Komputery klasy PC. To będzie długie pożegnanie

Komputery klasy PC. To będzie długie pożegnanie
Czujniki wbudowane w ściany, inteligentne AGD, reaktywne ubranie, a być może i ludzkie ciało pełne różnego rodzaju implantów. Wszystko w Internecie, połączone, zapewniające nieustanny przepływ danych, obliczenia, interakcje, reakcje na gest, głos i w końcu na sam ruch człowieka. Autonomiczne decyzje i działania maszyn. Czegoś jednak w tej popularnej wizji naszej przyszłej codzienności brakuje…

Owszem, brakuje peceta i laptopa, bo zgodnie z panującym od lat przekonaniem urządzenia te znikną w przyszłości z naszych biur i domów. Już w 2011 r. Mark Dean, jeden z menedżerów koncernu IBM, orzekł koniec ery komputera PC. Przez lata głosicielem świata "post-PC" był Steve Jobs, przekonując przy każdej okazji, że nadszedł koniec tradycyjnych komputerów i czas na urządzenia mobilne plus usługi chmurowe.

- Pecety są jak ciężarówki - mawiał Jobs. - Coraz mniej osób będzie ich potrzebować.

Cóż, Jobsa już z nami nie ma, a pecety wciąż tu są i mają się nie najgorzej. W wielu sytuacjach trudno się nam bez nich obejść.

 

Stagnacja w procesorach

Na przełomie poprzedniej i obecnej dekady, gdy na świecie zapanowało szaleństwo na punkcie iPada firmy Apple i próbujących z nim rywalizować produktów konkurencji, wydawało się, że tylko patrzeć, a miejsce komputerów biurkowych i laptopów zajmą tablety. Sprzedaż tych ostatnich po szybkim wzroście zaczęła jednak w ostatnich latach spadać i to w tempie podobnym lub szybszym niż pecetów. Po drodze tradycyjne laptopy i tablety zaczęły się integrować w produkty hybrydowe, próbując łączyć najlepsze cechy obu urządzeń i niwelując swoje wady, występujące z punktu widzenia użytkownika. Ostatnio pojawiły się też produkty takie jak Surface Studio, które łącząc cechy komputera biurkowego, tabletu i warsztatu pracy, w wielu kreatywnych zawodach zaczynają tworzyć nową klasę urządzeń.

Poziom globalnej sprzedaży tabletów w latach 2010-2016

Pecetom na pewno nie pomogła stagnacja w technologiach krzemowych. Dziesięć lat temu procesory zatrzymały się w rozwoju. Może jest w tym stwierdzeniu przesada, ale wielu ekspertów zauważa, iż od połowy poprzedniej dekady z kontynuacją prawa Moore’a - rozumianego jako zwiększanie ekonomicznie optymalnej liczby tranzystorów w układzie scalonym zgodnie z trendem wykładniczym - jest problem. Wprawdzie moce obliczeniowe rosną, ale już prawie nie odbywa się to za sprawą miniaturyzacji, lecz przez dodawanie rdzeni obliczeniowych, czyli mnożenie procesorów w układzie obliczeniowym i przetwarzanie równoległe. Dodawanie rdzeni oznacza jednak większe zużycie energii na obliczenia i na komunikację pomiędzy segmentami. Poza tym, wg innej, mniej znanej prawidłowości świata procesorów, zwanej prawem Amdahla, wzrost szybkości obliczeniowej przez zwiększanie liczby jednostek liczących ma swoje ograniczenia.

Globalna sprzedaż komputerów klasy PC, od roku 2009 do 2017

Jednym z głównych powodów, dzięki któremu ten wykładniczy wzrost był możliwy, stało się stosowanie coraz mniejszych elementów w procesie fabrykacji. Współcześnie dominują technologie 45, 32, 22, a ostatnio już 14 nm, podczas gdy jeszcze we wczesnych latach 90. używano technologii 500 nm. Biorąc pod uwagę fizykę klasyczną, rozmiary te nie mogą jednak zmniejszać się bez końca - granicę stanowi tutaj rozmiar atomów, a kolejnym ograniczeniem jest prędkość światła wyznaczająca górną granicę dla prędkości przesyłania informacji.

Zgodnie z dokumentami International Technology Roadmap for Semiconductors (ITRS), uwzględniających potencjalne problemy z rozwojem i miniaturyzacją, kolejne procesy powinny kształtować się następująco: 10 nm - w 2017 r., 7 nm - w 2018 (IBM osiągnął siódemkę już w 2015 r.!), po czym dalszy rozwój w ramach elektroniki stoi już pod znakiem zapytania. Ma to wpływ na rynek pecetów.

Przykład hybrydy laptopa-tabletu firmy Sony
 

 

Komputery oswojone, czyli AGD

W 1971 r. miała miejsce oficjalna premiera rynkowa komputera IBM 5150 PC, maszyny, którą powszechnie uważa się za pioniera świata PC. Blisko trzy kolejne dekady IBM i kolejni gracze na tym rynku spędzili na popularyzowaniu tego typu urządzenia. Sprzedaż sięgała setek milionów każdego roku. Gdy pojawiły się opinie i nastroje „zmierzchu”, IBM też był prekursorem. W 2005 r. firma pozbyła się działu odpowiedzialnego za komputery PC, sprzedając go chińskiemu producentowi komputerów Lenovo. Wielu obserwatorów kwestionowało sensowność tego kroku. Szefowie IBM uważali jednak, że utrzymują się w awangardzie świata „post-PC”. Minęło kilkanaście lat i Lenovo jest czołowym dostawcą maszyn klasy PC, chyba na razie wcale nie myśląc o zwijaniu interesu. Coś więc nie do końca się zgadza z tym „zmierzchem” pecetów…

Tempo spadku sprzedaży PC jest ostatnio wolniejsze, ale wciąż to jednak spadek. Zgodnie z tą tendencją wydaje się więc, że koniec i tak nastąpi, lecz odkłada się w czasie.

Spadek sprzedaży w ostatnich latach bywa też tłumaczony tym, że obecne komputery są już na tyle wydajne i dobrze wyposażone, że coraz częściej po prostu nie mamy potrzeby ich wymiany. I tu wraca kwestia stagnacji krzemowej. Wszystko prawdopodobnie wyglądałoby inaczej, gdyby podstawowe parametry maszyn szły w górę w takim tempie jak jeszcze piętnaście lat temu. Procesory jednak przestały radykalnie przyspieszać taktowanie, w kolejnych modelach RAM-u też znacząco nie przybywa, a twardy dysk… W czasach chmur obliczeniowych i magazynów danych w zasadzie nie ma sensu koncentrować się zbytnio na wbudowanym twardym dysku. Komputery, które kupiliśmy w ostatnich kilku latach, w zupełności wystarczają więc do codziennych zadań. W pewnym sensie stają się podobne do lodówek czy pralek - zmieniamy je, gdy jest to absolutnie konieczne, czyli w razie poważnej awarii.

Komputer Surface Studio Microsoftu

 

Odejdą, jeśli znajdą godnego następcę

Dekadę temu to właśnie komputery były w największej mierze odpowiedzialne za dostarczanie nam informacji i rozrywki, służyły do kontaktu ze znajomymi, stanowiły podstawowe narzędzie pracy itd. Dziś tylko o tym ostatnim zastosowaniu można powiedzieć, że trzyma się mocno. Pozostałe funkcje przejęły smartfony. Sam fakt, że w zasadzie zawsze mamy je pod ręką, sprawia, iż są one wygodniejsze i bardziej funkcjonalne niż komputer, który - nawet jeśli to przenośny laptop - zwykle zostaje w domu lub w biurze. Telefony zastępują nam także telewizory i telewizję, aparaty fotograficzne, odtwarzacze muzyczne i wiele innego popularnego ongiś sprzętu elektronicznego. Niektóre z tych urządzeń, np. proste w obsłudze aparaty fotograficzne, praktycznie zniknęły przez to z rynku.

Jak zauważa wielu ekspertów, smartfony są jednak niewystarczające, gdy przychodzi nam zrealizować cały szereg złożonych zadań. Ekran dotykowy stanowi fantastyczne rozwiązanie, ale nie dla każdej aplikacji. Niektóre prace i działania wykonać możemy na razie raczej tylko na komputerach. Patrząc z użytecznego punktu widzenia, pecety wciąż wydają się zdecydowanie górować nad małymi urządzeniami mobilnymi w takich rodzajach operacji, jak:

  • multitasking, czyli podejmowanie i realizacja wielu zadań naraz;
  • przesyłanie informacji między różnymi aplikacjami;
  • praca przy użyciu dużych i złożonych arkuszy kalkulacyjnych;
  • przełączanie między wieloma kartami, np. przeglądarki internetowej;
  • zaawansowane zarządzanie plikami i dokumentami.

Ogólnie mówiąc - przy realizacji skomplikowanych zadań telefony i tablety wciąż sprawdzają się słabiej niż komputery PC. Dość trudno byłoby np. w smartfonie zrobić bilans finansowy nie tylko firmy, ale nawet przeciętnej rodziny, lub na tablecie napisać artykuł naukowy z referencjami źródłowymi. Wszystko, co wymaga szybkiego przełączania między dwiema lub więcej aplikacjami, zamienia się na urządzeniu z ekranem dotykowym w dokuczliwy ból głowy.

IBM 5150 PC

Urządzenia przenośne mają też inne ograniczenia. Są np. zwykle bardzo ubogie w porty, wtyczki i sloty różnego typu. Technologia mobilna dąży bowiem do likwidacji kabli i oparcia wszystkiego na połączeniach bezprzewodowych, czy to w odniesieniu do zewnętrznych dysków twardych, czy dużych wyświetlaczy. Przy bogactwie urządzeń, rozwiązań oraz dziedzictwie starszego sprzętu, zaczynają się już z tym problemy. Gdy natomiast stosujemy kable, nieomal zawsze da się w razie kłopotów dopasować jakąś przejściówkę czy znaleźć może i niezgrabne, ale działające obejście - nawet jeśli na pierwszy rzut oka porty pecetowe i urządzenia, które próbujemy z nim połączyć, zupełnie do siebie nie pasują.

Niektórzy eksperci uważają, że sprzedaż sprzętu klasy PC będzie spadać jeszcze przez pewien czas, aż komputery stacjonarne i laptopy nie znajdą sobie nowego miejsca w świecie wypełnionym przenośnymi ekranami dotykowymi. Widać jednak, że to nie smartfony, a na pewno nie tablety, zabiją komputery starego typu. Wykończy je zapewne jakaś inna technologia, przede wszystkim taka, która będzie w stanie obsłużyć wszystkie potrzeby, jakim nie potrafią wciąż sprostać obecnie znane urządzenia przenośne - skutecznie i w sposób w pełni satysfakcjonujący zastępując nasze poczciwe pecety.