Wielki Brat leci w kosmos

Wielki Brat leci w kosmos
Kiedy w sierpniu ub. roku prezydent Trump zamieścił na Twitterze obraz irańskiego Narodowego Centrum Kosmicznego Imama Chomeiniego (1), tym, co na wielu zrobiło największe wrażenie, była wysoka rozdzielczość zaprezentowanych obrazów. Badając ich cechy, eksperci doszli do wniosku, że pochodziły one z supertajnego satelity USA 224, wystrzelonego w 2011 r. przez National Reconnaissance Office i uważanego za element wielomiliardowego programu KH-11.

Wygląda na to, że najnowocześniejsze wojskowe satelity nie mają już problemu z czytaniem tablic rejestracyjnych i rozpoznawaniem ludzi. Ostatnio szybko rozwinęła się także komercyjna działalność związana z obrazowaniem satelitarnym - na orbicie znajduje się obecnie ponad 750 satelitów do obserwacji Ziemi, a rozdzielczość obrazu stale się poprawia.

Eksperci zaczynają się zastanawiać nad długofalowymi konsekwencjami śledzenia naszego świata na tak wysokim poziomie rozdzielczości, zwłaszcza, jeśli chodzi o ochronę prywatności.

Oczywiście, drony mogą już zbierać lepsze obrazy niż satelity. Ale dronom w wielu miejscach nie wolno latać. Takich ograniczeń nie ma zaś w przestrzeni kosmicznej.

Traktat o przestrzeni kosmicznej, podpisany w 1967 r. przez USA, Związek Radziecki i dziesiątki państw członkowskich ONZ, daje wszystkim krajom swobodny dostęp do przestrzeni pozaziemskiej, a kolejne umowy o teledetekcji utrwaliły zasadę "otwartego nieba". W czasie zimnej wojny miało to sens, ponieważ pozwalało supermocarstwom na monitorowanie innych państw w celu sprawdzenia, czy przestrzegają umów dotyczących broni. Traktat nie przewidywał jednak, że pewnego dnia niemal każdy będzie mógł uzyskać szczegółowy obraz prawie każdego miejsca.

Specjaliści są przekonani, że w ciągu najbliższych pięciu lat cywilne satelity obrazujące uzyskają obraz o rozdzielczości 0,20 m lub lepszej – tak samo dobry, jak z najlepszych amerykańskich satelitów wojskowych. Jak się szacuje, wspomniane zdjęcia Centrum Kosmicznego Chomeiniego miały rozdzielczość ok. 0,10 m. W satelitarnym sektorze cywilnym w ciągu dekady może stać się to normą.

Ponadto obraz zacznie pewnie być coraz bardziej "na żywo". Do 2021 r. Maxar Technologies, firma zajmująca się technologiami kosmicznymi, dzięki gęstej sieci małych satelitów będzie mogła robić zdjęcia tej samej lokalizacji co 20 minut.

Wyobrażenie sobie niewidzialnej szpiegującej sieci satelitarnej nie tylko robiącej nam pojedyncze zdjęcia, lecz "kręcącej" filmy z naszym udziałem, nie jest wcale takie trudne.

Na dobrą sprawę zresztą pomysł nagrywania wideo na żywo z przestrzeni kosmicznej został już zrealizowany. W 2014 r. startup z Doliny Krzemowej o nazwie SkyBox (później przemianowany na Terra Bella i kupiony przez Google’a) zaczął nagrywać tego rodzaju klipy wideo w jakości HD o długości do 90 sekund. Dziś zaś firma o nazwie EarthNow mówi, że będzie oferować "ciągły monitoring w czasie rzeczywistym… z opóźnieniem najwyżej jednej sekundy" - choć większość obserwatorów wątpi w realność takiej usługi w najbliższym czasie.

Firmy zajmujące się satelitarnym biznesem uspokajają, że nie ma czego się obawiać.

- Nawet przy najwyższej dostępnej nam rozdzielczości obrazu (ok. 1 m), niemożliwe jest rozróżnienie poszczególnych osób, tablic rejestracyjnych samochodów czy innych informacji identyfikujących - wyjaśnia rzecznik Planet Labs, zarządzającej siecią 140 satelitów obserwacyjnych, w liście do serwisu "MIT Technology Review".

- Obrazy, jakie wykonujemy, służą do codziennego monitorowania zmian na dużą skalę. Obejmuje to obserwowanie zmian w budynkach i na drogach, w lasach, rolnictwie, zbiornikach wodnych i innych.

Zwraca się też uwagę, że satelitarne sieci obserwacyjne służą dobrym i szlachetnym celom. Monitorują one np. sytuację podczas trwającej fali wielkich pożarów w Australii, pomagają rolnikom rejestrować cykl wzrostu upraw, geologom - lepiej badać struktury skał, a organizacjom praw człowieka - śledzić ruchy uchodźców.

Inne satelity umożliwiają meteorologom trafne przewidywanie pogody i sprawiają, że nasze telefony i telewizory działają.

Jednak przepisy dotyczące dopuszczalnej rozdzielczości obrazów z komercyjnego monitoringu zmieniają się. W 2014 r. amerykańska Krajowa Administracja ds. Oceanów i Atmosfery (NOAA) złagodziła ów limit z 50 do 25 cm. W miarę wzrostu konkurencji ze strony międzynarodowych firm satelitarnych, przepisy te znajdą się pod dalszą presją ze strony branży domagającej się dalszego obniżania limitów rozdzielczości. Co do tego akurat mało kto ma wątpliwości.

Mirosław Usidus

Zobacz także:

Ciekawe misje kosmiczne. Wyprawy budzą apetyt na… kolejne wyprawy
Mega Kosmos
Koniec kosmicznej samotności