Kubity wojny
Całkowite wydatki na zbrojenia kwantowe Chin nie są znane. Wiadomo natomiast, że tamtejszy rząd buduje w Hefei (1), w prowincji Anhui, Narodowe Laboratorium Nauk o Kwantowej Informacji. Wydał na to 10 mld dolarów, a obiekt ma zostać otwarty jeszcze w tym roku. Amerykańskie nakłady rządowe są znacznie niższe, ale w USA istnieje za to cała gama firm, które są bardzo zaawansowane w dziedzinie obliczeń kwantowych (2).
Chiny mają sprawne państwo, USA - sprawne firmy
Prezydent Donald Trump podpisał w 2018 r. ustawę o Krajowej Inicjatywie Kwantowej (National Quantum Initiative Act), zobowiązując się do przekazania 1,2 mld dolarów w ciągu najbliższych pięciu lat na wsparcie wspólnego rozwoju nauki o kwantowej informacji (QIS) w laboratoriach rządowych, środowiskach akademickich i sektorze prywatnym.
Szef działu obliczeń kwantowych w Google, Hartmut Neven, twierdzi, że ogromne inwestycje Chin w technologię mogą postawić Stany Zjednoczone w niekorzystnej sytuacji w wyścigu po najszybsze komputery na świecie. Jednak, jego zdaniem, USA nadal są liderem w badaniach kwantowo-komputerowych.
Przemawiając w lutym w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) w Waszyngtonie, powiedział, że przewaga wciąż należy do USA, a rozwój będzie się odbywał w tempie wykładniczym. Google położył zresztą na tym obszarze kamień milowy już w październiku 2019 r. Miał wtedy dokonać przełomu w obliczeniach kwantowych, ogłaszając nawet osiągnięcie "supremacji", co wzbudziło jednak duże wątpliwości.
- Najbardziej martwimy się, że w wyścigu do zbudowania komputera kwantowego pokona nas jakiś nieznany jeszcze konkurent z Chin, ponieważ kraj ten ma zdolność do kierowania ogromnych zasobów w kierunkach, które uważa za strategicznie ważne - stwierdził Neven. - Dla Państwa Środka jest to tak istotny temat, że planuje się tam uruchomienie trzech różnych laboratoriów, z których właściwie wszystkie będą poświęcone obliczeniom kwantowym.
Jesienią 2016 r. Chińczycy jako pierwsi na świecie umieścili na orbicie okołoziemskiej satelitę do łączności kwantowej (3), uchodzącej za absolutnie bezpieczną. Tamtejsi naukowcy do stworzenia systemu komunikacyjnego wykorzystali pary splątanych ze sobą kwantowo fotonów (subatomowych cząstek światła). Zmiana stanu jednego z nich pociąga automatycznie zmianę stanu drugiego. Na pokładzie satelity zamontowano laser o nietypowej konstrukcji. Nie da się poznać stanu splątanego fotonu, który w nim powstaje, bez jednoczesnej zmiany stanu drugiego fotonu. Oznacza to, że ktoś kto chciałby zajrzeć do treści komunikacji, zmienia układ zapisanych danych. System uniemożliwia więc rozszyfrowanie transmisji, czy też podsłuchiwanie danych w niezauważony dla nadawcy sposób. Tylko określony odbiorca klucza szyfrującego wysłanego przez satelitę zdolny będzie odczytać dane.
Chiny od dawna pracowały nad tego typu sposobem komunikacji. W roku 2005 zespołowi pod kierunkiem prof. Jianweia Pana udało się przesłać sygnał na odległość 40 km. W 2012 r. przystąpiono do prac nad programem kosmicznym. Cztery lata temu Chiny stały się pionierem w dziedzinie satelitarnej telekomunikacji kwantowej.
W raporcie o strategii kwantowej Chin, opublikowanym we wrześniu 2018 r. przez amerykański think tank Center for a New American Security (CNAS), zauważono, że Chińska Ludowa Armia Wyzwolenia (PLA) rekrutuje specjalistów kwantowych, a duże firmy obronne, takie jak China Shipbuilding Industry Corporation (CSIC), tworzą wspólne laboratoria kwantowe na uniwersytetach. Trudno jest jednak dokładnie określić, które projekty mają dla nich znaczenie wojskowe.
- Panuje tu pewien stopień nieprzejrzystości i dwuznaczności, który może być zresztą zamierzony - zauważa Elsa Kania, współautorka raportu CNAS.
Wysiłki i nakłady Chin czynione w tym kierunku rosną, podobnie jak obawy, że amerykańska armia traci swoją przewagę konkurencyjną. Komisja, której Kongres zlecił przegląd strategii obronnej administracji Trumpa, opublikowała w listopadzie 2018 r. raport ostrzegający, że margines przewagi USA "w kluczowych obszarach znacznie się zmniejsza" i wezwała do większych inwestycji w nowe technologie pola walki.
W Białym Domu utworzono Krajowe Biuro Koordynacji Kwantowej, a także Podkomitet ds. Informatyki Kwantowej. Przewodniczyć mu będą najwyżsi urzędnicy Narodowego Instytutu Standaryzacji i Technologii (NIST), Narodowej Fundacji Naukowej (NSF) i Departamentu Energii (DoE), a w jego skład wchodzą przedstawiciele NASA, Departamentu Obrony, dyrektorzy Narodowego Wywiadu, Biura Zarządzania i Budżetu, Biura Polityki Nauki i Technologii oraz wszelkich innych agencji, o których dołączeniu do projektu zdecyduje prezydent.
10 tysięcy lat w 200 sekund
Pomimo relatywnie skromnego zaangażowania funduszy państwowych, dzięki inwestycjom amerykańskich technologicznych gigantów - takich jak IBM, Google i Microsoft - wydaje się, że Stany Zjednoczone rzeczywiście utrzymują pozycję lidera w dziedzinie obliczeń kwantowych. W grudniu ubiegłego roku zespół ekspertów pracujących nad maszyną Google Sycamore (4) ogłosił, że ich system kwantowy w 200 sekund wykonał obliczenia, których przeprowadzenie zajęłoby klasycznemu komputerowi IBM Summit, czyli wciąż najpotężniejszego superkomputerowi na świecie, ok. 10 tys. lat. Procesor Sycamore’a ma 54 nadprzewodzące bity kwantowe, czyli kubity. Wiadomo, że Chiny dysponują obecnie urządzeniem o pojemności 50 kubitów. A zatem amerykański sektor prywatny wciąż wygrywa z chińskim państwowym.
Amerykański rząd jednak nie jest zadowolony z pozostawienia tego wszystkiego wolnej przedsiębiorczości. Powstały więc przynajmniej dwie federalne inicjatywy, mające na celu usprawnienie oraz koordynację prywatnych i publicznych badań w dziedzinie obliczeń kwantowych, a także innych projektów związanych z kwantami. Jedna z nich to wspomniana wcześniej ustawa National Quantum Initiative Act. Druga to biała księga przedstawiająca krajową strategię, mającą na celu zapewnienie Ameryce utrzymania przewagi technologicznej nad rywalami.
Jak na ironię, takie sponsorowane przez państwo wysiłki mogą kojarzyć się z działaniami Chin, które w ramach trzynastego już pięcioletniego planu zapoczątkowały "megaprojekt" w zakresie łączności i obliczeń kwantowych. Naukowcy państwowi współpracują obecnie z dużymi prywatnymi firmami internetowymi w celu rozwoju powstających technologii dla rządu, obronności, biznesu i przemysłu.
W styczniu 2019 r. autorzy raportu przygotowanego dla Senatu USA przyznali, że przewaga Stanów Zjednoczonych nad Chinami w nauce i technologii została znacznie osłabiona. Jednym z głównych celów azjatyckiego mocarstwa jest bowiem prześcignięcie Stanów Zjednoczonych i osiągnięcie pozycji światowego lidera w dziedzinie zaawansowanych technologii.
Scott Aaronson z Uniwersytetu Teksasu w Austin, dyrektor Centrum Informacji Kwantowej, w e-mailu do pisma "Moor Insights & Strategy", zauważył:
"Myślę, że Chiny wyprzedzają teraz USA w dziedzinie komunikacji kwantowej, a stało się tak po prostu dlatego, że w przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych zdecydowały się w tej dziedzinie dużo zainwestować. USA utrzymują jednak silną pozycję lidera w obliczeniach kwantowych. Inne ważne ośrodki rozwojowe w tej dziedzinie to Kanada, Wielka Brytania, Unia Europejska, Australia, Singapur i Izrael".
Jesteśmy więc świadkami zimnej wojny kwantowej, która w laboratoriach badawczych będzie prowadzona przez mózgi zamiast przez broń, oraz przez naukowców zamiast przez żołnierzy. Krytyczną amunicją do tej bitwy jest finansowanie badań (5). To epicka walka między jedynym światowym supermocarstwem a potęgą, która chce zastąpić Amerykę jako globalnego lidera w dziedzinie zaawansowanych technologii. Chcąc opracować i wdrożyć kwantową technologię, obydwa kraje prowadzą bój, w którym nie ma żadnych ograniczeń.
Chińskie wynalazki
Komunikacja kwantowa, w której przodują Chiny, jest praktycznie odporna na przechwytywanie informacji przez niechcianych "gości". Prawdopodobnie wkrótce państwo to przeniesie swoją telekomunikację wojskową na sieci kwantowe, co utrudni Stanom Zjednoczonym utrzymanie obecnego poziomu nasłuchu. Chińska firma Electronics Technology Group Corporation twierdzi, że opracowała radar kwantowy (6). Jak większość rozwiązań kwantowych, również to urządzenie jest wciąż eksperymentalne, ale już w listopadzie 2018 r. zaprezentowano jego prototyp.
Radar kwantowy mógłby zagrozić amerykańskiej technologii niewidzialnych samolotów czy okrętów. Maszyny latające typu stealth, takie jak B-2 Spirit, F-22 Raptor czy F-35 Lightning II, nie tylko przestały by być niewidoczne dla przeciwnika, ale technika kwantowa potencjalnie pozwalałaby nawet określać typ samolotu lub broń, którą ten samolot przewozi. Może to zagrozić dominacji USA w dziedzinie rozwiązań elektromagnetycznych w środowiskach bojowych.
Z kolei naukowcy z Chińskiej Narodowej Akademii Nauk ogłosili opracowanie kwantowego detektora podwodnego, opartego na szeregu czujników znanych jako SQUIDs (Superconducting Quantum Interference Device). SQUIDs są bardzo dokładne. Ocenia się, że w pełni funkcjonalna macierz SQUID jest w stanie wykryć łódź podwodną oddaloną o 5 lub 6 km. Chińskojęzyczna strona internetowa Sina. com nazwała tę technologię "podwodną gwiazdą śmierci".
Mimo to armia amerykańska ma wciąż wyraźne zalety w porównaniu z chińską. Departament Obrony od bardzo długiego czasu inwestuje w badania kwantowe, podobnie jak amerykańskie agencje szpiegowskie. Wojsko USA może również korzystać z pracy wykonywanej przez specjalistów swoich sojuszników. Przykładowo, badania radarowe Jonathana Baugha z Institute for Quantum Computing (IQC) Uniwersytetu Waterloo są finansowane przez rząd kanadyjski, a w takich obszarach, jak nawigacja kwantowa USA planuje wspólną inicjatywę badawczą z najbliższymi partnerami wojskowymi - Kanadą, Wielką Brytanią, Australią i Nową Zelandią.
Wywąchiwanie łodzi podwodnych
Technologie, którymi chwalą się Chińczycy, szybko rozwijane są np. w Australii. Większość badań jest tam wspierana przez ambitny program Funduszu Technologicznego Następnej Generacji australijskiego Departamentu Obrony, zarządzany przez Defence Science and Technology Group. Ta australijska agencja badawcza, odpowiedzialna za rozwój nowych technologii dla wojska, wydaje 730 mln dolarów na unowocześnienie potencjału wojskowego Australii poprzez intensywny rozwój technologii dla współczesnego pola walki.
Spośród jedenastu wieloletnich australijskich projektów, których celem jest wykorzystanie często spotykanych efektów mechaniki kwantowej, cztery są opracowywane przez Instytut Fotoniki i Zaawansowanych Metod Wykrywania (IPAS) na Uniwersytecie w Adelajdzie. Wśród nich znajdują się radary kwantowe do wykrywania samolotów stealth, przenośne zegary atomowe do użytku gdy GPS zostanie unieszkodliwiony przez przeciwnika oraz kwantowy układ magnetometryczny do walki z okrętami podwodnymi.
Jak działa wspominany już wcześniej radar kwantowy? Może on pokonać bariery techniki niewidzialności samolotów za pomocą wiązki pojedynczych splątanych fotonów. Kiedy odbity foton jest odbierany z powrotem, porównuje się go z zaplątaną bliźniaczą wiązką w detektorze. Detektor identyfikuje tylko te fotony, które zostały pierwotnie wysłane przez radar, całkowicie odfiltrowując wszelkie inne źródła. Sprawia to, że trudno je ominąć lub pomylić z szumem elektromagnetycznym albo elektronicznymi środkami zagłuszającymi.
Chociaż koncepcja ta znajduje się jeszcze w powijakach i wciąż trzeba zmagać się ze stratą sygnału, powinno przetrwać wystarczająco dużo korelacji kwantowych, aby uczynić takie radary skutecznymi. Okazuje się, że pojedyncze fotony, kiedy trafiają na cel, zachowują się zupełnie inaczej niż wiązki mikrofalowe używane w konwencjonalnych radarach.
- Te małe sygnały impulsowe oddziałują z samolotem inaczej niż duże impulsy i jest większe prawdopodobieństwo, że fotony odbiją się do detektora - wyjaśniał w wypowiedzi prasowej dr Ben Sparkes z IPAS. - Może się okazać, że sprzęt tego rodzaju nie będzie działać jak standardowy radar, ale bardziej jak detektor, który wykrywa podejrzany obiekt w określonej odległości. Można wtedy wykorzystać na danym obszarze konwencjonalny radar i spróbować precyzyjnie namierzyć ów obiekt.
Innym zagrożeniem dla sił USA i sojuszników jest utrata dostępu do Globalnego Systemu Pozycjonowania, czyli GPS, zarządzanego przez Dowództwo Kosmiczne Sił Powietrznych USA, zapewniającego niezwykle dokładne sygnały czasowe i częstotliwościowe z sieci 31 satelitów. Każdy satelita jest wyposażony w dwa zsynchronizowane ze sobą precyzyjne zegary atomowe, działające z dokładnością sięgającą 100-miliardowych części sekundy.
Odbiorniki GPS na Ziemi mierzą względne opóźnienie czasowe pomiędzy sygnałami z czterech satelitów jednocześnie, a następnie przekształcają je matematycznie na współrzędne przestrzenne z dokładnością do 30 cm. Chiny, Rosja i Europa mają swoje własne konstelacje globalne tego rodzaju, a Indie - konstelację regionalną. Bez GPS celowanie w przeciwnika byłoby niezwykle trudne na dzisiejszym, szybko zmieniającym się froncie walki. Jak wiadomo, z tej sieci korzystają również cywilne sieci finansowe, telekomunikacyjne i elektroenergetyczne, wykorzystujące GPS do precyzyjnego pomiaru czasu.
Firma Lockheed Martin uważa, że amerykańscy żeglarze mogliby używać kompasu kwantowego, opartego na mikroskopijnym syntetycznym diamencie z atomowymi wadami, znanymi jako ośrodki azotowe lub centra NV. Te defekty kwantowe w sieci diamentowej można wykorzystać do stworzenia niezwykle dokładnego magnetometru. Świecenie lasera na diamentach z centrami NV sprawia, że emitują one światło o natężeniu zmieniającym się w zależności od otaczającego pola magnetycznego.
Dla wojska opracowuje się mniejsze, lżejsze i bardzo dokładne, a jednocześnie przenośne zegary atomowe, które mogłyby być wykorzystywane w terenie do nawigacji, komunikacji i celowania. Jednym z nich jest kwantowy zegar optyczny, a drugim kriogeniczny szafirowy oscylator.
Łodzie podwodne wytyczają inny obszar problemów do pokonania. Aby wytłumić dochodzące z nich hałasy, używa się w nich cichych silników, montuje dźwiękochłonne okładziny na kadłubie, ukrywa lub rozprasza spaliny i ciepło z napędu. Instrumenty takie jak komputery są w nich ekranowane, aby wytłumić ich pola elektromagnetyczne, a wszystko wewnątrz, co mogłoby spowodować hałas, jest amortyzowane gumą. Zbliżając się do obszaru wyznaczonej misji, załogi łodzi mogą wyłączyć prawie wszystko, dzięki czemu zanurzone okręty są bardzo trudne do wykrycia przez czujniki akustyczne, takie jak hydrofony - zwłaszcza w głośniejszym środowisku podwodnym w pobliżu wybrzeża. Ale nie da się uniknąć w ich konstrukcjach metalu. Powoli poruszający się pod wodą metalowy obiekt to właśnie to, co magnetometr kwantowy byłby w stanie "wyniuchać" (7).
Przewiduje się, że kwantowe wykrywacze okrętów podwodnych będą miniaturowymi detektorami na dnie morza, połączonymi światłowodem ze stacjami monitorującymi na lądzie. Wzbudzać je mają wiązki laserowe, które wyzwalają atomy w czujniku i - wykorzystując technikę kwantową znaną jako nieliniowy obrót magnetooptyczny - mierzą otaczające pola magnetyczne. Gdy duży, wolno poruszający się metalowy obiekt przechodzi w pobliżu jednego z detektorów, jego "cień" magnetyczny staje się widoczny i zaczyna być śledzony.
- Wspaniałe w tych czujnikach jest to, że nie mają one żadnego zapotrzebowania na energię, są tylko atomami w szklanej komórce - wyjaśnia Sparkes. - Zmiany w gradiencie pola magnetycznego nad tablicą 2D mówią, że coś się porusza, a ty analizujesz, w jakim kierunku się porusza, gdy przecina inne detektory układu.
Co więcej, system ten pozostaje szczególnie czuły na niskich częstotliwościach. A to jest dokładnie to, czego potrzeba w detektorze łodzi podwodnej.
W laboratorium Jericho Smart Sensing Lab Uniwersytetu w Sydney naukowcy współpracują z australijskimi siłami powietrznymi w celu opracowania czujników, które mierzą gradienty grawitacyjne otaczającej topografii i pozwalają na nawigację samolotem nawet, jeśli GPS został unieszkodliwiony lub zdegradowany. W tym celu specjaliści planują oprzeć się na gradiometrii grawitacyjnej, technologii stosowanej w inżynierii lądowej i górnictwie do pomiaru gęstości skał pod powierzchnią ziemi. Pozwoli to na stworzenie obrazu topografii i anomalii podpowierzchniowych; zastosowanie w powietrzu opiera się na klastrze gradiometrów. Problem z nawet najlepszymi gradiometrami grawitacyjnymi polega jednak na tym, że potrzeba czasu na zbudowanie mapy terenu. Co więcej, wszystkie opierają się na przyspieszeniomierzach liczących przemieszczenie masy przyczepionej do sprężyny - koncepcji, która nie zmieniła się wiele w ciągu stulecia.
Całkowicie nowatorskie podejście polega tymczasem na zastosowaniu kwantowego gradiometru grawitacyjnego, bazującego na wynalazku interferometru atomowego, nagrodzonym w latach 80. XX wieku Nagrodą Nobla.
Większość interferometrów jest optyczna - rozdzielają światło na dwie rozbieżne ścieżki i porównują je. Gdy wiązki się rekombinują, tworzą wzory jasnych i ciemnych pasm zwanych interferencyjnymi prążkami, które umożliwiają bardzo precyzyjne pomiary wszelkiego rodzaju zjawisk fizycznych, od gwiazd po molekuły.
Interferometry atomowe działają poprzez koncentrację atomów - bardzo wrażliwych na grawitację - aby zachowywały się jak fale świetlne. Pulsujące lasery rozbijają następnie fale atomowe i manipulują nimi w celu przemieszczania się po różnych ścieżkach, które oddziałują z grawitacją, wpływając na wzór interferencji wytwarzany podczas rekombinacji dwóch fal. Naukowcy mogą następnie analizować ten wzór w celu uzyskania niezwykle dokładnego pomiaru otaczających pól grawitacyjnych.
Szyfry nie do złamania
Jedną z najważniejszych aplikacji kwantowych technologii może być szyfrowanie. Według badań firmy Patinformatics, Chiny, chińskie uniwersytety i zachodnie instytucje finansowe prześcigają się w patentowaniu jak największej liczby technik kwantowego szyfrowania. Mówimy o szyfrowaniu danych tak, aby nie mogły zostać złamane, a na pewno nie przez klasyczny komputer - choć cytowany na początku raportu Hartmut Neven uważa jednak, że istnieją metody szyfrowania, które są odporne na ataki kwantowe.
Chińscy naukowcy ogłosili, że opanowali technikę satelitarnego przesyłania zaszyfrowanych kwantowo wiadomości między odległymi miejscami, a także stworzyli zabezpieczoną w ten sposób sieć naziemną, która rozciąga się między Pekinem a Szanghajem. Oba projekty zostały opracowane przez cywilnych naukowców, ale know-how i infrastruktura mogą być łatwo przystosowane do użytku wojskowego. Sieci te opierają się na podejściu znanym jako kwantowa dystrybucja klucza (QKD). Wiadomości są w niej kodowane w postaci klasycznych bitów, a klucze kryptograficzne potrzebne do ich zdekodowania przesyła się w postaci kubitów. Te są zazwyczaj fotonami, które mogą łatwo przemieszczać się przez sieci światłowodowe lub przez atmosferę. Jeśli wróg próbuje przechwycić i odczytać kubity, natychmiast niszczy ich delikatny stan kwantowy, wymazując przenoszone przez nie informacje, a w dodatku pozostawiając ślad włamania.
Technologia QKD nie jest jeszcze całkowicie bezpieczna. Długie sieci naziemne wymagają stacji kierunkowych podobnych do repeaterów, które wzmacniają sygnały wzdłuż zwykłego kabla danych. W tych stacjach klucze są najpierw dekodowane w klasycznej formie, a następnie ponownie kodowane kwantowo i wysyłane do następnej stacji. Gdy klucze pozostają w formie klasycznej, wróg może się włamać i skopiować je w sposób niedający się wykryć.
Aby rozwiązać ten problem, zespół naukowców z Laboratorium Badań Armii Amerykańskiej w Adelphi, Maryland, pracuje nad podejściem zwanym teleportacją kwantową. Polega ono na wykorzystaniu splątania do przesyłania danych pomiędzy kubitem posiadanym przez nadawcę i innym posiadanym przez odbiorcę, przy użyciu czegoś w rodzaju wirtualnego, jednokrotnego kwantowego kabla danych. Badacze pracowali nad wieloma technicznymi wyzwaniami, w tym nad znalezieniem sposobów na zapewnienie, że delikatny stan kwantowy kubitów nie zostanie zakłócony podczas transmisji przez sieci światłowodowe. Technologia ta jest nadal ograniczona do laboratorium, ale zespół twierdzi, że stała się już wystarczająco wytrzymała, by można ją było testować na zewnątrz.
Być może wkrótce Chiny przetestują swój własny system teleportacji kwantowej. Naukowcy już budują sieć światłowodową dla takiego rozwiązania, która będzie rozciągać się od miasta Zhuhai, niedaleko Makao, do niektórych wysp wokół Hongkongu.
Rosja pozostała w tyle
USA i Chiny to starcie gigantów. A co z innymi państwami? Oczekuje się, że flagowy program Unii Europejskiej, o wartości miliarda euro, ogłoszony po raz pierwszy w 2016 r., pozwoli w ciągu kilku lat stworzyć projekty demonstracyjne w zakresie technologii, takie jak procesor kwantowy na układzie krzemowym. W sierpniu 2019 r. Niemcy ogłosiły krajową inicjatywę kwantową o wartości 650 mln euro.
Jak podawał serwis "Nature News", funkcjonalnego komputera kwantowego desperacko pragnie też Rosja. W ciągu najbliższych pięciu lat planuje ona wpompować ok. 50 miliardów rubli - czyli ok. 790 mln dolarów - w programy, które zaowocować powinny jego stworzeniem. Pokazuje to, że rząd poważnie traktuje technologię kwantową, a program ten stanowi przy okazji próbę odbudowy i rewitalizacji rosyjskich programów naukowych. Rosyjski fizyk Aleksiej Fiedorow podkreślił, że inwestycja rządu byłaby "prawdziwym impulsem".
- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, inicjatywa ta będzie dużym krokiem w kierunku doprowadzenia rosyjskiej nauki kwantowej do światowego standardu - powiedział.
W ostatnich dziesięcioleciach historycznie niskie finansowanie spowodowało masowe odchodzenie utalentowanych rosyjskich naukowców do rozmaitych prywatnych instytucji, lub wręcz emigrację za granicę w poszukiwaniu lepszego wynagrodzenia. Wspierając programy badawcze, rząd ma teraz nadzieję na odwrócenie tego trendu.
- Jesteśmy od pięciu do dziesięciu lat w tyle - podsumował Fiedorow.
Warto jednak podkreślić, że ponieważ nikt nie zbudował jeszcze takiego komputera kwantowego, o jakim wszyscy marzą, więc nikt nie sprawdził też, czy daje on posiadaczowi wszystkie przewagi, o których się tyle mówi. Fakt ten chyba jednak wcale nie studzi gorączki kwantowego wyścigu zbrojeń.
Mirosław Usidus