E-rezydencja: tam kraj twój, gdzie… chcesz
Estońska e-rezydencja nie daje żadnych praw i obowiązków typowo obywatelskich. Gdy zapłacimy sto euro, bo tyle ono kosztuje, nie możemy w Estonii oddawać głosu w wyborach, ani nie musimy tam rozliczać się podatkowo. Otrzymujemy jednak tożsamość europejską wyrażoną w kilku danych osobowych zapisanych w Chmurze, a co za tym idzie - pełny dostęp do rynku Unii Europejskiej.
Oferujemy tożsamość
Estońska e-rezydencja dla jej właściciela jest tożsamością cyfrową (digital identity) oferowaną przez państwo. Jej posiadacze dostają również dowód z unikalnym numerem identyfikacyjnym. Pozwala on logować się do usług online oraz podpisywać cyfrowo dokumenty.
Najważniejsza grupa adresatów estońskiego programu to osoby z krajów rozwijających się, mieszkające poza granicami Unii Europejskiej, które zwykle mają 30 i więcej lat, są przedsiębiorcami i freelancerami. Dzięki e-rezydencji mogą otworzyć firmę, a następnie konto bankowe i efektywnie rozwijać swoje przedsiębiorstwo.
Druga kategoria to obywatele państw trzecich, którzy podróżują regularnie do Estonii. Uzyskują odtąd np. dostęp do bibliotek, możliwość otwarcia konta bankowego i robienia zakupów online z uwierzytelnieniem płatności przy użyciu e-rezydencji.
Kolejni zainteresowani e-obywatelstwem to tzw. społeczność internautów. Nie tyle chcą mieć dostęp do konkretnych usług i możliwości, jakie daje e-rezydencja, ile pragną należeć do określonej grupy. Przynależność do takiej ponadnarodowej wspólnoty online jest dla nich wartością samą w sobie.
Estonia kieruje swoją ofertę również do twórców startupów. Często startupy przenoszą się za granicę, są rozwijane w środowisku międzynarodowym. E-rezydencja pozwala usprawnić proces obiegu dokumentów i podejmowania decyzji, gdyż osoby zamieszkujące różne państwa mogą podpisywać umowy cyfrowo w jednolitym systemie. Firma dzięki e-rezydencji może zaufać partnerom zagranicznym.
Estońskie wirtualne obywatelstwo jest atrakcyjne głównie dla mieszkańców państw spoza Unii, którzy chcieliby swobodnie np. sprzedawać na jej terenie. Duże zainteresowanie budzi też ostatnio u Brytyjczyków, którzy pragną uniknąć niektórych przykrych skutków Brexitu.
Od niedawna Estonia pozwala zarejestrowanym e-obywatelom zakładać internetowe konta bankowe na podstawie wyłącznie tej elektronicznej tożsamości. Udostępnia też usługi chmur obliczeniowych dla zainteresowanych prowadzeniem biznesu online. Jak podał "NewScientist" w listopadzie ubiegłego roku, w takim trybie i na podstawie e-obywatelstwa zarejestrowano w tym kraju już ponad tysiąc firm. Dla jasności - e-obywatelstwo estońskie to nie raj podatkowy. Korzystający z niego nie rozliczają się w tym kraju, lecz tam gdzie są zarejestrowani jako podatnicy.
Estońska usługa funkcjonuje od 2014 r. Musi to być opłacalne przedsięwzięcie, bo podobną formę tożsamości wprowadza Litwa. Tam jednak proces legislacyjny jeszcze się nie skończył - w planie jest uruchomienie rejestracji w połowie 2017 r. Podobno wprowadzeniem elektronicznej formy obywatelstwa zainteresowane są również władze Finlandii, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Singapuru.
Wirtualny garaż w Krzemowej Dolinie
Oczywiście nigdzie nie jest powiedziane, że e-tożsamość musi być wszędzie taka sama jak w Estonii. Każdy z krajów może zaoferować takie usługi i formy uczestnictwa w życiu społeczno-gospodarczym państwa, jakie uzna za stosowne i korzystne dla siebie. Co więcej - mogłyby się pojawiać formy rezydentury odchodzące od modeli państwowości. Dlaczego by nie zostać np. wirtualnym mieszkańcem Krzemowej Doliny i rozwijać swój pomysł biznesowy w wirtualnym garażu?
Idźmy dalej - dlaczego w ogóle cała koncepcja ma być przywiązana do jakiejkolwiek ziemi, regionu, miasta czy państwa? Czy nie może funkcjonować obywatelstwo np. Facebooka lub "Minecrafta"? Niektórzy mogliby nawet stworzyć społeczność wirtualnych kolonistów, powiedzmy, Plutona, „osiedlić” się na tej karłowatej planecie, żyć tam, pracować i prowadzić biznes, handlując działkami budowlanymi na polach z azotowego lodu.
Wróćmy jednak na Ziemię… Bo nie trzeba się od niej oddalać, aby dostrzec niesamowite konsekwencje wprowadzania e-rezydencji. "Co będzie z e-Estonią i e-Litwą, jeśli pomiędzy tymi dwoma krajami wybuchnie wojna? Czy rozproszeni po całym świecie ich e-obywatele też będą ze sobą w stanie wojny?" - pyta zarządzający estońskim programem Kaspar Korjus, w listopadowym "NewScientist".