Orbitalne last minute
Niedawno np. brytyjska agencja kosmiczna ogłosiła, że do 2018 r. powstanie na Wyspach prawdziwy port kosmiczny (1). To poważne i ambitne plany.
Jedna z tamtejszych firm, Surrey Satellite Technology, oszacowała, że do 2028 r. brytyjski kosmodrom odprawi czterystu pasażerów klasy turystycznej rocznie i wygeneruje 40 mln funtów przychodów.
Biznesowo plan polega na wykorzystaniu waloru pierwszeństwa i ściągnięciu do Wielkiej Brytanii kosmicznych przewoźników z całego świata.
Ma tu powstać globalne centrum technologii i kosmicznego know-how, wykorzystujące 34 tys. już pracujących brytyjskich specjalistów w branży, a ich liczba ma oczywiście rosnąć.
Rozważane są różne lokalizacje portu kosmicznego. Wśród nich wymienia się Campbeltown, Glasgow Prestwick i Stornoway w Szkocji, Newquay na terenie Anglii oraz walijską miejscowość Llanbedr.
Konkurencja dla maszyn Bransona
Katastrofa, jaka miała miejsce podczas testowego lotu SpaceShipTwo firmy Virgin Galactic, przypomniała jednak wszystkim, że loty kosmiczne (a ujmując rzecz bardziej technicznie - rakietowe), są czymś zupełnie innym niż oparte na silnikach odrzutowych lotnictwo pasażerskie. Poziom ryzyka związany ze stosowaniem silników rakietowych jest po prostu znacznie większy.
Niesie to ze sobą różne konsekwencje. Przede wszystkim takie, że chętni do lotów turystycznych w kosmos muszą być dobrze poinformowani o poziomie grożącego im niebezpieczeństwa. Potrzeba zupełnie innego poziomu "uświadomienia" kupujących bilety niż w przypadku klientów zwykłych linii lotniczych, niespecjalnie wnikających w tajniki technologii napędu samolotów i zasady pilotażu.
O projekcie firmy SpaceShipTwo firmy Richarda Bransona mówiono i pisano już tak wiele, że warto tym razem napisać o mniej znanym projekcie firmy XCOR Aerospace, nazwanym Lynx (2), który być może okaże się lepszym pomysłem na loty orbitalne. Firmę założył w 1999 r. Jeff Greason, a jej produktem ma być samolot rakietowy Lynx.
W swej prototypowej wersji (Mark I) osiągnie wysokość 61 km, a w wersji seryjnej (Mark II) ponad 100 km. Powrót będzie odbywać się lotem szybowcowym. Na pokładzie samolotu znajdzie się miejsce tylko dla pilota i jednego turysty. Koszt lotu Lynxa ma być o połowę mniejszy niż SpaceShipTwo.
Bilet będzie kosztował "zaledwie" 95 tys. dol. Pierwszy start testowy ma odbyć się jeszcze w tym roku. Firma zawarła umowę na lokalizację przyszłego kosmodromu ze Space Experience Curaçao, która działa na wyspie Curaçao, należącej do Holandii i położonej na Antylach.
Na stronie Space Experience Curaçao można znaleźć efektowne wizualizacje przyszłego Space Port Curaçao. Sam pojazd XCOR napędzany będzie ciekłym paliwem - zatankowanie go staje się znacznie łatwiejsze niż w przypadku SpaceShipTwo, który wymaga wymiany silnika po każdym locie.
Silnik XCOR używa bowiem tłokowej pompy paliwa i utleniacza - turbopompy mają trwałość liczoną w minutach pracy, pompa tłokowa zaś w setkach godzin. Lynx będzie startować i lądować samodzielnie, z pasa startowego. Odpada więc kłopotliwe łączenie go z pojazdem-matką, jak w przypadku SpaceShipTwo.
W projekcie SpaceShipTwo największym problemem, nad którym nadal borykają się konstruktorzy, jest silnik. Największym problemem Lynxa pozostaje zaś kokpit. Stworzenie jego wersji z dużą, przeszkloną powierzchnią, która nie pęknie w kosmosie, a jednocześnie będzie na tyle lekka, by do tego kosmosu dolecieć, okazało się nie lada wyzwaniem.
Zadania nie ułatwiają okna, które nie są okrągłe, więc rozkład naprężeń pozostaje nierównomierny. Projektowana trajektoria lotu Lynxa jest bardzo ciekawa. Zaraz po starcie samolot zmieni kierunek z poziomego na pionowy i rozpędzi się - przeciążenia działające na pilota i pasażera będą większe niż 2,5 g.
W ciągu pierwszej minuty pojazd przekroczy prędkość dźwięku. Po osiągnięciu odpowiedniej prędkości i wysokości nastąpi wyłączenie silników, a samolot zacznie poruszać się odtąd lotem balistycznym. Pasażer i pilot będą odczuwali brak grawitacji przez trzy do czterech minut.
W trakcie lotu balistycznego, gdy już atmosfera stanie się wystarczająco rzadka, pilot, korzystając z silników manewrowych, zmieni pozycję pojazdu tak, by pasażer mógł się napawać widokami Ziemi i kosmosu.
Balony i skrzydlate giganty
Mnożą się jednak całkiem nowe pomysły na turystykę na niskich orbitach Ziemi. Do konkurencyjnego wyścigu zgłosiła się właśnie amerykańska spółka World View, która chce wykorzystać balony wypełnione helem (3). Miałyby się unosić do 30 km nad powierzchnią Ziemi, czyli do stratosfery.
Chodzi więc raczej o namiastkę podróży orbitalnej, niemniej starty mają odbywać się ze Spaceport America w Nowym Meksyku.
Bilet ma kosztować 75 tys. dol., czyli znacznie mniej niż usługi Virgin Galactic. Balony o rozmiarach stumetrowych i większych będą wynosić czterotonową gondolę z pasażerami.
Najwcześniej jednak dopiero w 2016 r. Z koncepcją Bransona kojarzy się za to gigantyczny samolot Roc. Jeśli zostanie zbudowany, będzie największym - przynajmniej pod względem gabarytów - samolotem na świecie.
Jego koncepcja, jako jednostki służącej do wynoszenia wehikułów na orbitę wokółziemską, zrodziła się w umyśle współzałożyciela Microsoftu, Paula Allena.
Według doniesień mediów, ma mieć rozpiętość skrzydeł 117,35 m (4). Wyposażony ma być w sześć silników o mocy jednostek napędowych Boeinga 747. Buduje tego giganta firma Stratolaunch Systems.
Wszystko po to, aby - podobnie jak Virgin Galactic, planująca dowożenie swojego samolotu rakietowego na wysoki pułap - wynosić kosmiczne pojazdy o masie przekraczającej sześć ton na ok. 10 tys. m, skąd odpalane byłyby rakiety unoszące statki lub satelity w kosmos.
Pozwoliłoby to zaoszczędzić sporo rakietowego paliwa. Samolot Stratolaunch Systems mógłby podjąć się zadań tego rodzaju już w 2018 r. Supersamolot Roc mógłby również wynosić statki pasażerskie, takie jak mały prom Dream Chaser, projektowany przez Sierra Nevada Corporation (5).
Po tym jak NASA wybrała do współpracy w orbitalnych misjach zaopatrzeniowych i załogowych firmy Boeing i SpaceX, wydawało się, że koncept minipromu zakończy swój żywot. Jednak obecnie trwają prace nad przystosowaniem go do wynoszenia na orbitę przy asyście gigantycznego aeroplanu.