Bunt maszyn i bunt ludzi. Pożegnanie z starymi, dobrymi posadami

Bunt maszyn i bunt ludzi. Pożegnanie z starymi, dobrymi posadami
"Zawsze przeceniamy zmiany, które nastąpią w ciągu najbliższych dwóch lat a nie doceniamy zmian, które nastąpią w ciągu następnych dziesięciu", powiedział kiedyś Bill Gates. Zmiany na rynku pracy, spowodowane rozwojem automatyzacji i robotyzacji należą do tej kategorii zmian. Tak, owszem w ciągu dwóch lat zmieni się zapewne niewiele, ale w dłuższej perspektywie - być może wszystko.

Szacunki zmian prognozowanych w perspektywie dekady mówią o możliwej likwidacji od 800 milionów do dwóch miliardów miejsc pracy. Oczywiście szacunki te pomijają zwykle nowe miejsca pracy, które tworzone są wraz z rozwojem tych technik, czym pisaliśmy w MT już niejeden raz. Dzieje się tak trochę z tego powodu, że różnego rodzaju "zawody przyszłości" nie są zwykle zbyt dobrze zdefiniowane, albo wręcz wciąż nieznane, trudne w tej chwili do wyobrażenia.

Na początku roku 2017 magazyn "The Economist" pisał, że do 2034 roku, zautomatyzowanych zostanie 47 proc. miejsc pracy. Z kolei firma konsultingowa PricewaterhouseCooper w swojej prognozie dla rynku brytyjskiego mówi o perspektywie utraty 30 proc. miejsc pracy w ciągu najbliższych 15 lat, przy czym na stanowiskach administracyjnych ma to być aż 80 proc. Serwis ofert pracy Gumtree wieszczy w swoich badaniach, że prawie połowa zawodów (40 proc.) obecnych na dzisiejszym rynku pracy w ciągu najbliższych 25 lat zostanie zastąpiona przez maszyny.

Każdy robot zatrudniony w jakiejś branży likwiduje trzy do sześciu miejsc pracy dla ludzi w tej samej branży (1) oraz obniża wynagrodzenie o 0,25-0,5 proc. - wynika z badań Darena Acemoglu z Massachusetts Institute of Technology MIT i Pascuala Restrepo z Uniwersytetu Bostońskiego, opublikowanych w kwietniu 2021 roku. Według danych International Federation of Robotics obecnie w użyciu jest 1,5-1,75 mln robotów przemysłowych, a niektórzy eksperci sądzą, że ta  liczba podwoi się lub zwiększy jeszcze bardziej do 2025 roku.

Od kierowcy po twórcę szlagierów

Pierwsi na liście przedstawicieli zawodów zagrożonych przez falę automatyzacji, która w niektórych miejscach już się przetacza są od lat kierowcy. Wprawdzie problemy, które pojawiły się podczas testów autonomicznych systemów jazdy, zwłaszcza śmiertelne wypadki, jak np. zabicie rowerzystki przez autonomiczny wóz testowy Ubera, ostudziły techno-entuzjazm i spowolniły rozwój projektów autonomicznych, to jednak rozwiązania tego rodzaju są wciąż wdrażane, np. przez Waymo, które w niektórych miastach amerykańskich oferuje robotaxi (2).

2. Robotaxi firmy Waymo

Niewielu ekspertów ma wątpliwości, że los taksówkarzy, kierowców luksusowych limuzyn, dostawców pizzy i w końcu kierowców ciężarówek, jest przesądzony, nie za rok, być może nie za pięć lat, ale w przyszłej dekadzie w wielu miejscach świata przestanie to być realny pomysł na karierę zawodową.

Inna grupa zagrożona to finansiści i bankowcy. Wielu ludzi już zapomniało co to wizyta w oddziale banku. Warto jednak pamiętać, że zmiany dotyczą przede wszystkim interfejsu. Zamiast ludzkiego, czyli pań i panów w okienkach, mamy bankomatowy, komputerowy i coraz częściej - mobilny. Nie widzimy zastępów ludzi zajmujących się bezpieczeństwem tego wszystkiego, kontrolą (bo przepisy wciąż nakazują kontrolę operacji przez ludzi), zarządzaniem, marketingiem itd. Jednak wielu specjalistów, nawet na tych stanowiskach, które były mniej widoczne, np. zajmujących się oceną zdolności i ryzyka kredytowego, inwestycjami, może czuć się zagrożonych. Z zadaniami analitycznymi już w tej chwili lepiej rodzą sobie algorytmy oparte na wielkich zbiorach danych.

To samo na dłuższą metę dotyczy księgowych i doradców podatkowych. W Wielkiej Brytanii większość pracowników nie musi nawet składać zeznań podatkowych, ponieważ jest to robione automatycznie w ich imieniu. Nawet jeśli rozliczenia tego rodzaju przeprowadzane są "ręcznie" to w rozwiniętych krajach odbywa się to zwykle w zintegrowanych systemach. np. w Polsce wydaje się dość oczywiste i relatywnie proste do przeprowadzenia zintegrowanie systemu wyliczania oraz poboru składek ZUS z bazą rozliczeń podatkowych. Jedne kwoty wynikają z drogich i nie ma racjonalnego powodu, by obliczanie wysokości składek nie mogło być zautomatyzowane. Jest zapewne powód biurokratyczny, ale wydaje się, że prędzej czy później zostanie przezwyciężony. Są systemy, w których "aż się prosi" o automatyzację. Być może ostatnim bastionem oporu przed zmianami są ci, którzy zrozumieli, że mają pracę, dzięki brakowi automatyzacji.

O tym, że  zagrożeni przez translatory Google’a, a  także przez coraz doskonalszy, zdaniem wielu, doskonalszy niż produkty Google’a, Deepl, są  tłumacze także pisaliśmy w naszym magazynie. Pandemiczne warunki nauczania sprawiły, że częściej obecnie mówi się również o zastąpieniu nauczycieli, przynajmniej w niektórych przypadkach i przedmiotach, przez algorytmy. Są już rozwiązania software’owe pozwalające uczyć się języków metodą zdalną, nawet programy rozwijające biegłość konwersacyjną.

Dostępne już od lat np. w Korei Południowej, gdzie nie tak łatwo o anglistów. Nauczycielami języka bywają tam roboty edukacyjne. Do szkół podstawowych wprowadzony został już w 2013 r. pilotażowy program, w ramach którego w przedszkolach zagościły nauczające języka obcego automaty typu Engkey (3), kontrolowane z oddali przez nauczycieli języka angielskiego z innych krajów. To wszystko oczywiście rozwijać się będzie pod warunkiem, że translatory audio w czasie rzeczywistym w ogóle nie wyeliminują potrzeby nauki języków obcych, poza ma się rozumieć sferą hobbystyczną.

3. Robot Engkey uczący języka angielskiego w koreańskiej szkole

Grupą zawodową, która właściwie od dłuższego czasu zanika, są telemarketerzy. Dziennik "The Guardian" prognozował niedawno, że istnieje 99 proc. szansy, że telemarketing zostanie całkowicie zautomatyzowany w ciągu najbliższej dekady. Akurat chyba mało kto rozpacza z tego powodu, także wśród osób wykonujących tę pracę. Jednak przestawienie telefonicznego nękania na systemy maszynowe może mieć nieoczekiwane konsekwencje i kto wie czy nie doprowadzi do odrodzenia tej profesji w nieco nowym wcieleniu. Kto miał do czynienia z automatami dzwoniącymi z "niezwykłymi ofertami", ten paradoksalnie może docenić fakt, że w końcu dzwoni do nieco prawdziwy człowiek, nawet jeśli tak samo nęka go niechcianymi propozycjami.

Redukcję liczby kasjerów w sklepach samoobsługowych obserwujemy od lat. W tej chwili jest to zwykle opcja, alternatywa dla tradycyjnej kasy, którą można wybrać, jeśli np. nie chcemy stać w kolejce. W praktyce kasy automatyczne nie są całkowicie bezobsługowe, uwijają się przy nich pracownicy pomagający nie radzącym sobie z obsługą urządzeń, nieustannie rozwiązujący jakieś problemy techniczne (to jest nagminne) i, oczywiście dyskretne monitorujący sytuację pod kątem ewentualnych kradzieży. Nawet jeśli pracownicy mają sporo pracy przy obsłudze teoretycznie "bezobsługowych" kas, to w sensie ścisłym nie są już kasjerami. W sensie bardziej ogólnym kasjerów wypiera fakt rozwoju handlu online, który wpływa również na wiele innych tradycyjnie związanych z handlem stanowisk pracy.

Poza stałych zestawem profesji przewidzianych do redukcji w perspektywach wieloletnich, do których dołącza się często także prawników, zwłaszcza tych, których praca polega na  researchu akt prawnych, agentów turystycznych, różnego rodzaju pracowników restauracji, od kelnerów i barmanów po nawet niektórych kucharzy, np. w fast foodach, pojawiają się głosy, że znikną inne profesje, których wypieranie przez automatykę nie było dotychczas takie oczywiste.

Ludzie mogą być, zdaniem niektórych wyrugowani z takiej profesji jak twórca piosenek, popularnych przebojów. Algorytmy udowodniły już, że potrafią komponować i pisać teksty. Umówmy się, współczesne przeboje nie są wybitna literaturą. Maszyna prawdopodobnie potrafi pisać teksty nie odstające poziomem od popowych hitów. Jeśli oprze się na możliwości ana-lizy ogromnych zasobów danych, np. treści w danym momencie popularnych, komentarzy, gustów, odtworzeni na Spotify, to może mieć znacznie lepsze "wyczucie" co do panujących i nadchodzących trendów.

Hity stworzone przez tak wyposażony algorytm mogą znacznie lepiej trafiać w najnowsze gusta. Dotyczy to zresztą nie tylko muzyki, ale również innych dziedzin twórczości. Ogromna część "sztuki" dostępnej obecnie na rynku NFT, który niedawno opisywaliśmy w "Młodym Techniku", to dzieło generatorów AI.

Wykształcenie nie musi być kluczem do sukcesu

Tradycyjnie uważa się, że do takich zawodów, jak dentysta, aktor, trener, strażak czy ksiądz, raczej trudno będzie znaleźć robotyczną substytucję. Przynajmniej na razie tak się wydaje. Nie jest to jednak całkiem wykluczone. Są bowiem już maszyny czy systemy, które przynajmniej częściowo wykonują pracę zdawałoby się będącą całkowita domeną ludzi. Na przykład pracownicy firmy Deep Knowledge, za jednego ze swoich szefów mieli już kilka lat temu robota wyposażonego w sztuczną inteligencję. Członkiem rady nadzorczej firmy Deep Knowledge został robot o imieniu Vital (od Validating Investment Tool For Advancing Life Sciences), czyli oprogramowanie przygotowane do tego, by analizować trendy marketingowe w oparciu o dostarczone dane.

Panuje przekonanie, że miejsca pracy przyszłości, te które roboty i AI pozostawią w spokoju lub wręcz wykreują, będą wymagały znacznie wyższego wykształcenia. Nie jest to jednak takie oczywiste, gdyż maszyny wciąż zaskakująco słabo sobie radzą z zadaniami o charakterze czysto fizycznym, taki jak prace budowlane czy w rolnictwie. To z jednej strony. A z drugiej, jak widać, znane już są przypadki zatrudniania algorytmów w rolach zarządczych najwyższego poziomu w  firmach albo w nauce - do rozwiązywania problemów, z którymi nie mogą poradzić sobie wybitni uczeni. Czy więc samo wykształcenie jest tu kluczem?

Doktor Carl Frey z Uniwersytetu Oksfordzkiego w głośnej na świecie przed paru laty pracy na temat przyszłości zatrudnienia, przewiduje, iż z powodu automatyzacji pracy 47 proc. zawodów stanie wobec poważnej groźby zniknięcia. Naukowiec został skrytykowany wtedy za przesadę, ale zdania nie zmienił. Obecnie wiele danych i badań nie skłania do konkluzji, że miał rację, ale, że wręcz mógł nie doszacować skutków robotycznej rewolucji dla pracy.

Akcja jednak może wywołać gwałtowna reakcję. Andrew McAfee, współautor głośnej książki "The Second Machine Age" mówił parę lat temu w wywiadzie dla "Wired", że martwi go nie tyle wizja buntu maszyn, Skynetu i Terminatora, ile wizja buntu ludzi, którzy stracą pracę przez robotyzację i automatyzację. Wizja buntu ludzi, zwłaszcza pogrążonych w desperacji nie jest wcale mniej dramatyczna niż proroctwa buntu maszyn. 

Mirosław Usidus