La Manche na początek - latające urządzenia osobiste w natarciu

La Manche na początek - latające urządzenia osobiste w natarciu
W drugiej próbie (po pierwszym niepowodzeniu kilka tygodni wcześniej) francuski wynalazca Franky Zapata przeleciał na pokładzie swojego aparatu o nazwie Flyboard - określanego czasem jako latająca deskorolka lub hulajnoga - nad kanałem La Manche. Pokonał ponad 35 km nad wodą, lecąc z Sangatte na północy Francji do wybrzeży Anglii. Zanim podjął próby pokonania kanału, zwrócił na siebie i na swój wynalazek uwagę, unosząc się nad Ziemią w Paryżu, podczas uroczystości z okazji rocznicy zburzenia Bastylii.

Rekordowy przelot wymagał po drodze tankowania. Służyła do tego specjalna pływająca platforma, na której Zapata lądował. Podczas pierwszej próby właśnie podczas tego manewru doszło do niegroźnego wypadku i lot musiał zostać przerwany. Udało się za drugim razem. Zapata skutecznie wylądował na platformie do tankowania i ruszył w dalszą podróż.

Franky Zapata

Wynaleziony przez Zapatę Flyboard pozwala na wykonywanie akrobacji w powietrzu, także nad wodą. Może osiągać prędkość do 190 km/godz. Po jednym tankowaniu leci ok. 10 minut.

Pisaliśmy niedawno w "MT" o innej, podobnej nieco konstrukcji, unoszącej człowieka w powietrzu. To kombinezon odrzutowy Brytyjczyka Richarda Browninga, wynalazcy i dyrektora generalnego firmy Gravity Industries. Jego konstrukcją - Daedalus Mark 1 - interesuje się armia, nie tylko brytyjska. Jest to odrzutowy strój z zamontowanymi sześcioma niewielkimi silnikami - dwa z nich znajdują się na plecach, a dwie dodatkowe pary umieszcza się na każdym z ramion. Całość pozwala wznieść się na wysokość nawet 600 m, choć ze względów bezpieczeństwa Browning nie lata wyżej niż na kilka metrów. Również w tym przypadku paliwo wystarcza jedynie na 10 minut lotu, a do tego całość jest bardzo głośna.

Zarówno brytyjska, jak i francuska konstrukcja nie są jedynymi projektami tego typu. Wielu wynalazców testuje już "plecaki odrzutowe" różnego rodzaju.