Sport i technologia: Tajemnica mechanicznego dopingu. Na technologicznym koksie

Sport i technologia: Tajemnica mechanicznego dopingu. Na technologicznym koksie
W styczniu tego roku, podczas mistrzostw świata w kolarstwie przełajowym w belgijskim Zolder, komisarze Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) w rowerze jednej z zawodniczek, 19-letniej Belgijki Femke Van den Driessche (team Kleur op Maat), jadącej w wyścigu do lat 23, odkryli... silnik. Unia zakwalifikowała ten przypadek jako doping technologiczny.
1. Obraz mechanicznego dopingu z termowizji

Złapana na gorącym uczynku Belgijka, z gorącym silniczkiem ukrytym w rowerze (1), twierdziła, że bicykl miał należeć do jej przyjaciela, a ona wzięła go omyłkowo z ciężarówki. Jednak trener reprezentacji Belgii już ogłosił, że nie ma zamiaru tolerować obecności Femke w swojej drużynie. Zespół Kleur op Maat zawiesił swoją zawodniczkę, a producent feralnego roweru, Wilier, miał nawet zamiar wejść na drogę prawną.

Sprawa jest o tyle niepokojąca, że takie silniczki, jak ten wykryty u van den Driessche, już uznawane są za techniki przestarzałe, bo najnowszy hit to koła elektromagnetyczne (2), które mają zwiększać moc kolarza o 20-60 Watów, a kosztują aż 200 tys. euro… Jednak nawet ten słabszy i "przestarzały" system budzi wrażenie sprytem rozwiązań i technik ukrywania (3). Baterię zasilającą ukrywa się w układzie napędowym (suporcie) lub w ramie (rurze podsiodłowej). System ów może zwiększyć moc kolarza na krótko nawet o 50% - lub o ok. 10% po rozłożeniu na dłuższy czas.

2. Poglądowa wizualizacja rozwiązania elektromagnetycznego koła w rowerze

Karać surowo, tylko jak wykryć?

Na podstawie pojawiających się poszlak (m.in. incydenty z udziałem Fabiana Cancellary czy Rydera Hesjedala) Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) nakazała sprawdzanie rowerów skanerami lub detektorami pola elektromagnetycznego. W planach było również używanie technologii stosowanych przy badaniach USG czy RTG, a także wykorzystanie podczerwieni. Organizacja ustaliła też kary za "mechaniczne" oszustwo.

Minimalne zawieszenie kolarza łamiącego te przepisy wynosi sześć miesięcy, a kara pieniężna - od 20 tys. do 200 tys. franków szwajcarskich. To nie pierwszy pomysł na walkę z oszustami. Część z zaproponowanych rozwiązań rzeczywiście mogłaby skutkować wykryciem ciepła emitowanego przez silnik zamontowany w rowerze, ale pomysłowi oszuści mogliby zamontować osłonę termiczną i tym samym doping stawałby się nie do wykrycia.

3. Schemat mechanicznego dopingu w rowerze

W niektórych przypadkach konieczna byłaby zbyt bliska jazda motocykli obok kolarzy, co mogłoby spowodować zbyt duże niebezpieczeństwo. UCI nadal pracuje więc nad udoskonaleniem systemu i wprowadzeniem go w życie. "Konsultujemy się z ekspertami z różnych środowisk naukowych. Nadal będziemy robić wszystko, by każdy, kto pokusi się o oszukiwanie w ten sposób, wiedział, że jego wpadka jest bardzo prawdopodobna", zapewnił Brian Cookson, prezydent UCI.

Warto przy okazji wyjaśnić, że rowery wspomagane napędem elektrycznym nie są nowym wynalazkiem. Na rynku rekreacyjnym zyskują wręcz coraz większą popularność. Dostępny całkiem jawnie model wspomagany elektrycznie nosi nazwę e-bike. Początkowo napęd znajdował się tylko w rowerach miejskich, potem turystycznych, a obecnie jest już spotykany także w górskich i około-szosowych. Nikt nie ukrywa w nich systemów elektrycznych - montowanych, by wspomóc rowerzystę, a nie by oszukiwać w sporcie.

Dziennikarskie śledztwo

Wiosną 2016 r. dziennikarze francuskiej telewizji "Stade 2" oraz włoskiej gazety "Corierre della Serra" przeprowadzili śledztwo, z którego wynikło, że podczas szosowych wyścigów Strade Bianche w Toskani oraz Coppi e Bartali kilku zawodników korzystało z zakazanych silniczków. Autorzy reportażu rozmawiali m.in. z węgierskim inżynierem Istvanem Varjasem, twórcą silników ukrywanych w rowerach. Istnieją silne podejrzenia, że to m.in. on stoi za dostarczaniem tego sprzętu zawodowym kolarzom. Varjas pokazał dziennikarzom wczesną wersję takiego silniczka, twierdząc, że mogły być wykorzystywane już od bardzo dawna, nawet od 1989 r.

Dziennikarze postanowili podczas wspomnianych wyścigów monitorować jadących zawodników specjalną kamerą z detektorem ciepła. Namierzyli aż siedmiu winowajców. Pięciu miało ukryte silniczki w rurze podsiodłowej, dwóch kolejnych w piaście i kasecie. Niestety, nie padają żadne nazwiska, ale dziennikarze twierdzą, że zapis na kamerze jasno potwierdził stosowanie mechanicznego dopingu. Potwierdzają to również ekspertyzy niezależnych mechaników i ekspertów, którzy zagwarantowali, że źródło ciepła nie pochodzi od mechanicznej pracy układów będących częścią roweru.

W rozmowie z dziennikarzami Varjas potwierdzał informację, że obecnie najlepszą i najdoskonalszą metodą mechanicznego dopingu są karbonowe koła z magnesami neodymowymi wytwarzanymi z połączenia neodymu, żelaza i boru. Magnesy te tworzą bardzo silne pole magnetyczne, co przekłada się na dużą siłę przyciągania. Całość zasilana jest małą baterią ukrytą w rurze podsiodłowej. Działanie takiego nielegalnego koła może być aktywowana za pomocą bluetootha w zegarku. Niektórzy eksperci zwracają jednak uwagę, iż jeśli chodzi o owe "koła magnetyczne", to należy zachować sceptycyzm. Wykonanie bowiem takiego układu na kole roweru, który łączyłby doskonałe właściwości magnetyczne z lekkością, to duże wyzwanie technologiczne i produkcyjne.

Niewytłumaczalne przyspieszenia

Słynny jest w kolarskim świecie przypadek wspominanego wcześniej Fabiana Cancellary, który kilka lat temu na brukowanym podjeździe Grammont w Wyścigu Dookoła Flandrii przyspieszył - nawet nie wstając z siodełka - i zgubił rywali. W kolejnym wyścigu ruszył po zwycięstwo, aż się kurzyło, tuż po zmianie roweru. Pojawiły się pytania.

Pokazywano na powtórkach, jak Cancellara tuż przed atakami manipuluje przy kierownicy prawą dłonią, choć miał rower, w którym przełożenia zmienia się lewą. W dodatku ówczesny szef Cancellary w grupie CSC, Bjarne Riis, nie pozwolił operatorom telewizyjnym na wejście do ciężarówki zespołu i przyjrzenie się rowerowi. Cancellara nie wyjaśnił zaś, z jakiego powodu niedługo przed atakiem zmienił rower.

4. Silniczek w działaniu

W tym samym czasie Davide Cassani, były kolarz grupy Carrera i komentator włoskiej telewizji RAI, prezentował przed kamerami taki rower ze wspomaganiem, stworzony przez Istvana Varjasa. Silniczek znajdował się w rurze podsiodłowej i napędzał oś przy pedałach (4). Cassani przekonywał też, że Cancellara w ogóle nie pił z bidonu, więc właśnie tam musiała być bateria.

Międzynarodowa Unia Kolarska kupiła wówczas specjalne skanery i zaczęła w wybranych wyścigach prześwietlać te rowery, co do których miała najwięcej wątpliwości. Nie znalazła jednak silniczków i temat przycichł. Kilkanaście miesięcy później wrócił - po dziwnym upadku Rydera Hesjedala na jednym z etapów Vuelta a Espana.

Rower Kanadyjczyka po upadku zaczął się kręcić po asfalcie. Szybko zatrzymał go nadjeżdżający motocykl, więc trudno było rozstrzygnąć wątpliwości - czy chodziło o zwyczajny przypadek hamowania rozpędzonego mechanizmu, czy czymś jeszcze koło było napędzane. Ramy kolarskie są teraz monolitami, nie rurkami. Kiedyś miały być jak najcieńsze, bo chodziło o wagę.

5. Silniczek marki Vivax i baterie

Teraz mamy do dyspozycji włókno węglowe, można więc eksperymentować z aerodynamiką. W takiej ramie na pewno łatwiej jest coś ukryć niż kiedyś. Chris Boardman, były brytyjski kolarz szosowy i torowy, jeden z najlepszych specjalistów od kolarskich technologii, producent rowerów sygnowanych własnym nazwiskiem, opowiadał już dawno temu o mechanizmach z Formuły 1, które dają rowerom napęd dzięki zwykłej, łatwej do ukrycia sześciowoltowej baterii. Silniczek też jest miniaturowy (5), czasem wielkości pamięci USB.

Istvan Varjas w magazynie Bikemag.hu opowiadał, że do produkcji swoich napędów używa technologii wojskowych, tak zaawansowanych, że kontrolerzy mogą nawet rozebrać rower na części i nie zobaczą niczego niepokojącego. Mówi się o wykorzystywaniu do napędzania takich silniczków baterii słonecznych. Silniczek może być ukrywany zresztą w innym miejscu niż rura podsiodłowa (6).

6. Inne rozwiązanie mechanicznego dopingu
7. Wykrywanie mechanicznego dopingu za pomocą tabletu

W tej sytuacji kontrolowanie sprzętu na razie przypomina szukanie igły w stogu siana. Tablety ze specjalnym oprogramowaniem (7), skanery czy też kamery endoskopowe (lżejsze, mniejsze, więc tańsze w eksploatacji niż skanery) przestają już wystarczać, z kolei rozkręcanie na części sprawdzi się tylko, jeśli kontrolujący będzie dorównywał wiedzą oszustom. I takich kontrolujących musiałaby być cała rzesza, bo najlepsze grupy kolarskie mają średnio po trzysta rowerów. Pojazd Hesjedala został po Vuelcie skontrolowany. Ale dopiero cztery dni po tamtym upadku!

Varjas uważa, że kontrola sprzętu już nie wystarczy. Proponuje stworzenie kolarzom paszportów energetycznych. Na wzór tych biologicznych, w których są zapisane parametry zawodnika ustalone na podstawie regularnych badań. Jego zdaniem, trzeba mierzyć co kwartał, ile watów są w stanie wyprodukować mięśnie danego sportowca. I karać odstępstwa. Z 410 watów kolarz może co prawda skoczyć na 520, ale nie dłużej niż na minutę czy dwie...