Dolina Krzemowa. Żegnaj Kalifornio

Dolina Krzemowa. Żegnaj Kalifornio
Słoneczny stan opuszcza dziś wielu, ale najbardziej znanym z mediów zjawiskiem, które skłania do zwątpienia w przyszłość Silicon Valley jest tech-exodus, czyli głośne wyprowadzki znanych firm z rejonu San Francisco i Kalifornii. Oczywiście nieomal tradycyjnie najgłośniej jest o przenosinach Elona Muska, ale migracja jego biznesu do Teksasu (1) to tylko jeden z wielu przykładów.

Amerykańskie firmy i specjaliści z branży hi-tech, którzy uciekają ze słonecznej Kalifornii, wybierają najczęściej równie słoneczne i ciepłe stany, wspomniany Teksas oraz Florydę. W Teksasie, w mieście Austin od lat rośnie ośrodek technologiczny, nazywany Silicon Hills (2), w którym od dawna siedziby mają uznane firmy z branży krzemowej, w tym Advanced Micro Devices, Dell i kilka innych znanych techkorporacji.

Według danych z Izby Handlowej w Austin, w listopadzie ub. roku do miasta przeniosło się trzydzieści dziewięć firm z branży technicznej i pokrewnych. Wśród nich były m.in. 8VC, firma inwestycyjna venture capital prowadzona przez współzałożyciela Palantiru, Joego Londonsdale’a. Tesla na obrzeżach Austin buduje fabrykę, która ma zapewnić pięć tysięcy miejsc pracy. Producent e-papierosów Juul Labs przeniósł swoje biuro korporacyjne z rejonu San Francisco do Austin już w ubiegłym roku.

2. Dzielnica Austin w Teksasie  nazywana Silicon Hills

Na Florydzie aktywnie o firmy z branży technologicznej walczy burmistrz Miami, Francis Suarez, oferując chętnym do przeniesienia swojej działalności biznesowej atrakcyjne ulgi podatkowe. Kiedy Delian Asparouhov, dyrektor funduszu Petera Thiela (założyciela PayPala) i współzałożyciel Varda Space Industries, napisał kilka miesięcy temu na Twitterze: "OK, chłopaki, co wy na to, żeby przenieść Dolinę Krzemową do Miami", burmistrz Suarez niemal natychmiast odpowiedział: "Jak mogę pomóc?".

Szybko zorganizował wirtualną dyskusję przy okrągłym stole na temat tego, jak wspierać rozwijającą się w mieście branżę technologiczną. Współzałożyciel platformy Reddit, Alexis Ohanian, poinformował jesienią 2020 r., że przeprowadził się z San Francisco na Florydę kilka lat temu. Goldman Sachs, z siedzibą w Nowym Jorku, również podobno rozważa przeniesienie niektórych operacji do Miami.

Kto opuścił lub jest trakcie opuszczania Doliny Krzemowej?

W pierwszej kolejności wypada wymienić Hewlett Packard Enterprises, firmę, która zalicza się do ojców czy też matek - założycieli Silicon Valley. Firma ogłosiła plany przeniesienia swojej siedziby z San Jose do Teksasu pod koniec ubiegłego roku. HP buduje nowy kampus w teksaskiej aglomeracji Houston.

Kolejna wielka marka na liście emigrantów z Kalifornii to Oracle. Koncern przenosi swoją główną siedzibę z Redwood City w Kalifornii do teksaskiego Austin, choć nie planuje całkowicie likwidować swojej obecności w Kalifornii.

Największym echem odbiła się zapowiedź Elona Muska, dyrektora generalnego Tesli, który zapowiedział swoją przeprowadzkę z Kalifornii do Teksasu podczas corocznego szczytu rady dyrektorów generalnych firmy.

W ślady znanych marek idą mniej znane, ale w branży mające swoje znaczenie, takie jak np. FileTrail, DZS Inc i QuestionPro.

Czasem to nie jest przeniesienie firmy, ale osobista przeprowadzka osoby znaczącej dla biznesu, co może być zapowiedzią szerszej migracji. Charakterystycznym przykładem może być Drew Houston, dyrektor generalny popularnej usługi chmurowej Dropbox, który kupił dom w Austin i planuje uczynić to miejsce swoim stałym miejscem zamieszkania.

Dlaczego ten techexodus? Chodzi głównie o to, o co zwykle chodzi. O pieniądze. Koszty życia, utrzymania, prowadzenie biur i firm w Kalifornii są bardzo wysokie. Wysokie są też podatki, a np. Teksas w ogóle nie ma podatku dochodowego. Przez ostatnie lata przetoczyła się po mediach fala pełnych goryczy publikacji, wywiadów, reportaży, w których mieszkańcy San Francisco i Kalifornii opowiadają, dlaczego zostali zmuszeni do wyjazdu w inne miejsce Stanów Zjednoczonych. Powtarzał się tam motyw szalonego wzrostu kosztów życia i mieszkania w Kalifornii, przede wszystkim w San Francisco.

Co ciekawe, często rozżaleni emigranci z tej aglomeracji obwiniali branżę technologiczną o to, że wywindowała ceny nieruchomości. Doprowadziło to do sytuacji, że wiele małych firm o charakterze tradycyjnym, np. księgarnie czy kawiarnie, nie mogły się utrzymać. To pociągało utratę możliwości utrzymania przez pracowników. I tak trwał pełzający proces małego, ale, według wielu obserwacji, stale przyspieszającego exodusu z Kalifornii.

Pandemia i restrykcje przyspieszyły powyższe procesy. Jednocześnie okazało się, że spółki technologiczne z powodzeniem mogą przejść na pracę zdalną a pracownicy oraz kadra kierownicza wcale nie muszą pracować w drogich w wynajmie i utrzymaniu biurowcach. Powszechnie uważa się, że to miało wielki wpływ na serię decyzji wielkich firm technologicznych o przenosinach w inne miejsce, co można by określić jako może jeszcze nie wielki, ale "duży exodus".

W nowej erze Dolina sobie nie poradzi?

Koszty i podatki to jedna rzecz. Są tacy, którzy inaczej, bardziej ogólnie i fundamentalnie podchodzą do spodziewanego zmierzchu Doliny Krzemowej. Tim O’Reiily, znany analityk kultury internetowej i twórca m.in. terminu Web2.0, patrzy na spodziewany koniec (może nie definitywny upadek, ale znaczny spadek znaczenia) w kontekście kolejnej rewolucji techniczno-naukowej, której zapowiedzi stały się wyraźnie widoczne podczas pandemii. Nowa epoka ma, według niego, być erą uczenia maszynowego oraz rozwoju nauk medycznych i biologicznych plus technologie nowych materiałów. Postępy w tych dziedzinach mają być dla nadchodzących dekad tym, czym działalność Doliny Krzemowej była dla końca XX i początku XXI wieku.

Dlaczego może to oznaczać koniec Doliny Krzemowej, jaką znamy? Po pierwsze, inne są w tej nowej erze wymagane umiejętności. Choć uczenie maszynowe, analiza statystyczna i programowanie, które należą do kompetencji Doliny Krzemowej, są potrzebne, jednak potrzebna jest także, zdaniem eksperta, głęboka wiedza z zakresu odpowiednich nauk. Ośrodki, w których można znaleźć taką wiedzę, nie są specjalnością i domeną Doliny Krzemowej, co sugeruje, że inne regiony mogą przejąć inicjatywę.

Ponadto wiele rynków, na których generuje się wielkie przychody, jest ściśle regulowanych. Poruszanie się po rynkach regulowanych również wymaga umiejętności, których, jak uważa O’Reiily, wyraźnie brakuje w Dolinie Krzemowej. Po trzecie w tym nowym świecie szczęście i błyskotliwy marketing mogą mieć znacznie mniejsze znaczenie, niż miały w sukcesie potentatów Silicon Valley. Tamtejsi przedsiębiorcy i inwestorzy mogą nie poradzić sobie tak dobrze w świecie, w którym kapitał musi być kierowany na rozwiązywanie trudnych problemów, a nie na wygrywanie konkursów popularności.

Nie brakuje też opinii, że mówienie o "końcu Doliny Krzemowej" to gruba przesada. W wywiadzie dla serwisu Axios, prezes oddziału banku rezerwy federalnej USA w San Francisco, Mary Daly skomentowała wypowiedzi takich tuzów jak Elon Musk i wielu innych na temat przenosin z Doliny Krzemowej. "Pracuję w San Francisco od 1996 roku. Gdy zaczynałam pracę, ukazało się mnóstwo książek, które mówiły, że Dolina Krzemowa jest już martwa, że to koniec. Ludzie mieli się przenieść do Austin w Teksasie, Portland w Oregonie, Bostonu i to miał być koniec Doliny Krzemowej. Panowała opinia, że osiągnęła ona swój szczyt i była na skraju upadku".

"Oczywiście, tak się nie stało", przypomina Daly. "Widoczny obecnie proces przenoszenia się przez spółki technologiczne do innych części kraju częściowo wynika z klimatu biznesowego, a częściowo z tego, że łatwiej jest pozyskać siłę roboczą, jeśli rozproszy się działalność po całych Stanach Zjednoczonych, niż jeśli wszyscy znajdują się w jednym obszarze. Taka koncentracja podnosi ceny mieszkań i ogólnie nieruchomości, ponieważ ludzie chcą mieszkać w określonym miejscu". Choć, jej zdaniem, procesom, o których mowa, nie można zaprzeczyć, to jednak nie ma przesłanek, by uważać, że zakłóca to wzrost i biznes Doliny Krzemowej.

3. Lokalizacja Doliny Krzemowej

Według niedawnego badania przeprowadzonego przez Telstra Ventures wśród 35 tysięcy amerykańskich firm finansowanych przez inwestorów venture capital, czyli w modelu preferowanym przez technologiczne startupy, migracja z tego ośrodka, jak dotąd, nie była tak wielka. Prawie 97 proc. startupów pozostało w Bay Area, czyli San Francisco i wiele miast nad Zatoką San Francisco tworzących rejon zwany Doliną Krzemową (3) w 2020 roku. Jedynie 1,2 proc. zmieniło lokalizację. Spośród nich 21 proc. przeniosło się w inne miejsce w Kalifornii, 21 proc. do Nowego Jorku, 12 proc. do Teksasu, 6 proc. do Kolorado, 4 proc. do Massachusetts i 4 proc. do stanu Waszyngton.

Warto jednak zwrócić uwagę, iż inne miejsca w USA przyciągają obecnie bardzo znaczące fundusze venture capital. W ubiegłym roku w Bay Area odnotowano jedynie 4-procentowy wzrost inwestycji VC, ale już w teksaskim Dallas wzrost wyniósł 66 proc., w Portland w stanie Oregon - 58 proc., a w Atlancie w stanie Georgia - 51 proc. Denver w stanie Kolorado odnotowało największy, bo 21-procentowy wzrost liczby startupów. Tłumaczy się to chęcią dywersyfikowania działalności przez inwestorów, ale kto wie, czy nie jest zapowiedzią dużych zmian w branży technologicznej w przyszłości.

Mirosław Usidus