Koniec i co dalej: Schyłek chorób

Koniec i co dalej: Schyłek chorób
Być może nie dostrzegamy tego jeszcze wyraźnie, ale ostatnie lata da się z powodzeniem określić jako zwycięski pochód ludzkości (a raczej ludzkiej nauki) w walce z chorobami - tymi najstraszniejszymi i tymi mniej groźnymi, za to uciążliwymi.

Nowatorskie immunoterapie radzą sobie coraz lepiej z coraz większą liczbą nowotworów. Na Uniwersytecie Harwardzkim udało się np. stworzyć laboratoryjnie komórki produkujące insulinę - na razie u myszy, ale nadzieja na zwycięstwo z cukrzycą u ludzi jest ogromna. Rok 2017 będzie też najprawdopodobniej rokiem całkowitego wyeliminowania ze świata choroby polio. W niektórych krajach, np. w USA, udało się niemal całkowicie pokonać odrę. Z kolei nowa szczepionka rVSV-ZEBOV przeciw Eboli ma wg entuzjastycznych doniesień ponoć stuprocentową skuteczność.

To nie wszystko. Kontrowersyjne techniki edycji genów, znane jako CRISPR, dają coraz bardziej obiecujące wyniki w leczeniu HIV i nowotworów. W przypadku malarii, jednej z najgroźniejszych chorób na świecie, naukowcy sięgają do genotypu moskitów. Zamiast szukać lekarstwa i metod leczenia choroby u ludzi, chcą przez manipulacje genetyczne zmienić populacje owadów, które chorobę roznoszą.

Wszystko więc wskazuje na to, że jesteśmy u progu wspaniałej medyczno-technologicznej rewolucji. Całkiem poważni ludzie nauki mówią o przedłużeniu ludzkiego życia o setki lat - wspominając coś nawet o nieśmiertelności…

 

Osobliwie nieśmiertelni

Nieśmiertelności, dodajmy, w niektórych ujęciach dość specyficznej. Dobrze znana jest myśl Raya Kurzweila, który twierdzi, że ludzie mogą osiągnąć nieśmiertelność już w 2029 r. Według innych obliczeń Kurzweila, "osobliwość" - czyli połączenie ludzkiej inteligencji z nie-biologiczną inteligencją lub inną technologią - nastąpi w 2045 r. Nieśmiertelność jest dla niego wkroczeniem na inny etap rozwoju, w którym słabości i choroby typowe dla ludzkiego organizmu, czysto biologicznego, staną się przeszłością. Jednak samo zwycięstwo nad chorobami, ma zdaniem Kurzweila, nastąpić wcześniej.

Człowiek-maszyna
Człowiek-maszyna

„Do 2020 r. zaczniemy używać nanobotów, by udoskonalić pracę naszego systemu odpornościowego”, przewiduje futurolog. W generowanie przez organizm odpowiedzi immunologicznej na zagrożenia są zaangażowane limfocyty T. Stosowanie komórek T do atakowania komórek nowotworowych jest już testowane przez naukowców (o czym wspominaliśmy w MT) do wykorzystywania w immunoterapii raka. Kurzweil idzie w swoich rozważaniach o krok dalej. Zamiast wykorzystywać własne komórki T organizmu, chce wysłać nanoboty, czyli mikroskopijne, samobieżne roboty, aby wykonywały to zadanie za nas. Moglibyśmy mieć komórki zaprogramowane w taki sposób, aby radziły sobie ze wszystkimi patogenami oraz - jeśli pojawiłby się nowy typ wroga - pobierały odpowiednie oprogramowanie do walki z nim.

Zanim jednak wyślemy nanoboty przeciwko patogenom do walki z wieloma chorobami, wystarczy odpowiednio szybkie ich wykrywanie. W tej dziedzinie technologia zrobiła ostatnio ogromne postępy.

 

Diagnostyka czuła jak nigdy

Naukowcy z Instytutu Technologii Technion w Hajfie opracowali np. urządzenie NA-NOSE, które może wykryć ślady siedemnastu różnych schorzeń poprzez analizę składu chemicznego oddechu człowieka. W urządzeniu zainstalowano niezwykle czułe sensory. Oprogramowanie sprawdza każdy związek z bazą danych - czy któryś z nich nie odpowiada wzorcowi przypisanemu do którejś z choroby. Przyrząd przetestowano na zdrowych osobach, ale także na pacjentach, którzy mieli już zdiagnozowaną chorobę.

Urządzenie potrafi wykryć: raka płuc, raka jelita grubego, nowotwory głowy i szyi, nowotwór jajnika, pęcherza, prostaty, nerek, żołądka, chorobę Crohna, wrzodziejące zapalenie okrężnicy, zespół jelita drażliwego, idiopatyczną chorobę Parkinsona, parkinsonizm atypowy, stwardnienie rozsiane, nadciśnienie płucne tętnicze, stan przedrzucawkowy i przewlekłą chorobę nerek. Testy pokazały także, że NA-NOSE jest w stanie znaleźć wiele chorób u jednej osoby. Może być używane do sprawdzania stanu zdrowia osób, które przeszły operację wycięcia nowotworu. Przy jego pomocy da się sprawdzić, czy nie doszło do przerzutów.

Niedawno badacze z Massachusetts Institute of Technology (MIT) zaproponowali coś, co może się okazać sporym przełomem w diagnostyce medycznej. Chodzi o czujnik rejestrujący ważne dane o funkcjonowaniu organizmu ludzkiego, który bezpiecznie można połknąć. Aparatura badawcza zamknięta jest w opływowej kapsule o rozmiarach migdała. W kapsułce znajdują się miniaturowe mikrofony rejestrujące dźwięki, np. odgłos bicia serca, co skutecznie zastępuje choćby stetoskop. Sygnały pochodzące z serca lub np. z płuc mogą po zapisaniu być przesłane za pośrednictwem fal radiowych do odbiornika na zewnątrz, oddalonego nawet o 3 m. Oczywiście kapsuła przebywa w organizmie badanego dzień lub dwa, a potem… wiadomo. Jeśli ktoś potrzebuje długotrwałego monitoringu, musi połykać takie kapsułki regularnie niczym pastylki.

Inna technika to medyczne tatuaże, które w rzeczywistości bardziej przypominają plastry niż graficzne nadruki. Forma naklejanych na ciało plastrów pozwala na umieszczenie w nich szeregu czujników, takich jak akcelerometr czy żyroskop. Dzięki komponentom do monitorowania aktywności elektrycznej „tatuaż” działa też jak miniaturowe EKG, może kontrolować poziom glukozy we krwi, pomagać w wykrywaniu raka piersi u kobiet, a nawet aplikować podskórnie konkretne dawki leków.

Naukowcy z Uniwersytetu Austin w Teksasie opracowali tzw. elektroniczną skórę, czyli rodzaj nadruku na skórę ludzką. „Łatka” elektroniczna ma rozmiary 4 x 2 cm, przy 0,3 mm grubości. Składa się z warstw nałożonych na siebie z wykorzystaniem nowoczesnych nanotechnologii materiałów. W obwodzie zintegrowano m.in. czujniki temperatury i ruchu, moduł pamięci RAM, mikropodgrzewacze i porcje leków. Całość może być wykorzystana np. do diagnostyki medycznej lub sterowania dozowaniem oraz do samego dozowania leków pacjentom.

Elektroniczna łatka na skórze, przeznaczona do monitoringu zdrowia
Elektroniczna łatka na skórze, przeznaczona do monitoringu zdrowia

 

Albo długie życie, albo dużo dzieci

Obudowani systemami monitorującymi nas na zewnątrz i od wewnątrz, wyposażeni w elektroniczne, bioelektroniczne i inne systemy wczesnej odpowiedzi, być może przestaniemy chorować lub zdusimy w zalążku każde, najpoważniejsze nawet schorzenie. I co wtedy?

Eliminacja chorób ma konsekwencje. Nieuchronne wydaje się wtedy wydłużenie statystycznego czasu życia ludzi. Nie tak dawno Leonid Gawriłow z Uniwersytetu w Chicago stworzył modelową prognozę zakładającą, że w Szwecji zostaną wyeliminowane choroby związane z wiekiem. Z obliczeń wyszło mu, że średnia życia mężczyzn wzrosłaby do 134, zaś kobiet - nawet do 180 lat.

Nieśmiertelność
Nieśmiertelność

Oznaczałoby to w sensie demograficznym silny wzrost liczby ludności w tym kraju. Większy nawet, niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że przy postępach technik typu in vitro powoli zanikają tradycyjne bariery liczbowe i wiekowe dotyczące posiadania dzieci. Inżynierowie społeczni już rozważają więc opcje przyszłych rozwiązań, w których pragnienie długiego życia można by zamienić na prawo do posiadania dzieci.

Myślenie o eliminacji chorób, długowieczności, wręcz nieśmiertelności, zmierza zatem do dobrze znanego targu z losem: coś za coś. Albo żyjesz długo, być może nawet całe wieki, albo cieszysz się potomstwem. Połączenie bowiem tych dwóch rzeczy prowadziłoby do demograficznej, gospodarczej i w efekcie cywilizacyjnej katastrofy.

Przeczytaj także
Magazyn