Podwójny agent
Samuel Morland zaczął służyć nowej władzy. Robił to dość gorliwie i z przekonaniem: najpierw podjął się dwóch misji dyplomatycznych (według wielu po prostu szpiegowskich) w Szwecji (1653) i w Sabaudii (1655), potem cenzurował i w razie czego rozszyfrowywał korespondencję ważnych obywateli kraju, działając w ramach Dyrekcji Poczt, jak enigmatycznie nazywano ówczesny wywiad.
Morland był asystentem szefa tej służby, mającego rangę sekretarza stanu Johna Thurloe'a. Morland był też członkiem prywatnego gabinetu samego dyktatora, czyli należał do dość wysokich kręgów politycznego wtajemniczenia. Thurloe uknuł w tych latach potężną i ponurą intrygę. Na emigracji we Francji przebywał syn ściętego króla, także noszący imię Karol. Agenci brytyjscy, którzy działali w jego najbliższym otoczeniu, nakłaniali młodego pretendenta do tronu, do ?potajemnego powrotu na wyspę; tu miał być ujęty i natychmiast zgładzony. Morland dowiedział się o tym planie i postanowił mu zapobiec. Zawiadomił o wszystkim księcia Karola i w ten sposób zdradzając Parlament ocalił pretendentowi do tronu życie. Przez jakiś czas drżał wprawdzie o swoje, bo gdyby jego rola wyszła na jaw bez wątpienia dałby głowę, ale wkrótce przyniosło mu to wielkie pożytki.
W rok po śmierci Olivera Cromwella, w roku 1659, syn dyktatora i dziedzic jego władzy Ryszard poddał się Karolowi i ustąpił ze wszystkich stanowisk. Monarchia została zrestaurowana. No i Karol II nie zapomniał o Morlandzie: uczony najpierw został wyniesiony do stanu szlacheckiego, potem zaś otrzymał tytuł pierwszego baroneta Sulhamstead Banister, utworzony specjalnie dla niego. Sir Samuel Morland, baronet Sulhamstead Banister to brzmiało pięknie, przyznajmy. Dla świeżo posługującego się tym tytułem sir Samuela nastały teraz naprawdę dobre czasy: w wieku 35 lat mógł się całkowicie poświęcić pracy naukowej i konstruktorskiej, nie troszcząc się o dochody; te miał zapewnione do szlachectwa i tytułu król hojnie dołożył przyzwoitą dożywotnią pensję. Jak się później okazało owo poczucie bezpieczeństwa było, jak to zwykle bywa, złudne. Nie uprzedzajmy jednak wypadków.
Morland zajął się więc pracą inżynierską, choć nie stronił również od życia publicznego: piastował kilka wysokich stanowisk państwowych, m.in. był Królewskim Mistrzem Mechaniki. Pracował nad budową maszyn parowych i pomp wodnych. Był osobistością. Pierwsze wybitne urządzenie zbudowane w tym czasie przez Morlanda to trygonometryczna maszyna licząca zespół sześciu przesuwnych skal liniowych, rozmieszczonych wokół centralnej tarczy. Całość była wprowadzana w ruch specjalną korbką, a główną funkcją maszyny było szybkie konstruowanie trójkątów wedle przyjętych danych wejściowych i wykonywanie niektórych prostych obliczeń z wykorzystaniem pomysłowych metod graficznych. Maszyna została w roku 1664 pięknie wykonana z mosiądzu przez dwóch świetnych rzemieślników londyńskich. W roku 1666 w 24 lata po zbudowaniu przez Pascala jego słynnego arytmometru Morland skonstruował pierwszą w historii zminiaturyzowaną maszynę liczącą: miała około 11 cm długości, 8 cm szerokości i 2 cm grubości; mieściła się więc w kieszeni. Oto jej schemat:
Widoczne na szkicu kółka poruszało się specjalnym sztyftem. Dodając liczby, obracało się kółka zgodnie z ruchem wskazówek zegara, odejmując przeciwnie. Maszynka była przystosowana do skomplikowanego układu waluty brytyjskiej, stąd widoczne na rysunku oznaczenia dla farthingów, pensów, szylingów i funtów.
Wynalazca nie poradził sobie z organizacją przeniesień przy tak małych rozmiarach urządzenia, więc obliczenia trzeba było prowadzić częściowo ręcznie, zapisując na kartce wyniki pośrednie. Maszynka spotkała się z mieszanym przyjęciem. U wielu wzbudziła zachwyt, ale niektórzy ocenili ją bardzo krytycznie. Samuel Pepys na przykład powiedział, że jest bardzo ładna, ale mało użyteczna; słynny zaś Robert Hooke (ten od prawa Hooke'a) określił ją dosadnie jako idiotyzm.
Morland zajął się innymi rzeczami. Powrócił do swych badań nad kryptografią, potem zainteresował się budową fortyfikacji, zaś w roku 1671 skonstruował coś, co nazwał tubą stentorofoniczną, czyli pierwszy w dziejach megafon. W rok później wrócił do maszyn liczących, budując dla celów dydaktycznych kilka kalkulatorów, a także maszynkę mnożącą, którą nazwał Machina Nova Cyclologica pro Multiplicatione. Oto jej opis i schemat:
Nie był to jednak godny uwagi wynalazek. W gruncie rzeczy urządzenie to było inaczej ułożonymi i zamienionymi w tarcze pałeczkami Nepera; tyle że pałeczkami Nepera liczyło się szybciej i łatwiej. Od 1974 roku Morland poświęcił się hydrostatyce. Udało mu się ogromnie ulepszyć tłoki istniejących pomp co między innymi doprowadziło do tego, że koszt ciągnięcia wody z Tamizy do mieszkań w Londynie spadł wielokrotnie; spowodowało to w gruncie rzeczy upowszechnienie dostępu do wody w stolicy. I chyba to jest jego największym a w każdym razie najdonioślejszym społecznie osiągnięciem.
Ostatnie lata życia uczonego nie należały do najszczęśliwszych. Mając za sobą trzy małżeństwa (wszystkie żony zmarły) i w sumie z dwóch pierwszych małżeństw pięcioro dzieci został niemal sam, z jednym tylko synem. W 1684 przeniósł się z rezydencji w Londynie do małego Hammersmith.
W 1685 roku zmarł Karol II, jego wdzięczny protektor; Morlandowi odebrano tytuł Mistrza Mechaniki, popadł też w tarapaty finansowe. Na dodatek zaczął ślepnąć. W roku 1692 zaniewidział całkowicie; w trzy lata później, w wieku ledwie 70 lat, zmarł. Jego syn także Samuel, II baronet of Sulhamstead Banister, zmarł bezpotomnie w roku 1716. Tym samym tytuł wygasł.