Oceanotechnika... Ku szerokim wodom

Oceanotechnika... Ku szerokim wodom
Tunel łączący Amerykę z Europą. Olbrzymi projekt, na razie wciąż w fazie fantazji. Gigantyczne przedsięwzięcie, które pochłonęłoby olbrzymie pieniądze. Tak duże, że eksperci nie podają nawet konkretnych kwot, bo w miarę realizacji inwestycji z pewnością szybko by rosły. Problem stanowią też rozwiązania techniczne, które należałoby opracować.

Tak skomplikowana operacja wymaga zastosowania koncepcji biorących pod uwagę wszystkie możliwe czynniki, a zwłaszcza wpływ ruchów oceanicznych na niezwykle długi tunel. Ludzkość lubi jednak wyzwania, więc są naukowcy, którzy już się nad tym głowią. Co trzeba zrobić, żeby spróbować do nich dołączyć? Najpierw trzeba skończyć pewien wydział, który wcale nie dotyczy tylko budowy statków i zaplecza im potrzebnego. Zapraszamy na oceanotechnikę.

Światowi specjaliści od oceanografii mają ręce pełne roboty. Zanim kiedyś, być może, połączą Europę z Ameryką, teraz pracują już nad projektem bardziej realnym – tunelem łączącym Amerykę z Rosją. Jeszcze nie ma go na papierze, ale powstają wstępne plany i kosztorysy. Mówi się o kwotach rzędu 200 miliardów dolarów. Jeśli sytuacja polityczna na świecie nie stanie na przeszkodzie, jest szansa na zrealizowanie tego wielkiego przedsięwzięcia. Rzesze inżynierów zasiądą do projektów i powstanie coś, co zmieni nasz świat.

Chętnych coraz mniej

W rodzimych warunkach studia na oceanotechnice to w sumie pomysł oryginalny. Kierunek ten nie należy bowiem do popularnych, wykładają go tylko dwie uczelnie w Polsce, a media coraz to donoszą, że polski przemysł w tej dziedzinie stanowi już niemal zamknięty temat. Tak w przenośni jak i dosłownie został on zamknięty np. na Akademii Marynarki Wojennej, która w roku 2013 zrezygnowała z prowadzenia tego kierunku.

Zapewne nie tylko niż demograficzny, z którym borykają się wszystkie polskie uczelnie, ma wpływ na niskie zainteresowanie oceanotechniką. Nasi rozmówcy mówią przede wszystkim o problemach z zatrudnieniem. To powoduje, że kandydaci na studia wybierają inne kierunki, a na oceanotechnice trzeba organizować nawet drugi nabór, by zgromadzić chętnych. Jest to oczywiście dobra informacja dla osób, które pomimo niepochlebnych opinii na temat „oceanicznej techniki” postanawiają podjąć tu studia. Nie powinno być problemu z dostaniem się na uczelnię.

Do wyboru mamy dwie – Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny w Szczecinie oraz Politechnikę Gdańską. Dla studentów Politechnika przewidziała następujące specjalności: Budowa okrętów i jachtów; Maszyny, siłownie i urządzenia okrętów i obiektów oceanotechnicznych; Zarządzanie i marketing w gospodarce morskiej; Inżynieria zasobów materialnych. Uniwersytet proponuje zaś: Projektowanie i budowę okrętów; Budowę i eksploatację siłowni okrętowych; Budowę obiektów offshore i konstrukcji wielkowymiarowych. Absolwenci omawiający te specjalności zatrzymują się na chwilę na ostatniej. Ich zdaniem zasługuje ona na szczególną uwagę ze względu na to, że o ile budowa statków w Polsce jest tematem niepewnym, to przygotowanie zaplecza do ich obsługi, a także rozwój transportu paliw mogą dostarczyć inżynierom miejsc pracy na długie lata.

Do ogarnięcia ocean wiedzy

Tak więc mamy za sobą wybór uczelni i specjalności. Jak już zauważyliśmy, z dostaniem się na studia nie będzie problemu, bo obydwie szkoły mają dużą liczbę wolnych miejsc. Czas rozpocząć naukę. I tu zaczyna się trochę pod górkę. Nasi rozmówcy podkreślają, że początki są skomplikowane, a w kość dają przede wszystkim matematyka i mechanika. Brak zgody co do tego, który semestr sprawia największe kłopoty. Z reguły wymieniany jest pierwszy i trzeci. Po ich przejściu powinno być już lepiej, co nie znaczy, że łatwo. Wiele osób mówi, że to czaso- i pracochłonny kierunek.

Ilość matematyki nie powinna zaskoczyć. To w pewnym sensie standard – 120 godzin na inżynierce. Mechaniki jest natomiast 135 godzin, czyli niewiele mniej niż na Mechanice i budowie maszyn. 60 godzin fizyki nie sprawi większego problemu. Dużo czasu zajmie za to przyswojenie wiedzy z projektowania, konstrukcji i budowy okrętów, na co przeznaczono aż 210 godzin. Jest to jednak przedmiot kierunkowy, dlatego nie dziwi fakt, że aż tyle uwagi mu się poświęca.

Studenci ze Szczecina twierdzą, że na ich wydziale wiedza jest przekazywana w bardzo teoretyczny sposób. Brakuje im odniesienia do praktyki, tym samym przedmioty kierunkowe uznają za nudne i niewiele wnoszące. W Gdańsku mówi się z kolei, że teoria jest dobrze zrównoważona z praktyką. Tu wiedza okazuje się być wykładana w sposób adekwatny do potrzeb. Oczywiście ocena studiów to, jak wiadomo, zawsze kwestia subiektywna, poddana przeróżnym wpływom. Faktem jest, że jest się czego uczyć, bo wiedza, którą musi posiąść inżynier oceanotechniki jest ogromna.

Do treści kierunkowych i podstawowych można jeszcze dodać takie przedmioty, jak np.: Elektrotechnika i elektronika, Grafika inżynierska, Materiałoznawstwo i technika wytwarzania, Termodynamika, Podstawa konstrukcji maszyn, Podstawy automatyki, Ekonomia i zarządzanie, Inżynieria jakości i ochrony środowiska czy Systemy energetyczne i pomocnicze okrętów. Wszystko po to, by móc budować statki i obiekty pływające oraz by eksploatować zasoby mórz i oceanów. Gdyby komuś było mało, to pewnie ucieszy się, czytając, że uczelnie oczekują od studentów również umiejętności w dziedzinie np. marketingu czy zarządzania własnością intelektualną. Nie nam oceniać, czy przedmioty te uzupełniają wiedzę w odpowiednim dla tego wydziału kierunku, ale faktem jest, że gros studentów narzeka na ich obecność i konieczność zdobywania kolejnych zaliczeń. W tym miejscu widzieliby więcej zajęć praktycznych.

Najważniejsze – czy Cię kręci?

Po niektórych rozmowach ze studentami i absolwentami można dojść do wniosku, że sporo osób narzeka na oceanotechnikę. Swoje opinie podpierają faktem, że co roku spora grupa rezygnuje z kontynuowania nauki. Podobno nawet na ostatnim roku zdarza się, że ktoś „odpuszcza”, bo przestaje widzieć sens w angażowaniu swego czasu i wysiłku w obecność na tym wydziale. Jest też jednak wiele osób, które patrzą na oceanotechnikę przychylnie. Ci rozmówcy z kolei podkreślają, że najważniejsze są zapał i „zajawka”. Mówią, że „jeśli Cię to kręci, to dasz sobie radę”. Bo chodzi o realizowanie siebie. Oczywiście, jeśli ktoś szuka kierunku, który da mu niezłą pensję, a inne kategorie wyboru są mu obce, to nie będzie zadowolony. Jeśli ktoś jednak bardzo chce, to studia mogą zainspirować go do znalezienia swojej własnej drogi.

Praca: tu trochę, tam dużo

Opinie na temat pracy w zawodzie są różne. Jedni mówią, że jej nie ma, inni, że to kwestia zaangażowania w szukanie. Faktem jest, że absolwent będzie mógł nie tylko budować statki i jachty, ale także pracować w biurach projektowych, które przyjmują wszelakie zamówienia. Wiedza, którą uda się posiąść na studiach, jest bardzo szeroka i rozległa, co daje możliwości zatrudnienia w wielu inżynieryjnych dziedzinach – zależnie od obranej specjalizacji.

Jeśli natomiast ktoś zdecyduje się na wyjazd z kraju, to wówczas możliwości stają się ogromne, głównie w Azji, choć inżynierów w swoich portach i biurach projektowych chętnie zatrudniają też Niemcy i Duńczycy. Barierą może być tylko język, dlatego, myśląc o „saksach”, należy go zawczasu zacząć szlifować.

Oceanotechnika to kierunek dla ludzi z pasją, dlatego tylko takie osoby powinny go wybrać. Za oryginalnym (jak pisaliśmy na początku) wyborem idzie też oryginalna praca – czeka na tych, którzy o niej marzą. Jest to jednak trudna droga, dlatego zdecydowanie odradzamy, jeśli nie jesteście do niej w stu procentach przekonani. W to miejsce z pewnością lepiej wpisze się Mechanika i budowa maszyn. Studiowanie oceanotechniki pozostawmy osobom, które faktycznie się tym interesują.