefoniczne były często na podsłuchu. Dlatego tak ceni środki komunikacji, które zapewniają prywatność”, mówił mediom Jim Goetz, jeden z partnerów biznesowych Kouma. WhatsApp - w przeciwieństwie do konkurentów - nie zbiera o swoich użytkownikach żadnych informacji, nie przechowuje też ich konwersacji. Tak przynajmniej było dotychczas.

Mark Zuckerberg z Janem Koumem
Mark Zuckerberg z Janem Koumem

Kontrakt z Facebookiem w ośrodku pomocy społecznej

Mark Zuckerberg zainteresował się aplikacją Kouma już wiosną 2012 r. (5). Spotykali się z Janem wiele razy w kawiarni w Los Altos. Zjedli wspólnie niejeden posiłek i odbyli niejeden spacer po wzgórzach otaczających Krzemową Dolinę. Wynikiem tych spotkań i rozmów była gigantyczna transakcja. 19 lutego 2014 r. Facebook ogłosił kupno WhatsAppa za 16 mld dolarów. Kontrakt został podpisany w symbolicznym dla ukraińskiego imigranta miejscu - ośrodku pomocy społecznej, gdzie na początku swojego pobytu w USA Jan wraz z matką pobierał bony żywnościowe.

Koum zapewnia, że firma zachowa autonomię i będzie działać niezależnie od nowej spółki-matki. Jak twierdzą twórcy WhatsApp, nie byłoby partnerstwa między nimi a Facebookiem, gdyby musieli zrezygnować z kluczowych wartości, które definiują ich firmę, wizję i sam produkt.

Aplikacja od tamtego czasu wciąż się rozwija. 6 stycznia 2015 r. Koum napisał na swym profilu na Facebooku, że „z radością ogłasza, iż jest ich ponad 700 mln”. Mark Zuckerberg i Sheryl Sandberg, szef operacyjny Facebooka, natychmiast „polubili” ten wpis. 17 kwietnia liczba użytkowników WhatsApp przekroczyła 800 mln. Obecnie, jak się szacuje, używa jej ok. miliarda ludzi. Co więcej, od 20 stycznia 2016 r. pobranie i użytkowanie aplikacji jest bezpłatne. Sam Koum ogłosił, że w trybie natychmiastowym anulowana zostaje opłata roczna w wysokości 0,99 dolara. Jak przekonywał, dzięki tej decyzji WhatsApp będzie w znacznie większym stopniu obecny w takich krajach, jak Brazylia czy Indie, których wielu obywateli nie ma kart kredytowych czy narzędzi niezbędnych do dokonania płatności.

Dla WhatsApp priorytetem jest teraz zdobywanie jak największej liczby użytkowników. Szczególnie w takich krajach, jak Brazylia, skąd pochodzi 10% wszystkich osób korzystających z aplikacji. Firmę spotkały zresztą w tym kraju poważne szykany, m.in. blokada aplikacji na dwie doby. Zarządził ją sąd w Sao Bernardo w stanie Sao Paulo, nakazując wykonanie wyroku firmom telekomunikacyjnym. Powodem była sprawa karna, w której, wg sądu, firma nie chciała współpracować z wymiarem spraweidliwości.

W maju 2015 r., podczas konferencji J.P. Morgan Technology, Media and Telecom, David Wehner - dyrektor finansowy Facebooka, powiedział o WhatsApp: „Uważamy, że umożliwienie przesyłania wiadomości w formacie B2C (bussines to client) może okazać się dla nas bardzo dochodowe. (…) Wraz z upływem czasu, gdy wypracujemy odpowiednie metody, pojawią się okazje, aby skutecznie zaimplementować takie rozwiązanie w WhatsApp. Ale to kwestia raczej dalszej niż bliższej przyszłości.”

Wygląda na to, że WhatsApp przeprosi się więc w końcu z reklamami. Czy przystanie na to Jan, na razie nie wiadomo.