Z perspektywy dinozaura - 17 refleksji na nowe otwarcie MT
Jestem i byłem zawsze matematykiem i z tej pozycji się wypowiadam. Reszta to dygresje. Będzie o nowych czasach, o ecie-pecie w Internecie, SmartPadach i Tablicojdach - jeśli coś przekręciłem, to przepraszam. Ale rozczaruje się ten Czytelnik, który oczekuje tylko labidzenia starszego pana na nowe czasy, w których się gubi. Nie mam zresztą takiego poczucia. Przed drugą wojną światową anomalie pogodowe przypisywano radiu.
Fale radiowe wywoływały ekstremalne upały i mrozy, zamiecie i powodzie. Dzisiaj (2012 r.) mam kolegę (profesora Politechniki!), który nie ma internetowego konta bankowego ("bo słyszałem o tylu oszustwach"), zakazuje synowi korzystania z Internetu ("bo będzie oglądał nieobyczajne filmy") i nie ma w domu kuchenki mikrofalowej ("szkodliwe promienie").
Chciałbym tak żyć ? przez pewien czas, na jakiejś wyspie w Oceanii. Może i rok bym wytrzymał? Wybitny filozof angielski, John Stuart Mill (1806 - 1873) jako jedyne dwie lektury dla swojego syna dopuszczał Biblię i ? Przygody Robinsona Crusoe.
Byłem i jestem wielbicielem stylu pisania Ryszarda Kapuścińskiego (1932 - 2007). Pozytywne wrażenie wzmogło się po godzinnej rozmowie w warunkach, w których nic nie pozostaje poza rozmową. To wspólna podróż na spotkanie z młodzieżą, stypendystami Krajowego Funduszu na Rzecz Dzieci. Dlatego będę naśladować Mistrza i jego Lapidaria - artykuł będzie izolowanymi i skondensowanymi refleksjami na kolejne tematy. Wspólnym mianownikiem są oczywiście Nowe Czasy.
Poniżej filmik, który ilustruje zachowania pokolenia "mobile technology native"
Refleksja 1. Bez komentarza.
Szczęśliwy kto oglądał świat
W chwilach przemiany i przełomu:
Bogowie go do swego domu
Wezwali, by do uczty z nimi siadł.
(Fiodor I. Tiutczew, 1803-1873,
przełożył Julian Tuwim).
Refleksja 2. Nikt z młodego pokolenia chyba nie zrozumie dowcipu, opowiadanego z dziwną satysfakcją jeszcze 30 lat temu. Na stacji Zalesie Górne do kasy podchodzi podróżny. "Proszę bilet do Jakmutam, to jest koło Jokohamy". "Ależ, proszę pana", mówi kasjer, "ja nie mam biletów międzynarodowych, ja mam tylko bilety na naszą wąskotorówkę, do Zalesia Dolnego. Tam kupi pan dalszy bilet" . W Zalesiu Dolnym okazuje się, że można kupić bilet tylko do Piaseczna, w Piasecznie do Warszawy, w Warszawie do Moskwy, z Moskwy do Pekinu, z Pekinu do Jokohamy, wreszcie nasz podróżny na stacji w Jokohamie prosi "Jakmutam, please" i po kilkudziesięciu minutach jest u celu podróży. W drodze powrotnej chce kupić bilet na stacji w Jakmutam, prosi do Jokohamy, ale kasjer widząc Europejczyka z dużym bagażem, pyta grzecznie łamaną angielszczyzną, czy bilet ma być tylko do Jokohamy, czy może gdzieś dalej. "Ach, proszę pana, aż do Zalesia!" "Górnego, czy Dolnego?" pyta grzecznie kasjer.
Refleksja 3. W 1888 roku prezes amerykańskiego Biura Patentowego oświadczył, że "niewielu wynalazków można się spodziewać w przyszłości, ponieważ właściwie wszystko zostało już wynalezione" ("everything has been invented"). No pewnie, koń ognisty przemierzał prerie Dzikiego Zachodu, telegraf łączył odległe miejscowości, można było podróżować i niebem (od czego balony!!!), a świat można było objechać w 80 dni. Cóż jeszcze można by wymyślić? Telegraf bez drutu, machiny latające cięższe od powietrza, lot na Księżyc i ruchome obrazy - to przecież czyste mrzonki.
Refleksja 4. Matka wieloletniego dyrektora Instytutu Matematyki UW była wykwalifikowaną i cenioną maszynistką (wyjaśnienie dla młodych: umiała biegle pisać na maszynie do pisania, widzieliście kiedyś taką maszynkę? - to taki edytor tekstu bez komputera) i miała rzadką i istotną w ważnych dokumentach umiejętność justowania tekstu, czyli wykonywała w głowie to, co dziś robi skrót Crtl-J: wyrównanie tekstu do prawej i lewej, w dodatku tak, by nie przenosić słów. Odeszła na emeryturę krótko przed upowszechnieniem się komputerów i edytorów tekstu. Natomiast matka piszącego te słowa uczyła się pisać za pomocą rysika, którym pisało się na specjalnych tabliczkach - zeszyty były dla tych, co już biegle pisali. Tabliczka taka była zrobiona z łupku. Do pisania używało się rysików sporządzonych z takiego samego kamienia co tabliczka. Gdy widzę iPada, staje mi przed oczami tabliczka mojej mamy. Taka sama, jak dzisiejszy iPad, tylko ? nie połączona z całym światem.
Refleksja 5. Ojciec autora tego tekstu urodził się jeszcze jako poddany Najjaśniejszego Pana, cesarza Franciszka Józefa I (wyjaśnienie dla młodych: Polska była kiedyś podzielona między Rosję, Prusy i Austro- -Węgry, to trzecie państwo można uznać za protoplastę Unii Europejskiej, w każdym razie po reformie 1867 roku). Ojciec opowiadał, jak w gimnazjum, do którego chodził, przyniesiono pierwsze radio. Olbrzymie pudło ustawiono na środku sali gimnastycznej. Nauczyciel fizyki po dłuższych próbach wydobył z niego jakieś trzaski. Wzruszenie ogarnęło wszystkich. Każdy rozumiał, że jeżeli można przekazać trzaski, to i każdy inny dźwięk także. Ojciec pracował potem jako nauczyciel na Podlasiu, w małej miejscowości Leśna Podlaska. Opowiadał, że szkoła pustoszała tylko w porze obiadowej. Uczniowie wracali popołudniami na zorganizowane korepetycje i wszelkiego rodzaju kółka zainteresowań. W szkole było światło elektryczne i ciepło. Poza tym szkoła promieniowała kulturą na całe otoczenie a jeśli chodzi o wiedzę o świecie, to nauczyciele przerastali rodziców uczniów o dwie głowy.
Refleksja 6. W roku 1885 wycięto stary las w Zakopanem, by zrobić miejsce pod, jak to się dzisiaj nazywa, Parcele Urzędnicze, na południe od Krupówek. Skarga do Wiednia została wysłana poniewczasie - drzewa już były pocięte na deski, z których zbudowano domy majętnych osób. Właściciele musieli zapłacić grzywnę. Do każdego z nich (a było ich 180) został wysłany odręcznie napisany list. Jakiś urzędnik musiał pisać sto osiemdziesiąt razy to samo. Czemu nie skorzystał z kserografu, trudno pojąć.
Refleksja 7. Samochody z nierdzewnej blachy (przyjaciel-inżynier przekonywał mnie jeszcze 25 lat temu, że ich produkcja będzie nieopłacalna), tkaniny zarówno na upał jak i deszcz, pralki (przedwojenne powiedzenie: "maszyna wypiera człowieka, ale gaci nie wypierze"). Bardzo wiele współczesnych wynalazków to drobne, ale bardzo istotne ulepszenia rzeczy już istniejących.
Refleksja 8. Znajomy adwokat opowiadał, że poświęcił kilkadziesiąt lat pracy na zgromadzenie bogatej biblioteki z precedensowymi procesami i potem wprawnie sięgał tylko po odpowiednią fiszkę z olbrzymiej półki. Jego bratanek, również adwokat, ma to samo? w komputerze - wystarczy mu wczytać odpowiedni program. Program ten jest komercyjny i bardzo drogi, ale pewnie tańszy niż łączny koszt atramentu i papieru, na którym trzyma swoje fiszki mój przyjaciel.
Refleksja 9. Moje córki pojechały na Maltę, za pieniądze podatnika europejskiego, by doskonalić się w posługiwaniu się pewnym programem komputerowym. Prowadzący kurs powiedział: "Młodzi ludzie są Digital-natives, ci w wieku ok. 30-40 lat to już Digital- immigrants. Jako imigranci, zawsze będą mówić z pewnym obcym akcentem." Wygłosił potem opinię na temat roli nauczyciela - że dawno temu nauczyciel był przede wszystkim źródłem wiedzy, dziś jego rola jest inna.
Rozwinę jego myśl. Nie jest oryginalna. Dydaktyka ogólna zawsze podnosiła sprawę, że nauczyciel nie powinien być tylko przekaźnikiem wiedzy, a bardziej organizatorem procesu nauczania. W obecnej dobie jest to bardziej aktualne, niż niegdyś. Żaden nauczyciel nie ma tyle wiedzy, co? Google i żaden uczeń nie ma na tyle rozumu, żeby połapać się w tej mgle informacyjnej. Mimo że powiedzenie Tadeusza Kotarbińskiego (1886-1981), jednego z najwybitniejszych filozofów szkoły warszawsko-lwowskiej: "kto nie jest samoukiem, jest nieukiem!" jest zawsze aktualne, to rola nauczyciela jest znowu bezcenna! Pewien znany mi doskonale młody nadzwyczaj zdolny uczeń z Warszawy marnuje się teraz jako student, bo nikt nim nie umie pokierować, a on sam wybiera do pracy nieodpowiednie, udziwnione problemy. Jego kolega z Brzeska trafił pod znakomitą opiekę kolegów z UJ i na pewno będzie z niego duży pożytek ? dla niego samego i dla kraju. A co do roli nauczyciela, to lubię taką oto przypowieść. Nauczyciel jest jak wielbłąd. Ale nie dlatego, że chodzi do szkoły obładowany i rośnie mu garb, tylko? i tu przytoczę stare arabskie zadanie. Pewien Arab podzielił w testamencie swoje stado wielbłądów w następujący sposób: najstarszemu synowi przypadnie połowa, średniemu jedna czwarta, a najmłodszemu jedna piąta stada. Okazało się, że w stadzie jest 19 sztuk. Jak je podzielić? Synowie poszli po radę do sędziego. Ten wysłuchał ich i powiedział: idźcie do domu, za dwie godziny przyjdę z rozwiązaniem. I rzeczywiście, pojawił się, prowadząc swojego wielbłąda. "Dołączam go do stada" powiedział "i teraz dzielcie się". Najstarszy brat wziął swoją połowę (czyli 10 sztuk), średni przypisaną mu ćwierć (a więc 5 sztuk), a najmłodszemu, zgodnie z wola ojca, przypadło tylko cztery. Rozdzielono więc 19 wielbłądów. "Swojego zabieram z powrotem, przydał się, bez niego nie dalibyśmy sobie rady", powiedział sędzia.
Tyle anegdotka. Dodajmy, że dzięki dodatkowemu wielbłądowi nie tylko dało się rozwiązać problem, ale każdy otrzymał więcej, niż mu się należało: pierwszy syn dostał 10 zwierząt, a to jest więcej niż połowa 19, drugi otrzymał pięć, a to jest więcej niż 19/4 , ale i trzeci dostał cztery wielbłądy, a przecież 4>19/5
Pointy anegdotki chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć.
Resztę artykułu znajdziesz w wydaniu drukowanym MT 9-2012 - zamów na ulubionykiosk.pl Dostawa gratis