Jak żyć w nowym klimacie?
"W miarę jak dramatyczne zdarzenia pogodowe staną się coraz częstsze, liczyć się będzie natychmiastowa i wszechobecna dostępność niezawodnych urządzeń przenośnych, gotowych do użytku w sytuacjach, w których transport, zasilanie i inne usługi mogą być tymczasowo niedostępne", pisze Apple w jednym z komunikatów.
Firma spodziewa się również innych korzyści. Wobec rosnących cen energii klienci poszukują przecież energooszczędnych produktów, a właśnie to, zdaniem giganta z Cupertino, jest jednym z głównych atutów jego oferty.
Apple widzi więc w zmianach klimatycznych korzystne aspekty, choć niektóre z usług oferowanych przez iPhone’y mogą jednak ucierpieć - np. precyzja nawigacji i zegarów. Topnienie lodów w Arktyce zmienia cały system dystrybucji wody na planecie i zdaniem niektórych uczonych ma wpływ na oś obrotu Ziemi. Wiąże się to z przesunięciem bieguna magnetycznego na wschód. Skutkiem tego wszystkiego mogą być szybsze obroty planety wokół własnej osi. W 2200 r. doba może być krótsza o 0,012 milisekundy. Jaki będzie mieć to wpływ na życie ludzi, dokładnie nie wiadomo.
Na ogół życie w świecie dotkniętym zmianami klimatycznymi rysuje się w katastroficznych barwach. Jednak nawet przy najgorszych scenariuszach raczej nie grozi nam całkowita zagłada. Jeżeli wziąć pod uwagę poważne wątpliwości, dotyczące tego, czy człowiek zdoła powstrzymać niekorzystne zjawiska (nawet jeśli naprawdę chce, co nie w każdym przypadku jest pewne), trzeba by zacząć się przyzwyczajać do myśli o "nowej normalności klimatycznej" - i zastanowić nad strategiami przetrwania.
Tu cieplej, tam susza, a tu więcej wody
Już daje się zaobserwować wydłużenie okresu wegetacji w strefach umiarkowanych. Temperatury nocne rosną szybciej niż dzienne. Może to zakłócić wegetację np. ryżu, a także zmieniać rytm życia człowieka i przyspieszać ocieplenie, gdyż to nocami zwykle chłodzi się nagrzana Ziemia. Coraz groźniejsze są fale gorąca, które w Europie potrafią zabić kilkadziesiąt tysięcy ludzi rocznie - szacuje się np., że przez falę upałów z 2003 r. zginęło 70 tys. osób.
Z drugiej strony dane z satelitów wskazują, że ocieplenie czyni Ziemię bardziej zieloną, co najbardziej widać we wcześniej suchych rejonach. Nie jest to ogólnie złe zjawisko, choć w niektórych okolicach wydaje się w tej chwili niepożądane. W Australii np. większa ilość roślinności zużywa ubogie zasoby wodne, zakłócając bieg rzek. Może jednak być i tak, że zmiana klimatu na wilgotniejszy ostatecznie zwiększy ogólną ilość wody w obiegu.
Północne szerokości geograficzne, np. Syberia, mogą teoretycznie przekształcić się z powodu globalnego ocieplenia w obszary produkcji rolnej. Warto jednak pamiętać, że gleba w Arktyce i na terenach przygranicznych jest bardzo uboga, a ilość światła słonecznego docierającego do ziemi w lecie nie zmieni się. Ocieplenie podnosi też temperaturę arktycznej tundry, która następnie uwalnia metan, bardzo silny gaz cieplarniany (metan uwalnia się również z dna morskiego, gdzie jest uwięziony w kryształach zwanych klatratami).
Zwiększona biomasa planktonu w rejonie Północnego Pacyfiku wywołuje pozytywne, ale prawdopodobnie i negatywne, reperkusje. Może wzrosnąć liczebność niektórych gatunków pingwinów, co jednak dla ryb nie musi być dobrą wiadomością, choć z kolei dla tego, co ryby jedzą - już tak. I tak w kółko. Ogólnie więc w wyniku ocieplenia inaugurowane są łańcuchy przyczynowo-skutkowe, których ostatecznych efektów nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Cieplejsze zimy oznaczałyby na pewno mniej ofiar śmiertelnych z powodu zimna, szczególnie wśród grup szczególnie wrażliwych na jego działanie, np. osób w podeszłym wieku. Jednak te same grupy są również narażone na niekorzystny wpływ dodatkowego ciepła, a liczba zgonów spowodowanych falami upałów rośnie. Powszechnie uważa się też, że cieplejszy klimat zachęci do migracji owadów przenoszących choroby, takich jak komary, a malaria pojawi się w zupełnie nowych miejscach.
Jeśli wskutek zmian klimatu poziom morza podniesie się do 2100 r. o 3 m, oznaczać to będzie przede wszystkim masowe migracje ludności. Niektórzy uważają, że ostatecznie poziom mórz i oceanów może wzrosnąć nawet o 20 m. Tymczasem oszacowano, że już 1,8 m w górę oznaczałoby w samych tylko USA konieczność przesiedlenia 13 mln ludzi. Konsekwencją byłyby również ogromne straty - np. wartość utraconej własności w nieruchomościach sięgałaby prawie 900 mld dolarów. Jeśli stopią się trwale himalajskie lodowce, wówczas do końca wieku pojawi się problem z wodą dla 1,9 mld ludzi. Z rejonu Himalajów i Wyżyny Tybetańskiej wypływają bowiem wielkie rzeki Azji, zasilające w wodę zarówno Chiny oraz Indie, jak i wiele mniejszych krajów. Zagrożone są przede wszystkim wyspy i archipelagi morskie, takie jak Malediwy. Ryżowe pola już teraz zalewa słona woda, która niszczy uprawy. Woda morska zanieczyszcza rzeki, ponieważ miesza się ze słodką.
Kolejną negatywną konsekwencją, którą widzą badacze, jest wysychanie lasów deszczowych, co uwalnia do atmosfery dodatkowe porcje CO2. Jako powód do poważnych obaw uznaje się zmiany pH, czyli zakwaszenie oceanów. Proces ten jest spowodowany wchłanianiem dodatkowego CO2 do wody i może mieć poważny destabilizujący wpływ na cały oceaniczny łańcuch pokarmowy. W wyniku wybielania i chorób wywołanych przez ocieplenie wód zwiększa się też ryzyko wyginięcia koralowców.
Obszary w Ameryce Płd. zagrożone w różnym stopniu wysychaniem (na czerwono - w największym), wg badań satelity Tropical Rainfall Measuring Mission
Niektóre scenariusze przewidziane w raporcie "AR4" panelu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC - Intergovernmental Panel on Climate Change) podają również prawdopodobne ekonomiczne skutki zmian klimatu. Utrata terenów rolnych i mieszkalnych powodować ma zakłócenia w handlu światowym, transporcie, dostawach energii i na rynkach pracy, w bankowości i finansach, inwestycjach i ubezpieczeniach. Spowodowałoby to zniszczenie stabilności gospodarczej oraz społecznej - i to zarówno w państwach bogatych, jak i biednych. Inwestorzy instytucjonalni, tacy jak fundusze emerytalne i towarzystwa ubezpieczeniowe, doświadczyliby poważnych trudności. Kraje rozwijające się, z których część już jest uwikłana w konflikty zbrojne, mogą zacząć wchodzić w nowe długotrwałe spory dotyczące wody, dostaw energii lub żywności, poważnie zakłócające ich wzrost gospodarczy. Powszechnie przyjmuje się, że szkodliwe skutki zmian klimatycznych będą właśnie odczuwane głównie w krajach najsłabiej przygotowanych do adaptacji, zarówno pod względem społecznym, jak i gospodarczym.
To, czego klimatolodzy obawiają się jednak najbardziej, to lawinowa zmiana z efektem wzmocnienia. Jeśli np. pokrywy lodowe zaczną topnieć zbyt szybko, wówczas ocean zacznie absorbować dużo więcej ciepła, co uniemożliwi zimowe odtwarzanie lodu i system wpadnie w proces trwałego cyklu zmniejszania jego ilości. Inne obawy dotyczą zakłócenia prądów morskich czy cykli azjatyckich i afrykańskich monsunów, co mogłoby dotknąć miliardów istnień ludzkich. Na razie nie wykryto oznak tak lawinowej zmiany, ale obawy nie maleją.
Ocieplenie korzystne?
Są jednak i tacy, którzy uważają, że ogólny bilans zmian klimatycznych jest wciąż pozytywny i pozostanie taki jeszcze przez jakiś czas. Podobny wniosek wysnuł już przed laty prof. Richard Tol z Uniwersytetu Sussex - wkrótce po tym, jak dokonał przeglądu badań skutków przyszłych zjawisk klimatycznych. W artykule opublikowanym w 2014 r. jako rozdział książki „How Much Have Global Problems Cost the World?”, zredagowanej przez Bjørna Lomborga, szefa Konsensusu Kopenhaskiego, prof. Tol stwierdza, że zmiany klimatyczne przyczyniły się w XX wieku do wzrostu dobrobytu ludzi i planety. Nie jest on jednak tzw. klimatycznym denialistą. Nie przeczy, że globalne zmiany klimatyczne zachodzą. W dodatku uważa, że będą korzystne tylko do czasu, zaś po 2080 r. prawdopodobnie zaczną już tylko szkodzić światu.
Tol oblicza jednak, że póki co dobroczynny wpływ zmian klimatycznych odpowiada za 1,4% światowej produkcji gospodarczej, a do 2025 r. poziom ten wzrośnie do 1,5%. W 2050 r. korzyść ta będzie już niższa, ale ma nadal wynosić 1,2% i nie zmieni się na ujemną aż do owego roku 2080 r. Jeśli gospodarka światowa będzie nadal rosła w tempie 3% rocznie, to do tego momentu przeciętna osoba stanie się około dziewięciokrotnie bogatsza niż obecnie, a np. nisko położony Bangladesz będzie mógł sobie pozwolić na taki sam rodzaj ochrony przeciwpowodziowej, jaki mają dziś Holendrzy.
Zdaniem Richarda Tola, do głównych korzyści płynących z globalnego ocieplenia należą: mniejsza liczba ofiar śmiertelnych w zimie, niższe koszty energii, lepsze plony w rolnictwie, prawdopodobnie mniej susz, być może większa różnorodność biologiczna. Według Tola to zimno, a nie ciepło, jest największym zabójcą ludzkości. Nie zgadza się on tym samym z popularnymi obecnie twierdzeniami naukowców, wskazując ponadto, że wyższe stężenie dwutlenku węgla działa m.in. jak dodatkowy nawóz dla roślinności. Zauważa wspominane tu już wcześniej powiększanie się obszarów zielonych w niektórych suchych dotychczas miejscach, np. w afrykańskim Sahelu. Oczywiście nie wspomina o wysuszaniu w innych - choćby w obszarach lasów deszczowych. Według jednak cytowanych przezeń badań plony niektórych roślin, np. kukurydzy, z powodu większej ilości CO2 rosną.
Rzeczywiście pojawiają się raporty naukowe o nieoczekiwanym pozytywnym wpływie zmian klimatycznych, np. na produkcję bawełny w północnym Kamerunie. Przewidywane podwyższanie się temperatury o 0,05°C rocznie skraca tam cykle upraw o 0,1 dnia w roku bez negatywnego wpływu na plony. Co więcej, efekt nawozowy wzbogacenia CO2 zwiększy owe plony o ok. 30 kg z ha. Wzorzec opadów prawdopodobnie ulegnie zmianie, ale aż sześć regionalnych modeli wykorzystywanych do generowania przyszłych wzorców pogodowych nie przewiduje spadku opadów - jeden z modeli zakłada nawet ich wzrost.
Nie wszędzie jednak prognozy są tak optymistyczne. W USA odnotowano, że w cieplejszych regionach, takich jak północno-środkowy Teksas, zbiory pszenicy spadły. Natomiast na obszarach chłodniejszych, jak Nebraska, Dakota Południowa i Dakota Północna, od lat 90. nastąpił znaczny wzrost. Optymizm prof. Tola chyba nie jest więc uzasadniony, zwłaszcza, jeśli bierzemy pod uwagę wszystkie dostępne dane.
Wspomniany Bjørn Lomborg od lat zwraca uwagę na niewspółmierność kosztów walki z globalnym ociepleniem w stosunku do możliwych efektów. W 2016 r. mówił w telewizji CBS, że dobrze byłoby dostrzec pozytywne skutki zmian klimatycznych, nawet jeśli przeważają nad nimi te złe, i zaproponować bardziej innowacyjne sposoby radzenia sobie z negatywnymi zjawiskami.
- Ogólnie rzecz biorąc, w dłuższej perspektywie czasowej negatywy przeważą nad pozytywami, ale na razie istnieje wiele pozytywnych aspektów globalnego ocieplenia - stwierdził. - Niedawne badania pokazały, że z powodu globalnego ocieplenia połowa obszaru świata stała się ekologiczna. Zasadniczo widzimy gigantyczne zazielenienie Ziemi i jest prawdopodobne, że do końca stulecia na naszej planecie powstanie ok. 40% więcej biomasy niż dziś.
Zmiany klimatu bez wątpienia mogą przynieść pewne korzyści, ale najprawdopodobniej będą one nierównomiernie rozłożone i zrównoważone lub prześcignięte przez negatywne skutki. Oczywiście wszelkie porównania konkretnych pozytywnych i negatywnych efektów są skomplikowane, m.in. z uwagi na fakt, że będą się one różnić w zależności od lokalizacji i czasu. Niezależnie od scenariusza, ludzie będą musieli się wykazać tym, co zawsze dawało przewagę w ewolucyjnej historii świata - zdolnością do adaptacji i przetrwania w nowych okolicznościach przyrody.