Multimedialny potwór już nie potrzebuje mebla

Multimedialny potwór już nie potrzebuje mebla
Zdaniem znanego krytyka filmowego, Tomasza Raczka, telewizja już wkrótce stanie się jednym z wielu elementów w „multimedialnym snopie rozrywkowo-informacyjnym” umieszczonym w Internecie, do którego będziemy mieli bezpłatny dostęp z każdego miejsca na Ziemi.

Oglądanie telewizji, stanowiące do niedawna sprecyzowaną „aktywność” i swoisty rytuał, należy już w zasadzie traktować jako element przeszłości. Młodzi, ale też i starsi - bo przecież młodzi nie robią się z roku na rok młodsi - raczej „siedzą w necie”, a dokładniej „na fejsie”, „na insta” lub „w twisterze”. Oczywiście telewizja może być częścią tego ich siedzenia, ale tylko jedną z wielu, a nie główną.

W 2014 r. Tom Rutledge, prezes amerykańskiej firmy Charter Communications - jednej z największych amerykańskich platform medialnych, która dostarcza swoim klientom telewizję kablową, Internet i usługi telefoniczne - w rozmowie z dziennikarzem „The Wall Street Journal” wspomniał, że spośród 5,5 mln klientów, już ponad 1,3 mln decyduje się jedynie na wykupienie dostępu do Internetu, całkowicie rezygnując z kablówki.

Oglądanie telewizji w latach 50. XX wieku
Oglądanie telewizji w latach 50. XX wieku

Telewizor? Telewizor to w dzisiejszych czasach stosunkowo prymitywne, „drewniane”, jak w niektórych kręgach się mówi, urządzenie. Bo nie można z nim wiele zrobić. Da się tylko oglądać, regulować głośność i przerzucać kanały. Oczywiście nowoczesne odbiorniki mają znacznie więcej funkcji, bardzo zbliżających je do pecetów czy tabletów, jednak każdy młodszy konsument multimediów i tak w końcu zauważy zgryźliwie, że nie można ich nigdzie ze sobą zabrać.

Dziś „nieposiadanie telewizora w domu” to już wcale nie swoista, nieco snobistyczna, poza, jaką spotykało się dawniej, lecz naturalna kolej rzeczy. Dla wielu ludzi, którzy mają komputery, tablety i smartfony, telewizor staje się zupełnie zbędnym przedmiotem. Oni nie gardzą telewizją. Oni jej po prostu nie potrzebują. Ewentualnie mogą obejrzeć coś, co oferuje tradycyjna telewizja - pod warunkiem, że jest to dostępne w sieci.

Za kamień milowy tej wielkiej przemiany uważa się rok 2012, kiedy to popularny serial „Dexter” uzyskał w Internecie większą widownię niż w telewizji. Instytut badawczy Nielsen Media Research został wówczas zmuszony do poszerzenia swoich badań oglądalności w Stanach Zjednoczonych o kategorię „Zero TV Households” - czyli gospodarstw domowych, które nie mają telewizora.

Netflix i urządzenia dostępowe
Netflix i urządzenia dostępowe

W ubiegłym roku Reed Hastings, szef Netflixa, zapowiedział upadek tradycyjnej telewizji w ciągu piętnastu lat i porównał jej sytuację do faksu, który - może poza Japonią - stał się już praktycznie nieprzydatnym meblem biurowym. Wraz z rozwojem nowych technologii i Internetu zmieni się całkowicie sposób odbioru telewizji przez użytkowników - prognozuje Hastings. Według niego w przyszłości ekran telewizora będzie przypominał wyświetlacz ogromnego iPada, na którym widz będzie wybierał spośród szerokiej oferty nadawców. Ma to dotyczyć zarówno kanałów filmowych, jak sportowych czy rozrywkowych. „Przykładowo, sport będzie podzielony po prostu na poszczególne ligi”, twierdzi. „Zamiast włączać CBS, FOX czy inną stację użytkownik chcący obejrzeć transmisję hokejową uruchomi w swoim telewizorze odpowiednią aplikację.”

Prawie 78% menedżerów płatnych telewizji, portali z treściami wideo oraz ekspertów, ankietowanych na początku 2016 r. przez Informa Telecoms & Media, uważało, że za dziesięć lat telewizja, jaką znaliśmy do tej pory, będzie już tylko niewielką niszą na rynku zdominowanym przez Internet. Większość przedstawicieli telewizyjnej branży wierzy, że głównym urządzeniem do oglądania telewizji będzie wtedy Smart TV, choć ta formuła jakoś nie rozpaliła na razie publiczności. Terminem tym określa się zarówno interaktywne systemy do wideokonferencji, zintegrowane z Facebookiem i Twitterem, jak i przystawki umożliwiające przechowywanie programów, komunikację z przyjaciółmi, dopasowywanie programu do naszych nawyków i korzystanie z szeroko pojętej multimedialnej sieciowej rozrywki. Prawie 55% ankietowanych widzi przyszłość dla przystawek takich jak Apple TV; 43,5% wskazuje na iPady.

Innowacje TV nie porywają mas

Telewizyjni nadawcy, powszechnie uważani za nienadążających mentalnie za zmianami, sięgają ostatnio po różne sposoby na powstrzymanie stałego i nieprzerwanego odpływu widzów. Niektórzy wypróbowują nawet nowinki techniczne, korzystając ze wsparcia producentów telewizorów. Taki jest rodowód „telewizji na życzenie” - TiVO, nagrywarek wideo czy usług w rodzaju iPlayer BBC lub Anytime (autorstwa brytyjskiej sieci Sky). Miały one uwolnić nas od uzależnienia od ramówki i sztywnych godzin nadawania.

Z usług „telewizji na życzenie” korzysta wciąż najwyżej kilkanaście procent widzów. Kilka lat temu podjęto próbę implementacji telewizji 3D, jako oferty, której Internet nie mógł przebić. To już jednak przeszłość, bo nie za bardzo było co w tej technice oglądać, a widzowie też się do niej nie garnęli. Zastąpiła ją telewizja 4K, z zapowiedzią 8K w przyszłości.

O czas widzów tradycyjna telewizja, i ta unowocześniona, musi konkurować z wieloma różnymi nowymi graczami. To nie tylko sieciowi nadawcy i producenci internetowi, ale również usługodawcy w rodzaju YouTube, Vimeo, dostawcy treści tacy jak Hulu i Netflix, producenci urządzeń mobilnych, komórek i tabletów. W szranki stają internetowi giganci, jak Google lub Amazon, a także firmy Apple, Microsoft i nawet Intel, które stać na to, by spróbować swoich sił w multimedialnej konkurencji.

Sportowa ostatnia szansa

Jeśli nie rozrywka, seriale i filmy, bo to wszystko „jest w necie”, to ostatnią szansą tradycyjnej telewizji może być sport na żywo. Oczywiście w dobie smartfonów mecz transmitować może nawet 100 tys. widzów na stadionie, własnym sprzętem. Jednak widzom widowisk sportowych nie o to chodzi. Tu cenione są jakość obrazu i realizacji. W tej dziedzinie stara dobra telewizja może jeszcze powalczyć, zwłaszcza jeśli otworzy się na najnowsze technologie, przy których nawet Internet czuje się trochę staroPóki co - nie dla widzów i użytkowników gogli VR, lecz dla przedstawicieli europejskiej organizacji piłkarskiej UEFA, którzy testowali i oceniali potencjał nowej technologii. Technologia 360º VR była sprawdzana już wcześniej, podczas półfinałów Ligi Mistrzów. UEFA zdecydowała się skorzystać z oferty Nokii, której kamery rozstawiono w kilku strategicznych miejscach stadionu, w tym na murawie. Powstać miały także materiały rejestrowane w tunelu, przez który wychodzą piłkarze, w szatniach oraz podczas konferencji prasowych.

Francuski nadawca publiczny, France Télévisions, realizował już w technologii 360° 4K bezpośrednie transmisje z niektórych pojedynków tenisowego turnieju Rolanda Garrosa. Mecze odbywające się na korcie głównym oraz wszystkie spotkania francuskich tenisistów zostały udostępnione poprzez aplikację Roland-Garros 360 na iOS i Androida oraz na platformie Samsung Gear VR, a także na kanale YouTube i fanpage’u FranceTVSport.

Transmisja 360 stopni prowadzone przez France Télévisions

Być może telewizja powinna sięgnąć również po takie rozwiązania, jak technologia FreeD, która wykorzystuje ogromną moc obliczeniową, dostarczaną przez centra danych Intela. Umożliwia przesyłanie obrazu 360 stopni w stylu „Matriksa” - producenci programów mogą nim dowolnie obracać, by pokazywać akcję pod każdym możliwym kątem. Wokół boiska zainstalowane są kamery, które nagrywają obraz z rozmaitych perspektyw. Następnie strumienie wideo ze wszystkich kamer przesyłane są do komputerów wyposażonych w procesory Intel Xeon E5 oraz Intel Core i7, generujących jeden wirtualny obraz w oparciu o tę ogromną ilość danych.

Rozmieszczenie kamer w technologii FreeD

W technologii FreeD piłkarz w momencie oddawania strzału na bramkę jest pokazywany z różnej perspektywy i z niespotykaną dokładnością. Ten imponujący efekt otrzymano dzięki 32 kamerom 5K, o rozdzielczości 5120 x 2880 pikseli, rozmieszczonym na stadionie pod dachem, wokół boiska. Pole gry zostało pokryte za pomocą siatki wideo, składającej się z trzech wymiarów, gdzie każdy kawałek można precyzyjnie reprezentować w trójwymiarowym układzie współrzędnych. Dzięki temu dowolny moment meczu da się pokazać z różnych kątów i w wybranym powiększeniu, bez znaczącej utraty jakości obrazu. Zbierając obraz ze wszystkich kamer, system wytwarza 1TB danych na sekundę.

Do wyboru jest też oczywiście rozszerzona rzeczywistość (augmented reality - AR), która połączy elementy wielu technologii. Ciekawym i efektownym przykładem tego kierunku rozwoju technik wizualnych jest FVL - Fencing Visualized Project. Pierwszy pokaz FVP odbył się w 2013 r. podczas wyborów gospodarza igrzysk olimpijskich. Dotyczył szermierki. AR sprawia w tej technice, że szybki i nie zawsze dla widza czytelny sport zaczyna być przejrzysty i widowiskowy, ze specjalnymi efektami ukazującymi przebieg sztychów i pchnięć.

Fencing Visualized Project

W lutym tego roku Microsoft zaprezentował z kolei swoją wizję przyszłości z holograficznymi okularami mieszanej rzeczywistości Hololens. Firma postanowiła wykorzystać największą coroczną imprezę sportową w USA, jaką jest Super Bowl, czyli finałowy mecz o mistrzostwo w futbolu amerykańskim. Oczywiście pomysły takie jak efektowna prezentacja poszczególnych zawodników, którzy wchodzą do naszego pokoju przez ścianę, makieta obiektu sportowego wyświetlana na stole czy efektowne przedstawianie różnego rodzaju statystyk oraz powtórek można śmiało wykorzystać w praktycznie każdej dyscyplinie sportu.

Telewizja musi pogodzić się z tym, że czasy biernych, kanapowych oglądaczy sportu będą dobiegać końca. Wciąż jednak dysponuje atutami, takimi jak profesjonalizm i wysoka jakość realizacji, które w przypadku wydarzeń sportowych bronią się doskonale. Wniosek jest taki, że aby przetrwać, telewizja musi się dość radykalnie zmienić - i tych zmian się nie bać.