Bogactwo narodów wczoraj i dziś. Tam skarb twój, gdzie… głowa twoja

Bogactwo narodów wczoraj i dziś. Tam skarb twój, gdzie… głowa twoja
Już dawno temu przenikliwi ludzie zrozumieli, że prawdziwe skarby to nie zamknięte w szkatułach kruszce i drogie kamienie. O wiele trwalsze bogactwo rodzi się w połączeniu tego, co ludzie mają w głowach, co wypracują używając zarówno głów, jak i rąk, ze sposobem, w jaki będą współpracować, organizować się w społeczeństwie i w państwie.

"Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów", znane również pod skróconą nazwą "Bogactwo narodów", epokowa praca autorstwa Adama Smitha (1), jest bez wątpienia dziełem, które zmieniło świat. Po dwustu czterdziestu pięciu latach od publikacji jego twierdzenia nie stały się mniej aktualne, jeśli właściwie się je rozumie. Wymagają najwyżej przekładu na język nowych warunków technicznych i społecznych. Wciąż zgadzamy się z fundamentalnymi twierdzeniami Smitha, takimi jak to o konsumpcji jako głównym celu gospodarki. Nie zaprzeczymy, choć minęło prawie ćwierć wieku, tezie, że głównymi cechami życia ekonomicznego są: dążenie do własnego interesu, podział pracy i wolność handlu.

1. Adam Smith

Smith dowodził m.in., że nie ma stałej ilości bogactwa w danym narodzie. Bogactwo, jak przekonywał, powinno być mierzone wielkością handlu towarami i usługami - tym, co dzieje się w zamkowych kuchniach i stajniach, a nie tym, co jest zamknięte w sejfach w zamkowym skarbcu.

Jeśli cechą bogactwa zaś jest zmienność, to naturalnie podobnie jest z jego popularną miarą - pieniądzem. Pieniądze nie mają żadnej wewnętrznej wartości. Choć osiemnastowieczne pieniądze były nadal w większości wykonane z metali szlachetnych, dla Smitha złoto było… warte swojej wagi w złocie, ale jego wartość w odniesieniu do czegokolwiek innego również nie jest stała. W istocie umowność pieniądza była dobrze rozumiana od czasów klasycznych. Korzystali z tego władcy i fałszerze, przy czym granica nie zawsze była jednoznaczna, zmniejszając ilość kruszcu w monetach.

Jak złoto zaszkodziło rewolucji?

Rozważania Smitha kontynuowali i "aktualizowali" kolejni myśliciele. Na przykład w 1998 roku pojawia się książka Davida Landesa, "Bogactwo i nędza narodów". Tytuł, w którym pobrzmiewa echo książki Adama Smitha, był nieco zwodniczy, bo książka ta jest dziełem historycznym, a nie traktatem ekonomicznym. Jednak można z niej dowiedzieć się wiele na temat rozumienia bogactwa dawniej i dziś.

Landes próbuje m.in. wyjaśnić, dlaczego w jednych krajach udawało się kumulować zasoby efektywniej niż w innych. Oprócz znanych teorii, że np. Europejczykom sprzyjał umiarkowany, względnie pozbawiony ekstremów klimat i nadmorskie położenie, są tam też poszukiwania źródeł bogactwa w innych sferach.

Jak wiadomo, rewolucja przemysłowa szybciej i dynamiczniej niż gdzie indziej w Europie rozwijała się w Wielkiej Brytanii (2). Dlaczego nie we Francji, która była znacznie większa i bogatsza na starcie? Landes wyjaśnia to tym, że Wielka Brytania edukowała sprawnie i elastycznie swoją siłę roboczą, gromadząc kapitał, także ten ludzki, na bieżąco. Ważne było także zdecentralizowanie władzy w tym kraju.

2. Panorama Londynu z czasów rewolucji przemysłowej

Landes zwraca uwagę na drobiazgi, w których państwo pozostawiało swobodę swoim obywatelom. Suma tych drobiazgów decydowała o przewadze systemu brytyjskiego. We Francji np. jeszcze w latach dwudziestych ubiegłego wieku paryscy urzędnicy zmuszali kierowców wracających do miasta do poddania się pomiarom zawartości zbiorników paliwa za pomocą bagnetowych wskaźników, ponieważ paliwo, które mogło zostać zakupione poza bramami miasta, musiało zostać opodatkowane. Wielka Brytania nie stosowała tylu, aż tak drobiazgowych, administracyjnych szykan.

Już przed wiekami Brytyjczycy zaczęli przenosić się do swoich kolonii, gdzie powstały duże rynki lokalne, które w następstwie zrodziły potrzebę i wynalazek "amerykańskiego" systemu produkcji, czyli np. stosowania części zamiennych. Zanim minęło pół wieku, model ten rozprzestrzenił się w innych krajach, także w Wielkiej Brytanii.

Jak pisał Landes, owe "złoto i kosztowności", gdy było ich w bród, mogły wpływać hamująco na impulsy rozwoju prawdziwego bogactwa. Na przykład Hiszpanom ogromne zasoby złota i srebra przywiezione z Nowego Świata "zaoszczędziły" konieczności zmian w kluczowym momencie. To klasyczny przykład pokazujący, jak te tradycyjne skarby w nadmiarze utrudniły zdobywanie bogactw w znaczeniu "smithowskim".

Gdzie indziej w parze z nagromadzeniem "starych" skarbów zdobywanie nowych bogactw utrudniały inne czynniki. Landes pisze, że islam, religia o ogromnej żywotności, nie zdołał jednak zmotywować społeczeństw, w których panował, do nowoczesnego rozwoju. Dlaczego? Landes przygląda się indyjskiemu imperium Mogołów i tureckiemu imperium Osmanów i dowodzi, że w każdym z tych przypadków kluczem do porażki był fakt, że w muzułmańskim dogmacie wiara wystarczała do zbawienia; nie wymagano żadnych innych oznak łaski, w tym doczesnego bogactwa.

Zdaniem Landesa, największym błędem islamu była niechęć do korzystania z prasy drukarskiej. Choć krok ten mógł pomóc w zachowaniu ortodoksji, to nawrócone przez islam ziemie stały się intelektualnymi zaściankami. Waluta edukacyjna nie nabierała wartości, nie gromadzono złota, danych a skutkiem tego i diamentów innowacyjności nie było. Tak myśl Landesa zbliża się do metafory proponowanej przez nas w tym wydaniu "Młodego Technika".

"Ekonomia wiedzy"

Kolejnym autorem, który w tytule i nie tylko nawiązywał do dzieła Smitha oraz do rozważań na temat pochodzenia bogactwa narodów, był David Warsh (3), który wydał w 2006 r. książkę pt. "Wiedza i bogactwo narodów". Przedstawia ona wielką sprzeczność, która kołacze w myśli nauki analizującej te problemy od 1776 roku, kiedy to Adam Smith opublikował swoją książkę.

Warsh określa to jako walkę między fabryką szpilek a niewidzialną ręką rynku. Z jednej strony Smith podkreślał ogromny wzrost produktywności, jaki można osiągnąć dzięki wynalazkowi podziału pracy, co ilustruje użyty przez niego po raz pierwszy przykład fabryki szpilek, której pracownicy, specjalizując się w wąskich zadaniach, produkują znacznie więcej, niż gdyby pracowali niezależnie. Jednak wąska specjalizacja niesie za sobą zmniejszenie czegoś, co można określić jako "kapitał ludzki", gdyż sprowadza jednostkę do bardzo wąskiego zakresu umiejętności. Malejący kapitał ludzki nie może prowadzić do kumulowania bogactwa. I mamy problem.

3. David Warsh

Sprzeczność tę próbuje rozwiązać proponowana przez Warsha i wielu innych, "endogeniczna teoria wzrostu", która najogólniej polega na tym, że postęp techniczny (rozumiany jako akumulacja wiedzy naukowo-technicznej i kapitału ludzkiego) jest przede wszystkim skutkiem decyzji inwestycyjnych konsumentów i producentów, którzy zawsze postępują racjonalnie. Według tej koncepcji kraj inwestujący w kapitał ludzki nie zetknie się z malejącymi korzyściami (także w sensie społecznym) ze skali. Modele endogeniczne wzrostu kładą nacisk na efekt pośredni polegający na tym, że wzrost inwestycji w jednej firmie przyczynia się do globalnego wzrostu produkcji poprzez zwiększenie ogólnego poziomu wiedzy i kwalifikacji.

David Warsh i wielu innych teoretyków proponuje nowy rodzaj "ekonomii wiedzy", która opiera się na kumulacji zasobów intelektualnych w ludzkich głowach, repozytoriach, instytucjach i opisanych dokładnie procesach. To jest obecnie prawdziwe bogactwo narodów. To właśnie tę sferę, zdaniem nie tylko tego myśliciela, powinniśmy kultywować i rozwijać.

Mirosław Usidus