Policja w San Francisco zdobyła uprawnienia do eliminacji za pomocą robotów

Policja w San Francisco zdobyła uprawnienia do eliminacji za pomocą robotów
Policja w San Francisco będzie mogła używać robotów do zabijania ludzi w sytuacjach nadzwyczajnych. Wprowadzone przez władze miasta przepisy podkreślają, że chodzi o "wyjątkowe" i "ekstremalnie rzadkie" przypadki, np. siły policyjne będą mieć do czynienia z atakami napastników strzelających masowo do ludzi, czy terrorystów-samobójców z bombami. Jednak mimo tych zapewnień nowe regulacje są ostro krytykowane w świecie i przyjmowane z ogromnym niepokojem.

Policja z San Francisco pozyskiwała od 2010 roku roboty do pomocy w wykonywaniu różnych zadań. Ich łączna liczba od początku projektu wynosiła siedemnaście sztuk, z czego dwanaście w dalszym ciągu jest "na służbie". Jak podaje rzecznik lokalnej policji, maszyny te potrafią "brać udział w akcjach zatrzymywania przestępców, w zdarzeniach krytycznych, sytuacjach wyjątkowych, realizować inspekcje podejrzanych urządzeń" i nie tylko. Jednak, jak podkreśla rzecznik, żaden z policyjnych robotów nie został wyposażony w sprzęt mogący zabić. Nowe przepisy mogą to zmienić. Jeden z robotów na wyposażeniu policji Remotec F5A potrafi m.in. wchodzić po schodach, podnosić ponad 40 kilogramów ładunku, pokonywać krawężniki, dokonywać oględzin w miejscu zagrożeń i samoczynnie prostować się po ewentualnej przewrotce.

Policja zapewnia, że nie ma planów wyposażenia robotów w broń, jednocześnie nie wyklucza, że maszyny będące w służbie mogłyby być wyposażane w ładunki wybuchowe w celu wysadzania w powietrze struktur, w których ukrywają się agresywni podejrzani lub wykorzystywane do obezwładniania napastników, którzy mogliby zagrażać życiu przedstawicieli organów ścigania. Robota, który za pomocą materiałów wybuchowych unieszkodliwił napastnika, który postrzelił pięciu policjantów użyła po raz pierwszy w 2016 r. policja w Dallas, w Teksasie. Jednak przegłosowane w San Francisco uprawnienia, to pierwsze przepisy regulujące takie przypadki z góry.

Źródło: www.sfchronicle.com, zdjęcie: stock.adobe.com

Mirosław Usidus