Elektryki zdobywają Zachód
Samochodowy napęd elektryczny - starszy niż silnik spalinowy, bo pierwsze jego zastosowania pojawiły się jeszcze w latach trzydziestych XIX wieku - przeżywa w ostatnich latach renesans. Sceptycy wprawdzie twierdzą, że tylko z powodu wzrostu cen paliw płynnych, jednak nie sposób nie dostrzec ogromnych technologicznych postępów, jakie zrobiła ostatnio elektryczna motoryzacja. Nie bez znaczenia są też walory ekologiczne elektrycznych aut (EV - electric vehicles).
Silnym impulsem rozwojowym dla elektrycznej motoryzacji była niedawna decyzja Elona Muska, szefa Tesli, który zaproponował samochód elektryczny za przystępną cenę. W tydzień w przedsprzedaży Modelu 3 aż 325 tys. osób zasiliło konto firmy wstępną kwotą 1 tys. dol. Musk przyznał, że wyliczenie zostało przygotowane na podstawie analizy, która wyznacza średnią cenę zakupu czwartego auta tego producenta na 42 tys. dol. Najtańsza wersja Modelu 3 ma kosztować 35 tys. dol. (tyle wynosi przeciętna kwota zakupu nowego samochodu w USA), co po odliczeniu najwyższej oferowanej dopłaty do zakupu auta elektrycznego daje cenę zdecydowanie poniżej 30 tys. dol.
W uniesieniu Tesla oświadczyła, że pierwszy tydzień kwietnia 2016 r. zostanie zapamiętany jako czas, gdy samochody elektryczne stały się produktem masowym. Model 3 ma trafić do produkcji pod koniec 2017 r., wiadomo już jednak, że przy realizowaniu aktualnych planów rozwojowych przedsiębiorstwa duża część klientów musiałaby czekać na odbiór swojego auta o rok, a nawet dwa lata dłużej. Elon Musk potwierdził więc oficjalnie, że Tesla zaczęła szukać sposobów na zwiększenie mocy produkcyjnych.
Przełom państwowo wspomagany
Obecnie już praktycznie każdy większy, liczący się producent z branży automoto rozwija tego typu technologię. Liczba sprzedanych na całym świecie aut elektrycznych dość szybko rośnie. Do tej pory najwięcej sprzedanych egzemplarzy ma wciąż na koncie Nissan ze swoim modelem Leaf.
Według opublikowanych w marcu tego roku prognoz brytyjskiej firmy badawczej Frost & Sullivan, po 2020 r. po światowych drogach ma poruszać się 10 mln elektrycznych samochodów. W tym czasie „zielone auta” stanowić będą ok. 1/3 sprzedanych samochodów na rynkach rozwiniętych i ok. 1/5 w miastach krajów rozwijających się. Międzynarodowa agencja badawcza Navigant Research prognozuje, że do 2023 r. sprzedaż samochodów elektrycznych będzie stanowić 2,4% sprzedaży pojazdów nowej generacji na świecie. Z kolei światowy rynek aut osobowych o napędzie elektrycznym może zanotować wzrost sprzedaży z 2,7 mln w 2014 r. do 6,4 mln w 2023 r.
Firma Censuswide przeprowadziła na zlecenie Go Ultra Low, kampanii zachęcającej do zakupu samochodów o niskiej emisji dwutlenku węgla, badania wykazujące, że mieszkający na Zachodzie nastolatkowie w wieku od 14 do 17 lat planują zakupić jako swój pierwszy samochód pojazd napędzany energią elektryczną. Nie mniej niż ośmiu z dziesięciu czternastolatków - a dokładnie 81% - chce posiadać auto elektryczne. Ten procent wprawdzie nieco maleje wraz ze wzrostem wieku ankietowanych, ale wciąż pozostaje na poziomie powyżej 50%.
W Wielkiej Brytanii w pierwszym kwartale 2016 r. rejestrowano codziennie średnio 115 egzemplarzy aut elektrycznych. Jest to najlepszy wynik od stycznia 2011 r., kiedy tamtejszy rząd zdecydował się na wsparcie sprzedaży tego rodzaju samochodów, stosując system ich dotowania. Liczba aut elektrycznych zakupionych przy wykorzystaniu dotacji przekracza na wyspach 60 tys. Wielka Brytania stała się wielkim rynkiem zbytu dla tego segmentu, choć pod względem liczby rejestracji ustępuje mniejszej Holandii.
Ta rozważa wprowadzenie prawa, które spowoduje, że od 2025 r. na holenderskim rynku będą mogły być oferowane tylko auta elektryczne. Informację o tym podał serwis internetowy csmonitor.com. Pomysł zgłosiła tamtejsza Partia Pracy, której projekt przewiduje zakaz wprowadzania na krajowy rynek od 2025 r. aut z silnikami benzynowymi i diesla. Samochody z takim napędem, które byłyby już zarejestrowane w momencie wejścia zakazu, mogłyby pozostać w eksploatacji i w spokoju „dokonać żywota”.
Holendrzy przy zakupie e-samochodów mogą liczyć m.in. na zwolnienie z podatków: drogowego i rejestracyjnego (łącznie do 5,3 tys. euro dla osób prywatnych i aż do 19 tys. euro dla firm przez pierwsze cztery lata użytkowania). Kusząca oferta czeka na właścicieli firm dostawczych oraz taksówkarzy, którzy zdecydują się zamienić klasycznie napędzany samochód na pojazd elektryczny. Przy zakupie takiego auta otrzymają dopłatę nawet do 5 tys. euro. Ponadto, mieszkańcy Rotterdamu mogą zupełnie za darmo przez cały rok od rejestracji pojazdu korzystać z parkingów w centrum miasta. Bezpłatny jest również dostęp do terminali szybkiego ładowania na terenie całego kraju.
Niemcy szacują, że do końca 2020 r. po ich drogach będzie jeździło ok. miliona aut elektrycznych. Aby zrealizować ten cel, w 2010 r. uruchomiono specjalny program rządowy, którego celem jest popularyzacja pojazdów niskoemisyjnych na niemieckich drogach. Projekt zakłada m.in.: zwolnienie z rocznego podatku drogowego dla samochodów elektrycznych i hybryd typu plug-in przez okres pięciu lat od daty pierwszej rejestracji (w Polsce taki podatek wliczany jest w cenę paliwa), skorzystanie z preferencyjnej stawki podatku dla osób wykorzystujących auto służbowe do celów prywatnych oraz dynamiczną rozbudowę sieci stacji szybkiego ładowania na terenie całego kraju.
Krajem, w którym zdecydowanie stawia się na auta elektryczne, jest Norwegia - w ubiegłym roku na 5 mln mieszkańców było tam już 50 tys. zarejestrowanych samochodów elektrycznych. Norwegowie, którzy poruszają się samochodami elektrycznymi, są zwolnieni z podatku od zakupu auta (w tym VAT), rocznego podatku drogowego oraz opłat parkingowych i publicznych. Ponadto mogą korzystać z buspasów.
W podobny sposób za korzystanie z e-aut rząd nagradza Szwedów. Przy zakupie samochodu elektrycznego są oni automatycznie zwolnieni z rocznego podatku drogowego w ciągu pierwszych pięciu lat od rejestracji. Ponadto, szwedzkie przedsiębiorstwa i instytucje mogą liczyć na dotacje w wysokości 40 tys. koron (ok. 18,5 tys. zł) na kupno „elektryków”. Trzecią korzyścią jest 40-procentowa ulga podatku przy wykorzystywaniu samochodu służbowego do celów prywatnych.
Inne europejskie kraje również zaczynają stawiać na elektryfikację motoryzacji. Irlandczycy i Rumuni przy zakupie auta niskoemisyjnego otrzymują do 5 tys. euro dofinansowania, Brytyjczycy do 5 tys. funtów, Hiszpanie do 6 tys. euro, Francuzi do 7 tys. euro, a mieszkańcy Monako nawet do 9 tys. euro.
Jak widać, wzrost liczby elektrycznych aut wynika w sporym stopniu z dotacji. W Polsce, gdzie z dotowaniem jest gorzej, póki co sprzedaje się rocznie kilkaset sztuk tego rodzaju pojazdów. To dziewięć razy mniej niż w Niemczech. Konieczna jest u nas przede wszystkim rozbudowa sieci ładowania. Obecnie mamy w naszym kraju ok. 150 takich punktów.
Pantografy przyszłości
Podstawą elektrycznej rewolucji są badania i szukanie nowych rozwiązań. Szwedzi np. niedawno rozpoczęli testy pierwszej elektrycznej ciężarówki. Modele z pantografem przez najbliższe dwa lata będą testowane na dwukilometrowym odcinku autostrady E16 na północ od Sztokholmu. Hybrydowe pojazdy wyprodukowała Scania, a teraz we współpracy z Siemensem dopasuje je do trakcji.
Dwuletni okres badań ma potwierdzić, czy system określany jako E-Highway będzie można rozbudować i czy sprawdzi się on w przyszłości jako rozwiązanie użytkowe. Założenie jest takie, że system pod względem energetycznym powinien być dwa razy bardziej efektywny niż te obecnie stosowane. Jego głównym elementem jest inteligentny pantograf w połączeniu z napędem hybrydowym, które pozwalają na poruszanie się prędkością do 90 km/godz. Jest to rozwiązanie bazujące zarówno na zasilaniu akumulatorowym, jak i gazowym hybrydowego układu napędowego ciężarówki, a zatem pojazd może poruszać się także pod odłączeniu od sieci trakcyjnej.
Nad podobnym systemem w Kalifornii pracuje Siemens we współpracy z Volvo. W 2017 r. w okolicach portów morskich w Los Angeles i Long Beach testowane będą pojazdy ciężarowe z infrastrukturą trakcyjną powstającej e-autostrady.
Na drugim końcu świata, singapurska firma SMRT Services (drugi największy publiczny przewoźnik na lokalnym rynku) razem z holenderskim partnerem, firmą 2 Getthere Holding, wprowadza na ulice Singapuru w pełni autonomiczne elektryczne taksówki, robiąc tym samym pierwszy krok do całkowitej zmiany sposobu przemieszczania się ludzi. Będą uzupełnieniem istniejącej infrastruktury transportu publicznego, pozwalając na dotarcie do celu bez konieczności przesiadek. Wagoniki GRT (Ground Rapid Transport) przypominają minibusy. Szerokie, automatyczne drzwi po obu stronach pojazdu umożliwiają szybką wymianę pasażerów. W konfigurowalnym wnętrzu może zmieścić się do 24 miejsc siedzących i stojących. Przewiduje się, że dzięki systemowi GRT uda się przewozić nawet do 8 tys. pasażerów na godzinę, przy maksymalnej prędkości 40 km/godz.
Ładowanie to nie tankowanie
Kolejne generacje samochodów elektrycznych przypominają już pod względem funkcjonalności zwykłe, spalinowe auta. Poprawia się ich zasięg, który był i częściowo wciąż jest wymieniany jako jeden z problemów z punktu widzenia potencjalnych nabywców. Model S Tesli pozwala np. przejechać bez ładowania niemal 500 km. A więc jeśli zasięg przestaje być problemem, to co nim jest?
Gdy wskaźnik w benzyniaku czy dieslu pokazuje niski poziom paliwa, to zatrzymujemy się na stacji i w ciągu najwyżej kilku minut znów możemy jechać. W przypadku samochodów elektrycznych, gdy podczas jazdy zaczyna brakować energii, musimy sobie zarezerwować czas na dłuższy odpoczynek. Wszystko przez to, że napełnienie akumulatorów do 100% trwa wiele godzin.
Wprawdzie są pomysły, aby akumulatory nie tyle ładować, ile wymieniać, co znacznie skróci czas postoju, ale chodzi o rozwiązania wciąż prototypowe. Wymagają one też przeformułowania przez producentów koncepcji konstrukcyjnych, aby proces wymiany nie był zanadto czasochłonny i kłopotliwy. W rubrykach newsów technologicznych pojawiają się też czasem doniesienia o „rewolucyjnych” rozwiązaniach, pozwalających skrócić czas ładowania baterii do kilku minut. Jednak - o czym dobrze wiedzą użytkownicy znacznie popularniejszych niż auta elektryczne smartfonów - póki co takich szybkich metod ładowania nie widać na rynku konsumentów.
Niekiedy pomysły technologów idą dalej, w kierunku ładowania bezprzewodowego, a nawet takich rozwiązań, jak wyposażone w „trakcję” elektryczną drogi, które indukcyjnie zasilać będą pojazdy w ruchu. Firma Qualcomm prowadzi od pewnego czasu projekt bezprzewodowego ładowania samochodów elektrycznych (Wireless Electric Vehicle Charging - WEVC). Współpracuje przy tym z władzami Wielkiej Brytanii, biurem burmistrza Londynu oraz instytucją odpowiadającą za transport. Jednak wprowadzenie podobnych rozwiązań to poważne inwestycje. System zasilania aut byłby tu bowiem częścią publicznej infrastruktury drogowej.
Już za kilka lat
Uważana za największego rywala Tesli Motors firma Faraday Future otrzymała pozwolenie na testowanie swoich prototypowych, autonomicznych elektrycznych samochodów na kalifornijskich drogach. Jej szefowie mają nadzieję na rozpoczęcie produkcji i sprzedaży elektrycznych pojazdów już w przyszłym roku, jednak plany związane z autami autonomicznymi nie są jeszcze bliżej znane.
Faraday Future to jeden z wielu start-upów finansowanych w Chinach, które chcą rywalizować z Teslą w dziedzinie nowoczesnych elektrycznych samochodów. Niemniej, do tej pory firma nie zechciała ujawnić żadnych szczegółów dotyczących programu autonomicznej jazdy - poza tym, że system oferowałby aktualizacje podobne do tych, które zapewnia Tesla. Faraday Future nie jest jedyną firmą, która może testować swoje pojazdy na kalifornijskich drogach. Takie samo pozwolenie otrzymało aż trzynastu innych konkurentów z branży, w tym Tesla, Nissan, Volkswagen, Ford, Honda, Mercedes-Benz oraz BMW.
Różni producenci zapowiadają nowe generacje modeli aut elektrycznych, w rozmaity sposób kusząc klientów. Porsche potwierdziło w grudniu, że zainwestowało ponad miliard dolarów w otwarcie linii produkcyjnych, na których będą produkowane pierwsze całkowicie elektryczne samochody w historii marki. Mission E ma rozpędzać się do „setki” w 3,5 sekundy i być wyposażony w funkcję umożliwiającą naładowanie 80% baterii w zaledwie 15 minut. Audi planuje rozpoczęcie produkcji swojego najnowszego elektrycznego SUV-a, modelu Audi Q6, na początku 2018 r. Zaprezentowany w Brukseli prototyp napędzany jest trzema silnikami elektrycznymi i wystarczającą liczbą baterii, by zapewnić mu zasięg ponad 500 km. Mercedes planuje wypuszczenie pierwszego SUV-a z dalekim zasięgiem jeszcze przed 2018 r. Planowo do 2020 r. firma ta chce mieć w ofercie aż cztery modele aut elektrycznych. Według doniesień agencji Reuters, już w październiku, na paryskim Motor Show, Mercedes zaprezentuje pierwszy prototyp o zasięgu ok. 500 km.
Jest jeszcze niemal „legendarny” już samochód Apple, iCar - choć nadal nie wiadomo, jak miałby wyglądać oraz czy firma będzie stawiała na rynek samochodów elektrycznych. Wiemy jednak, że Apple intensywnie szukało uzdolnionych inżynierów i specjalistów od technologii związanych z autopilotami. Niemiecka prasa twierdzi także, że samochód Apple ma trafić na niemieckie drogi na przełomie lat 2019 i 2020. Na razie o zaawansowaniu projektu wiele mówi wymienienie producenta części samochodowych Magna International jako partnera w konstruowaniu samochodu.
Jak widać, w świecie elektrycznej motoryzacji mamy sporo śmiałych koncepcji, dużo zapowiedzi, coraz lepszą, lecz zasilaną rządowymi dotacjami sprzedaż - i garść technicznych ograniczeń, z którymi jeszcze nie poradzono sobie w sposób zadowalający. Horyzont więc widać, ale również i rozciągające się dookoła zamglenie.
Testy elektrycznej ciężarówki w Szwecji: