Motoryzacja na małym i dużym ekranie (1)

Motoryzacja na małym i dużym ekranie (1)
Kultowe samochody, szaleńcze prędkości, brawurowe pościgi, wartka akcja, czyli wybuchowa mieszanka motoryzacji i kinematografii.

Samochody dość szybko zagościły na srebrnym ekranie. Kinematografia i motoryzacja są wszakże niemal rówieśnikami. Pociągi, łodzie, statki i automobile były atrakcyjnymi obiektami dla wczesnego kina, ponieważ koncentrowało się ono na uchwyceniu ruchu. Potem samochody przez długi czas były ważnym elementem filmowej scenografii, dynamizowały akcję, pomagały przedstawić bohaterów w podróży, lepiej oddać ich charakter. Gdzieś od połowy lat 60. XX w. zaczęły pojawiać się produkcje, w których auta stanowiły ważny element scenariusza lub wręcz skupiał się on na nich lub na jakimś aspekcie rzeczywistości związanym z motoryzacją.

Warto podkreślić, że zdecydowanie częściej i w bardziej efektowny i przemyślany sposób była ona obecna w kinematografii amerykańskiej niż np. europejskiej czy azjatyckiej. I w zasadzie do dzisiaj się to nie zmieniło, co doskonale ilustruje także ten artykuł. Przed nami najbardziej kultowe samochody kina, najsłynniejsze sceny i filmy, w których motoryzacja gra niebagatelną rolę - przedstawione zgodnie z filmowymi zasadami, czyli scena po scenie.

James Bond (Sean Connery) i Aston Martin DB5

Scena 1. Agent 007 za kółkiem (1954-2021)

Jak wiadomo, Bond, James Bond, nie zadowala się byle czym. Nie inaczej jest z jego ulubionymi samochodami - pięknem muszą dorównywać kobietom, z którymi romansuje, być eleganckie jak jego garnitury, oryginalne i ekstremalne niczym życie, które prowadzi. Samochodów, za których kierownicami zasiadł choć przez chwilę agent Jej Królewskiej Mości, było bez liku, ale tak jak jedyną kobietą, którą naprawdę pokochał, była Vesper Lynd, tak jego motoryzacyjnym świętym Graalem jest bez wątpienia Aston Martin, zwłaszcza w wersji DB5 z 1964 r. DB5 to w zasadzie zmodyfikowana wersja modelu DB4, największą różnicą pomiędzy nimi jest silnik zaprojektowany przez polskiego inżyniera, Tadeusza Marka - jego pojemność została powiększona z 3700 cm3 do 4000 cm3.

DB5, pomimo że waży ok. 1,5 t, dysponuje mocą 282 KM, co pozwala rozwinąć prędkość dochodzącą do 225 km/h. Ponadczasowe nadwozie powstało we włoskim biurze projektowym Carrozzeria Touring Superleggera. DB5 pojawił się w kilku filmach z Bondem, po raz pierwszy zobaczyliśmy to luksusowe GT w filmie "Goldfinger" z 1964 r., ostatnio agent skorzystał z niego w najnowszej odsłonie serii pt. "Nie czas umierać". 007 ma największy sentyment do DB5, ale chętnie zasiadał za kierownicą także innych modeli tej brytyjskiej marki, np. niesamowitych V12 Vanquish i DBS V12, a podczas realizacji "Spectre" Aston przygotował nawet samochód specjalnie dla niego - DB10. Powstało 10 egzemplarzy, z których osiem wykorzystano w filmie, jeden trafił do muzeum, a jeden w 2016 r. sprzedano za 2,6 miliona funtów.

Bond i unikatowe DB10

Najbardziej bondowskie auta to te, które otrzymuje on od nieocenionego inżyniera Q. Są one wtedy wyposażone w przeróżne gadżety szpiegowskie m.in. generatory dymu, wyrzutne rakiet czy karabiny maszynowe ukryte w reflektorach. Albo tak jak słynny Lotus Esprit S1 (zwany na planie Mokrą Nellie) z filmu "Szpieg, który mnie kochał" potrafią przeobrazić się w okręt podwodny. W filmach z Bondem od pewnego czasu znajdziemy także motoryzacyjny product placement, czego najwyrazistszym przykładem jest chyba umowa sponsorska z BMW, z czasów kiedy w agenta JKM wcielał się Pierce Brosnan.

Z drugiej strony takie BMW Z3 czy Z8 jak najbardziej do Bonda pasowały. Z kolei najlepszą reklamą nowego Forda Mondeo MK4 w 2007 r. było to, że 007 podjechał nim pod kasyno w filmie "Casino Royale". Oczywiście była to nietypowa usportowiona wersja tego auta z 2,5-litrowym pięciocylindrowym silnikiem osiągająca 220 KM. Dla formalności dodajmy jeszcze, że pierwszym samochodem Bonda był niebieski roadster Sunbeam Alpine Series 2, którym Sean Connery ścigał się po drogach Jamajki.

Lotus Esprit S1 z filmu "Szpieg, który mnie kochał"

Scena 2. Najsłynniejszy pościg

Wprawdzie James Bond zasiadł również za kierownicą narowistego Forda Mustanga w wersji Mach 1 ("Diamenty są wieczne" z 1971 r.), ale ten kultowy muscle/pony car stał się gwiazdą srebrnego ekranu już trzy lata wcześniej za sprawą filmu "Bullitt" (1968). To porządne kino akcji w starym stylu, ale bez znamion wybitności. Obraz wyreżyserowany przez Petera Yatesa został jednak zapamiętany zarówno przez fanów kina, jak i motoryzacji, ze względu na pewną 10-minutową scenę. Tyle trwa najsłynniejszy (i chyba nadal najdłuższy) pościg w historii kina, w którym główne role zagrały podrasowany Ford Mustang 2+2 Fastback w kolorze Highland Green, napędzany potężnym ośmiocylindrowym silnikiem benzynowym o mocy 320 KM, za którego kierownicą siedzi policjant Frank Bullitt (Steve McQueen) oraz prowadzony przez czarne charaktery Dodge Charger R/T 440.

Pomimo że tę słynną scenę nakręcono ponad 50 lat temu, nadal robi ogromne wrażenie. Nie ma w niej efektów specjalnych, są za to prawdziwe auta i kierowcy, nie ma dialogów ani muzyki, słyszymy jedynie bulgoczące warczenie potężnych V-ósemek i pisk opon, montaż jest dynamiczny, auta pędzą z wielką prędkością, dochodzącą do 180 km/h, wpadają w efektowne poślizgi i wystrzeliwują w powietrze na pagórkowatych uliczkach San Francisco.

W wielu ujęciach mustanga prowadził sam McQueen, uznawany za najlepszego kierowcę wśród aktorów, wielki fan i kolekcjoner szybkich aut, ale w tych najtrudniejszych zastępował go znany kaskader Bud Ekins. Z nazwiskiem Steve’a McQueena wiąże się jeszcze jedno dzieło filmowe z samochodami w roli głównej. Mam na myśli "Le Mans" z 1971 r. jeden z najlepszych filmów pokazujących realia wielkich wyścigów. Obok McQueena główne role w tym filmie grają legendarne wyścigowe maszyny - Ferrari 512LM oraz Porsche 917.

Wracając jeszcze do "Bullitta", to w 2018 r. Ford przygotował specjalną rocznicową, podrasowaną edycję współczesnego Mustanga GT. Oczywiście w charakterystycznym zielonym kolorze i z wieloma smaczkami nawiązującymi do filmowego pierwowzoru.

Ford Mustang 2+2 Fastback i Dodge Charger R/T 440 w filmie "Bullitt"

Scena 3. Pojedynki na amerykańskich szosach

Lata 80., późny PRL, sobotni wieczór lub niedzielne popołudnie, w programie telewizyjnym głównie komedie i filmy familijne - choć byłem wtedy dzieckiem, pamiętam, że można było iść o zakład, że prędzej czy później przyjdzie jednak pora na któryś z amerykańskich filmów akcji z samochodami w roli głównej. "Wielką czwórkę" stanowiły klasyki wielkiego ekranu wyprodukowane w poprzedniej dekadzie - "Pojedynek na szosie" (1971) w reż. Stevena Spielberga, "Znikający punkt" (1971) Richarda C. Sarafiana, jedna z części trylogii "Mistrz kierownicy ucieka" (1977, 1980, 1981) reż. Hal Needham lub "Konwój" (1978) Sama Peckinpaha.

Władze komunistyczne zapewne traktowały te projekcje jako wentyl bezpieczeństwa, prostą, ale wciągającą zabawę dla ludu, która miała odwrócić uwagę od pogłębiającego się kryzysu politycznego i ekonomicznego. Był to błąd, bo perypetie rasowych amerykańskich kierowców, którzy byli głównymi bohaterami tych filmów, stawały się metaforą wolności, której w PRL brakowało, a niesamowite auta, którymi przemykali po ekranie, dobitnie pokazywały marność rodzimej, komunistycznej motoryzacji.

Być może pierwszy z wymienionych filmów mógł jeszcze jakoś zadowolić cenzorów, bo pokazywał negatywne zjawisko, występujące na Zachodzie, ale w ówczesnej Polsce jeszcze marginalne, czyli "road rage", agresję drogową. W thrillerze "Pojedynek na szosie", kinowym debiucie Spielberga, główny bohater (Dennis Weaver), zwykły szary komiwojażer przemierzający Kalifornię w drodze na spotkanie z klientem za kierownicą czerwonego Plymoutha Vallianta, zostaje zmuszony do stoczenia pojedynku na śmierć i życie z psychopatycznym kierowcą wielkiej cysterny Peterbilt 281. Film trzyma w napięciu do ostatniej minuty, a dla Spielberga stał się kluczem otwierającym drzwi do wielkiej kariery.

Ford Mustang Bullitt - edycja specjalna z 2018 r.

W tym samym roku co "Pojedynek" na ekrany kin wszedł inny klasyk kina motoryzacyjnego - "Znikający punkt". Ten obraz to drugi obok "Easy Ridera" filmowy odprysk hippisowskiego buntu z przełomu lat 60 i 70. Nieco nostalgiczna, smutna i metaforyczna opowieść o potrzebie wolności za wszelką cenę, sprzeciwie wobec systemu niszczącego jednostkę, o buntowniku bez powodu. W filmie Sarafiana jest nim były kierowca wyścigowy i były policjant o swojskim nazwisku Kowalski, który pracuje jako dostawca zamówionych samochodów. Pewnego dnia podejmuje ryzykowny zakład, że dostarczy sportowego Dodge’a Challengera R/T z 1970 r. z potężnym silnikiem o mocy 380 KM do klienta w ciągu 15 godzin z Kolorado do Kalifornii.

Rozpoczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki, a Kowalski, pędząc przez kilka głównie pustynnych stanów, ściga się nie tylko z czasem i policją, ale także z własną przeszłością. Pamiętna finałowa scena z barykadą z buldożerów pokazuje, że ostatecznie wybiera wolność (a może tylko jej złudzenie), ale cena, jaką musi za nią zapłacić, jest najwyższa. Na potrzeby filmu użyto aż pięć Challengerów (cztery w wersji 440 i jednego w wersji 383 cui).

Plakat z filmu "Znikający punkt"

"Mistrz kierownicy ucieka" (w org. "Smokey and The Bandit") to z pewnością jedno z bardziej kuriozalnych tłumaczeń tytułów amerykańskich filmów na język polski, co nie zmienia faktu, że ta komedia sensacyjna jest jednym z lepszych filmów motoryzacyjnych. I całkiem sporym sukcesem kasowym, bo zapewne mało kto już pamięta, że na liście najbardziej dochodowych filmów w 1977 r. wyprzedziły go jedynie "Gwiezdne Wojny". Główny bohater, tytułowy Bandzior, w którego wcielił się Burt Reynolds, jest drobnym przemytnikiem, który wraz ze swoim kumplem o ksywce Snowman podejmuje się trudnego zadania przeszmuglowania w ciągu 28 godzin czterystu kartonów piwa z Teksasu do Atlanty. Nielegalny towar wiezie w wielkim trucku Snowman, a Bandzior za kierownicą Pontiac Trans Am ciśnie gaz do dechy i robi wszystko, aby odwrócić uwagę policji od cennego ładunku.

Historia drugiej generacji Trans Am, produkowanego w latach 1970-81, byłaby zapewne dużo krótsza, gdyby nie sukces filmu. Po premierze kulejąca dotychczas sprzedaż tego muscle cara wystrzeliła w górę. Samochód wyróżniała przede wszystkim wielka, dzielona na pół chłodnica i rozmieszczone po jej bokach pary reflektorów. Jak przystało na amerykańskiego sportowca, pod maską hałasowała 6,6-litrowa V-ósemka. Trans Am zagrał także główne role w sequelach zrealizowanych w 1980 i 1983 r.

Plakat z filmu "Pojedynek na szosie", kinowego debiutu Stevena Spielberga

Podobnie rozrywkowy charakter jak "Mistrz kierownicy ucieka" miał film "Konwój" z 1978 r. w reżyserii Sama Peckinpaha. To także kino drogi, ale tym razem z wielkimi osiemnastokołowymi truckami w roli głównej. Fabuła jest bardzo prosta: kierowca ciężarówki Martin Penwald, zwany Gumowym Kaczorem (w tej roli Kris Kristofferson), popada w konflikt z wrednym szeryfem Lylem Wallace’em i rozpoczyna ucieczkę, do której dołączają kolejni kierowcy trucków powiadamiani przez CB-radio. Formują tytułowy konwój, który jest wyrazem ich sprzeciwu wobec gwałtowności władz, a zarazem bronią w walce z niegodziwymi stróżami prawa. Za czasem myśliwi stają się zwierzyną łowną, a konflikt eskaluje.

Scena 4. Bluesmobile

Blues Brothers i Bluesmobile

- "Nie podoba ci się?" - pyta Elwood Blues swojego brata Jake’a, mając na myśli auto, którym właśnie podróżują. - "Nie, nie podoba mi się" - odpowiada Jake. Wtedy Elwood wciska gaz do dechy, przeskakuje nad otwierającym się mostem zwodzonym St. Bridge w Chicago, po czym stwierdza: "Ma gliniarski, czterystaczterdziestocalowy silnik, gliniarskie opony, gliniarskie zawieszenie, gliniarskie amortyzatory, jest to stary model bez katalizatora, tak więc chodzi dobrze na zwykłej benzynie. Więc jak, będzie to nowy Bluesmobile czy nie?" -"Napraw zapalniczkę" - w charakterystyczny dla siebie przewrotny sposób potwierdza Jake. Iskrzące dowcipem dialogi, przebojowe piosenki w wykonaniu gwiazd muzyki blues, soul i r’n’b (Aretha Franklin, James Brown, Ray Charles, John Lee Hooker, Cab Calloway), mistrzowski duet aktorski - Dan Aykroyd (Elwood) i John Belushi (Jake) oraz ich wierny towarzysz - kupiony na "wiosennej aukcji sprzętu policyjnego" Dodge’a Monaco z 1974 r., zwany Bluesmobilem.

Taka niezwykła mieszanka musiała zaowocować zacnym produktem i tak jest w istocie - film "Blues Brothers" z 1980 r., z którego pochodzi zacytowana powyżej scena, cieszy się dzisiaj statusem kultowego, a Bluesmobile to jeden z najbardziej znanych filmowych samochodów. Sekwencje niszczycielskiego rajdu przez centrum handlowe czy szaleńczej ucieczki przed policją pod mostem chicagowskiej kolejki nakręcono z dużym rozmachem i nawet dzisiaj dają one wiele frajdy widzom. Podobno reżyser John Landis naprawdę kazał wtedy gnać Bluesmobilowi 180 km/h, a podczas zdjęć do filmu rozbito aż 103 pojazdy!

Scena 5. Zazdrosna Christine

Filmowe samochody miały różnych kierowców, czasem byli nimi pozytywni bohaterowie, innym razem należały do "czarnych charakterów". Mogły być symbolem lub metaforą wolności i przygody, ale równie często były narzędziem służącym do popełniania przestępstw lub zbrodni. Stephen King w książce "Christine" poszedł o krok dalej - to auto stało się mordercą. W 1983 r. powieść przeniósł na ekran John Carpenter, a w roli głównej wystąpił czerwony, lśniący chromowanymi elementami krążownik szos - Plymouth Fury z 1958 r.

Auto, nazywane przez kolejnych właścicieli Christine, nie było jednak zwykłym samochodem, było obdarzone samoświadomością i zdolne do okazywania ludzkich uczuć. Niestety zwykle tych najgorszych, jak zazdrość, mściwość, chęć zabijania. W powieści i filmie Christine trafia w ręce zakompleksionego młodego chłopaka, Arniego, który postanawia odrestaurować zniszczone auto. Łączy go z nim tajemnicza i coraz silniejsza więź. Christine ma nie tylko zły wpływ na swojego właściciela (tak naprawdę trudno powiedzieć, kto do kogo należy), ale również sama zaczyna bezlitośnie rozprawiać się ze wszystkimi, którzy staną na jej drodze. Co gorsza auto-mordercę trudno powstrzymać, ponieważ potrafi się samoregenerować.

David Hasselhoff i K.I.T.T.

W epoce, kiedy efekty komputerowe były jeszcze w powijakach, tę zdolność pokazano w ciekawy sposób - za pomocą pomp hydraulicznych umieszczonych wewnątrz samochodu, które zostały przymocowane do boków podwójnego nadwozia z plastikowymi panelami. Pompy następnie zassały boki, tworząc uszkodzoną wersję auta, po czym obraz został odtworzony od końca.

Scena 6. Serialowe gwiazdy

"Nieustraszony" David Hasselhoff i K.I.T.T., policjant z Miami Sonny Crockett i Ferrari Testarossa - czy można wyobrazić sobie owych popularnych w latach 80. XX w. serialowych bohaterów bez ich wspaniałych maszyn? Oczywiście, że nie - supersamochody są niezbędnym elementem tych produkcji, bez nich nie byłyby one tak barwne i wciągające. Michael Knight, bohater, w którego wcielił się Hasselhoff, nie dopadłby aż tylu przestępców, gdyby nie jego wyposażona w sztuczną inteligencję i niezwykłe, można by rzec bondowskie, gadżety maszyna. W zasadzie akronim K.I.T.T. dotyczy sztucznej inteligencji zarządzającej mocno podrasowanym Pontiakiem Firebirdem Trans Am z 1982 r., ale potocznie nazywa się tak również samo superauto.

Fani serialu policzyli, że scenarzyści "wyposażyli" go w ok. 70 niezwykłych funkcji, m.in. korektor anamorfotyczny (!), tryb automatycznego pościgu, czujnik słuchu, miotacz ognia, lustra do odbijania laserów, skaner medyczny, ochronną powłokę molekularną, spadochron i wykrywacz kłamstw. Last but not least, K.I.T.T. mógł dzięki AI prowadzić barwne dialogi z Michaelem Knightem, który ze swoim czterokołowym towarzyszem był zawsze w kontakcie dzięki specjalnemu zegarkowi, dziś powiedzielibyśmy smartwatchowi. Serial wyświetlano w USA w latach 1982-1986, w Polsce zdobył popularność nieco później, już w latach 90.

Motoryzacyjny bohater "Policjantów z Miami", czyli Ferrari Testarossa, w porównaniu z K.I.T.T.-em był całkiem zwyczajnym autem, o ile można tak w ogóle określić ten kultowy supersamochód, napędzany 4,9-litrowym silnikiem V-12 o mocy 390 KM.

Gdybyśmy zapytali kogokolwiek, kto pamięta ten serial, z czym najbardziej mu się on kojarzy, to obok słonecznej Florydy oraz marynarek i koszulek grającego jedną z głównych ról Dona Johnsona, z pewnością byłoby to białe ferrari. Co ciekawe, chociaż to model Testarossa stał się dla tej produkcji ikoniczny, w dwóch pierwszych sezonach detektywi Crockett i Tubbs jeździli Ferrari Daytona Spyderem, a w zasadzie czymś, co go przypominało. Nie był to bowiem oryginalny pojazd Ferrari, ale podróbka zbudowana na potrzeby serialu na bazie Chevroleta Corvetty! Koncernowi z Maranello bardzo się to nie spodobało i zagroził twórcom "Miami Vice" sądem. Ostatecznie konflikt zakończył się polubownie, a widzowie nawet na nim zyskali, ponieważ Ferrari zdecydowało się użyczyć dwóch prawdziwych czarnych egzemplarzy Testarossy, które na planie filmowym od razu przemalowano na biało, aby lepiej się prezentowały podczas sekwencji nocnych pościgów ulicami Miami.

W tej części to już wszystko, w kolejnej przypomnę m.in. kultowe produkcje z przełomu stuleci, a także najlepsze filmy dokumentalne oraz teledyski muzyczne, w których samochody zagrały główne role lub były ważnym elementem scenariusza i akcji.

Krzysztof Michał Jóźwiak