Graham LS5/9 Monitor BBC
Miały znaleźć zastosowanie w studiach i reżyserkach BBC, do ściśle określonych warunków i celów, projektowane w sposób fachowy, ale utylitarny, bez ambicji dokonywania rewolucji w technice głośnikowej. Jednak w niektórych kręgach audiofilów zapanowała od jakiegoś czasu wiara, że to, co dawne, tym bardziej brytyjskie, ręcznie wykonywane - a już szczególnie podstawkowe monitory, na dodatek licencjonowane przez BBC - jest najbliższe ideału.
Najczęściej wspominanym monitorem z serii LS jest najmniejszy, LS3/5. Tak jak wszystkie inne monitory BBC miał pierwotnie konkretne przeznaczenie, z którym wiązały się oczywiste ograniczenia: odsłuch w bardzo małych pomieszczeniach, w warunkach bardzo bliskiego pola i skrajnej szczupłości miejsca - co zaowocowało rezygnacją z basu i wysokich poziomów głośności. Jego jubileuszową, ostatnią wersję wypuściła kilkanaście lat temu brytyjska firma KEF, jedna z kilku, które w swoim czasie uzyskały od BBC licencję na produkcję LS-ów.
Niedawno pojawił się inny producent, Graham Audio, który odtworzył trochę mniej znaną konstrukcję - monitor LS5/9. To jeden z ostatnich projektów BBC, ale "trzyma fason" poprzednich LS-ów.
Wygląda na jeszcze starszy niż w rzeczywistości. Prezentuje się niczym konstrukcja z początku lat 70. XX wieku, ale naprawdę jest młodsza, bo "tylko" trzydziestoletnia. Żaden designer nie maczał w niej swoich palców, co dzisiaj tylko zwiększa jej atrakcyjność, bo widać jak na dłoni, że mamy do czynienia z głośnikami z innej epoki.
Jak to w latach 80. było
Geneza oryginalnych LS5/9 jest w gruncie rzeczy prozaiczna, a warunki, jakim miały sprostać, były dość standardowe. Wcześniej BBC używało głównie albo malutkich LS3/5, których wspomniane możliwości w zakresie basu i maksymalnego poziomu były bardzo ograniczone, albo LS5/8, oferujących szerokie pasmo, zwłaszcza w zakresie niskotonowym, wysoką moc i efektywność, ale i bardzo duże rozmiary - z obudową ponad 100-litrową, potrzebną dla 30-centymetrowego głośnika nisko-średniotonowego. Dzisiaj nikt nie odważyłby się projektować układu dwudrożnego, do użytku studyjnego, a tym bardziej domowego, z 30-centymetrowym nisko-średniotonowym...
Potrzebny był więc monitor pośredni - znacznie mniejszy od LS5/8, ale nie tak kulawy w paśmie basu jak LS3/5. Oznaczono go właśnie jako LS5/9. Nowe monitory miały charakteryzować się dobrą równowagą tonalną (z taryfą ulgową w zakresie niskich tonów, uzależnioną od wielkości), odpowiednim do wielkości pomieszczenia maksymalnym ciśnieniem akustycznym i dobrym odwzorowaniem stereofonii.
LS5/9 miał brzmieć podobnie do LS5/8, co konstruktorom nie wydawało się niemożliwe, mimo tak drastycznej zmiany wielkości głośnika nisko-średniotonowego. Kluczowe mogło wydawać się zestrojenie zwrotnicy (chociaż na inne charakterystyki kierunkowe zwrotnica niewiele pomoże), zastosowano też taki sam głośnik wysokotonowy - dużą, 34-milimetrową kopułkę, pochodzącą ze standardowej oferty francuskiej firmy Audax.
Ciekawsza jest historia przetwornika nisko-średniotonowego. Szukanie materiału lepszego niż powszechnie stosowana celuloza zaczęło się wcześniej. Pierwszym osiągnięciem był materiał Bextrene, opracowany przez firmę KEF, a stosowany w 12-centymetrowym nisko-średniotonowych (typ B110B), np. w monitorach LS3/5. Bextrene (rodzaj polistyrenu) był jednak materiałem dość niewdzięcznym.
Dla uzyskania pożądanych właściwości wymagał powlekania, wykonywanego ręcznie, co utrudniało utrzymanie powtarzalności, a ponadto wraz z powlekaniem membrana stawała się (zbyt) ciężka, co z kolei obniżało efektywność. W latach 70. Bextrene został wyparty właśnie przez polipropylen - o większej stratności, niewymagający już żadnych dodatkowych zabiegów.
Warto zwrócić uwagę, że w tamtym okresie polipropylen był synonimem nowoczesności i miał systematycznie wypierać "przestarzałą" celulozę.
Łagodny skok w teraźniejszość
Dzisiaj polipropylen wciąż jest stosowany, ale mało która firma wiąże z nim jakieś większe nadzieje. Raczej doskonali się właśnie membrany celulozowe i opracowuje zupełnie nowe mieszanki, kompozyty oraz sandwicze. Firma, która produkowała tamte oryginalne głośniki nisko-średniotonowe, od dawna nie istnieje, nie ma też żadnych maszyn "z epoki". Pozostały resztki dokumentacji i pojedyncze dawne egzemplarze, które poddano badaniom. Odtworzenia, a raczej stworzenia głośnika możliwie bliskiego oryginału, podjęła się brytyjska firma Volt.
Najbardziej odpowiedzialne za niewątpliwą egzotykę, jaka bije z LS5/9, są obudowy. Ich wykonanie trąci myszką i prostotą, ale kiedy przyjrzeć się szczegółom - okazuje się wyrafinowane i kosztowne.
Głośnik niskotonowy jest mocowany od tyłu, co było powszechne kilkadziesiąt lat temu, a obecnie zostało generalnie zarzucone. Rozwiązanie takie ma wadę akustyczną - przed membraną, chociaż trochę w cieniu górnego zawieszenia, powstaje ostra krawędź, od której odbijają się fale, wywołując zaburzenie charakterystyki przetwarzania (podobnie jak wystające przed płytę frontową krawędzie bocznych ścianek). Wada ta nie jest jednak na tyle poważna, aby dla jej usunięcia poświęcić styl oryginalnych LS5/9... "Warsztatową" zaletą konstrukcji z odkręcaną przednią ścianką była zaś możliwość relatywnie łatwego dostępu do wszystkich komponentów układu. Obudowa jest wykonana z brzozowej sklejki.
Dzisiaj 99 procent obudów składa się z mdf-u, kiedyś robiono je głównie z płyty wiórowej. Ta ostatnia jest najtańsza, a sklejka najdroższa (porównując płyty określonej grubości). Jeśli chodzi o walory akustyczne, najwięcej zwolenników miałaby pewnie sklejka.
Jednak żaden z tych materiałów nie osiąga jednoznacznej przewagi nad pozostałymi, a duże znaczenie mają nie tylko cena i właściwości brzmieniowe, lecz także łatwość obróbki - i tutaj zdecydowanie wygrywa mdf. Sklejka przy cięciu ma tendencję do "odszczypywania się" na krawędziach.
Tak jak w innych LS-ach, w omawianym modelu sklejka pozostaje dość cienka (9 mm), a w obudowie nie ma żadnych typowych wzmocnień (wieńców, poprzeczek) - wszystkie ścianki (poza przednią) są dokładnie wytłumione matami bitumicznymi i "kołderkami" wypełnionymi bawełną. Opukiwanie takiej obudowy przynosi zupełnie inny odgłos niż opukiwanie skrzynki z mdf-u; obudowa będzie więc wnosiła podczas eksploatacji - jak każda - podbarwienia, które okażą się jednak bardziej charakterystyczne.
Nie jestem pewien, czy inżynierowie BBC planowali uzyskanie jakiegoś specjalnego efektu, czy po prostu posługiwali się dostępną i popularną w tamtych czasach techniką. Nie mieli wielkiego wyboru. "Ahistoryczne" byłoby wnioskowanie, że stosowali sklejkę, bo była lepsza od mdf-u, gdyż mdf-u nie było wtedy jeszcze na świecie... A że dzięki sklejce LS5/9 brzmią inaczej niż brzmiałyby w obudowie z mdf-u - to zupełnie inna sprawa. Czy lepiej? Najważniejsze, żeby "nowe" LS5/9 brzmiały tak jak oryginalne. Ale z tym może być problem...
Dźwięk inny - ale wzorcowy?
"Rekonstruktorzy" z firmy Graham Audio zrobili wszystko, aby przywrócić do życia dawne LS5/9. Jak już ustaliliśmy, głośnik wysokotonowy jest tego samego typu i producenta jak dawniej, jednak spotkałem się z adnotacją, że w ciągu wielu lat uległ on jakimś modyfikacjom. Największą "turbulencję" wprowadził oczywiście głośnik nisko-średniotonowy, z nowej produkcji firmy Volt, który ma na tyle inne charakterystyki, że wymagało to przestrojenia zwrotnicy.
I właśnie od tego momentu nie możemy już mówić o tym, że nowe LS5/9 brzmią tak, jak te oryginalne, trzydzieści lat temu. Pikanterii sprawie dodają relacje użytkowników dawnych LS5/9. Często wcale nie byli oni nimi zachwyceni i wspominają, że w porównaniu z innymi monitorami BBC, a zwłaszcza LS3/5, środek pasma z LS5/9 był słaby, wyraźnie wycofany. To było dziwne, tym bardziej, że zaakceptowany przez BBC prototyp zademonstrował (zgodną z założeniami) wyrównaną charakterystykę przenoszenia.
W Internecie można znaleźć dyskusję na ten temat i to prowadzoną przez ludzi z tamtej epoki, którzy przedstawiają różne możliwe wersje wydarzeń. Jest wśród nich np. przypuszczenie, że ktoś popełnił jakiś błąd na początkowym etapie wdrażania do produkcji, choćby przy przepisywaniu dokumentacji, czego potem nikt nie skorygował...
Może więc dopiero teraz powstały LS5/9 takie, jakie powinny pojawić się na samym początku? Firma Graham Audio musiała przecież zdobyć licencję BBC, aby swój produkt sprzedawać pod symbolem LS5/9. W tym celu należało przedstawić egzemplarz wzorcowy, który spełniał pierwotne warunki i był zgodny z dokumentacją związaną z pomiarami prototypu (nie zaś egzemplarzy z późniejszej produkcji). Ostatecznie więc uzyskana charakterystyka jest taka, jakiej życzyło sobie BBC już trzydzieści lat temu, a niekoniecznie taka, jaką miały produkowane kiedyś LS5/9.
Andrzej Kisiel
Pełny test Graham Audio LS5/9, z dokładnym opisem, pomiarami laboratorium, sesją odsłuchową, opiniami dawnych użytkowników - w "Audio" 12/2014.