W.A.G. szybowiec spacerowy, vel (po)wietrzny surfer
Kiedy nastoletni Amerykanin, Tyler MacCready, na początku lat 70. XX w. bawił się z bratem w domu swoich rodziców papierowymi samolotami, urządzał m.in. konkursy na ich najdłuższy lot. Bardzo chcąc wygrać, zauważył któregoś razu, że kiedy dmucha się im pod skrzydła - latają dalej. Następnym krokiem było użycie zamiast dmuchania arkusza kartonu, a kolejnym stworzenie ruchomego "stoku".
Wciąż na nowo odkrywana rzeczy oczywistość
Pomysł tak mu się spodobał, że zaczął go udoskonalać. Poprosił nawet swojego ojca Paula (pioniera lotnictwa, słynnego choćby z budowy rekordowych mięśniolotów i załogowych szybowców z napędem słonecznym), żeby pomógł mu opatentować swoją zabawkę. Możemy się tylko domyślać, jak zrzedła mu mina, gdy dowiedział się, że patent na taki rodzaj wspierania miniaturowego lotnictwa ma już od ponad dwudziestu lat ktoś inny…
Zastrzeżenie pomysłu na tak latające modele zostało oto złożone 4 lutego 1950 r. przez równie niezwykłego obywatela Zjednoczonych Stanów, Josepha E. Granta - marynarza, żeglarza, konstruktora i wszechstronnego wynalazcę. Choć patent został oficjalnie zatwierdzony pięć lat później, to - mimo drzemiącego w nim niemałego potencjału - nie spowodował wysypu podobnych modeli na szerokim świecie.
Wielu twierdzi, że pomysł wyprzedzał nieco swoją epokę (może pod względem technologii materiałów). Kto wie, może zabrakło mu medialnego nagłośnienia (przemawiałby za tym fakt, że w dobie Internetu popularność pomysłu na "wieczne latanie" wzrasta). A może chodziło o to, że sam model, choć mały, wymaga niemałej staranności w budowie i obsłudze, oraz znajomości podstawowych zasad dotyczących latania, aby móc w pełni cieszyć się z zabawy.
Zatem - jak to lata?
W tzw. locie żaglowym (zboczowym) do unoszenia obiektu (ptaków, modeli, szybowców, skoczków narciarskich, którym "zawieje pod narty") wykorzystywana jest pionowa składowa strumienia powietrza, płynącego na zbocze (góry, kartonu, skoczni narciarskiej). Szybowce o dużej doskonałości konstrukcji (w odróżnieniu od skoczków) i szybujące ptaki o dużych skrzydłach dzięki takiemu prądowi są w stanie latać tak długo, jak długo powietrze porusza się w górę stoku. Dodatkowo, podczas latania blisko podłoża korzystać można z korzystnego efektu dynamicznej poduszki powietrznej (pisaliśmy o niej w "Na warsztacie" w marcu 2011 r. przy okazji budowy ekranoplanów).
By dobrze latać, niezwykle ważne jest też maksymalne zmniejszenie obciążenia powierzchni nośnych (masa startowa dzielona przez powierzchnię skrzydeł). Dlatego i ptaki, i modelarze, i konstruktorzy szybowców robią co w ich mocy, by każdy centymetr skrzydła miał jak najmniej do dźwigania. To samo dotyczy również naszych dzisiejszych drobiazgów - czyli airsurferów, walkalongów, windriderów czy W.A.G. (Walk Along Glider) - bo to tylko różne nazwy tej samej klasy modeli szybowców.
Z typów szybowców powietrzno-surfujących najczęściej zobaczyć można latające skrzydła z wysięgnikami balastowymi ("czułkami"), choć bywają też półmakiety samolotów wielosilnikowych, szybowców itp., a nawet motylki, płaszczki, drapieżne ptaki i magiczne stworzenia.
Wśród modeli o w miarę nieruchomych skrzydłach niekiedy spotkać można również latające skrzydła wirujące w powietrzu.
Z czego budować?
Surowcem chyba najchętniej wykorzystywanym do tworzenia tych modeli jest spieniony polistyren, znany w Polsce pod nazwą handlową "styropian". Do naszych celów im będzie on miał mniejsza gęstość, tym lepiej. Doskonałe do modelarskich celów będą więc np. ułomki po ocieplaniu elewacji. Czasem do budowy powietrznych surferów bywa używany najcieńszy papier - bibułka, "pergamin" - taki, jaki można spotkać w książkach telefonicznych czy… Bibliach (nie żebym zalecał wyrywanie kartek ze świętych ksiąg - chodzi tylko o porównanie).
Ostatnio pojawiają się również technologie oparte o lekki, balsowy szkielet i najcieńsze reklamówki (wypierające mikrofilm, stosowany w dawnych mikromodelach halowych). Nic dziwnego - dla uzyskania efektowne go (czytaj: wolnego) lotu walczymy tu nie o gram, lecz o dziesiąte, a nawet setne części grama!
W przypadku modelu szkolnego polecam płatki styropianu poniżej grubości 0,10-0,25 mm - takie, przez które da się oglądać świat. Rozpiętość skrzydeł też średnia. Na inne przyjdzie czas po podstawowej nauce. Szczegóły budowy modelu, jaki tu proponujemy, znajdują się na ilustracjach oraz w podpisach do nich.
O powietrznym surfowaniu
Kto uczył się surfingu, ten pewnie potwierdzi - trudno tę przyjemność opisać, trzeba jej samemu spróbować! By mieć jednak szansę nauczyć się spacerować z szybowcem, trzeba go najpierw "wytresować". Odpowiednie wyważenie, wychylenia powierzchni sterowych i ustateczniających muszą najpierw pozwolić modelowi latać bardzo powoli, z małym opadaniem i możliwie na wprost. To często na początku najtrudniejsza część pracy, ale bez niej nawet nie warto brać się za trenowanie szybowcowych spacerów. Na dodatek małe opadanie i wolny lot wcale nie znaczą tego samego, co w przypadku modeli z kartki z zeszytu. Aby mieć jakieś odniesienie, zachęcam do obejrzenia filmików, do których odnośniki zamieszczamy na początku artykułu, w ramce "Warto zobaczyć".
* Bogaty zbiór porad na temat W.A.G.: https://goo.gl/4U4otF
* Szczegóły konstrukcyjne W.A.G. (Wayne Schmidt): https://goo.gl/4tdIIL
* Oblatywanie modeli W.A.G. (Wayne Schmidt): https://goo.gl/0aNOOE
* W.A.G. FB-49: https://goo.gl/TbAQXH
* Spacerowe bitwy powietrzne: https://goo.gl/nVf2Kf
* Sześciosilnikowy bombowiec W.A.G.: https://goo.gl/6vqd2f
* Paralotnia W.A.G. (Sebastian Merino): https://goo.gl/i2JnKt
* Strona Philipa Rossoniego, autora książki o W.A.G.: sites.google.com/site/controllableslopesoaring/
* Tyler MacCready i Alan Alda (M.A.S.H.) latają W.A.G. z gołymi rękami: https://goo.gl/QdhFN8
*Wirujące skrzydło W.A.G.: https://goo.gl/PUZgYn
Co do samego latania - najpierw należy wystartować model, z ręki, znad przygotowanej płytki z tektury falistej (polecam na początek wielkość bliską formatki A3). Odpowiednie zsynchronizowanie i skoordynowanie ruchów wymaga trochę treningu, ale efekt jest tego wart! Reszta to kwestia ćwiczeń. Przy większej wprawie można zmniejszać formatkę - lub wręcz z niej zrezygnować, by napędzać model samymi rękami, albo nawet obejść się bez nich. Jako inspirację polecam obejrzenie m.in. linkowanego w ramce "Warto zobaczyć" filmu z Alanem Aldą i Tylerem MacCready’m.
Kończąc, tradycyjnie życzę wszystkim sukcesów w montażu modeli i wielu udanych spacerowych lotów - a także chęci (przekutej w działanie) dzielenia się z nami swoimi osiągnięciami na tym polu, poprzez redakcyjne i autorskie strony facebookowe.
Paweł Dejnak