Skutki wydarzeń na Ukrainie. Wojna zimna jak kosmos

Skutki wydarzeń na Ukrainie. Wojna zimna jak kosmos
Pod koniec kwietnia odbył się niby rutynowy, ale bardzo ważny lot w kosmos. Kapsuła Dragon firmy SpaceX wyniosła czworo astronautów na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Wydawałoby się - nic szczególnego, kolejna zmiana personelu. Był to jednak przede wszystkim silny sygnał w kierunku Rosjan brzmieniu, mniej więcej, "Halo, nie potrzebujemy waszych Sojuzów do latania na Stację".

Wszystko to dzieje się w kontekście wojny na Ukrainie i pogorszenia stosunków Rosji z Zachodem, co już wpływa na różne programy i projekty kosmiczne, realizowane wcześniej przy udziale Rosjan.

W pierwszych dniach rosyjskiej agresji na Ukrainę, gdy posypała się lawina deklaracji o zrywaniu współpracy z Moskwą, szef rosyjskiego programu kosmicznego Dymitr Rogozin (1) powiedział, że USA "nie mają żadnych statków kosmicznych", czyli nie będą miały czym latać na ISS. W wywiadzie dla chińskiej państwowej sieci medialnej CGTN Rogozin przekonywał, że rola Rosji w projekcie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej jest "kluczowa" i tylko rosyjskie statki kosmiczne Sojuz mogą transportować amerykańskich, europejskich, kanadyjskich, japońskich astronautów i gości. Jednak ten sam Rogozin mówił wcześniej, np. w październiku ub. roku, że rosyjscy kosmonauci mogą wkrótce polecieć na pokładzie statku kosmicznego SpaceX Crew Dragon na ISS.

Rogozin w ogóle mówi i pisze ostatnio sporo. W lutym groził deorbitacją ISS na  terytorium Stanów Zjednoczonych lub Europy. "Rosja pomaga międzynarodowej stacji kosmicznej unikać śmieci kosmicznych i utrzymywać korektę orbitalną", mówił CGTN. Potem pisał m. in., że amerykańscy astronauci mogą polecieć na orbitę, "na  miotle". Na początku marca Rogozin zamieścił na Twitterze film, na którym widać pracowników Roskosmosu usuwających flagi USA i Japonii z rosyjskiej rakiety dostarczającej zaopatrzenie do ISS. Wywołało to ostrą reakcję ze  strony popularnego, byłego astronauty NASA Scotta Kelly’ego, znanego z prawie rocznego pobytu na ISS. "Bez tych flag i dewiz, które przynoszą, wasz program kosmiczny nie będzie nic wart", napisał Kelly Rogozinowi. Rogozin kontynuował wymianę "uprzejmości", pisząc do Kelly’ego: "Być może demencja i agresja, które u Pana wystąpiły, są konsekwencją przeciążenia i stresu związanego z czterema lotami w kosmos. Zapraszam Pana do  poddania się badaniom w Instytucie Mózgu naszej Federalnej Agencji Medyczno-Biologicznej".

Rosja może i chce z Chinami, ale czy one chcą tak bardzo z Rosją?

Te i inne gorące publiczne wymiany zdań między czołowymi przedstawicielami środowiska kosmicznego po obu stronach symbolizują powrót "zimnej wojny", która ponownie zdaje się ogarniać amerykańsko-rosyjskie stosunki w przestrzeni kosmicznej.

"Myślę, że to koniec iluzji, że współpraca z dawnym przeciwnikiem w przestrzeni kosmicznej przełoży się na lepsze stosunki na Ziemi", komentował to mediach John Logsdon, były dyrektor Instytutu Polityki Kosmicznej na Uniwersytecie Jerzego Waszyngtona. "W pewnym sensie, prędzej czy później, to małżeństwo z rozsądku musiało się rozpaść".

Logsdon uważa, że najbardziej prawdopodobna przyszłość to rywalizujące ze sobą w podboju kosmosu koalicje państw. Bardzo prawdopodobna wydaje się ściślejsza współpraca Rosji z Chinami. Jednak może ona wyglądać inaczej niż wielu, zwłaszcza Rosjan sobie to wyobraża. "Rosyjski program kosmiczny nie jest w dobrej kondycji. Niewiele się w nim dzieje. W  ewentualnym partnerstwie rosyjsko-chińskim to Chiny będą liderem, a nie Rosja", uważa Logsdon.

Rogozin powiedział niedawno, że Rosja byłaby zainteresowana współpracą z Chinami przy misji wysłania łazika na Marsa. Stało się to po tym jak Europejska Agencja Kosmiczna ogłosiła, że nie planuje już wystrzelenia w tym roku swojego łazika ExoMars za pomocą rosyjskiej rakiety Proton.

Piłka jest teraz po stronie Chin. Oba kraje już wcześniej deklarowały chęć współpracy, a obecnie współpracują nad planowaną bazą księżycową. Jednak biorąc pod uwagę obecny kryzys geopolityczny i wynikające z niego konsekwencje dla stosunków międzynarodowych, Chiny mogą dwa razy zastanowić się nad przyjęciem oferty Rosji.

Polityczne kalkulacje Chin są skomplikowane. Nie chciałyby, aby współpraca z  Rosją w  przestrzeni kosmicznej zraziła do  nich Zachód i pociągnęła za sobą sankcje na same Chiny. "Mają o wiele bardziej rozbudowany program kosmiczny niż Rosja. To Rosja potrzebuje Chin, a nie na odwrót". podkreśla Logsdon. Jak sądzi, Rosja pali mosty w kontaktach z potencjalnymi partnerami, a Chiny mają na tyle silną pozycję w przestrzeni kosmicznej, że nie przyjdą Rosji z pomocą, jeśli będzie to oznaczało dla nich szkody ekonomiczne.

"Myślę, że Roskosmos czekają bardzo trudne lata", powiedział magazynowi "Fortune" David Burbach, profesor polityki kosmicznej i bezpieczeństwa w U.S. Naval War College. "Biorąc pod uwagę sankcje, trudno sobie wyobrazić, aby rząd rosyjski był skłonny zainwestować w Roskosmos tyle, ile przewidują obecne plany". Natomiast koszty, jakie poniosą Stany Zjednoczone w związku z rezygnacją ze współpracy z Rosją, są, w jego ocenie, minimalne. "W tej chwili Rosja nie jest zbytnio potrzebna Stanom Zjednoczonym. Nie mają wiele do zaoferowania światu, nie mają też dobrze prosperującego komercyjnego przemysłu kosmicznego", kwituje Burbach.

Putin: do trzeciego kwartału Łuna-25 musi być ukończona

Rosjanie jednak mają wielkie ambicje i kto wie, czy mimo sankcji symbolika kosmiczna nie stanie się ważnym polem państwowej propagandy sukcesu. Podczas wizyty w kosmodromie Wostoczny w połowie kwietnia Władimir Putin powiedział do dyrektora Rogozina: "Do trzeciego kwartału [2022 r.] stacja Łuna-25 musi być ukończona. Czy zdążymy na czas w trzecim kwartale?" Rogozin bez mrugnięcia okiem odparł: "Jest to oczekiwane".

To, czy Rosji rzeczywiście uda się wylądować na Księżycu w ciągu najbliższych miesięcy, jest w najlepszym razie wątpliwe. Misja Łuna-25 (2) już od ponad pół dekady boryka się z poważnymi opóźnieniami. Pierwotnie miała wystartować w 2016 roku. Rosyjska agencja stoi w obliczu sankcji a główni partnerzy, w tym NASA i Europejska Agencja Kosmiczna, mają już lub szukają alternatyw dla rosyjskich rakiet w swoich przyszłych misjach, jest w trudnej sytuacji.

2. Wizualizacja stacji Łuna-25

Rogozin i Roskosmos mają przed sobą trudne zadanie. Miękkie lądowanie na powierzchni Księżyca to wyzwanie, czym świadczą niezliczone próby podejmowane od końca lat 50. ubiegłego wieku. Wprawdzie Związek Radziecki był pierwszym krajem na świecie, który dotarł, a raczej zderzył się z powierzchnią Księżyca w 1959 r. w misji Łuna 2, to od ostatniej misji ZSRR na Księżyc minęło 46 lat.

Misja Łuna 25 generalnie ma być krokiem w kierunku dalszego celu, jakim jest utworzenie wraz z Chinami księżycowej stacji badawczej do roku 2035. Jeśli Rosjanom nie będzie szło, to chiny nie będą czekać i przestana liczyć na wsparcie z ich strony. W końcu sami tez potrafią wylądować na Księżycu i eksplorować go.

Zabieranie własnych zabawek z wzajemnością

Na razie Roskosmos podejmuje liczne działania odwetowe w odpowiedzi na sankcje nałożone przez USA i Unię Europejską. 26 lutego rosyjska agencja kosmiczna wycofała swoich pracowników z europejskiego stanowiska startowego w Gujanie Francuskiej, gdzie do przyszłych misji były przygotowywane rakiety Sojuz. Teraz misje te są w zawieszeniu.

Rosjanie zdecydowali też o odwołania startu rakiety Sojuz z własnego kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie, po tym, gdy brytyjska firma OneWeb odmówiła im gwarancji, że ładunek 36 globalnych satelitów komunikacyjnych nie zostanie wykorzystany do celów wojskowych, a rząd Wielkiej Brytanii wycofa swoje inwestycje w tę firmę. Trzeciego marca Rosja zablokowała dostawy do USA silników rakietowych RD-180 i RD-181 używanych przez United Launch Alliance (rakieta Atlas C) i Northrop Grumman (Antares). Kolejną kostka domina była rosyjska misja Wenera-D na Wenus, w której Amerykanie mieli dostarczyć instrumenty naukowe. Jednak, powołując się na sankcje odwetowe, rosyjskie kierownictwo kosmiczne uznało dalszy udział Stanów Zjednoczonych w projekcie za "niewłaściwy".

Jest jeszcze sprawa współpracy rosyjsko niemieckiej, zwłaszcza teleskopu kosmicznego Spektr-RG, wspólnej misji Rosji i Niemiec, który wystartował w lipcu 2019 r. i który przenosi m.in. niemiecki instrument rentgenowski eROSITA (3). Wkrótce po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę, Niemieckie Centrum Lotnictwa i Kosmonautyki wprowadziło eROSITA w stan hibernacji. Niemcy posunęli się dalej i zakończyli wszelką współpracę z rosyjskimi instytucjami w zakresie bieżących i planowanych projektów, jako przyczynę podając agresję militarną Rosji. W odpowiedzi Rosja wycofała swoje wsparcie dla trwających niemiecko-rosyjskich eksperymentów na ISS.

3. Spektr RG z instrumentem eROSITA

Konflikt na Ukrainie opóźnił, a nawet zniweczył długo przygotowywaną europejsko-rosyjską misję ExoMars 2022, w ramach której łazik Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) o nazwie Rosalind Franklin (4) miał znaleźć się na czerwonej planecie wyniesiony przez rosyjska rakietę Proton. Misja, nad którą prace trwały około 20 lat, miała wystartować z Bajkonuru pod koniec września 2022 roku. Jednak 28 lutego ESA uznała ten termin za "bardzo mało prawdopodobny". Teraz, w najlepszym wypadku łazik ExoMars wystartuje w 2024 roku, kiedy Mars i Ziemia znów znajdą się w sprzyjającym położeniu, jeśli projekt nie będzie dalej opóźniany lub nawet całkowicie odwołany.

4. Projekt łazika Rosalind Franklin ESA zagrożony z powodu wojny na Ukrainie

Mniej destrukcyjny wpływ wojna będzie miała prawdopodobnie na inny projekt ESA - teleskop kosmiczny pracujący w zakresie światła widzialnego i bliskiej podczerwieni, Euclid. Przed inwazją Rosji na Ukrainę planowano wystrzelenie go na pokładzie rakiety Sojuz ST 2-1b w 2023 roku, ale zamiast tego Euclid zostanie wystrzelony zapewne za pomocą Ariane 62.

Czy Rosja złamie umowy i traktaty w sprawie ISS?

Jeśli chodzi o NASA, to zareagowała na groźby i działania Rosji powściągliwie, ograniczając się do oświadczenia, że nadal współpracuje ze wszystkimi międzynarodowymi partnerami w celu zapewnienia bezpiecznego funkcjonowania ISS i że obecnie nie są planowane żadne zmiany w zakresie wsparcia udzielanego przez agencję dla tego obiektu.

Stacja kosmiczna ISS jest obsługiwana wspólnie przez amerykańskie, rosyjskie, europejskie, japońskie i kanadyjskie agencje kosmiczne. Ma ona zostać zamknięta i bezpiecznie sprowadzona na Ziemię przed 2031 rokiem. Rosja, jak deklarowała jeszcze przed wojną, zamierzała wycofać się z ISS przed 2025 rokiem, w którym Roskosmos zamierzał rozpocząć budowę własnej stacji kosmicznej. Wielu komentatorów zwraca uwagę, że  wcześniejsze i  gwałtowne zerwanie współpracy przez Rosję może mieć dla niej poważnie konsekwencje prawne.

Funkcjonowanie ISS oparte jest na prawie międzynarodowym, przede wszystkim na czterech traktatach kosmicznychTraktacie o Przestrzeni Kosmicznej (OST), umowie ratunkowej, konwencji o odpowiedzialnościkonwencji rejestracyjnej, ale także na szerszym zbiorze prawa międzynarodowego, oraz na umowie międzyrządowej (IGA) z 1998 r. zawartej między stronami zaangażowanymi w ISS.

Po pierwsze, art. 10 umowy IGA nakłada na każdego z partnerów obowiązek eksploatacji dostarczonych przez nich elementów Stacji ISS w sposób "bezpieczny, wydajny i skuteczny". OST w Artykule IX nakłada podobny obowiązek - prowadzenia wszelkiej działalności kosmicznej "z należytym uwzględnieniem odpowiednich interesów wszystkich innych Państw-Stron Traktatu".

Rosyjska rezygnacja z utrzymywania systemów napędowych ISS i związana z tym groźba deorbitacji (5) naruszyłaby ten obowiązek i pogwałciła zobowiązania Rosji wynikające z IGA i OST. Artykuł IX OST wymaga ponadto od państw-stron Traktatu, aby przed podjęciem jakichkolwiek działań, które "mogłyby spowodować potencjalnie szkodliwą ingerencję" w pokojową eksplorację i wykorzystanie przestrzeni kosmicznej przez inne Państwa-Strony, podjęły się międzynarodowych konsultacji. Niewątpliwie deorbitacja ISS spowodowałaby takie szkodliwe zakłócenia dla wielu partnerów ISS (w tym Stanów Zjednoczonych, Kanady, Japonii i Europejskiej Agencji Kosmicznej).

5. Wizualizacja deorbitowanej ISS wchodzącej w atmosferę

Chociaż traktaty nie piszą o  celowej deorbitacji statku kosmicznego z personelem na pokładzie, intencje i cel postanowień wyraźnie sugerują zakaz takich działań. Ponadto należy także wziąć pod uwagę pozostałe przepisy prawa międzynarodowego, włączone przez odniesienie do działań w przestrzeni kosmicznej w artykule III OST. Rozmyślne deorbitowanie statku kosmicznego z prawdopodobieństwem śmierci osób znajdujących się na pokładzie i przypadkowe niszczycielskie uderzenie w terytorium państwa będącego celem ataku stanowi wyraźne naruszenie art. 2 ust. 4 Karty Narodów Zjednoczonych.

Wyłączenie przez Rosję systemów napędowych ISS bez pozwolenia lub zgody pozostałych partnerów stanowiłoby jak się wydaje w sposób dość oczywisty "umyślne wykroczenie" w rozumieniu umowy IGA, narażając Rosję na roszczenia odszkodowawcze ze strony państw partnerskich ISS. Podsumowując, gdyby Rosja celowo deorbitowała ISS, wyrządzając szkodę państwu trzeciemu, artykuł IV konwencji o odpowiedzialności nakładałby na państwa członkowskie ISS solidarną odpowiedzialność za tę szkodę. Pozostałe państwa partnerskie ISS miałyby jednak prawo do roszczeń wobec Rosji o zwrot szkód.

Technika SpaceX 'zmieniaczem gry"?

6. Wizualizacja statku Starship na szczycie rakiety Super Heavy firmy SpaceX

Amerykanie wierzą, że potężnym atutem ich kraju i Zachodu w ogóle jest istnienie i szybki rozwój prywatnego sektora kosmicznego, na czele oczywiście ze SpaceX Elona Muska. Firma ta  pracuje obecnie intensywnie nad Starshipem, która ma zabrać ludzi i ładunki na Księżyc, Marsa i jeszcze dalej. Pojazd składa się z dwóch elementów -  pierwszego stopnia rakiety o nazwie Super Heavy oraz statku kosmicznego górnego stopnia znanego jako Starship (6). "Miejmy nadzieję, że w maju odbędzie się test lotu orbitalnego", pisał Musk kilka miesięcy temu na Twitterze. Zależało to jednak od oceny środowiskowej operacji przez amerykańską Federalną Administrację Lotnictwa (FAA). Urzędnicy FAA, odłożyli w czasie swoją ocenę.

Zarówno Starship, jak i Super Heavy mają nadawać się do ponownego użytku w sposób całkowity i szybki. Do ich napędu posłużą nowe silniki Raptor firmy SpaceX -  33 dla Super Heavy i sześć dla Starship. Zbudowanie tak wielu silników jest wyzwaniem, ale SpaceX było na dobrej drodze, aby mieć ich wystarczająco dużo na pierwszy testowy lot orbitalny Starship.

SpaceX przeprowadził już kilka próbnych startów Starship, ale dotyczyły one prototypowych pojazdów górnego stopnia z maksymalnie trzema silnikami Raptor, które leciały na wysokość do 10 kilometrów. Planowany testowy lot orbitalny będzie pierwszym w historii startem rakiety Super Heavy oraz pierwszym startem sześciosilnikowego statku Starship.

Powodzenie projektu Starship, na który parę lat temu spoglądano bardziej z przymrużeniem oka niż na poważny sposób latania w kosmos, byłoby tzw. "zmieniaczem gry". Oznaczałoby, że USA dysponują w pewnym sensie zupełnie nowym typem techniki rakietowej i nowatorskim systemem transportu kosmicznego. Może mieć to potężne znaczenie dla programów księżycowych i marsjańskich. Wprawdzie Musk mówił o tym od początku, ale nie wszystko, co ta barwna postać mówi i pisze jest traktowane z całą powagą.

Zimna wojna nie była może przyjemnym czasem, ale dała początek wyścigowi kosmicznemu, geopolitycznemu sprintowi, którego kulminacją było wylądowanie Stanów Zjednoczonych na Księżycu przed Rosjanami, co obecnie, w perspektywie historycznej, uznaje się za przesilenie, które ostatecznie dało wygraną USA w innych dziedzinach rywalizacji mocarstw, poza samym kosmosem.

Eksperci przewidują przyszłość jako mieszankę współpracy i rywalizacji. Cytowany John Logsdon mówi ryzujących się przyszłości dwu rywalizujących koalicjach -  jednej wokół USA, drugiej, wokół Chin, z Rosją tracącą na znaczeniu.

Jednak niektórzy ostrzegają przed lekceważeniem Rosji. Ich zdaniem błędne może być przekonanie, że rosyjski program kosmiczny w ogóle, a nauki kosmiczne w szczególności, nie mogą przetrwać izolacji narzuconej przez państwa zachodnie. W końcu programy takie kwitły podczas długiego okresu izolacji w czasach Związku Radzieckiego. W pierwszej fazie wyścigu kosmicznego państwo to wyprzedzało USA pod względem dokonań. Rosja ma bez wątpienia zdolności kosmiczne. Pytanie tylko, czy będzie mieć środki finansowe. 

Mirosław Usidus