Fontanna pomysłów spod Krosna - Jan Szczepanik
Geniusz był sierotą. Matka zmarła, gdy miał ledwie rok życia. Ojca nigdy nie poznał. Wychowaniem Jana Szczepanika zajęli się dziadkowie i ciotka Salomea. Rodzina, choć niezamożna, zadbała jednak o jego edukację. Urodzony w 1872 roku w Rudnikach (pow. Mościska), Jan Szczepanik dzieciństwo spędził w Krośnie, do gimnazjum uczęszczał w Jaśle, a dalej kształcił się w Krakowie, gdzie ukończył Seminarium Nauczycielskie. Wiadomo, że wyróżniał się w matematyce i naukach przyrodniczych, lecz kiepsko radził sobie z greką. Razem ze szkolnym kolegą Frankiem Pikiem bywał w pracowni Ignacego Łukasiewicza, krewnego Franka.
Pierwszą pracę zawodową podjął jako nauczyciel w szkołach ludowych powiatu krośnieńskiego - pracował w Potoku, Lubatówce i w Korczynie. I nie było to wymarzone zajęcie. Szybko okazało się, że młody edukator nad ślęczenie przy książkach przedkłada zajęcia praktyczne, omawiał z uczniami konstrukcje mostów, organizował wycieczki przyrodnicze oraz wyprawy do warsztatów tkackich.
I to właśnie w Stowarzyszeniu Tkaczy opracował swoje pierwsze wynalazki. W 1896 r. porzucił zawód nauczyciela i przeniósł się do Krakowa, by w wynajętym mieszkanku oddać się pracy naukowej i eksperymentom technicznym. Szczepanik był samoukiem. Zainteresowany urządzeniem lub problemem poświęcał długie godziny na zgłębienie tematu. Czasopisma i książki z interesujących go dziedzin potrafił sprowadzać z zagranicy.
Jako posiadacz kilku patentów dysponował już skromnym budżetem i mógł sobie pozwolić na taki krok. Decyzja okazała się trafiona. Młody naukowiec w Krakowie rozwinął skrzydła i szybko wszedł do śmietanki towarzyskiej. Do jego przyjaciół zaliczali się artyści i profesorowie, m.in. Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Gabriela Zapolska, prof. Roman Zawiliński oraz najważniejszy pracodawca i mecenas Jana Szczepanika - Ludwik Kleinberg, właściciel sklepu fotograficznego. Kleinberg zatrudnił Szczepanika, a nawet finansował wdrażanie wynalazków odkrywcy.
Sława, pieniądze i zaszczyty
To w Krakowie, z pomocą finansową Kleinberga, opracował innowacyjne rozwiązania do mechanicznych krosien, skonstruowanych w 1805 roku przez Josepha Marie Jacquarda.
Maszyna Jacquarda była pierwszym urządzeniem programowanym. Do tkania skomplikowanych wzorów wykorzystywano karty perforowane, zaś sam system był sterowany mechanicznie za pomocą maszyny klawiszowej, co generowało sporo pomyłek.
Jan Szczepanik wykorzystał elektryczność i fotografię, aby udoskonalić francuskie maszyny tkackie. Zaproponował fotografowanie wzoru i przenoszenie go na metalową płytkę (tzw. patrony). Pokryta materiałem izolacyjnym płytka zawierała wzór przedstawiony na polach odsłoniętych i izolowanych dla przepływających ładunków prądu elektrycznego, który wykorzystał do sterowania maszyną. Wynalazki te opatentował w 1896 w Niemczech, Austrii, w Wielkiej Brytanii, a kilka lat później również w Stanach Zjednoczonych. I natychmiast wzbudziły ogromne zainteresowanie. Technologia Jana Szczepanika pozwalała skrócić czas tkania gobelinów z kilku tygodni do pół godziny, a koszty pracy obniżała o ponad 90 proc.
Wynalazca i jego mecenas zadbali o odpowiednią promocję innowacji. W 1998 roku autor wynalazku wykonał w wiedeńskiej tkalni gobelin przedstawiający apoteozę panowania cesarza Austro-Węgier Franciszka Józefa I. Wzór na tkaninę powstał metodą fotooptyczną na podstawie obrazu Henryka Rauchingera. Gobelin miał 148 cm długości i 120 cm szerokości, a jego utkanie zajęło Szczepanikowi tylko 6 godzin. Jest to wciąż największy gobelin świata, wykonany maszynowo. A Jan Szczepanik wykonał gobelin w czterech egzemplarzach, z których jeden otrzymał Franciszek Józef.
Rozgłos i popularność, jaką zyskał w związku z tym wydarzeniem Szczepanik, przyniosło mu cesarskie zwolnienie ze służby wojskowej. Na krótko, bo dwa lata później o wynalazcę ponownie upomniało się austriackie wojsko i trafił do jednostki w Przemyślu, gdzie poznał swoją przyszłą żonę - Wandę z Dzikowskich. Narzeczona była bardzo młoda, ale teść nie odmówił jej ręki majętnemu i już sławnemu kandydatowi.
Wynalazki związane z automatyzacją procesu tkania na krosnach żakardowych uczyniły z młodego geniusza bogacza i celebrytę. W cukierniach można było kupić ciastka szczepaniki, nazwane tak na cześć wynalazcy. Na ślub młodej pary przybyli do Tarnowa niemal wszyscy. W zachowanych wspomnieniach córki wynalazcy znalazła się informacja, że z powodu ślubu i wesela tego dnia w mieście wszystko było pozamykane, nie można było załatwić żadnej urzędowej sprawy. Każdy chciał choć popatrzeć na to wydarzenie i znakomitych gości.
Sukces gonił sukces. Do Szczepanika teraz zgłaszali się kolejni inwestorzy, którzy powołali "Galicyjskie Towarzystwo Akcyjne do wyrobu gobelinów metodą Szczepanika", a następnie w Wiedniu "Societe des inventions Jan Szczepanik & Compagne".
Maszynami Szczepanika tkano w Niemczech, Wielkiej Brytanii, w Brukseli, Roubaix, Krakowie i za oceanem. Do wiedeńskiej pracowni Szczepanika przyjechał m.in. Mark Twain. Amerykański pisarz chciał odkupić prawa patentowe Szczepanika. Do zawarcia transakcji co prawda nie doszło, ale wynalazca podarował pisarzowi gobelin z podobizną artysty, a ten uczynił naukowca bohaterem artykułu w amerykańskiej prasie, zaś kolejny wynalazek Polaka opisał w fantastycznym opowiadaniu "From the London Times 1904".
Prekursor telewizji i skanowania 3D
Sława nie zawróciła Szczepanikowi w głowie. Pozostał człowiekiem skromnym i całkowicie zaangażowanym w swoją pracę. Zaledwie rok po opatentowaniu wynalazków tkackich położył podwaliny pod wynalazek telewizji. A dokładniej chodziło o nowe wykorzystanie metody przesyłania obrazu między fotografią a maszyną do tkania.
Jan Szczepanik wpadł na pomysł przesyłania obrazu na odległość dla ludzi i w 1897 roku opatentował w Wielkiej Brytanii i w USA "telektroskop, czyli aparat do reprodukowania obrazów i dźwięku na odległość za pomocą elektryczności". Urządzenie działało dzięki impulsom elektrycznym, jakie były przesyłane przewodami przy zastosowaniu selenowych komórek fotoelektrycznych. Wynalazek okazał się sensacją i znalazł się na okładce magazynu "New York Times" z 3 czerwca 1899 roku. W 1900 roku, w udoskonalonej wersji i pod nową nazwą "teleflot" został zaprezentowany na Wystawie Światowej w Paryżu.
Mniej sensacyjne, ale korzystne finansowo, okazało się wynalezienie metody wytwarzania małoobrazkowego filmu kolorowego. Szczepanik opatentował swoje klisze w 1899 roku w Wielkiej Brytanii, a w 1928 roku amerykańska firma Kodak odkupiła licencję i wykorzystała do produkcji własnych filmów fotograficznych. Opracował też skaner 3D dla rzeźbiarzy, czyli fotosculptor. Wykorzystał system luster, aby artysta mógł jednocześnie oglądać nałożone na siebie obiekty - ten, nad którym pracuje, i oryginał. Urządzenie pozwalało porównywać wymiary bez żmudnych i czasochłonnych pomiarów.
Po I wojnie światowej Szczepanik opatentował kamerę, projektor i taśmy do kręcenia i wyświetlania filmów w kolorze. Urządzenia wykorzystano do nakręcenia relacji z operacji chirurgicznej w Langbeck-Virchov w Berlinie. Emisja filmu wywołała ogromne zainteresowanie, a kobiety ponoć mdlały na widok realistycznych obrazów. Tym razem jednak urządzeń nie wykorzystano z powodu wysokich kosztów tej technologii. Za to opatentowany w 1920 r. zapis dźwięku na taśmie filmowej przy użyciu promieni katodowych, a następnie odtwarzania za pomocą fotokomórki próżniowej lub gazowej, jest stosowane do dziś.
Kolejny wynalazek Jana Szczepanika okazał się znów wielkim sukcesem. Zainspirowany projektem zakonnika Kazimierza Żeglenia, który po zabójstwie burmistrza Chicago opracował tkaninę kulochronną, Szczepanik przedstawił zmodernizowany projekt kamizelki kuloodpornej. Do wykonania stroju użył tkaniny o skomplikowanym splocie, w który wikłał się pocisk i w efekcie tracił energię. Być może losy pancerza Szczepanika byłyby mniej spektakularne, gdyby nie doszło do nieudanego zamachu na hiszpańskiego monarchę Alfonsa XIII ubranego w ten wynalazek. Uznano, że tkanina Szczepanika zatrzymała kulę, a uratowany władca nagrodził wynalazcę Orderem Izabeli Katolickiej oraz nadaniem tytułu szlacheckiego.
Szczepanik był wręcz fontanną pomysłów. Na swoim koncie ma takie wynalazki, jak karabin elektryczny (kilkanaście strzałów na minutę) lub telegraf bez prądu. Pracował nad projektem łodzi podwodnej, samolotu z ruchomymi skrzydłami i sterowca. Nie wszystko udało mu się dokończyć z powodu rozwijającej się choroby nowotworowej. Zmarł w 1926 r. w Tarnowie, gdzie mieszkał wraz z żoną i czwórką dzieci.
Mirosław Usidus